Tatuś, ale wciąż mężczyzna

Kiedy pojawia się w domu dziecko wszystko nagle zaczyna się kręcić wokół niego. Zwłaszcza na samym początku, kiedy zarówno kobieta jak i mężczyzna niedoświadczeni w roli rodziców stykają się na codzień z nowymi obowiązkami.
Jak u większości, tak i u nas było i jest wciąż podobnie.
Mateuszek zawładnął całym moim światem. 
Co tu dużo ukrywać, jest najważniejszy.
I wg mnie jest to jak najbardziej normalne, w końcu jest to moje dziecko.
Ale nie mogę zapominać dzięki komu je mam.
Mateusz jest owocem miłości. Naszej miłości.
Nie wiem jak to wygląda u Was, ale mi dość często zdarza się mówić do Matiego
„MÓJ synku”, „ale MAM pięknego chłopca” czy „MOJE dziecko to i tamto..”.
W ten sposób mówię bezpośrednio do Mateuszka, ale słysząc to, mój mąż mnie często poprawia „NASZ synek” itp…
Czuję, że wewnętrznie jest mu przykro.
W pewnym sensie zszedł na dalszy plan. On, który jeszcze rok temu był dla mnie jedynym mężczyznom w życiu teraz musi się mną dzielić z maluszkiem. I żeby była jasność nie jest to dzielenie równe, po połowie.
Niestety.

Czasem odnoszę wrażenie, że jest troszkę zazdrosny.
Nie o moją więź z dzieckiem, lecz o fakt, że ta więź w 100% nie obejmuje też jego.
Bardzo kocham mojego męża, nie wyobrażam sobie gdyby go zabrakło w moim życiu. 
Jest czułym i mądrym facetem. Daje mi poczucie bezpieczeństwa i choć czasem jak w każdym związku zdarzają się kłótnie, wiem, że mnie kocha i zrobi dla mnie wszystko. 
Tak, jak i ja dla niego.
Uwielbiam patrzeć jak zajmuje się małym, tuli go w ramionach, śpiewa mu piosenki z Akademii Pana Kleksa. Jak mu tłumaczy różne zawiłości życiowe. I nawet to jak się denerwuje, gdy mały mając gorszy dzień nie może się uspokoić kołysany na jego rękach.
Wieź ojca z synem, czy córką jest cudowna i jedyna w swoim rodzaju.
Jednak ta z matką ma pewną przewagę w postaci 9 wspólnych, nierozłącznych miesięcy, zapachu, znajomego głosu, dotyku, a potem niejednokrotnie i bliskości maminej piersi.
Mężczyzna w tym wszystkim jest trochę jakby z boku. 
Uczestniczy w życiu, pomaga w obowiązkach przy dziecku, zapewnia rodzinie byt.
Niestety, po narodzinach- dzięki instynktowi macierzyńskiemu kobieta jest tak skoncentrowana i wpatrzona w swoje dziecko, że musi upłynąć jakiś czas zanim zatęskni za bliskością inną niż ta z maleństwem.
Czasem dzieje się to w ciągu kilku tygodni, ale niejednokrotnie i miesięcy. 
Mężczyźni nie do końca potrafią się z tym pogodzić.
Dlatego czasem odnoszę wrażenie, że mój mąż czuje się odrzucony.
Zdarza się mu pożalić, że Mateuszek zagarnął mu mnie całą.
Staram się włączać go w opiekę nad małym, co robi bardzo chętnie. Często sam wychodzi z inicjatywą.
Słucham co ma do powiedzenia, jednak czasem zmęczenie po całym dniu sprawia, że zamiast spokojnie przyjąć pewne kwestie chciałabym coś zrobić szybko i po swojemu. 
I zamiast przytulić się i wysłuchać jego racji stwierdzam, że ja i tak zrobię to sama lepiej.
Jest to bardzo brzydkie i krzywdzące. Wiem o tym.
Wiem też, że bardzo brakuje mu tego mojego zainteresowania jego osobą jakie było przed narodzinami małego.
 Pewnego dnia jednak proporcje uczuć i wysiłków włożonych w pielęgnację naszej miłości wrócą do normy. 
Wierzę w to, bo trafiłam na wyrozumiałego mężczyznę, który owszem- miewa gorsze dni jak każdy- jednak wykazuje się ogromnym zrozumieniem tematu.
I robi to. Dla NAS.
Bo przecież jesteśmy MY i jest NASZ syn.

