Szorstkie stopy po zimie? Mam na nie sposób!

Zima nie służy stopom. Suche powietrze, skarpety, ciepłe buty. A przy tym szczerze mówiąc i mniej uwagi w stosunku do tej, jaką poświęcamy o wygląd tej części naszego ciała latem. Bo zimą jakoś mniej istotny robi się ładny lakier na paznokciach stóp.
Z wiekiem mam co raz bardziej suchą skórę. Brzmi jak gadanie stetryczałego człowieka, ale tak jest w rzeczywistości. Oprócz nowych wiosen na plusie, z pewnością powodem jest też ciąża, po to właśnie po porodzie zauważyłam, że kondycja stóp i dłoni nie jest tak dobra jak bym tego oczekiwała po zabiegach, którymi je traktuję. Owszem, są miękkie i delikatne, gdy wieczorem wymoczę je w wodzie z dodatkiem soli morskiej, a następnie potraktuję pumeksem lub peelingiem. Ale powiedzmy sobie szczerze, kto przy małym dziecku ma na takie przyjemności codziennie czas? Ja nie mam.
Dlatego strzałem w dziesiątkę okazał się elektroniczny pilnik do stóp Scholl Velvet Smooth Express. Od razu uprzedzę – nie spodziewałam się cudu, więc pewnie dlatego uniknęłam rozczarowania, o którym można wyczytać na różnego rodzaju forach. Choć stopy mam mega suche, to nigdy nie dopuszczam do tego, by naskórek rogowaciał. Dlatego przynajmniej raz w tygodniu lecę po nich zwykłą tarką. Ktoś powie w takim razie po co mi elektroniczny pilnik? Otóż jest świetnym dodatkiem, bo nic tak dobrze nie wygładza skóry jak on.
Kojarzycie miękkość stópek dziecka? Takie właśnie w dotyku są stopy po kilku minutach z elektronicznym pilnikiem. Wystarczy wieczorem przed wieczornym prysznicem poświęcić 2-3 minuty i potraktować nim stopy. Raz w tygodniu poświęcić także 20 minut na wymoczenie stóp i użycie zwykłej tarki. Wierzcie mi, Wasze stopy odwdzięczą Wam się pięknem i delikatnością, którego na pewno nie zapewni samo używanie pumeksu.
Ja dodatkowo wspomagam się kremem, który miałam w zestawie z pilnikiem. Jest super wydajny. Używam go od 5 miesięcy i wciąż coś na dnie się znajdzie (ale już kombinuję gdzie go samego dostanę). Czemu kombinuję? Bo jest to produkt niemiecki, dołączony do pilnika. Dlatego jeśli ktoś ma możliwość zakupu zestawu Scholl Velvet Smooth to właśnie ten zestaw polecam. Krem nakładam dopiero po prysznicu, na dobrze osuszone stopy. Wchłania się błyskawicznie, pozostawiając na skórze aksamitną powłokę. Serio jest rewelacyjny!
Raz w tygodniu moczę też stopy w wodzie z dodatkiem ręcznie robionej kulki musującej do kąpieli. Przepis na nie poznałam podczas warsztatów z Zielonym Zagonkiem. Do ich zrobienia wystarczy soda oczyszczona, kwasek cytrynowy, mąka ziemniaczana, oliwa z oliwek oraz suszone kwiaty – np rumianek, lawenda. Ich zrobienie zajmie kilka minut, a mnóstwo przepisów znajdziecie w internecie. Stopy po takim zabiegu są fantastycznie miękkie, odświeżone.
I to właściwie całość rytuałów związanych z pielęgnacją skóry stóp. Stosując je sumiennie nie muszę się martwić, że lato mnie zaskoczy i nie będę mogła włożyć nowych sandałków, gdy tylko temperatura na to pozwoli. Do tego ulubiony lakier do paznokci i voila. Gotowe 🙂
Ps. Czytałam w necie opinie, że bateria w pilniku szybko się rozładowuje. Że lepszym rozwiązaniem byłby akumulatorek. Chyba dostał mi się wyjątkowo mocny egzemplarz, bo przez 5 miesięcy praktycznie codziennego użytkowania bateria wciąż daje radę! 😉 Jedynie do wymiany poszła rolka, ale też nie jest to wymiana co chwilę jak niektórzy sugerują (no chyba, że pilnika używa się do naprawdę zapuszczonych stóp).
Dodaj komentarz
2 komentarzy do "Szorstkie stopy po zimie? Mam na nie sposób!"
Zdecydowanie muszę zainwestować w taką tareczkę, ale cena tej Scholla jest moim zdaniem za wysoka. Dobrze, że są jeszcze alternatywy 🙂
Ja kupiłam ten rossmanowski i jest do kitu! Przestaje się obracać jak się ciut mocniej przyciśnie i w ogóle mimo tarki/pumeksu nie jest taki fajny :/