Na rowerze z dzieckiem. Włącz myślenie.
Bardzo przypadła nam do gustu wspólna jazda na rowerze. Odkąd tylko kupiliśmy Matiemu fotelik rowerowy, jeździmy praktycznie każdego dnia. Najpierw u dziadków, a potem w Krakowie, kiedy w końcu udało mi się kupić rower dla mnie.
Ścieżek rowerowych na terenie Krakowa nie brakuje. W porównaniu do lat ubiegłych, kiedy jeszcze jeździliśmy we dwójkę, ich ilość znacznie się zwiększyła.
Swego czasu jeździłam na rowerze sporo. Potem przesiadłam się na treningi spinningowe, a potem zaszłam w ciążę i tak skończyła się moja przygoda.
Swego czasu jeździłam na rowerze sporo. Potem przesiadłam się na treningi spinningowe, a potem zaszłam w ciążę i tak skończyła się moja przygoda.
Fajnie wrócić i móc cieszyć się radością z jazdy. Zwłaszcza gdy mam męża, który od ponad 2 lat dość sumiennie trenuje. Mam, więc z kim radość dzielić.
Nie uważam się za kogoś, kto na drodze pozjadał wszystkie rozumy, ale jeżdżąc, kieruję się zasadami ruchu drogowego. Prawo jazdy posiadam od 13 lat i tak jak staram się przestrzegać przepisów za kierownicą samochodu, tak również i na rowerze. Jadąc- używam mózgu, czego niestety nie mogę powiedzieć o niektórych rowerzystach. Przykre to jest i zawsze mi się wydawało, że Ci, którzy narzekają na rowerzystów trochę przesadzają. Wystarczyło kilka dni, bym dołączyła do grona narzekaczy. Serio, chciałam być wyrozumiała. No, ale nie da się.
Dwa razy w ciągu tego tygodnia cudem uniknęłam zderzenia z innym uczestnikiem ruchu drogowego, byłam również świadkiem kilkudziesięciu przypadków łamania przepisów.
Dziewczyna na rolkach, jadąca nad zalewem zupełnie innym pasem nagle na mnie wyjechała. Skończyło się na tym, że ją szybko wyminęłam, a ona wylądowała na ziemi. Mogło skończyć się dużo gorzej, bo odbijając w lewo, mało nie wpadłabym z Mateuszem do wody. Jadący za nami mój mąż nieźle się wystraszył. Nie dziwię mu się. Wizja przypiętego do fotelika dziecka, które wpada razem z rowerem do głębokiej wody. Brrr.
Drugim razem wjechała na nas rowerzystka jadąca z naprzeciwka. Jechała z górki, a my pod. Fakt, miała pod słońce i mogła zostać oślepiona, jednak nawet mój dzwonek nie był w stanie jej obudzić z letargu, w którym się znalazła. Dopiero gdy krzyknęłam, a jedną nogą byłam już w pokrzywach (auuu! to bolało!) odbiła z mojego pasa.
Możliwe, że na te sytuacje wcześniej nie zwróciłabym większej uwagi. Teraz, wioząc w foteliku dziecko, myślę innymi kategoriami. Chcę, żeby było bezpieczne. Jadę ostrożnie.
Nie przejeżdżam na czerwonym świetle i nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego inni ludzie to robią. Serio, totalnie to do mnie nie dociera. Skoro jedziemy autem i na każdym czerwonym stoimy, dlaczego w przypadku roweru jest inaczej? Włącza się jakiś skrajny daltonizm?
No i ścieżki rowerowe i spacerujący po nich ludzie. Kiedyś nie byłam lepsza- sama z wózkiem wolałam iść po tej dla roweru, bo zwykle są wyasfaltowane i oddalone od ulicy. Potem, jak mąż mnie kilka razy upomniał, poprawiłam się i od powiedzmy roku omijam je szerokim łukiem. Teraz wiem czemu upominał. Pieszy na ścieżce rowerowej jest przeszkodą i stwarza realne zagrożenie.
Byliśmy też z mężem świadkiem, jak rowerzysta, na wypożyczonym rowerze (takim wiecie „z automatu”) potrącił na chodniku pieszego – dziadziusia w podeszłym już wieku. Kultura osobista nakazywałaby zatrzymać się i sprawdzić czy poszkodowany nie odniósł jakiś obrażeń, no i oczywiście przeprosić. Co usłyszeliśmy? „Jak łazisz stary dziadzie”. Serio, w takich momentach wstyd mi za niektórych..
To tyle biadolenia. Teraz słów kilka o naszym osprzęcie, bo pytałyście na instagramie, pytacie w mailach.
Matiemu kupiliśmy fotelik Kross Snug. Jest to chyba najprostsza wersja fotelika, dostępna na rynku. Szczerze mówiąc, nie zgłębiałam się jakoś specjalnie w temat. Fotelik mi się spodobał, był przystępny cenowo, więc wzięliśmy.
Co się potem okazało- nie pasuje do roweru MTB mojego męża. Założyć, co prawda go założył, ale zawadzał spd-ami o nóżki fotelika, a wyżej się już podnieść nie dało.
