Radzimy sobie…
Jednym z najczęstszych pytań jakie słyszymy odkąd Mateuszek jest na świecie i odkąd jesteśmy w domku jest „Jak sobie radzicie”, a właściwie to takie ukryte
„Czy Wy sobie w ogóle dajecie radę”.
„Czy Wy sobie w ogóle dajecie radę”.
Wiem, że pytania te płyną z troski o nas i nasze dziecko. Dlatego po raz kolejny zapewniamy przez telefon naszych zatroskanych rodziców, że tak, dajemy sobie radę.
I to świetnie dajemy, więc póki co za pomoc na razie ślicznie dziękujemy.
Jeszcze zanim urodził się mały założyliśmy sobie z mężem, że te 2 tygodnie, które spędzi z nami po naszym wyjściu ze szpitala będą tylko dla nas. To nasz intymny czas, w którym chcemy nacieszyć się wszyscy sobą nawzajem, poznać bliżej. Wiemy, że babcie, jedna z drugą są chętne do pomocy w każdej chwili, ale postanowiliśmy, że dopóki nie zajdzie taka potrzeba chcemy być samodzielni.
Powiedzieliśmy też w rodzinie i wśród znajomych, że nie chcemy aby składano nam w tym okresie wizyt.
Ja z każdym dniem czuję się dużo lepiej, a mój mąż jest cudownym tatą.
W pełni oddał się opiece nad małym. Kąpie go, przewija, tuli w ramionach.
Mówi do niego, zabawia, szepcze do uszka.
Nie przypuszczałam, że aż tak bardzo odnajdzie się w tej roli.
Poza tym, że jest tatusiem, jest mi też partnerem, skorym do pomocy w każdej dziedzinie.
Gdy karmię nad ranem to wtula się w moje plecy, by być z nami jak najbliżej.
Nie zapomniał, że jestem kobietą i okazuje mi mnóstwo czułości.
Na śniadanko przynosi bułeczki maślane i ciepłą herbatkę, gotuje obiady, a ja nie muszę martwić się, że w domu jest bałagan, bo i ten temat ogarnia.
Pierze ręcznie ubranka Matiego, które mały tak nieszczęśliwie obsikuje- stale zapominamy, żeby „narzędzie zbrodni” dawać kierunkiem w dół, więc efekt jest taki, że oprócz mokrej pieluszki zasikane są też body i pajace.
Chodzi na zakupy, załatwia sprawy urzędowe.
Dba również o potrzeby jeszcze jednego członka rodziny- naszego psa.
Jest wspaniały.
To dzięki jego pomocy tak dobrze dajemy sobie radę.
A przy tym umacniamy więź jaka się między nami zrodziła.
Było nam to potrzebne.
Czuję, że przez 10 lat, które jesteśmy razem nie było między nami tak cudownie, jak obecnie.
Miało być jednak o tym jak sobie radzimy w nowej codzienności, a wyszedł hymn pochwalny na cześć męża. Blog jest mi w pewien sposób pamiętnikiem, dlatego pozwalam sobie na taki afisz emocji.
A nasza dzisiejsza codzienność..
Dziś poszliśmy na nasz pierwszy wspólny spacer.
Dziś odpadł nam pępuszek.
Dziś Mateusz przespał w nocy ciągiem 6h, tym samym wprawiając w zdziwienie i strach swoich rodziców.
Dziś przyszła położna środowiskowa i stwierdziła, że świetnie sobie dajemy radę i uspokoiła, że tyle godzin snu to powód do radości, a nie troski.
Mamy go nie wybudzać, tylko korzystać z każdej minuty snu.
I użyć laktatora, coby odciążyć moje nabrzmiałe od nieuwolnionego od pokarmu piersi.
Mam nadzieję, że nie chwalę dnia przed zachodem słońca.
Ale podoba mi się takie macierzyństwo.
Podoba mi się też takie tacierzyństwo.
Dodaj komentarz
47 komentarzy do "Radzimy sobie…"
Super, że tak sobie radzicie 🙂 będziesz miała więcej siły, gdy nadejdą gorsze dni 🙂
oby tych gorszych dni było jak najmniej 🙂
Super. Jestem pełna podziwu dla Was!
Po cichu liczę, e u nas będzie podobnie:)
Życzę Ci tego z całego serca 🙂
pięknie napisane:) a mieć takiego dobrego męża to ogromna podpora, znam to skądś:) pozdrawiam:)
cieszę się, że jest nas więcej zadowolonych mamuś 🙂
ja chce poznać tego tatę bo nie wierze ze taki istnieje:)))
a jednak, trafił mi się unikatowy egzemplarz w takim razie 😉 Choć nic wcześniej tego nie zapowiadało, nazwałabym to totalną przemianą 🙂
Cudownego masz męża, szczęściara 😉
Oj zazdroszczę.. Ja w postaci Riberta tez mam cudownie ale niestety wciąż mamy problem z płaczem.. Nawet mi sie juz bloować nie chce:-(
Aniu na pewno zły okres minie i będzie wszystko dobrze 🙂 Milunia też musi się oswoić z nową sytuacją poza brzuszkiem, daj jej troszkę czasu 🙂 Buziaczki dla Was, trzymam kciuki za uśmiech 🙂
Szczęśliwi rodzice to podstawa! Cieszę się, ża tak świetnie sobie ze wszystkim radzicie :)!
piękne te twoje chłopaki!
