Wehikuł czasu – moje dwa lata blogowania
Dwa lata temu byłam ciężarówką w okolicy 20 tygodnia. Mój brzuch robił się z każdym dniem coraz bardziej pokaźny. Byłam ciężarówką, taką jak każda z Was ciężarówek. Jak większość z Was byłych – obecnych ciężarówek blogerek. To właśnie wtedy, wraz z rosnącym brzuszkiem pojawiła się myśl o blogowaniu, mimo że dwa czy trzy blogi czytałam już kilka tygodni wcześniej. Właściwie to od momentu kiedy lekarz potwierdził, że w brzuchu zakiełkowała mała fasolka.
To była taka nieokreślona potrzeba. Czytając dzienniki innych mam, pomyślałam że super byłoby mieć coś swojego. O tym, że za dwa lata będę tu gdzie jestem nawet nie myślałam. Chyba o niczym wtedy nie myślałam. Nie miałam oczekiwań.
Dziś jestem mamą prawie 20 miesięcznego chłopca, jakże inną osobą od tej sprzed dwóch lat. A z drugiej strony przecież wciąż tą samą. I choć tak naprawdę jest to Święto Bloga, to nie o nim samym dziś będzie. Powinnam napisać, że przez te dwa lata blog nabrał formy jakiej chciałam. Ale prawda leży gdzieś indziej. To blog ukształtował mnie. Dziś wiem czego chcę i co jest dla mnie najważniejsze. Dzięki ludziom przez niego poznanym wyrobiłam sobie opinie i poglądy na pewne kwestie. Być może w życiu codziennym miałabym zupełnie odmienne zdanie.
Blog- mój wehikuł czasu. Zabiera mnie do odległych chwil, gdy tylko mam ochotę. Z nostalgią i sentymentem czytam swoje pierwsze wpisy. Na niektórych ryczę jak bóbr. Na innych wylewam łzy, ale radości.Głównie przez komentarze pod nimi. Wspominam osoby, które były obecne w moim życiu. I znikły. Z dnia na dzień. Z mojego bloga. Ze swojego bloga. W moich myślach wciąż jednak zajmują ciepłe miejsce.
Zaglądam do pozostałych dziewczyn, których blogi w tamtych czasach odwiedzałam po kilka razy dziennie. Miałam mnóstwo wolnego czasu, który teraz obfituje w wspomnienia. Do dziś nic się nie zmieniło. Brakuje tylko tego wolnego czasu. Dziewczyny wciąż są takie same, wciąż czuję się u nich jak u siebie w domu. Przybyło tylko nowych dzieciątek.
Nigdy nie robiłam wpisu, tak popularnego na innych blogach, a przedstawiającego listę ulubionych dzienników. Blogi, które czytam mają swoje miejsce w blogrollu. Inna sprawa, że z braku czasu teraz czytam wpisy z doskoku i z przykrością stwierdzam, że w efekcie nie mam swoich najulubieńszych autorek, których wpisy czytałabym każdego dnia.
Jednak w tamtym czasie to m.in. Madzia, Ania (wtedy jeszcze pod innym adresem), Asia, Marlena, Ewelinka i moja Ania z Milunią tworzyły naszą codzienność, a także tego bloga, za co ogromnie im dziękuję. Pewnie nie byłoby mnie tu w formie w jakiej jestem. Agata, Mariola, Magda, Ilonka,Madzia, Ola, Grażynka oraz Gosia i Justyna, które znikły. Wam także dziękuję. Dziękuję także tym, których tu nie wymieniłam, ale byli wtedy obok.
Może nie byłoby mnie z Wami wcale, bo nie odnalazłabym się w blogosferze?
Nie wiem czy dziś zaczynając pisać bloga miałabym tyle zapału i determinacji. Czy spotkałabym równie przyjazne dusze dodające otuchy i wsparcia swoim wirtualnym uśmiechem. Z pewnością z każdym dniem pojawia się wiele nowych i wspaniałych blogów, które zebrały i zbiorą w przyszłości grono wiernych czytelników, jednak 2012 rok wydaje mi się wyjątkowym okresem. Nie tylko dlatego, że wiąże się z moimi wspomnieniami. Mam wrażenie, że w tamtym czasie autorki były dużo przyjaźniej i życzliwiej nastawione do siebie. Tworzyłyśmy jedność. Nie było podziałów, które teraz tworzą się w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób. Nie było afer (a może po prostu do mnie nie docierały), zawiści i obsmarowywania po kątach.