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

35 komentarzy do "Tatuś, ale wciąż mężczyzna"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Mysza1984
Gość
Oj skąd ja to znam. U nas jeszcze dochodzi: kupiłam, zrobiłam, zbudowałam, wyremontowałam 😀 To jest takie silniejsze i niezależne ode mnie :))) Mąż się wścieka, ale co ja mogę na to poradzić. Co do uczuć. Wiadomo, że mama to mama. Często jest tak i u nas też tak było, że tata niejako sam z własnego wyboru pozostaje z tyłu. Ojcowie czekają na moment, aż będą mogli komunikować się z dzieckiem. Mój mąż od samego początku kąpał dziecko, ale wszystko to było takie mechaniczne. Dopiero, gdy córka zaczęła się uśmiechać, gaworzyć – stała się dla niego czymś realnym, brzydką mówiąc.… Czytaj więcej »
kinga b.
Gość

Powiem tak,przerabiałam to dwa razu i n pewno dwa razy wróciło do normy. Obecnie Lurka ma prawie 2 latka i ja służę Jej tylko jako „STOŁÓWKA” a tatuś jest najlepszy na świecie,więc teraz to ja powinnam czuć się odtrącona 🙂

el perezoso viajero
Gość

A u nas chyba tego problemu nie ma. Wręcz przeciwnie – tata i syn budują sobie front jedności narodowej. Dodatkowo to ja wracam do pracy – o ile teraz spędzam z dzieckiem kilkakrotnie więcej czasu niż M. za dwa tygodnie nam się to wyrówna.

surrealistka
Gość

U nas wszyscy równorzędnie. Chyba nie ma dalszego planu, choć w pierwszej kolejności zaspakajamy potrzeby dziecka. Tak jak napisałaś w puencie. My i Nasz synek 🙂

Paula
Gość

Post – sama prawda. Jednak jedna myśl mi się zrodziła czytając go. Otóż, rola szybko się odwróci. Dzieci rosną jak szalone, i za jakiś czas to tata będzie idolem i najważniejszym członkiem rodziny dla malucha, a mama zejdzie na dalszy plan. Czy to źle? Nie wydaje mi się. Każde z rodziców ma do odegrania swoją rolę w życiu dziecka. Tylko od nas zależy czy i w jakiej kategorii dostaniemy oskara 😉

mamusia
Gość

Robię to samo… Pytam partnera czy coś zrobi; po chwili jednak sama biorę się za zadanie, bo „Zrobię to lepiej, najlepiej- jestem przecież matką”. Nie twierdzę że u Was będzie podobnie ale u mnie zostało do dziś… (Ami ma 6 mscy). Owszem, wiele razy odpuszczam i pozwalam zrobić coś „gorzej” (np.ubrać małą tak jak chce tata, karmienie pozostawić ojcu itp…) ale może raz na tydzień przekazuję pałeczkę mężczyźnie i najczęściej po kilku chwilach obserwacji stwierdzam że to nie ma sensu. I mamy błędne koło…

BebeandCompany
Gość

ja czasami mówię moi chłopcy, a mój Mąż, o fajnie i odpowiada, a moi synkowie…

Kasia M.
Gość

U nas trochę inaczej, bo to mąż musi obdzielić swoją miłością dwie kobiety – żonę i córcię 🙂 I nawet mu to wychodzi! Ja nie mam z tym problemu – w dzień ciągle przytulam się do córeczki, a noce spędzam wtulona w męża. Natomiast wszelkie określenia typu 'moja” córeczka często obracamy w żart, śmiejąc się, że sami (każde z osobna) w kwestii pojawienia się Zosi na świecie wiele byśmy nie zdziałali. 😉

teczowa mama
Gość

Życie, życie, u mnie dokładnie było tak samo, tylko Szymek i Szymek, ale na szczęście nasze relacje wróciły na właściwe tory. Wiadomo potrzeby dziecka muszą być na pierwszym miejscu, bo jest ono zwyczajnime od nas zależne i to długo się nie zmieni:)

Paula B
Gość

Wydaje mi się, że u mnie będzie podobnie… wszędzie chyba tak jest, że Tata schodzi 'chwilowo’ na dalszy plan. Oby tylko ta chwila długo nie trwała…:)