gratuluje i pepuszka i spaceru 😉
u nas rowniez wszyscy musieli poczekac z zobaczeniem dziewczyn – dziadkom dalismy tydzien, ale juz naprawde sie niecierpliwili 😉 ich pierwsza wizyta byla za to bardzo krotka 😉
u nas było podobnie. mąż tez wziął urlop i robił praktycznie wszystko przy E. na pierwszy spacer, to on poszedł z córką. bardzo mi wtedy pomógł, gdy zostałyśmy same miałam siłę i energię, bo zdążyłam wypocząć.
brawa dla was:**
Pozazdrościc męża, albo pogratulować, ponieważ mój jest bardo podobny:)
Cieszcie sie sobą póki macie taką możliwośc, korzystajcie z każdej minuty we trójkę, te pierwsze dni życia dziecka sa dla Was rodziców najwazniejsze:)
A co byście mieli nie dać rady ! :-):-) gratulacje dla dzielnego taty ! No i dlb Ciebie oczywiście 🙂 🙂 Mateuszek jest do schrupania ! Śpioszek kochany
oby tak dalej! :))
Super super, mały jest śliczny 😀 Gratulacje wielkie!!! Fajnie że radzicie sobie bez rodziców, tak trzymać 😉 To wasz czas i wasza rodzina, jesteście dzielni. Niech maluszek rośnie zdrowo :*
U nas było podobnie! dobra decyzja!
Śliczne zdjęcie 🙂
Tak się cieszę, że Ty również jesteś szczęśliwa i spełniona w macierzyństwie! Pierwsze doświadczenie jest bardzo ważne 🙂 A tu widać PEŁNIĘ SZCZĘŚCIA!!!
Tak trzymać!
Buziaki dla Waszej Trójki! :*
Pięknie, u mnie było podobnie, mąż się super odnalazł, wolnego miał miesiąc więc gdy wrócił potem do pracy to byłam spokojna bo z wszystkim dawałam radę a obiad gotuje do teraz i chyba to polubił.
A z tym obsikiwaniem to mój mały od dnia narodzin leje mi wszędzie:) teraz ma rok i nic się nie zmieniło codziennie cos mi zmoczy, taki z niego lejek:) Fajnie jest byc mamą? co nie
Ja czytam te Twoje posty i ryczę jak 'baba w ciąży’ normalnie tak mnie wzruszasz Takatycia :))
I bardzo dobrze! :)) Oby tak dalej!!
Też tak chcę:) Mam nadzieję, że mój Tomek chociaż po części będzie taki jak Twój mąż… Choć już mi zapowiedział, że muszę się nastawić na dużą samodzielność, bo on będzie w pracy:(
poczekaj, poczekaj, aż tata pójdzie do pracy to się zacznie…bałagan i brak czasu na posiłki 🙂
a tak naprawdę to nadal będzie cudownie, najlepiej, z każdym dniem wspanialej 🙂 buziaki :*
Oj, cudownie, że masz takie wsparcie i pomoc u boku! Mnie tego brakowało…
JESTEM Z WAS DUMNA :*
Wiedziałam, że dacie radę. A z tym pomysłem „NASZE DWA TYGODNIE” – super! Ja każdą wizytę chciałam wyrzucić za drzwi… No ale nikomu wcześniej nie dałam do zrozumienia, że sobie ich nie życzę.
Oby tak dalej :).
Pięknie…
Ja mam nadzieje, że narodziny naszego Dziecka też odmienią mojego Męża…że zwyczajnie go nie poznam:)
Też bym tak chciała z tymi odwiedzinami…jedynie co to wiem, że nie mogę zabronić odwiedzin moim rodzicom, teściom czy bratu … Oni będą mieli drzwi otwarte, oczywiście nie żeby siedzieć cały dzień – krótko. Reszta będzie musiała poczekać – tylko jak to delikatnie powiedzieć?
Po prostu? Że nie chcecie wizyt przez pierwszych kilka tygodni? Co w tym trudnego? 🙂
Optymizm jednak pomaga.
Masz cudownego męża, A ty jesteś wspaniałm mamą:)
kto na nie dac rady jak Wy? :))) gratuluje Tacie odnalezienia sie w nowych realiach xD
ta intymność daje niesamowicie duzo! popieram!
🙂
Hymn pochwalny dla męża i macierzyństwa. I tak ma być! 🙂
A ja myślałam, że pępuszek odpadł Waszemu synowi, a nie Wam 😉
Co fakt to fakt 🙂 Z przyzwyczajenia ciążowego zostało mi to mówienie w liczbie mnogiej 🙂
To piekne chwile, cieszcie sie nimi ile się da:). Miałam podobne podejscie do Twojego jesli chodzi o odwiedziny.
Prześliczny ten twój synuś.
Raz jeszcze ogromnie gratuluję.
No jakbyście mogli nie dać rady no jak?
Cudowna z Was rodzinka;)
Skąd ja znam te pytanie 🙂
I jak sobie nie dawać rady 🙂
Gratulujemy „odpadniętego” pępuszka i 6h snu 🙂
a Tate macie na medal ! 🙂
My w okresie połogu ograniczyliśmy wizyty rodziny i znajomych do minimum i wyszło nam to na dobre. Cudna z Was rodzinka 🙂
ZAPRASZAM NA SWOJEGO BLOGA I SUPER NOWOROCZNE CANDY
Naprawdę gratuluję! Miło poczytać o parach, które tak świetnie sobie radzą! 🙂
spóźnione, ale najszczersze GRATULACJE, Mateuszek jest cudny!
Ale uroczo! I obyście dalej dawali sobie tak cudownie radę :))
Takich pytań chyba się nie da uniknąć. Z drugiej strony są lepsze od rad „wszystko-lepiej-wiedzących”