Plecaczek z szelkami bezpieczeństwa
Gdy urodził się Mateuszek i w jednej z rozmów z kimś, z kim wtedy rozmawiałam wypłynął temat szelek bezpieczeństwa, tudzież plecaczków z takimi szelkami- przyznaję była lekko zniesmaczona. Bo jak to? Prowadzać dziecko na smyczy? A co ono jest pieskiem?
Jak zawsze, życie weryfikuje, a ja z pokorą pochylam głowę. Nie, żebym nagle zrobiła się wielką fanką dziecka na smyczy. Szczerze mówiąc wciąż budzi we mnie dziwne skojarzenia, ale…
No właśnie, jest pewne ale. Bezpieczeństwo.
Mati jest cholernie ruchliwym dzieckiem. Ma momenty, kiedy łapie któreś z nas za rękę, bo np asekuruje się przy wejściu na wyższy krawężnik czy po prostu czuje się niepewnie. Najczęściej jednak nie pozwala się chwycić za rączkę i gna przed siebie. O ile na spacerze po parku nie jest to najmniejszym problemem, o tyle wspólne zakupy (bez wózka) czy spacer z psem (również bez wózka) niedaleko ulicy sprawiają, że wracam do domu spocona jak koń po westernie. Od ciągłej gonitwy za moim małym.
Ostatnio robiąc zakupy, spotkałam w sklepie dziewczynkę odzianą w plecaczek z myszką miki właśnie na szelkach. Początkowo skrzywiłam się na sam widok, po chwili jednak dotarło do mnie, że w pewnym sensie mama dziewczynki ma ułatwienie. Dziecko oczywiście oddalało się na długość szelek, ale jakby nie patrzeć stale było w zasięgu ręki mamy. I wzroku przede wszystkim.
Przyznaje, po tym co zobaczyłam w sklepie zaczęły nachodzić mnie wątpliwości co do mojego wcześniejszego stanowczego nie. Z jednej strony bezpieczeństwo, a z drugiej to porównanie do pieska.
Co robić? Jak żyć? Co Wy o tym myślicie?
Dodaj komentarz
33 komentarzy do "Plecaczek z szelkami bezpieczeństwa"
Ja chcę Olkowi sprawić taki plecaczek właśnie. Teraz jest jeszcze mały i dosyć wolno chodzi, ale pewnie lada moment zacznie biegać. Same szelki mnie jakoś odrzucają,bo kojarzą mi się z psem na tresurze 😛
Mnie się to w ogóle źle nie kojarzy i całkiem serio rozważam kupno, bo jeśli Budda utrzyma swój temperament, to gdy nauczy się chodzić, będę miała przesrane. On nie usiedzi w jednym miejscu, NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI.
Faktycznie widok taki wywołuje całkiem nieprzyjemne skojarzenia, ale czego się nie robi dla bezpieczeństwa i własnego poczucia spokoju. Nam udało się tego uniknąć i cieszę się, bo pewnie też dwoiłabym się i troiła zeby znaleźć odpowiednie rozwiązanie…
Mi się źle kojarzy..ale no właśnie….bezpieczeństwo….odpoczynek….Wiki od zawsze dawała się prowadzić za rękę i się nie wyrywała ale za to Franulek lubi chodzić własnymi drogami…a ja mam czasem dosyć:P
Ehhh sama nie wiem mieszane odczucia mam.
Koleżanka powiedziała mi raz, gdy krytykowałam ten wynalazek: „tak mówisz, bo nie masz bliźniaków” 😛 ale tak poważnie sama uznałam ten wynalazek za akceptowalny, gdy byłam w weekend w zoo, a Martyna miała jakoś 16 miesięcy. Po prostu w tym tłumie bałam się, że ją zgubię. Drugą sprawą jest to, że widziałam też jak jakiś rodzic używał tego czegoś do „nauki chodzenia” pociągał na tych szelkach dzieciaczka, który jeszcze nieuumiał chodzić :/ coś strasznego. Nie potępiam, ale odczuwam pewien niesmak po tym co widziałam :/
Przydatna rzecz 🙂
Ja korzystałam z takich szelek na smyczce kiedy Wojtuś już chodził a jeszcze czasem upadał a o chodzeniu za rękę nie było mowy 🙂 Kręgosłup dzięki temu ocalał 🙂
Problemów z ucieczkami nie miałam ale coś czuję przez skórę że będę je miała 🙂 A pytanie mam jakieś namiary na te plecaczki ? Na któryś konkretnie się zapatrujesz ? Jakiś jest sprawdzony ?
