W kuchni malucha – kompot z czereśni

Lubicie kompoty? Ja uwielbiam. Jak nic innego kojarzą mi się z dziecięcymi latami. Spiżarka babci zawsze pełna była słoików, w których zamknięto dary ciepłego lata. Piło się je litrami, bo w sklepach nie było tak jak obecnie ogromnego wyboru soków i innych kolorowych napoi. Jedynie oranżada w torebce, której wyjątkowy smak pamiętam do dziś i woda z syfonu.
Obecnie królują świeżo wyciskane soki i wcale się nie dziwię. To najzdrowsza alternatywa dla zwykłej wody. Ale czasem po prostu chce się czegoś innego, czegoś „swojego”. Z pomocą przychodzą odchodzące w zapomnienie kompoty.
W tym roku postanowiłam sobie o nich przypomnieć. Zwłaszcza patrząc na smakowite czereśnie. Owoce, które tak krótko cieszą me oczy, a które mogłabym pochłaniać bez końca. Zimą wyjątkowo brakuje tego smaku. Dlatego na jesienną chandrę i zimowe wieczory pozamykałam ogromne bordowe owoce i ich różaną odmianę w szklane słoje. Już widzę jak szybko znikają 🙂
Jeśli macie ochotę, spróbujcie. To już ostatni dzwonek na czereśniowe przetwory.
Mój przepis, bardzo na oko. Za to nie wymagający wiele pracy.
- ok 5kg owoców
- ok 0,5kg cukru
- 12 słoików (ja miała 6×0,5l oraz 6x 0,75l)
- woda najlepiej przefiltrowana, zimna
Pierwsza i najważniejsza rzecz – słoiki i wieczka dokładnie myjemy. Ja swoje słoiki wsadziłam do zmywarki na program 50 stopni. Po umyciu dodatkowo na 5 minut zamknęłam je w piekarniku nagrzanym do 150 stopni. Wieczka już nie, ale bardzo dokładnie wytarłam je od środka, by ani kropla wody na nich nie została. Czyste i suche są gwarancją prawidłowego domknięcia i tego, że dotrwają do zimy.
Owoce po prostu umyłam i oderwałam ogonki. Nie drylowałam, nie sprawdzałam czy są robaczywe. Nie dlatego, że lubię dodatkowe białeczko, ale zjadłam wcześniej jakieś 0,5kg i na nic nie trafiałam (chyba). Zakładam, że reszta również była zdrowa. Oczywiście drylować możecie. Odrzucamy też wszelkie nadgnite, popsute owoce.
Jak już mamy słoiki umyte i wyparzone to do wysokości około 2/3 nakładamy owoców. Możecie zrobić osobno słoiki z różnymi odmianami (jeśli macie) czereśni. Możecie też je wymieszać. Możecie dodać innych owoców, np truskawek. Ja zrobiłam również takie i połączenie smaków jest bardzo fajne.
Słoiki z owocami zasypujemy cukrem. Wsypujemy tyle ile chcemy, tzn jeśli wolimy bardziej słodki kompot, który po prostu rozcieńczymy wodą dajemy cukru więcej. Taki idealny do picia po otwarciu to niecałe 2 łyżki cukru na słoik 0,5l. Ważne też jest oczywiście czy same owoce są słodkie. Moje były, więc 2 łyżki wystarczyły. Możecie też użyć większych słoików, zwłaszcza jeśli w domu znajduje się więcej amatorów letnich przetworów. Na słoik 0,7l dałam około 3 łyżek. Na litrowy analogicznie dałabym 4.
Następnie całość zalewamy wodą. Ja dodałam wodę z dzbanka, przefiltrowaną i oczywiście zimną, w ilości takiej by równo przykryć owoce. Następnie przetarłam ręcznikiem papierowym zewnętrzną część słoików (gwintową- przy wieczku). Sprawdziłam raz jeszcze wieczka (ach ta przezorność!), dokręciłam i voila! Możecie dodać laseczkę wanilii (lub kawałek) zwłaszcza gdy trafią Wam się mało słodkie owoce.
Do dużego gara wsadziłam starą ścierkę,następnie słoiki i zalałam całość wodą do 3/4 wysokości słoików. Od momentu zagotowania pasteryzowałam 25 minut. Wyciągając słoiki kładłam je do góry dnem, aby dobrze się domknęły. Oczywiście wszystkie 12 słoików nie zmieściło się na raz do gara, więc pasteryzowałam partiami. Przed włożeniem każdej nowej partii odlewałam trochę gorącej wody, zastępując ją zimną. Daje to pewność, że słoiki nie popękają przy kontakcie z gorącą wodą. Zwróćcie też uwagę, aby nie dotykały ścianek garnka.
Koniec, więcej pracy nie ma. Można się rozkoszować smakiem. Nawet na ciepło, choć radziłabym zostawić coś na jesienną chandrę 🙂
Udanych przetworów i smacznego!
Dodaj komentarz
3 komentarzy do "W kuchni malucha – kompot z czereśni"
🙂 Żanetka,
kompty z czereśni. Moja mama robiła ich mnóstwo. Pamiętam doskonale ten smak z mojego „wsiowego” dzieciństwa. Pachniały słonkiem, smakowały miłością. Kompot do każdego obiadu. To były cudowne czasy: całymi dniami siedzieć na drzewie i objadać się owocami, a po obiedzie – ziemniakach ze zsiadłym mlekiem, orzeźwić się kompotem.
Ehhhh – rozmarzyłam się.
Takich pięknych wakacji swoim, Twoim, i wszystkim dzieciom życzę!
O tak Olu! Bardzo bym chciała aby i nasze dzieci miały takie wspomnienia. Mam nadzieję, że mimo tego w jakich czasach przyszło nam żyć jednak choć trochę uświadczą tego piękna dziecięcych lat 🙂
Czasy są pokręcone, no ale bez przesady. Wciąż można ukisić trochę ogórków, kupić świeże kozie mleko i zrobić kompot z czereśni. 🙂 A przy tym nie trzeba stać w dłuuuuugaśnej kolejce po jajka. Nie jest tak źle 🙂