Houston mamy problem!
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że będąc w ciąży pojawiły się u mnie problemy z koncentracją. Pal sześć fakt, że nie potrafię skupić się na więcej niż jednej rzeczy na raz- z tym miałam zawsze problem.
Kłopot pojawia się gdy w sklepie chcę zapłacić za zakupy kartą i nie pamiętam pinu, w domu nie mogę zalogować się na konto, a dni tygodnia mieszają się tak, że w środę jestem pewna, iż mamy piątek. Do tego okazuje się, że jedno mówię, a drugie robię, bo niestety nie pamiętam, żeby jakieś słowa padły wcześniej z moich ust. Wierzę, że robię coś automatycznie, poza świadomością, którą niestety błądzi gdzieś po przestworzach. Nie skupiam się na danym fakcie, po prostu wpada i za chwilę wypada z głowy.
Źródła podają, że za moimi kłopotami z koncentracją kryje się burza hormonalna. Progesteron dba o mojego synka, ale o mnie już niekoniecznie. Szwankuje wtedy dokładność, punktualność i koncentracja. Mam się jednak nie przejmować, bo po ciąży to minie.
Niestety, na efekty, dodam zgubne mojego gapiostwa długo czekać nie trzeba było. W dniu wczorajszym mi się udało, bo dostałam przypomnienie o wizycie u endokrynologa na smsa, ale dziś…
Otóż dziś rano wybrałam się na wizytę do poradni diabetologicznej,którą to wizytę miałam umówioną na 27.09 czyli… Wczoraj.
Gdy tylko pomyłka wyszła na jaw, byłam skłonna stwierdzić, że się wszyscy na mnie uwzięli (zwłaszcza mąż, który odkrył moją gafę!), kalendarz ktoś podmienił i w ogóle co jest, haloooo!
Szczęście w nieszczęściu, że pracownicy poradni (wszyscy jak okiem sięgnąć) to naprawdę mili ludzie, więc pozamieniano mi terminy i tym sposobem wciśnięto na wizytę i szkolenie jeszcze w dniu dzisiejszym.
Normalnie musiałabym czekać kolejny miesiąc.
Całe szczęście sama wizyta była bardzo owocna i dzięki temu mogę kilka słów napisać.
Na dzień dobry, oczywiście z tego całego zawirowania moje ciśnienie skoczyło do poziomu 148/98mmHg.
Panie pielęgniarki jednak uwierzyły mi, że zwykle to ja mam tak niskie, że cudem jest, gdy wartość skurczowa przekracza poziom 100mmHg.
Następnie posiedziałam chwilę w poczekalni, gdzie miałam okazję wymienić kilka zdań z inną „słodką mamą”, a że koleżanka była już w 37tc i problem miała podobny, podpytywałam więc o większość wątpliwości jakie zaświtały w mojej głowie.
Zostałam zawezwana na szkolenie z dietetyczką (dieta mnie nie przeraża, może bardziej fakt, że muszę zjadać 6-8 posiłków dziennie), a następnie jedna z Pań przekazała na nasze ręce „zestawy prezentowe” oraz wytłumaczyła jak samemu kontrolować cukier w organizmie.
Prezentem okazał się być glukometr One Touch Select Mini wraz z dzienniczkiem samokontroli oraz zestawem kosmetyków i poradnikiem Johnson&Johsnon.
Podczas szkolenia, dowiedziałam się, że cukier poza tym, że będę badać 6 (słownie: sześć!!) razy na dobę z krwi, to również muszę badać zawsze po przebudzeniu z moczu.
Z moczu również będę badać obecność ciał ketonowych (acetonu).
Co zrobiło na mnie największe wrażenie to stwierdzenie Pani prowadzącej, że ich pojawienie się o poranku świadczy o tym, że dzieciątko w nocy głodowało. Od razu wyobraziłam sobie takie głodne maleństwo!
Dopuszczać, więc do takiej sytuacji nie wolno, bo maluszek będzie zakwaszony i nie będzie przybierał na wadze.
Na szkoleniu poznałam dwie dziewczyny pochodzące z Wietnamu, jedna z nich również boryka się z problemem cukrzycy ciążowej, druga to była chyba koleżanka, robiąca za tłumacza.
