Bloger – sprzedajny hipokryta

W naszym kraju to jest tak. Albo kradniesz i zostajesz okrzyknięty złodziejem, albo uczciwie zarabiasz to okrzykną Cię dajmy na to hipokrytą. Bo masz czelność zarabiać na życie. Dla przykładu pod przykrywką blogowania. Bo moi drodzy, chcąc na tym blogowaniu zarabiać, zamiast tytułu czy baneru powinnam wrzucić napis „moja maszynka do zarabiania mamony” i z góry informować, że czytelnik nie ma co szukać u mnie lepszej treści. Co jakiś czas przewija się wpis sponsorowany, test produktu itp.
Miałam dziś Wam napisać opinię nt bidonu Skip Hop. Dodam, że kupionego za własne pieniądze. Równe 29 zł za niego dałam i nikt mi za wpis nie zapłaci. Chciałam napisać, że fajny jest, że zadowolona jestem i dlatego polecam dalej. Ale gówno, nie napiszę. A wiecie dlaczego? Bo wyjdzie, że sprzedajna blogerka jestem. Test bidonu robię. Na bank ktoś mi za to zapłacił.
Dobra- o bidonie napiszę następnym razem. A dziś o tej mojej sprzedajności będzie. Że jak ja tak śmiem. Zarabiać na życie. W końcu lepiej się położyć i czekać aż samo z nieba spadnie. Albo mąż niech dodatkowy etat weźmie. Albo niech do roboty normalnej wrócę, a nie pod przykrywką pamiątki dla dziecka i siebie śmiem pieniądze od Firm brać.
Oto powód posta dzisiejszego.
Ogólnie wiszą i powiewają mi podobne zaczepki. Dupa mi się już twarda zrobiła, a świata nie zmienię. Zwykle odpowiem w komentarzu i nie ciągnę tematu dalej. Ale z tym konkretnym zarzutem, może nie osobiście, spotkałam się kilka razy podczas wymiany komentarzy na naszym blogerskim forum.
Kto mnie zna i zapyta wprost temu też wprost odpowiem. Owszem, zarabiam na blogu. Nie, nie założyłam go z myślą o zarabianiu, ale skoro mam taką możliwość to dlaczego mam nie skorzystać? Dla mnie codzienne pisanie, w które wkładam masę czasu, pracy i energii jest pracą. Czas wolny kiedy Mateuszek drzemie czy też idzie z tatą na spacer poświęcam na bloga. A mogłabym w tym czasie leżeć na kanapie czytając gazetkę. Albo pierdzieć w stołek, gapić się przez okno i źle życzyć sąsiadce, która w tym czasie w wystrzałowej kiecce, w mega szpilkach wysiada ze swojego bi-em-dablju. I zazdrościć jej, że ma kasę, bo pracuje, a ja muszę SIEDZIEĆ w domu i być jak to mówią „żoną swojego męża”.
Jestem na urlopie wychowawczym z własnego, niczym nie przymuszonego wyboru (no dobra Matim nie ma się kto zająć, ale to była dobra wymówka, bo i tak podświadomie wiedziałam, że to ja chce z nim być).
Czy oznacza to, że przez ten czas mamy żyć tylko z tego, co przyniesie do domu mąż? Czy to oznacza, że w żaden sposób (nie kolidujący oczywiście z wychowaniem dziecka) nie mogą do tego domowego budżetu dorobić? Uczciwie dorobić dodam, bo na każdą taką współpracę mam umowę i urzędu skarbowego nie oszukuję. No jak? Nie mogę? Bo co?
Bo komuś to przeszkadza, tak? Bo uznaje mnie i moje koleżanki, kolegów blogerów za sprzedajnych hipokrytów. Bo jeśli już zakładamy te blogi to piszmy o dupie maryni, życiu codziennym, kupkach, kaszkach, pierdyliardach niepoważnych rzeczy, ale za Chiny Ludowe nie zamieszczajmy reklam, wpisów sponsorowanych. Bo nie i już. Piszmy te blogi z pasji, do szuflady czy nie, ale nie ośmielajmy brać za to pieniędzy.
Czegoś tu nie kumam. Bo skoro przed narodzinami Mateusza, dzień w dzień wstawałam o 6:30 , wychodziłam do pracy, w której spędzałam 8 i pół godziny i BRAŁAM za to wynagrodzenie, to dlaczego teraz, kiedy spędzam nad wpisem 1,4, 6 czy 8h i jest on na zlecenie Firmy mam za to nie brać wynagrodzenia? Mam pracować charytatywnie, tak?
