Żegnamy drugi trymestr
Złoty, czyli drugi trymestr minął niepostrzeżenie. Z każdym mijającym tygodniem przynosił nowe centymetry w obwodzie brzuszka, kilogramy na wadze (no niestety) oraz atrakcje w postaci skurczy BH. Ogólnie rzecz biorąc, tak jak być powinno, czułam się w drugim trymestrze dobrze (choć mój mąż stwierdzi pewnie, że ciągle narzekałam, co po części jest prawdą, bo dopadła mnie alergia). Licznik porodowy przeskoczył z liczby trzycyfrowej na dwu. Dzięki wpisom sprzed trzech lat mam pewne porównanie. Tym samym wiem,że na „studniówkę” w tej ciąży wybrałam się w kiecce o większym rozmiarze. Obwód brzucha aż o 8cm większy. Na plusie też 2 kg więcej niż z Matim. Przytyłam 10kg, choć słowo daje nie objadam się. Poza małymi grzeszkami powiedziałabym nawet, że jem całkiem zdrowo o czym mogą świadczyć wyniki testu obciążenia glukozą. W tej ciąży problem cukrzycy ciążowej zażegnany. Nie muszę się kłuć kilka razy dziennie, jeździć do poradni diabetologicznej (nie wyobrażam sobie tych kilku h tam spędzonych z Matim) i z rygorem przyglądać się posiłkom. Jest, więc różnica.
Pojawiły się skurcze. Pierwsze poczułam już w 21-22tc. Identyczne uczucie napinania się całego brzucha jakie miałam w ciąży z Matim. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to skurcze Braxtona przygotowujące macicę do porodu. Pamiętam jak jadąc nad polskie morze na wakacje nie byłam w stanie wysiedzieć na przednim fotelu. Nie mogłam złapać oddechu. Nie mogłam też siedzieć w pracy przed komputerem, musiałam co chwilę wstawać i chodzić. Wtedy wydawało mi się, że jest to związane z alergią. Dopiero teraz dowiedziałam się, że skurcz który ściskał mnie od góry brzucha, aż od przepony i stopniowo schodził w dół, był czymś zupełnie normalnym. Tym razem czuje je znacznie mocniej, co ponoć w przypadku kolejnej ciąży jest rzeczą naturalną. Osłabione mięśnie brzucha dużo intensywniej reagują na ćwiczenia macicy.
Niestety wraz ze skurczami pojawiło się niepożądane skrócenie szyjki i małe rozwarcie zewnętrzne. Obecnie szyjka ma 25mm, więc jest na granicy. Przed wyjazdem na wakacje miała 30mm. Ujście wewnętrzne szyjki zamknięte, więc nie niepokoimy się zbytnio. Ale oszczędzać się muszę, co lekkie przy ruchliwym i wymagającym 2,5 latku nie jest. Tak sobie liczę, że skoro w 3 tygodnie poleciało te 5mm, to akurat do 40tc ciąży utrzymując to samo tempo zgładzi się całkowicie. Tak jak w przypadku Matiego. Scenariusz idealny i modlę się, aby tak było w rzeczywistości.
Gdyby nie blog i moje zapiski pewnie zwariowałabym od informacji znalezionych w sieci. Tymczasem cofnęłam się do początków sierpnia 2012 roku i wyczytałam, że prawie na zawał zeszłam po 30 minutach bóli miesiączkowych. Byłam dokładnie w tym samym terminie co obecnie. Wtedy też mi się szyjka skróciła o czym dowiedziałam się 3 tygodnie później na wizycie. Nie panikuję (choć jak mnie mocniej złapie skurcz to różne myśli do głowy przychodzą), biorę magnez i luteinę, poleguję w miarę możliwości, a jak przekroczę 30tc to już będzie z górki. Jest, więc podobieństwo.
Z dolegliwości niepożądanych, które pojawiły się wraz z zakończeniem 2 trymestru muszę niestety wpisać tę związaną z bólem kręgosłupa i miednicy. Wystarczy, że poleżę chwilę płasko na plecach to wstając czuję się jak niedołężna staruszka. Jak już uda mi się stanąć na nogach i wyprostować, pierwsze parę kroków potrafi wycisnął w najlepszym przypadku grymas bólu na twarzy. Skoro teraz tak to czuję to ciekawe jak będzie wyglądać na końcówce. Pamiętam, że ostatnie dwa tygodnie z Matim były ciężkie jeśli chodzi o wstawanie, przekręcanie się w nocy na łóżku.
Mam zalecenie jedno- ćwiczyć. Może powinnam zapisać się na jogę dla ciężarnych?