Wywiązała się ciekawa rozmowa, gdyż jak się okazało w ich zwyczajnej diecie każdy posiłek składa się z ryżu, bez względu na to, czy jest to śniadanie, obiad czy kolacja. Do tego mięso lub owoce morza i warzywa. A dieta cukrzycowa bazuje na chlebie, którego u nich nie jada się wcale.
Dietetyczka musiała, więc troszkę się namyśleć, by tak ułożyć wszystko, aby przyniosło zamierzony skutek.
Po rozmowie z dziewczynami dotarło do mnie dlaczego Azjatki są takie szczupłe!!
Koleżanka Khan (tłumacząca rozmowę) sama urodziła dwójkę dzieci, w każdej ciąży przybierając na wadze po 25kg (!), a w chwili obecnej waży poniżej 50kg. Dodam, że jest mojego wzrostu- czyli niecałe 160cm.
Nie ma wyjścia. Trzeba się wziąć za siebie i zacząć zdrowo jeść. I nie tylko teraz, będąc w ciąży.
Na sam koniec miałam wizytę u Pani doktor, która przepisała mi zapas pasków, zarówno do glukometru jak i do mierzenia acetonu oraz wyznaczono mi termin kolejnej wizyty.
Mam nadzieję, że już nic nie pomieszam i stawię się we właściwym miejscu, o właściwym czasie.
Na listę zakupową wpisuję kalendarz- do zawieszenia w kuchni, aby móc na bieżąco śledzić każdy dzień tygodnia.
A tymczasem „ku pamięci” zapisuję moje osobiste post in notes 🙂
Dodaj komentarz
22 komentarzy do "Houston mamy problem!"
Poczekaj aż zaczniesz karmić piersią, o ile planujesz…Dopiero będziesz się czuła odmóżdżona:)
Aaa nawet nie mów, miało być przecież tak pięknie! 😛
całkiem normalny objaw, witaj w ciąży! 🙂
Ahh te ciążowe przypadłości… dobrze, że ten brzuch już widoczny, to przynajmniej może postronni obserwatorzy nie myślą, że coś z moją głową nie tak 😉
Też tak miałam, mówiłam do mojego mexa że jestem „zagubiona” a czułam się jak bym nie miała mózgu momentami 😉
o tak, trafne określenie- zagubiona- bardzo mi się podoba 🙂
hehe taki stan przychodzi nie tylko w ciązy ale i po urlopie, ja sie za tym od 2 dni borykam:-p
haha
Ja tez miałam skeroze, wciąż mam.. Ale idzie sie przyzwyczaić:-) ale tak, kalendarz to dobra rzecz. Ja zapisuje w telefonie i zaznaczam opcje przypomnij
u mnie dochodzi jeszcze problem pt „gdzie jest mój telefon? skarbie puść sygnał bo nigdy nie znajdę” ;))
Dwukrotnie:-)
jejku pamiętam jaką ja byłam „zawiechą ” w ciąży:) ale teraz już wszystko jest w normie 😉
no chyba każda ciężarna przechodzi zaniki pamięci hehe 🙂
Mialam ten sam glukometr 🙂 Jakos najbardziej mi pasowal 🙂 A co do braku skupienia to i mnie dopadlo na koncowce, tragedia 😛
Rzeczywiście całkiem fajnie się nim operuje, ukłucie igły jest właściwie niewyczuwalne (miałam kilka razy badane wcześniej innymi i mam wrażenie, że było ciut mocniej).
mnie tez jeszcze tyka gapiostwo, teraz po powrocie do pracy widze to jeszcze bardziej ale dobrym jest to ze chyba po raz pierwszy zaczelam naprawde zapisywac rzeczy w kalendarzu 😉
niech mi to szybko minie 😉
liczę, że mi to wejdzie w krew, do tej pory bywało tak, że nosiłam kalendarz w torebce, a jakbyś na koniec roku w niego zajrzała to zapisana była strona o właścicielu i może parę pozycji spod stycznia czy lutego 😛
W ciąży trzy razy zablokowałam sobie kartę płatniczą 😀 nigdy wcześniej ani później mi się to nie zdarzyło 😀
;))
Fajnie, że trafiłam całkiem przypadkiem na Twojego bloga, podoba mi się u Ciebie :)) Ja mam problemy z zapominaniem i bez ciąży :))
Cieszy mnie, że się podoba 🙂 Zapraszam częściej :)))
Ja w ciązy również byłam rozkojarzona, wydawało mi że marzę w obłokach, taka byłam szczęśliwa:)