Natura wie co dla niej dobre

Spotkałam ostatnio jedną z dawno niewidzianych koleżanek. Od słowa do słowa, na jaw wyszła wspaniała wiadomość – jest w ciąży.
Wiadomo gratulacje, potem wymiana różnych ciekawostek związanych z ciążą, obaw i radości. Jak to matka z matką. Gdzieś w rozmowie wyszedł temat palenia, bo znajomość nasza sięga jeszcze czasów, gdy lubiłyśmy sobie razem wyskoczyć „na dymka”.
Jak być może niektórzy z Was pamiętają, rzuciłam palenie na długo zanim zaszłam w ciążę. Pożegnałam papierosy dwa lata wcześniej nim ujrzałam wymarzone różowe kreseczki na teście. Dlatego nigdy nie zawracałam sobie głowy tym tematem, będąc w ciąży. Na łamach bloga poruszałam kwestie palenia w ciąży i jeśli chcecie może o tym poczytać, jednak dziś nie będę tego tematu ponownie poruszać.
Bardziej zainteresowała mnie inna sytuacja, o której chciałam dziś wspomnieć.
Kobieta z wiadomych przyczyn odstawia papierosy, co sam organizm chroniący dziecko w pewien sposób wymusza – nudnościami, wymiotami. Dzieje się tak chyba w większości przypadków. Milion razy spotkałam się ze stwierdzeniem, że zmysł węchu jest dużo bardziej wyczulony w ciąży, właśnie po to, aby wykryć potencjalne niebezpieczeństwo. Dlatego właśnie papierosy tak bardzo śmierdzą ciężarnym.
Zastanowiłam się nad tym głębiej i na myśl przyszło mi kilka różnych sytuacji, w których także i mój organizm dawał mi znać, że dana rzecz jest dla mnie potencjalnie szkodliwa.
Gdy jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży, po wypiciu kilku łyków piwa czułam się jakbym wypiła ich co najmniej 10 razy tyle. Po zjedzeniu ryby, miałam do nich wstręt do końca ciąży, a teraz Mati ma na nie uczulenie. Kupione pętko kiełbasy od razu wydawało mi się zepsute, mimo że mąż obwąchiwał na wszystkie strony. Dopiero po skosztowaniu okazało się, że miałam rację.
Organizm matki działa jak tarcza ochronna dla dziecka, odbijając wszelkie możliwe zagrożenia. Często też instynktownie unikamy potencjalnie niebezpiecznych sytuacji. I to jest wspaniałe jak bardzo natura zadbała o to, byśmy my matki mogły chronić nasze potomstwo.
Bo z jednej strony przygotowujemy się do ciąży, dobrze odżywiamy, słuchamy zaleceń lekarza i zażywamy kwas foliowy (najlepiej z metafoliną), chodzimy na wyznaczone wizyty, robimy badania, dmuchamy i chuchamy na zimne (kto wie czy rzeczywiście przechodząc pod praniem zawieszonym na lince przypadkiem dziecko nie urodzi się okręcone pępowiną tfu tfu), a z drugiej strony natura i tak robi swoje. To mi przypomina, że w każdym momencie warto wsłuchiwać się w swój organizm. I tak jak mi wspomniała ostatnio jedna z koleżanek – natura wie co dla niej dobre.Zgodzicie się ze mną? Na pewno i Wy możecie przytoczyć podobne sytuacje z okresu kiedy byłyście w ciąży i „miałyście nosa”, że coś się tu święci niedobrego 😉
 * zbiór moich przemyśleń nawiązuje do współpracy z marką Femibion.

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

14 komentarzy do "Natura wie co dla niej dobre"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Katarzyna O.
Gość

Coś w tym jest. Ten instynkt zostaje nawet po porodzie. Gdy kładę się spać nie zasnę jeśli Oli ma się w najbliższym czasie obudzić. Za to gdy będzie spał to tylko przyłożę głowę do poduszki od razu zasypiam. Co do mięsa, to mi każde mięso śmierdziało zgnilizną przez całą ciążę a najgorzej ugotowane w zupie.

takatycia
Gość

wiesz, że mam dokładnie to samo! Milion razy o tym myślałam, czy może przypadkiem nie jest to zbieg okoliczności, ale tak jest za każdym razem! 🙂

Junior
Gość

Masz rację we wszystkim co piszesz, pamiętam jak pierwszy raz będąc w ciąży wybrałam się na targowisko 😉 z każdej strony dochodziły zapachy świeżych owoców i warzyw 😉

wczesniakicodalej
Gość

Takie przeczucie uratowało mnie i mojego synka. Obecnie Krzyś ma 3,5/1 miesiąca, tzn. powinien urodzić się miesiąc temu, a urodził się 3,5 miesiąca temu. Zgłosiłam się do szpitala, bo poprzedniego dnia Krzyś ruszał się jakoś inaczej, a tego dnia w ogóle go nie czułam. Okazało się, że odklejało mi się łożysko. Jak się później dowiedziałam, gdybym poczekała dłużej z pójściem do szpitala ratowano by mnie, bo jego by już nie było. Ratowano by mnie gdybym zdążyła na czas. Tak więc potwierdzam – w ciąży kobiety „mają nosa” do złych sytuacji.

takatycia
Gość

Całe szczęście, że wszystko się dobrze skończyło, a Ty zaufałaś swojej matczynej intuicji!

Anonymous
Gość

W pierwszej ciąży odrzucało mnie od niektórych mięs, co pozostało mi jeszcze przez jakiś czas po porodzie. W drugiej ciąży ślinię się do kebabów, pizzy, gazowanych napoi… A odrzuca mnie od owsianki albo jaglanki… Moje ulubione suszone owoce też poszły w odstawkę. A jestem już w 14tc, nie miałam żadnych objawów ciążowych ani zachcianek w pierwszym trymestrze.

Anonymous
Gość

Nie każdego odrzucają używki, które wymieniłaś

Anonymous
Gość

niestety, albo to lekceważą i robią swoje jak bratowa mojego męża, która paliła przez całą ciążę :/

takatycia
Gość

Być może, że nie wszyscy. Piszę z doświadczenia swojego i koleżanek, a że wyjątek potwierdza regułę.. 😉

Josephine
Gość

Żaneta mogłabyś napisać post o antykoncepcji?

takatycia
Gość

naturalnej? 😉

Josephine
Gość

Wszelakiej no wiesz krążki, tabletki i inne cuda 🙂

Agata
Gość

Mnie nic takiego sie nie przydarzylo. 🙂 Wrecz przeciwnie, nawet nudnosci specjalnie nie mialam. W najgorszym wypadku lekko mnie mdlilo. Nie moglam zniesc zapachu mocnej, czarnej kawy, ale slaba „lure” pilam cale obydwie ciaze. A zachcianki mialam na najgorsze swinstwa: hamburgera z McDonalda i cole! 😉

Anonymous
Gość

Widziałam na INSTA Twoją nową fryzurę, wyglądasz cudownie i odmłodniałaś 10 lat! nie wracaj do ciemnych ;))))