Jak odzyskać formę po porodzie
Dużo się mówi o powrocie do formy po porodzie. Piękne i zgrabne aktorki, które urodziły zaledwie miesiąc czy dwa temu, uśmiechają się do nas z okładek czasopism dla kobiet. Gazety przyciągają uwagę potencjalnych klientek oferując wśród artykułów diety cud, programy ćwiczeń spalające tłuszcz nawet ze skóry na głowie. Gabinety kosmetyczne oferują różnego rodzaju zabiegi ujędrniające, antycellulitowe, masaże wygładzające itp. Najważniejsze jest to, co na zewnątrz, co widoczne gołym okiem.
Ciało ma być piękne, ujędrnione, ma mieścić się w kanonie piękna. Nie ma w nim miejsca na obwisłe boczki i rozstępy szpecące brzuch i piersi.
A co z naszym wnętrzem? Czemu tak mało mówi się o powrocie do formy po porodzie patrząc z zupełnie innej perspektywy? Zadowolenie, pewność siebie to nie tylko akceptacja własnego ciała.
Wracam pamięcią prawie dwa lata wstecz. Mam przed oczami widok kobiety z ogromnymi , mlecznymi piersiami. Z krągłościami po-ciążowymi na udach, ramionach. Z brzuchem, który pozostawia wiele do życzenia. I ta myśl uporczywa, że tam w środku, tam na dole nie będzie już tak jak dawniej. Wątpliwości, obawy czy mąż zaakceptuje mnie taką jaka jestem. Wstyd. I strach.
Ginekolog podczas pierwszej wizyty po połogu nie podnosi na duchu. „Co Pani myślała, że będzie wciąż jak nastolatka? Narządy rodne już nigdy nie będą takie jak przed porodem. Ale co się Pani martwi, nie jest najgorzej.”. Słowa te echem odbijają się do tej pory w mojej głowie.
Mija kilka miesięcy. Pogodziłam się z myślą, ale nie zaakceptowałam. Sprawy nie poprawiał fakt, że na własne życzenie zrobiłam sobie krzywdę dźwigając jeden raz coś cięższego podczas połogu. Dyskomfort jest odczuwalny. Poprawia się po dłuższym odpoczynku, po nocy. Wystarczy, że wezmę Mateuszka na ręce, ponoszę chwilkę i znów jest źle. Szybszy spacer sprawia mi trudność. Czuję jakby wszystkie narządy w brzuchu zjeżdżały na dół, spychając moją macicę niżej. Męczy mnie to i smuci. Pojawia się strach. Co będzie po następnym porodzie? Operacja?
Szukam informacji w internecie. Niewiele ich jest. Temat tabu. Problem dotyczy dojrzałych kobiet. Jako następstwo przebytych porodów. Młode kobiety albo się nie skarżą, albo problem nie istnieje. Nie chce mi się w to wierzyć. Ćwiczę mięśnie Kegla, tyle mi pozostaje.
Aż któregoś dnia trafiam na spotkanie z położną Ewą Janiuk, która wspomina o baloniku Epino służącym do rozciągania mięśni przed porodem. A także do regeneracji poporodowej. Po spotkaniu szukam informacji na internecie, trafiając na stronę dystrybutora. Czytam historie kobiet. Z każdym jednym zdaniem czuję, że to coś dla mnie. Postanawiam napisać, opisać swoją historię.
Kilka dni później dzwoni telefon. Po drugiej stronie kobieta, w której głosie słyszę troskę. Troskę o drugą kobietę. Długo rozmawiamy. O tym co mi się przydarzyło, o tym, że wcale nie musi być tak jak jest. Że może być dobrze i wcale nie muszę obawiać się drugiego porodu.
Gdy przychodzi do mnie mój zestaw otwieram go z drżącymi rękami. Naprawdę wierzę, że mi pomoże. Nie wiem czy to wiara, głęboka wiara, czy sumienność w ćwiczeniach, a może po prostu czas, który minął od porodu sprawiły, że się udało.
Dziś, ponad pół roku od tego dnia w pełni akceptuje swoje ciało. A może powinnam napisać swoje wnętrze? Bo dziś ono zdecydowanie bardziej mnie cieszy niż to co jest na zewnątrz.
Ćwiczenia z balonikiem Epino Delphine Plus zaczęłam w maju tego roku, prawie 18 miesięcy od porodu. Bałam się, że może być już za późno na regenerację, że to co zrobił poród i czas nie da się już cofnąć. Zwłaszcza, że ćwiczenia z użyciem balonika zalecane są zwykle w terminie od czterech do sześciu miesięcy po porodzie. Pierwsze wyniki nie napawały radością. Choć nie było najgorzej, a odczytany wynik wskazywał, że jestem na dobrej drodze do sukcesu to czułam przecież, że jest źle. Minęło jakieś dwa tygodnie, kiedy poczułam, że jest postęp. Każde 20 minut dziennie ćwiczeń sprawiało, że robiłam krok do przodu. To podczas wakacji poczułam, że już jest lepiej. Wskazówka wychylająca się na zegarku potwierdzała moje odczucia. Po trzech miesiącach sumiennych ćwiczeń moje ciało wynagrodziło mi trud. Od tamtego czasu codzienne ćwiczenia z balonikiem zastąpiłam ćwiczeniami mięśni Kegla w sytuacjach kiedy tylko sobie o nich przypomniałam. Stojąc w kolejce w sklepie, siedząc przed laptopem, jadąc samochodem. Do balonika wracam kiedy mam więcej czasu. Dzięki ćwiczeniom z balonikiem czuję „te” mięśnie i wiem doskonale czy ćwiczę je prawidłowo.