My mamy pszczółkę ze Skip Hop i jest super 😉
my mamy . niestety nie chcę go założyć. plecak cudny, ale za holere nie do założenia. Jestem za – bezpieczeństwo przede wszystkim!!!! pszczółka boska
Sama byłam dzisiaj świadkiem, gdy mama szła z wózkiem z młodszym dzieckiem, a starsze, około 3-4 letnie, zaczęło biec przed nimi, w stronę ulicy. Mama go wołała, żeby się zatrzymał, a on nie reagował. Miałam już zagadać do tego chłopczyka, ale w końcu sam się zatrzymał.
Chrzanić więc, jak to wygląda, najważniejsze, żeby zdawało swój egzamin. Jeśli dziecko wyrywa się z ręki przy ruchliwej ulicy, to czasami trzeba użyć metod, które nie zawsze przypadły nam do gustu. Oczywiście w granicach rozsądku. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu!
Pozdr. AW
Jak zobaczyłam kiedyś mamę z dzieckiem na tych szelkach to też miałam skojarzenie jakby wyprowadzała psa na spacer… Sama mam też bardzo ruchliwe dziecko i przez to muszę mieć też dobrą kondycję, szelek nie mamy, choć może czasem by się przydały, jednak dajemy radę 😉 Nie potępiam w każdym bądź razie i jak bym już miała się decydować to wzięłabym plecaczek, ale chyba my się już obejdziemy 🙂
Zgadzam się z komentarzem powyżej 🙂 Chrzanić, jak to wygląda. Liczy się bezpieczeństwo. I jeśli uważasz, że to Ci pomoże i ułatwi życie to WHY NOT ? Warto to rozważyć.
A ja właśnie post o plecaczku ze smyczką Skip Hop wysmarowałam. Wiem, że już całkiem późno, ale zapraszam 🙂
polecam little life, jest świetny, mamy delfikna:)
i duży plus, że nie przemaka na deszcze czy na besenie no i wygląd<3
ja bym się na taka smycz nie zdecydowała, mysle że to ten okres że dziecko chce samo biegac nie da się złapać za ręke itd. ale to przejdzie wiem co mówie ba Maja teraz bez problemu chodzi za rękę a też jej było pełno w okolicy 1,8r zwyż
Teraz smycz, a nastepnym razem co? Kaganiec? Wychowałam trójkę dzieci, każde przechodziło to co Twój syn. Żyją, mają się świetnie mimo, że na smyczy ich nie wyprowadzałam, a spacerowaliśmy głównie wzdłuż ulic. Wy matki w obecnych czasach macie za dużo wolnego i pieniędzy, że takie pierdoły bierzecie pod uwagę.
Dziecko trzeba nauczyć posłuszeństwa. Wtedy wie, że nie wolno rodzicowi uciekać.
kiedys komputerów nie było, i internetu, i wózków 3 w 1, i podgrzewaczy do butelek, były inne metody pielęgnacji dzieci, a karmiło sie na godziny a nie na żądanie!
świat idzie do przodu i pojawiają się różne ułatwienia, dlaczego z nich nie skorzystać? jak się nie korzysta z ułatwień to co, macierzystwo i wychowanie jest jakieś bardziej wartościowe?
