Żółtaczka związana z karmieniem piersią
To były ciężkie dni. Radość z narodzin drugiego synka, faktu, że wkrótce całą czwórką będziemy razem przesłoniła choroba.
O żółtaczce fizjologicznej noworodków słyszałam już wcześniej. Właściwie co druga rodząca koleżanka miała z nią styczność, nic dziwnego. Kilka/ kilkanaście godzin fototerapii i po sprawie. Wypis do domu i przykaz obserwacji.
Czasem jednak żółtaczka przedłuża się lub pomimo zastosowanej fototerapii jej poziom nie spada jak zakładają lekarze. Czas spędzony w szpitalu wydłuża się z 3 dni do 5,7,10. Masakra. Zwłaszcza dla mamy, która w domu zostawiła starsze dziecko (dzieci).
Dla mnie to była trauma. Bynajmniej, nie szafuję słowem. O tym, co przeżyłam w szpitalu napiszę Wam jak tylko myśli poukładam w głowie. Choć może i dam sobie spokój. W końcu ten koszmar mam już za sobą.
Wrócę jednak do żółtaczki, bo duży procent dzieci choruje, a większość mam jest wprowadzana w błąd.
Antkowi w drugiej dobie życia zażółciła się skóra. Lekarka kazała pobrać krew do badań. Wyszedł podwyższony poziom bilirubiny przy pozostałych parametrach krwi i moczu w normie. Klasyka, niektóre dzieci mają żółtaczkę fizjologiczną, która mija sama. U niektórych trzeba naświetlać. U nas zadecydowano o naświetlaniu. Zanim przejdę dalej- mała uwaga. Żółtaczka fizjologiczna noworodków absolutnie NIE MA nic wspólnego z żółtaczką typu B (WZW B). To dwie odrębne jednostki chorobowe.
Naświetlaliśmy przez całą dobę tzw płetwą. To taka mini lampa, którą wkłada się dziecku pod ubranko, na brzuszek. Różnie źródła mówią, jedni radzą nie okrywać dziecka ubraniami, inni nie widzą przeciwwskazań.
U nas po pierwszej dobie takich naświetleń poziom bilirubiny skoczył do wyniku około 14,5 (norma do 12). To spowodowało, że o wypisie w 3 dobie mogliśmy zapomnieć. Włączono naświetlania w cieplarce (które dla mojej laktacji były horrorem). Żeby fototerapia zadziałała dziecko musi być pod lampami jak najdłużej bez przerw. Przynajmniej 3h. O ile w ciągu dnia nie było większego problemu, bo odciągnięte mleko na moich oczach położna podała Antosiowi gdy był w środku, o tyle w nocy lekko nie było. Antoś ewidentnie chciał się przytulać. Ja nie mogłam go wyciągnąć, objąć, poczuć jego zapachu. Ba, nie mogłam być nawet w sali gdzie on się znajdował. Siedziałam sama w środku nocy na łóżku, próbując przywołać w pamięci jego widok, by pobudzić odruch oksytocynowy.. Zamiast mleka leciały mi łzy. Słyszałam kwilenie maluszków obok i serce mi pękało, że moje dziecko gdzieś na innej sali, beze mnie. Po całej nieprzespanej nocy, gdzie ledwie odciągnęłam kilkanaście mililitrów położna oddała mi go do łóżka i na tym zakończyła się przygoda z cieplarką. Rano wynik był minimalnie niższy co oznaczało, że jednak spędzimy jeszcze trochę w szpitalu. Sytuacji nie poprawiała tęsknota za starszakiem, który czekał w domu i baby blues rozkręcony na całego.
To spowodowało, że wypisałam nas na żądanie do domu. Skrajnie wyczerpana psychicznie, bez sił do walki z systemem. Walki, bo na moje postanowienie o karmieniu piersią położne prychały pod nosem, aż ostatecznie zgłosiłam lekarce, że nie wyrażam zgody na dokarmianie z prośbą o przypilnowanie tego tematu. Sprawę żółtaczki natomiast skonsultowałam z dwoma lekarzami, w tym z neonatolog w szpitalu. Powiedziałam, że chcę dokończyć fototerapię w domu, bo wiem, że jest taka możliwość.
Szczęśliwie się złożyło, że znalazłam w Krakowie miejsce, które za opłatą wypożycza do domu lampę Bilibed marki Medela (lampę można pożyczyć w NZOZ Arka http://www.nzoz-arka.eu/inne-uslugi-medyczne – od razu zaznaczam, nie jest to żadna reklama. Chcę wskazać możliwość, z której ja skorzystałam).