Ja kupiłam dla siebie wersję miejską- holenderską. Po jednym z komentarzy trochę się wystraszyłam, że fotelik nie będzie do mojego nowego nabytku pasował, ale na szczęście zgrał się idealnie.
Moja rada dla wszystkich stojących przed zakupem fotelika jest taka- przymierzcie go przed zakupem do swojego roweru. Bo jak widać, różnie z tym bywa.
Ogólnie sam fotelik polecam. Nie ma bajerów typu pozycja odchylona do spania, ale wyznaję zasadę, że dziecko w foteliku jedzie na wycieczkę, a nie na drzemkę. Dlatego staramy się jeździć popołudniami, kiedy Mati nie jest śpiący i marudny. Inaczej ściąga kask 😉
A kask kupiliśmy od Kiddimoto. Teraz wiem, że pod względem bezpieczeństwa nie był to najtrafniejszy wybór. Niestety. Nie doczytałam i okazuje się, że kask jest zbyt ciężki. Waży 370g, a to jest sporo jak na dziecięcy kask. Ponoć jego wadą jest również mała wentylacja, chociaż osobiście wg mnie ma dużo otworów i główka Mateuszka nigdy spocona nie była. No, ale jeździmy popołudniami, jak już jest chłodniej. Wręcz odwrotnie- Mati zawsze ma zimne rączki jak wracamy i zastanawiam się czy nie zainwestować w jakieś rękawiczki 😉
Podobno idealny kask powinien mieć daszek wystający, który w przypadku upadku dziecka ochroni jego twarz. Póki co, Mati jeździ ze mną, więc upadek na twarz raczej mu nie grozi. Jednak przyjrzeliśmy się z mężem na nasz kask i stwierziliśmy, że z przodu jest on na tyle odstający, że spokojnie jest w stanie ochronić buzię dziecka. Spotkaliśmy się z dwoma rodzajami daszków w kaskach i na pewno te zwykłe, odstające plastikowe odpadają. Nie wyobrażam sobie gdzie mógłby trafić połamany podczas upadku plastik. Oczka dziecka i buzia byłyby poważnie zagrożone.
Na koniec mały wyciąg z przepisów. Oczywiście, przepisy przepisami, a życie życiem, ale warto wiedzieć, kiedy rowerzysta ma pierwszeństwo przed pojazdem. Może Wam się kiedyś przyda, gdy staniecie oko w oko z nieuprzejmym kierowcą próbującym Wam narzucić swoją rację 😉
Ps. Uczciwie dodać muszę, że jeśli chodzi o Kraków to jestem mile zaskoczona postawą kierowców, których do tej pory spotkałam na swojej drodze. Ale być może jeszcze zbyt mało przejechałam kilometrów. Jak dziś wyliczyliśmy z moim B, odkąd mam nowy rower zrobiłam ich dopiero koło 100 😉
Dodaj komentarz
10 komentarzy do "Na rowerze z dzieckiem. Włącz myślenie."
wczoraj widziałam matkę z dwójką dzieci na rowerze, tzn. jeden rower, jedna matka, dwa foteliki ( jeden z tyłu, drugi z przodu na ramie), dwójka dzieci o_0 i co? i bum! kobieta straciła równowagę, bo dzieciak na deskorolce zajechał jej drogę i leżała ona, rower i dwójka wystraszonych, wrzeszczących dzieciaków, ja dziękuję za taką przyjemność….Acha, na szczęście szybko podjechał do nich na rowerze tata, SAM!!!! autentyk nie do wytłumaczenia…..
Ja sama nie chodzę po ścieżkach rowerowych i tego samego uczę eM. Za to wkurzają mnie rowerzyści na wąskich chodnikach przeznaczonych wyłącznie dla pieszych…
Szkoda, że nigdy nie będzie tak, że każdy będzie uważał na drodze, na chodniku – wszędzie.
Osprzęt mimo wszystko super.
W naszym mieście jest 45 km dróżek dla rowerzystów i już nie mogę się doczekać, kiedy maleństwo będzie samodzielnie siedzieć. Zazdroszczę Wam.
Brawo. Ja jakoś nie przepadam za rowerem, wolę rolki. Ale jak jedziemy całą rodziną to też rowerami, ale rzadko zapuszczamy się w ruchliwe tereny.
super post . podobne mam spostrzeżenia, choć mieszkam w Szkocji , a wcześniej trzy lata mieszkałam w Holandii, więc mogę śmiało powiedzieć, że o jeździe po mieście wiem wszystko 😉 Kocham jazdę na rowerach, ale czasami głupota tych na rowerach, jak i tych za czterema kółkami mnie przeraża
My kupiliśmy ostatnio fotelik z regulacją wysokości oparcia, bo wyczytałam, że dziecku głowa nie powinna wystawać nad oparciem fotelika. Ma też opcję lekkiego pochylenia, ale raczej nie będziemy jej używać, bo spanie w foteliku jest obciążające dla kręgosłupa.
A mój kochany synek – ostatnio wpadł na pomysł gliglania mamy podczas jazdy rowerem …