Poprawa komfortu życia bezcenna. W pełni akceptuję siebie samą. W sypialni bez porównania. Nawet do czasów sprzed ciąży. Oczywiście na korzyść. Żyję normalnie, spaceruję, biegam. Nic nie uciska, nie sprawia, że pęcherz sygnalizuje potrzeby opróżnienia przy byle kropelce.
Nie boję się kolejnej ciąży, kolejnego porodu. Mam swój balonik i będę się z nim do tego porodu przygotowywać. Wierzę, że pomoże uniknąć mi kolejnego nacięcia, że dzięki ćwiczeniom następnym razem do formy wrócę dużo szybciej.
Dziś dziękuję opatrzności, że trafiłam na wykład położnej, która wspomniała o baloniku. Że napisałam i że ktoś tam po drugiej stronie monitora przeczytał moją wiadomość z empatią. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Dlatego w pełni przekonana o skuteczności mogę Wam śmiało to napisać..
Dziewczyny, gorąco Wam polecam. Jak kobieta drugiej kobiecie. Dla każdej z Was, która boryka się z podobnym problemem. Dla każdej z Was, która być może po tym poście zdoła uniknąć tego co ja przeszłam. Temat jest bardzo intymny. Zwłaszcza dla mnie. Ale piszę, bo osobiście mam żal, że tak mało się o tym mówi (A przynajmniej w porównaniu z modą na bycie fit jeśli chodzi o nasze ciało), że nie uświadamia się kobiet. Że lekarze przekazują pacjentkom różne bzdury. Spycha się ten temat na dalszy tor, jakby nie istniał. Milion innych rzeczy jest ważniejszych. Jeśli kobieta przypadkiem nie trafi na informacje lub na kogoś życzliwego pozostanie w niewiedzy jak ja.
Mam nadzieję, że któregoś dnia będę mogła Wam napisać również o rezultatach ćwiczeń przygotowujących do porodu i polecić osobiście także w takim przypadku. Dziś mogę ręczyć za rezultaty regeneracji poporodowej.
Zestaw Epino Delphine Plus z manometrem, na którym odczytacie wynik po treningu możecie zamówić na stronie www.epino.net.pl . Ten model posiadam ja. Przyrząd bez manometru służy do ćwiczeń rozciągających (w celu stopniowego rozciągnięcia ujścia pochwy, krocza i mięśni pochwy przed porodem) i symulacyjnych (w celu opanowania reakcji w okresie wydalania płodu).
Wszystkie ćwiczenia mogą być wykonywane w domu i bez pomocy z zewnątrz, dostosowując trening całkowicie do własnych potrzeb.
Dodaj komentarz
14 komentarzy do "Jak odzyskać formę po porodzie"
spróbuję i ja
Łoo, dla mnie zupełna nowość! Chętnie poczytam!
pierwsze słyszę 😀 trzeba poczytać 😀
W życiu o tym nie słyszałam, fajnie że coraz bardziej dba się o kobiety. To w końcu matki są siłą tego świata 😉
A ja słyszałam i to niestety bardzo dobrze, bo przekonałam się na własnej skórze, a raczej ciele. Z tym, że u mnie najprawdopodobniej powodem nie było dźwignięcie tylko zbyt wczesne parcie podczas porodu. Od tego czasu minął ponad rok. Jestem po rehabilitacji, która przyniosła bardzo dobre efekty (7 miesięcy po 2 razy w tygodniu niestety kasy poszło mnóstwo). Ćwiczyłam na podobnym urządzeniu, może nawet to było to samo, bo nazwy nie widziałam.
Moja siostra po porodzie bardzo długo dochodziła do siebie. Najtrudniej było jej zgubić brzuch poporodowy. Dużo ćwiczeń, szczególnie aerobowych i dopiero po dwóch latach brzuch był jak wcześniej. U mnie na szczęście nie było takich problemów 🙂
Wróciłam do formy bardzo szybko przez to, że głównie sama zajmuję się córką. Nieprzespane noce, potem brak odpoczynku, sama zajmuję się domem, stres, o właśnie stres to najlepszy „odchudzacz”.
Dziewczyny, ratunku! Mój miesięczny synek ma zaparcia i kolki. Bardzo się męczy, a ja razem z nim. Podpowiedzcie coś mądrego. Już nie wiem co robić. Żanetko, liczę na Ciebie…!!!
http://dzieciowo.pl/2014/12/niemowle-i-zaparcia-czyli-kupa-mosci-panowie.html
może tam coś znajdziesz
Masuj delikatnie brzuszek, zbliżając nóżki do brzuszka, kanguruj. Ja dawałam delicol jak Mati miał kilka dni problemów z brzuszkiem. Na kołki nie ma ponoć lekarstwa, aczkolwiek dr Karp w książce Najszczęśliwsze Niemowle w okolicy podaje swoje sposoby. M.in, spowijanie i szum z suszarki.
Dziękuję. Dziś trochę lepiej już było. Ale jak to bywa pojawił się inny problem…mały nie może pozbyć się żółtaczki, a powinien już dawno. Ma bardzo wysoki poziom bilirubiny. Na razie glukoza do poniedziałku, a potem zobaczymy.
Ja wszystkim będę polecać Delicol na kolki. Pediatra nam powiedziała, że działa w większości przypadków, dzieci mają po prostu przejściową nietolerancję laktozy.
jest jeszcze tansza wersja: balonik Aniball
Nareszcie ktoś porusza tak ważny temat – który faktycznie zdaje się być w Polsce tabu. Ja także ćwiczyłam (z tańszą wersją, balonikiem Aniball) i w wyniku tego uniknęłam nacięcia, poród był szybki a ja bardzo szybko wróciłam do formy po porodzie. Wszystkim jak najbardziej polecam te ćwiczenia!!!