I choć cieszę się, że jestem tu gdzie jestem to z nostalgią wspominam tamte dni. Tęskno mi do tych chwil. Na szczęście osoby, które tworzyły tamtą codzienność wciąż są obecne. Na wyciągnięcie ręki. Po drugiej stronie monitora. W każdej chwili mogę wsiąść w swój wehikuł czasu i przenieść się do chwil szczególnie bliskich mym wspomnieniom. Tych spisanych na ich blogach, a także na moim.
W tym roku świętujemy uczuciami. Nie będzie szumnego konkursu z nagrodami z tej okazji. Mnóstwa sponsorów. Mimo, że jest co świętować – blisko 2 miliony, które dwa lata temu sprawiłyby, że spadłabym ze stołka z wrażenia. Dziś cieszą, owszem. Nawet bardzo, ale nie o liczby przecież chodzi.
Nie chcę. Podskórnie czuję, że chcę żeby było jak jest. Swojsko. Po cichu i skromnie. Chyba nawet fb wiedział co robi blokując mi konto.
Kochani, dziękuję Wam wszystkim za obecność. Zajmijcie proszę swoje miejsce w naszym wehikule czasu. Poczęstujcie się zimną lemoniadą, dobrym ciastem. Wszystkich chętnych zapraszam w naszą podróż. To tu wszystko się zaczęło.
Dodaj komentarz
26 komentarzy do "Wehikuł czasu – moje dwa lata blogowania"
Żanetko kolejnych lat! Uwielbiam Twój wehikuł.
Jula
Bardzo się cieszę i zapraszam w podróż 😉
2 lata to świetny wynik. Gratuluję 🙂
Dzięki! 🙂
wielu kolejnych 🙂
Dziękuję 🙂
Bardzo mi miło Żanetko.
A mam wrażenie, że poznałam Cię jakby wczoraj:)))
Najlepszego.
:*
Też zaczynałam w podobnym momencie! Kolejnych lat blogowania!
A ja niedługo potem trafiłam do Ciebie 🙂
Oby Twoja przygoda z blogowaniem trwała jak najdłużej 🙂
Dziękuję 🙂
Gratki, mam nadzieję, że ja za dwa lata też będę mogła napisać podobny post 🙂
ps. Którego urodził się synek- napisałaś że ma prawie 20 miesięcy- moja Iza również 🙂
19 listopada 🙂
Żanetko, ja już sobie nie wyobrażam dnia bez Twojego wpisu :-). Serdecznie gratuluję rocznicy i życzę wielu kolejnych!
Asiu, dziękuję :**
kolejnych cudownych lat. My zawsze z wami, choć nie rzadko komentujemy, bo pewnie wiesz jak to się czyta pokryjemy, żeby młody nie zobaczył telefonu. Buziaki
Wiem doskonale :))
wszystkiego najlepszego na dalsze lata 🙂
Dziękuję 🙂
Najlepszego na nastepne lata ;)Dziekuje za to ze moge Cie czytac
Agnieszka mama Chrisa
Nie ma co dziękować, trzeba czytać 😉 a tak poważnie to ja dziękuję, że mam taką fajną czytelniczkę 🙂
Żanetko kochana, jest mi niezmiernie miło że znalazłyśmy się w sieci i mogłyśmy poznać na żywo. Dziś zobaczyłam, że trafiłam tu do Was w zasadzie na samym początku, od pierwszego wpisu o Francji i od tamtej pory marzę o niej ( tej Francji) i marze 🙂
Życzę Ci kolejnych lat blogowania, wspaniałych znajomości i samych sukcesów :*
Olu, marzenia się spełniają. Coś o tym wiem! Francji życzę z całego serducha :*
Nigdy tego nie pisałam, zbierałam się wciąż. Dzięki Tobie zaczęłam pisać i choć nie mam takiego talentu jak Ty, to ciesze sie, że do Ciebie trafiłam. Byłaś moją terapią w chwilach zwątpienia po porodzie, czytanie pomagało ki – dziękuje. I mam jeszcze jedno małe marzenie, bardzo chciałabym Was kiedyś spotkać w realu, może się kiedyś uda. Wiem, że takich czytelnczek jak ja masz wiele, ale niech moje podziękowania beda dla Ciebie prezentem :-*
Życzę kolejnych sukcesów i samych pryjaznych dusz obok 🙂
W każdym z nas jest talent, a wg mnie piszesz pięknie :)))
Bardzo mi miło czytać takie słowa, no oddajesz wiary! :)) dzękuję za życzenia i wzajemnie, samych sukcesów w blogowaniu 🙂