jedynie co, to niefortunnie ktoś nazwał to smyczą…
AW
jak ktoś nie musiał korzystać, to najlepiej niech się nie wypowiada..smycz jest czasem koniecznośćią..tak było u mnie po 1 urodzinach nie mogłam Synka wyciągać z wózka, bo gdy dotykał podłoża zaczynał biec sprintem, a ja zanim
Ja nie mam porównania tego do pieska… uważam, że to dobra sprawa ale tylko właśnie w takich sytuacjach jak opisujesz 🙂
hej, zagladam do Was od dawna, mamy synkow urodzonych tego samego dnia 🙂 mamy model ze zdjecia wyzej, dinozaura. Hugo bardzo go polubil, nie czuje sie ograniczony-w przeciwienstwie do trzymania za raczke, za kurtke itp czego nie znosi. Jestem spokojna o jego bezpieczenstwo, a on o swoja zabawe w lobuza 😉 /krzyczy bee tzn lobuz i biegnie nigdy nie wiadomo w ktora strone sic!/ A jak to wyglada? Nie mam zmartwienia.. Pozdrawiam, Marta Piasecka
Mnie mama prowadziła na szelkach jak byłam mała, wtedy jeszcze plecaków nie było, albo przynajmnie były ciężko dostępne 🙂 A ja sama… Jeszcze jakiś czas temu uważałam że w życiu Julka nie będę tak prowadzać, że to nie pies, ale rozmawiając właśnie z mamą, widząc różne sytuacje na ulicach albo czytając takie posty, dochodzę do wniosku że to całkiem dobre rozwiązanie. Julko oczywiście jeszcze nie chodzi, ale jestem prawie pewna że zaopatrzymy się w taki plecaczek gdy przyjdzie na to pora 🙂
Zdaniem miałam podobne do twojego – szelki są okropne, ale jak patrze na te z plecaczkami, to myślę, że i ja mogłabym się przekonać.
my mamy dinozaura i uwielbiamy… choc dzis podszedl do mnie pan w galerii i zapytal sie „syn taki niegrzeczny ze trzeba na smyczy prowadzac?”… Uhhh… nie powiem cisnienie podskoczylo… ale co mnie obchodza co inni mysla!
Jakoś jak widzę mamuśki z takimi cudami – to nie uważam tego za przesadzanie. Już o wiele bardziej denerwuje mnie jak idzie taka wylajtowana mummy (sexy oczywiście bo jakby nie) z torebunią, a maluch biega od krawężnika do krawężnika czasami jedną noga na ulicę…normalnie bym wyszarpała taką pannę!
Ja też zastanawiam się nad zakupem. Zawsze źle mi się to kojarzyło, do czasu kiedy zobaczyłam sytuację mrożącą krew w żyłach. Małe dziecko rozpędzone wpada na ulicę…na szczęście wszystko skończyło się dobrze (tylko ubranie matki zdarte i kierowca samochodu, który zatrzymał się na 5cm od dziecka, był w dużym szoku). Wydaję mi się że to duże ułatwienie dla matki, my teraz uczymy się chodzić, idzie nam to całkiem nieźle, ale większa kontrola byłaby wskazana;)
W naszym przypadku rycerz nie dał się poskromić i wybrał życie wolnego ptaka – więc mama leci i leci za nim :))) ale jest już znacznie lepiej – bo potrafi coraz trafniej ocenić zagrożenie …
tia..już widze ten krzyk/ryk mojego smyka gdy poczuje się ograniczony..
Kamila mama
Antosia
mnie się to nadal nie podoba i budzi złe skojarzenia, jest po to żeby zatrzymać dziecko, ale wtedy jest zatrzymywane jak pies, pociągane…no i zawsze sobie przypominam moją mamę, która miała nas czworo, co dwa lata i dała radę bez żadnych szelek, smyczy i innych bajerów.
Myśl prowadzeniu Naszego synka na szelkach nie do końca nam odpowiadała. Z mężem również rozważaliśmy zakup szelek lub plecaczka z szelkami dla Naszego maluszka. Przy zejściu z domu mamy dużą skarpę i jak wychodzimy na spacer to synuś się rozpędza i biegnie prosto na skarpę. W końcu zdecydowaliśmy się. Gdzieś mniej więcej po tygodniu używania szelek, które nie koniecznie pasowały małemu, synek wolał słuchać się rodziców niż nosić je. Więc obecnie szelki leżą bezużyteczne głęboko w szafie 🙂
my też musimy się zaopatrzyć w takie cudo bo Robercik za nic w świecie nie chcę chodzić za rękę i co rusz ucieka…a mimo swoich 14 miesięcy potrafi biegać już baaaardzo szybko 🙂
Mi się wydaje, że w Polsce (i pewnie nie tylko) są takie złe skojarzenia i spojrzenia ludzi, ale na zachodzie to normalka używać takiej „smyczy”. Jak dla mnie mądry wynalazek, bo wilk syty i owca cała 🙂