Milowe Wzgórze
Gość

Kochana, wyjelas mi to z ust… Tak jest rzeczywiscie… Mąż idzie na dalszy plan…pojawiają sie jakies nieporozumienia… Na szczęście to mija… Najgorsze jest to, ze kiedy po gorszym dniu przychodzą te lepsze i znowu pojawia sie ten gorszy… Myślisz ze juz jest lepiej a to wraca jak bumerang:-) oby jak najrzadziej 🙂

lavinka
Gość

U nas jest odwrotnie, to ja czuję się odsunięta, Klusię zawojowało tatę na amen. Ostatnio Niemałż wysłał mnie na rower, bo miał w planach zabrać małą na krótki spacer. Wyszło mu ponad 6km. U niego to krótki, pewnie przymierza się do dystansów 20km plus. 🙂

Ala z Krainy Czarów
Gość

To na szczęście chwilowy stan:) Za chwilę będzie jak dawniej, zobaczysz.

Sroka
Gość

Mój maż tak się włączył w pomoc przy młodym, że nie było takiej możliwości, żeby zszedł na dalszy plan. Nawet teraz jak pytam młodego w żartach „czy ty jesteś?” to zawsze pada odpowiedź „mamy ..i … taty”

mama iskierki
Gość

Oj tak jest dokładnie tak jak piszesz. Ale u nas już się to wyrównuje jeśli chodzi o uczucia. Natomiast czas z dzieckiem i tak spędzam głównie ja, ale wiadomo ktoś pracować musi.

Monika M
Gość
To chyba naturalny stan. Ja przynajmniej tak uważam. Cała uwaga skupiona na Maluszku – narodziny dziecka to zbyt wielkie wydarzenie, musi upłynąć torchę czasu Na szczęście podobnie jak Ty, mam przy sobie wspaniałego faceta i tutaj wcale nie słodzę – jest świadomy tej sytuacji, cierpliwie czeka na swoją kolej, czasem też narzeka, że czuje się trochę odsunięty ale dzielnie wspiera mnie przy opiece nad Młodym i coraz rzadziej już mam do tej opieki jakieś zastrzeżenia, może dlatego, że Bruno rośnie, robi się „łatwiejszy” w obsłudze a mój Czarek bardzo bierze sobie do serca moje rady? Jeszcze przyjdzie ten moment w… Czytaj więcej »
Raczek
Gość

U nas bardzo podobnie było…ale Wikusia była na tyle mało absorbującym dzieckiem a ja bardzo dobrze sie czułam i szybko wrociłam do formy że nasze relacje przed Wikusiateczkowe wróciły do pierotnego staniu baaardzo szybko…a Wikusia??Już nie pamietamy jak to było gdy jej z nami nie było…to że jest jest dla nas czymś naturalnym…

Cynamonowa
Gość

Znam to znam… Filip zawladnal naszym swiatem i dosc czesto slysze ze Filip jest wanijeszy niz przyszly Maz… Co jest nie prawda! Po prostu malufh wymaga wiecej uwagi. Trzeba czasem naszym Duzym mezczyzna zapewnic uwage i TYLKO im : ). Choc wieczor w tygodniu by poczulibsie rownie wazni co synkowie : )

Cynamonowa
Gość

Najwaznieszr ze to chilowe : )). . I potem wraca do normy : )) . Oby tych gorszych chwil bylo jak najmniej : ))

Kinga
Gość

Tak niestety jest. To matka nosi w sobie dziecko przez 9 miesięcy, to ona pierwsza czuje jego ruchy, ona wydaje go na świat. Mężczyzna zawsze jest gdzieś z boku.
Aż się boję jak zniesie to mój mąż. Już teraz jak mówię do brzuszka : „Co słychać moje maleństwo?” on odzywa się, że wszystko w porządku, haha ;D
Mówię mu wtedy, że mówię do Wojtusia;D
Pozdrawiam.;)

potwora wózkowa
Gość

Tak chyba każda para przechodzi ten okres… Potem wszystko się normuje – o ile matka zrozumie, że nie na dziecku świat się kończy 🙂

Mama Bumma
Gość

U nas na szczęście raczej nie ma takiego problemu 🙂

MARLA
Gość

pięknie napisane. wiem, ze faktycznie niektórzy mają problem. u nas od początku był nasz syn, a nawet bardziej tatusia;)

Gizanka
Gość

Skąd ja to znam:) Też zdarza mi się mówić „MOJA córeczka” choć teraz już sama staram się zwracać na to uwagę. Różnie to bywa w związkach jeśli chodzi o te relacje. U Nas np w ciąży było gorzej z mojego punktu widzenia niż jest teraz.

