Inne spojrzenie

Chyba nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo świadoma otaczającego mnie świata jak teraz.
Zwracam uwagę na to, co się dzieje dookoła mnie, widzę zmiany jakie zachodzą w budzącej się do życia przyrodzie. Mam czas, by cieszyć się każdym dniem, poczuć wiaterek smagający moje ręce i promyki słońca padające na policzek. Mogłabym napisać, że zawdzięczam to wszystko macierzyństwu i tak jest poniekąd. W rzeczywistości jednak, to macierzyństwo i czas, który spędzam z synem umożliwiają mi to obcowanie ze światem zewnętrznym.
Człowiek jak maszyna, każdego dnia ma coś do zrobienia. Gdy kończy się beztroskie dzieciństwo wpadamy w kierat i przestajemy zwracać uwagę na takie szczegóły jak pojawiające się pąki na drzewach, ćwierkające ptaki czy mrówki mozolnie znoszące każdy napotkany okruszek do swoich domków.
Owszem, od czasu do czasu, głównie po długiej zimie, stęsknieni za ciepłem spostrzegamy zmiany zachodzące dookoła. Ale jest to chwilowe, raczej nie zastanawiamy się nad tym dłużej.
Wzięło mnie na filozofowanie, ale przysięgam, że od kiedy jest Mateuszek i wychodzimy w ciągu dnia na spacery, dociera do mnie tyle rzeczy, które mnie omijały gdy całe godziny spędzałam w pracy.
Mam wrażenie, że zrobiłam się bardziej pogodna, otwarta, wszystko mnie cieszy. Idę i rozglądam się dookoła, opowiadam synowi co właśnie interesującego mijamy, tłumaczę skąd się bierze ciepło, które ogrzewa jego policzek.
Wyobraźcie sobie, że tej wiosny po raz pierwszy zauważyłam, że Kasztany wypuszczają pąki liści wraz z kwiatami. Wiedziałam, że te drzewa kwitną z początkiem maja (przedmaturalne „uczcie się barany, bo kwitną kasztany”), ale najmniejszego pojęcia nie miałam, że budzą się do życia wydając na świat jednocześnie i liścia i kwiat.
Albo, że taki krzew z białymi na zimę owocami, które tak fajnie strzelają- śnieguliczka bodajże..czy wiecie, że po zimie owoce są granatowo-czarne? Wyglądają jak przerośnięte jagody. Nie miałam o tym pojęcia, bo nigdy nie zwracałam na to wszystko uwagi. Zapewne jest to efekt przemrożenia, ale ja najzwyczajniej w świecie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo nawet mi to do głowy nie przyszło, żeby popatrzeć.
Żyłam jak większość ludzi. Wstawałam rano, po to by pójść do pracy, w której spędzałam 8h. Wracając do domu robiłam szybkie zakupy. Potem obiad, chwila odpoczynku, czasem dłuższy spacer z mężem i psem, podczas którego rozmawiało się o bieżących sprawach. Dom, kolacja, kąpiel i do spania. I tak dzień za dniem. Weekendy tylko się różniły, bo z reguły staraliśmy się gdzieś pojechać, zobaczyć coś nowego. Tylko to zobaczyć, to było takie patrzenie jak lizanie cukierka przez papierek. Bez prawdziwego smaku.
Teraz jest inaczej. I choć paradoksalnie czasu powinnam mieć mniej, bo nowe obowiązki związane z opieką nad dzieckiem to jest odwrotnie. W końcu mam czas, by naprawdę żyć. A macierzyństwo dodatkowo sprawia, że czerpię z tego radość.
Teraz rozglądam się dookoła, przechodząc każdego dnia tą samą drogą zauważam każdy zmieniający się szczegół. Jak matka, która dostrzega, że jej dziecko nauczyło się czegoś nowego. Takie porównanie mi się nasunęło.
Powiem Wam, jest cudnie! I po raz pierwszy od czasów kiedy byłam dzieckiem, w kwietniu mam ręce i buzię delikatnie muśnięte słońcem.
Czerpię radość z każdego mijającego i nadchodzącego dnia.
Ce la vie, la bonne vie!
Dodaj komentarz
29 komentarzy do "Inne spojrzenie"
powiem Ci, że mam podobnie.
Dzięki Jaśkowi odkrywam na otaczający mnie świat na nowo.
Druga młodość 😉
I oby tak dalej:)
Mam tak samo aż się czasem zadziwiam 🙂 Zauważam szczegóły miejsca które nie zauważałam przez 27 lat!Na spacerze mówię; do mojego męża patrz zamontowali szyld rynek miejski a on na to : Justyna ale on jest tu od zawsze:) Haha
Pięknie to opisałaś. Ja też jestem inna i cieszę się, ze mogę tak powoli obserwować uciekający czas.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 😉
w pracy nic nie było widać, a teraz obcujesz z przyrodą 🙂
No pięknie to napisałaś i trafiłaś w sendo:) DLa mnie ten czas teraz spędzony z dzieckiem to coś jakby wakacje:) Spacerujemy, gadamy do siebie (znaczy ja gadam do Ali a ona na mnie patrzy), Cieszymy się pięknem przyrody i tym że jesteśmy razem. Niestety ja już niedługo wracam do pracy:(
ja też odkrywam świat na nowo, z nowej perspektywy! 🙂
Ce la vie!