I to byłoby na tyle marudzenia. Na pocieszenie dodam, że w dalszym ciągu stan błogosławiony uważam za cudowny. Pewnie będę do niego tęsknić mniej niż po Matim, jednak na wszelki wypadek traktuje wpis jako zapiski dla potomności. Gdyby się tak trafiło trzecie dziecko 😉
Młodsze dziecię jest mniej żywiołowe niż Mati. Kopie rzadziej, albo to ja mam mniej czasu na wsłuchiwanie się w jego dobowy rytm. Pewnie wszystko jeszcze przed nami. Nie mam natomiast nic przeciwko, gdyby dla odmiany w naszym domu pojawił się ktoś spokojniejszy 😉
Jestem w lesie z wyprawką. Kupiłam jedną rzecz, Młody dostał od dziadków parę spodenek i skarpetki. Gdyby nie rzeczy po Matim nie byłoby tego za wiele. W dalszym ciągu też nie zabrałam się za przeglądniecie tego co zaleguje u dziadków. Kompletnie nie czuję potrzeby kupna tych wszystkich słodkich, malutkich ubranek, podczas gdy z Matim całość skompletowałabym najchętniej w 1 trymestrze. Mam nadzieję, że wicie gniazda włączy mi się niebawem, bo przecież było to szalenie miłe i ekscytujące uczucie. A takie robienie na siłę uroku mieć nie będzie.
Pogodziłam się z myślą, że Mati będzie miał braciszka. Choć w dalszym ciągu podczas usg pytam czy aby przypadkiem nic się nie zmieniło. Rozczula mnie delikatny róż na półkach sklepowych, przepiękne spineczki od Kolale, które wpinacie we włoski swoich córeczek, tiulowe tutu. I już tylko trochę mi się serce ściska na myśl, że nie dane mi będzie doświadczyć macierzyństwa w tym wydaniu. Póki co o trzecim dziecku nie myślimy, więc i nie nastawiam się, że może jeszcze kiedyś, w przyszłości.
W dalszym ciągu nie mamy imienia dla synka. Takiego pewnego, co do którego oboje byśmy byli zgodni. Pojawiła się propozycja, na którą oboje przystaliśmy, ale nie jestem pewna czy to rzeczywiście to. Brzuszkowy pozostaje Misterem „O”, choć co raz częściej łapię się na tym, że może jednak przystać na pomysł męża w kwestii imienia. Bo niestety zgodności pełnej nie ma. To co podoba się mi, mężowi ani trochę. I vice versa.
Powoli przygotowujemy Mateuszka do nowej roli. Wie, że w brzuszku u mamy jest brat. Z roli „dzidy” awansował nawet do roli „baciśka”. Brzuszek jest całowany i tulony kilka razy na dobę. Dostaje też niektóre zabawki, a miśki żelkowe układane są wszerz i zjadane „do spółki” z bratem (Mati w jakiś umowny sposób sprawia, że znikają w jego buzi te przeznaczone dla brata, co któraś łaskawie trafia się mi 😉 ). Mam nadzieję, że po narodzinach będzie równie dobrotliwy dla Młodego.
Z tym optymizmem i z dzieciątkiem o wadze 925g wkraczam w trzeci trymestr 🙂
Dodaj komentarz
6 komentarzy do "Żegnamy drugi trymestr"
moze Cie pociesze, podobno drugie dziekco jest przeciwienstwem pierwszego… u nas sie sprawdzilo! Olek to istna iskierka 😉
Madziu, oby tak było 🙂
Tak czytam i czytam i łapię się na myśli, że fajnie masz z tym brzusiem i odczuciami ciążowymi 🙂 Cudownie jest pewnie patrzyć na Matiego jak głaska brzusioo 🙂
To prawda 🙂 Ale są czasem też mniej przyjemne momenty. Już kilka razy paluch wbił się w brzuch dość mocno, bo Mati chciał pokazać, że tam dzidziuś siedzi 😉
Jeju mnie też dopadła alergia jakaś i nie mam pojęcia na co ! Kicham, oczy łzawią i smarkam jak szalona.
Mati cudownie reaguje na brzusiowego braciszka ! Jestem przekonana, że będzie Wam w czwórkę cudownie. I mały zaakceptuje migiem braciszka. Dobrze, że dolegliwości masz znikome, z tąszyjką uważaj, odpoczywaj choć wiem sama jak to jest przy starszaku…. czasem niewykonalne. Już bliżej niżdalej – niesamowite ! Dopiero dzieliłaś się nowiną 🙂 Z imieniem chłopięcym mamy ogromny dylemat, za to babeczka zatwierdzona. Spokojnych dni kochana, pozdrawiamy z brzusiowym ktosiem :*
Teraz trawy kwitną intensywnie, więc może to to..
Z imieniem dla dziewczynki też nie mielibyśmy problemu 🙂 Również dbaj o siebie! :*