Nie zastanawiałam się ani minuty. Zadzwoniłam zanim wypisałam się ze szpitala, zarezerwowałam lampę. Gdy dotarliśmy do domu, mąż przywiózł łóżeczko. To był piątek. Naświetlaliśmy Antosia do wtorku (na zmianę kładąc go to na brzuszku, to na pleckach z przerwami na karmienie). W sobotę ( po 1 dniu naświetlania) pojechaliśmy zbadać krew. Bilirubina spadała – powoli, ale spadała.
Wtedy usłyszałam o naparze ze znamion kukurydzy. Eliza- dzięki kochana! W Polsce nikt o tym nie mówi, a w Niemczech podobno same położne na wizytach dają pacjentce. Znamiona smakują obrzydliwie, ale skutecznie obniżają poziom bilirubiny. Oczywiście piłam ją ja i karmiłam piersią. Ważne żeby pić tego dużo! Równy tydzień po wyjściu ze szpitala powtórzyliśmy badania. Bilirubina była na poziomie około 10. Za radą lekarza daliśmy już sobie spokój z kontrolowaniem poziomu. Cieszyłam się macierzyństwem i starałam nadgonić stracone pierwsze chwile, przystawiając synka jak najczęściej. Jedynie w nocy musiałam pamiętać, by wybudzać go na karmienie co 2h. To ważne, bo nocne, tłuste mleko doskonale obniża poziom bilirubiny. Sprawie też, że dziecko częściej się wypróżnia co jest istotne przy tej chorobie.
Szukając jednak informacji o żółtaczce natrafiłam na różne porady. Jedna z nich mówi jakoby odstawić dziecko od piersi na jeden dzień i podać mm. Ewentualnie odciągnąć mleko i podgrzać do jakiejś tam temperatury. Szczerze mówiąc wydawało mi się to absurdalne, co potwierdziła lekarka. Jeżeli przedłużająca się żółtaczka jest powiązana z karmieniem piersią to należy karmić jak najczęściej, bo właśnie opóźnianie karmienia przyczynia się do wzrostu bilirubiny. Są oczywiście przypadki, gdzie żółtaczka utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie i niezbędne jest podanie leków, a nawet transfuzja. Nasz przypadek jednak dotyczył dość łagodnego poziomu.
Różne źródła podają, że za wczesną postać żółtaczki u dziecka odpowiada między innymi zbyt późne rozpoczęcie karmienia piersią (lub mało efektywne) oraz opóźniony pasaż smółki. Ani z jednym, ani z drugim nie było w naszym przypadku problemu. Antek pierś złapał leżąc jeszcze na moim brzuchu, zaraz po odcięciu pępowiny. Smółkę oddał jakieś 3 h później.
Podaje się jeszcze przyczyny związane ze słabo rozwiniętym układem pokarmowym dziecka. Nie jestem lekarzem, mogę tylko gdybać. Mogę się też zastanawiać czy na wystąpienie żółtaczki nie miało wpływu np podanie pierwszej dawki witaminy K, którą dostał w pierwszej dobie na noc. Dosłownie kilkanaście minut później zaczął mocno płakać i się prężyć. Ewidentnie bolał go brzuszek, a rano pojawiła się krew w kale. W badaniach wyszedł wtedy podwyższony poziom bilirubiny. Gdybam,ale jeśli nie podano by mu tej witaminy może bilirubina nie wzrosłaby?
A może wpływ miał mój tragicznie niski poziom witaminy D3 w ciąży? Z niedoborem zmagałam się przecież całe 9 miesięcy.
Teraz już się tego nie dowiem.Mam jednak nadzieję, że mój post będzie pomocny tym mamom, które będą podobnie jak ja, martwić się o zdrowie swojego nowo narodzonego maluszka.
Jeśli macie jakieś pytania, np o samą lampę to piszcie w komenatarzach. Na pewno odpowiem.
Dodaj komentarz
2 komentarzy do "Żółtaczka związana z karmieniem piersią"
Czy ktoś wie gdzie taka lampę można pożyczyć we Wrocławiu? Mam podobną sytuację do Twojej, właśnie leżę w szpitalu z młodszym synkiem, a starszy 2,5 latek tęskni w domu…