Wiesz co – mam podobnie. Tylko u mnie to inne, lepsze spojrzenie objawia się w tym roku. W tamtym byłam zakompleksioną mamą z wielką oponką zamiast brzucha…
Hihi!
Korzystamy i wykorzystujemy każdą minutę. To jest macierzyństwo! 🙂
czułam to samo gdy urodzili się chłopcy, gdy miałam czas na spacery, herbatę na balkonie i delektowanie się słońcem, dzisiaj pracuję, ale dzieci zmieniają podejście do świata, podobno jestem również dużo bardziej pogodna i uśmiechnięta, chciałabym móc mieć znów jedynie czas dla siebie i dzieci
ja czuje to samo:)
To na pewno cudowne uczucie.:)
Bardzo dobrze,że bierze Cię na filozofowanie:)
Podpisuje się pod Twoimi spostrzeżeniami obiema rękoma!
Mam wrażenie, że Mateuszkowi trochę zmieniają się rysy twarzy. Wydaje mi się taki bardziej dorosły. 😉 Taki chłopak po prostu!
To, że dobrze i fajnie napisane, wiadomo. Ale dzięki Tobie w końcu wiem, jak się nazywają te małe, białe, strzelające pod butem cholery!!!!!!!!!!!!!!!! :DDDDDD
Mam identycznie…a wtym roku ze zdwojoną siłą wszystko dostrzegam..i nie datego ze mam oprócz Wikusi jeszcze Franka ale dlatego ze spacery są jkeszcze bardziej leniwe niż były w zeszłym roku…z wózkiem idziemy we dwie krok za krokiem…czesto Wikusia przykuca i placem wskazuje a to mrówkę, a to muchę…a to motyla…i ciągle coś nowego:))))
To tak jak ja. Po wózkowych wojażach wczesną wiosną, zawsze mam na nogach ślad po baletkach i dłonie opalone… trudno później wyrównać 😛
A ja ma odwrotnie, to własnie teraz dostrzega listki, pąki kwiatki. Pewnie dla tego że strasznie tesknie za tym słoncem którego kiedys miałam duzo, a teraz siedząc po 8 h w biurze mam go tyle co mi przez okno wpadnie.
oj .. tak… tak.. tak!
Dziecko pokazuje zupełnie inne spojrzenie na świat :*
No cóż… Życie! Żadna kobieta tego nie pojmie, dopóki nie spadną jej klapki z oczu – czy to za sprawą macierzyństwa, czy z zupełnie innego powodu…
Dokładnie rok temu odkrywałam z Małym otaczający świat… w tym roku odkrywamy relacje międzyludzkie… :)))
Ach, bo macierzyństwo jest piękne:)
Mam to samo, dziś do Męża mówiłam, że jestem w innym świecie:-)
Masz racje to niesamowite co nas omija kiedy jesteśmy niewolnikami czasu …
My z Jaśkiem chodzimy karmic kaczki na spacerze , jeszcze niedawno staw skuty był lodem a teraz brzegi porasta piekna trawa
Jeszcze rok temu nawet nie wiedziała, że mam staw koło domu bo zwyczajnie jedyne trasy jakie mnie interesowały to parking dom dom parking i dom sklep sklep dom
Po prostu mając dziecko świat trochę zwalnia, zaczyna kręcić się wokół dziecka i patrzymy na niego oczami naszej małej istotki. I to jest piękne 🙂
kolejny plus do …. jak dobrze byc mamą :))
a ci powiem że teraz jak teraz ale poczeka jak Mateuszek bedzie się wszystkim namacalnie się zachwycał poznawał oooo wtedy widzisz każdego malusiego robaczka 🙂 i to z daleka 😛 a mrówki są wtedy duze 😛
Ja odkryłam świat na nowo 10 lat temu przy Emilce, teraz Natalka mi o nim znowu przypomina;)
Taka nasza wrażliwość – nie chcę oceniać mówię tylko za siebie – ale widzę, ze i inni mają podobnie…Odkąd mogę siebie nazywać mamą odczuwam wszystko bardziej i głębiej …
Masz rację. Dziecko pozwala nam zauważać sprawy których dotąd nie dostrzegaliśmy…
Miałam taki moment, gdy kupiłam sobie aparat cyfrowy i zaczęłam robić zdjęcia wszystkiemu, nawet płytom chodnikowym. Teraz przy dziecku raczej zmieniło się wartościowanie, dostrzegam nadal dużo, ale innych rzeczy. Np. wszędzie widzę kobiety w ciąży lub matki z wózkami. Wcześniej bywało, że widziałam, ale jakoś to do mnie nie docierało. Teraz patrzę na model wózka, ubranka ich dzieci, gadżety okołowózkowe, to czy idą same czy z towarzystwem… zmieniło się, to prawda 🙂