Mamusia
Gość

Ja niestety nie mogę się jeszcze wypowiedzieć w tym temacie – jeszcze 🙂
Poczekamy zobaczymy, ale myślę, że nie będę żadnym wyjątkiem 😀

limonka
Gość

A ja mam nadzieję, że NIGDY nie powiem, że dziecko jest dla mnie ważniejsze niż ten, dzięki któremu możemy je mieć 🙂

Anonymous
Gość

No – najmądrzejszy komentarz, jaki tu przeczytałam 🙂

Pamiętam, jak kiedyś na onecie była afera, bo jedna blogowiczka napisała, że ważniejszy dla niej jest mąż, a nie syn. Matko – mało jej inne kobiety nie zjadły. Fakt, dla mnie to skrajność w drugą stronę, ale tylko pokazuje, że dla sporej części społeczeństwa, dziecko musi być dla matki najważniejsze, koniec, kropka.

MDS

Kamciaaa
Gość

Na początku chyba w każdym związku tak jest. U nas było do tego trochę nerwów, bo Martynka miała nierozwinięty układ pokarmowy, przez co całymi dniami była przy piersi, bo co chwilę zwracała pokarm, do tego kolki przez prawie 2 msc non stop, praktycznie zero snu w nocy i nowa praca Jacka. Ciężko było ! Ale daliśmy radę;) bo miłość przezwycięży wszystko!

Emma
Gość

A u nas znów nigdy nie zauważyłam, żeby mąż był zazdrosny. Zawsze mu powtarzam, że kocham ich jednakowo mocno, tylko ta miłość jest zupełnie inna 🙂

Mama córaska
Gość

Oj tak dziecko potrafi zawładnąć czasem.
U nas jest tak, że to mi raczej brakuje męża i nigdy nie mówił mi, że czuje się odsunięty. A może się jego zapytam??? 😉
Pocieszam się tym, że jak Mała usiądzie i zajmie się sama sobą i zabawkami to będzie nam troszkę lżej (chociaż wtedy trzeba będzie uważać żeby nie rozwaliła sobie główki:) ehh

mama B
Gość

Tez często sie łapie na mówieniu moj synek moj chłopczyk
Dziś przy zmienianie pieluszki powiedziałam ” jesteś miłością mojego życia ” mąż tylko spojrzał i zapytał ze smutna mina „a ja ?” Faceci jak na samca przystało muszą być troszkę zazdrośni 😉

ila pop
Gość

oj mamy tak… po jakims czasie po urodzeniu sie zaczelo… ach te dzieciaki 🙂

MATRIOSZKA
Gość

Nic się nie martw na starość będziecie znowu już tylko razem;) ja tak mówię mojemu mężowi że jeszcze z 10 lat i będę znowu z nim spala;p hahaha

Simon's Mummy
Gość
Ja też tak myślałam, ale w pewnym momencie dotarło do mnie, że owszem, teraz jestem dla Synka całym światem, bo jesteśmy ze sobą 24h/dobę, jednak już niedługo będzie zupełnie na odwrót. Zrozumiałam to, kiedy któregoś dnia mój mąż wrócił z pracy, a Mały w ogóle nie zwrócił na niego uwagi. Za kilka miesięcy nasze role się odwrócą. Szymek będzie mną znudzony, za to na wieść o tym, że tata wraca z pracy będzie siedział z nosem przyklejonym do szyby i czekał na niego. Jestem o tym przekonana.Co do sposobu mówienia o dziecku – też tak mam, ale to udziela się… Czytaj więcej »
Ola Wiecha
Gość

Mój Jurek jest na szczęście bardzo wyrozumiały i cierpliwy;)A w Natalce zakochany po uszy;)
Natalka to córeczka tatusia, a on jak dziadek dla niej wszystko;)
To jego pierwsze dziecko w wieku 47 lat;)
Więc to ja czasem się czuję samotnie ;))