Co gorsza- zarabiam wizerunkiem swoim i swojego dziecka. Jestem wirtualną ekshibicjonistką. Wyskakuje na tablicy facebooka i obnażam życie mojej rodziny. I biorę za to pieniądze! Ty idziesz do pracy w gustownym wdzianku lub narzucasz fartuszek sprzedawczyni, zostawiając dziecko pod opieką cioci w żłobku lub babci. Nie ważne, że w pracy na kawie plotkujesz z przyjaciółką o tym, że mąż po raz kolejny nie stanął na wysokości zadania, albo że znów Cię dopadła infekcja. Rozmawiasz z klientami od czasu do czasu wrzucając jakiś luźny temat, czasem coś szepniesz o swoim życiu, że wakacje wkrótce, że na Fuenta się wybierasz. Ekshibicjonizm, skądże znowu! Życie Panie, życie.
Szanuję swoich czytelników, dlatego na blogu pokazuję rzeczy, które rzeczywiście przypadły mi do gustu. Zgadzam się na współpracę w momencie, w którym wiem, że i tak daną rzecz bym kupiła lub po prostu jestem jej ciekawa, pomimo że wcześniej nie miałam jej w planach. Podobnie z wpisami sponsorowanymi- jeśli temat mi leży bo np jest bliski moim poglądom, podoba mi się miejsce (czyt. dworek, o którym pisałam) czy choćby wart jest rozpowszechnienia (czyt. o rzucaniu palenia) to dlaczego mam o tym nie napisać?
Gdy się z czymś nie zgadzam, coś godzi mnie etycznie to odrzucam propozycję. Dlatego na moim blogu nie przeczytacie o pewnych tematach i już.
Staram się ZAWSZE uczciwie zaznaczyć Wam co jest wpisem sponsorowanym. Jeśli nie napisze tego wprost na dole artykułu, bo np poprosi mnie o to zleceniodawca to tak formuję zdania żebyście mieli pewność. Nigdy, przenigdy na blogu nie zdarzyło i nie zdarzy, żebym zareklamowała jakiś produkt oszukując Was, że nabyłam go sama i jest oh i ah.
I jeszcze słów kilka odnośnie tych oh i ah, bo raz ktoś mi zarzucił, że zawsze chwalę. No cóż, skoro starannie dobieram rzeczy, które Wam pokazuję zwykle nie ma miejsca na to bym była niezadowolona. Jeśli już tak jest to najzwyczajniej w świecie odmawiam wtedy zamieszczenia recenzji. Jeden raz trafiłam na rzecz, która nie spotkała się z moim entuzjazmem, więc post nie powstał pomimo, że produkt przetestowałam w domu. Firma otrzymała moje spostrzeżenia, zachowała się ok. Nie uznaję czegoś takiego jak czarny PR, po prostu danej rzeczy nie polecam i już. Jeśli trafiam gdzieś na zapytanie dotyczące tego produktu jasno mówię, że osobiście nie polecam i jestem w stanie podać wady.
Mam nadzieję, że jasno się wyraziłam. Nie lubię takich tematów, bo zwykle staram się żeby było miło i przyjemnie. Stresów i nerwów w życiu każdy ma aż zanadto. Jednak poczułam się wywołana do tablicy.
I mam taką prośbę do Was- moich czytaczy. Jeśli odczucia macie podobne co Anonimowy komentator to bardzo ja Was proszę- idźcie stąd. Skoro nie nadajemy na tych samych falach, to nie widzę sensu, żebyście marnowali u mnie swój cenny czas.
I mój.
Ps. A i jeszcze jedno. Blogerowi można zarzucić sprzedajność i hipokryzję. Wal śmiało. Ale nie daj Boże jak bloger odszczeknie się, że zazdrość i zawiść. Nie nie. Nam blogerom nic nie wolno. Wolno tylko na klatę złośliwości przyjmować. Dla jasności- na tym blogu może komentować każdy. Konstruktywna krytyka także jest wskazana, biorę na klatę. Komentarzy nie kasuję, no chyba że trafią się wyjątkowo obraźliwe.
Ps. 2 Głęboko wierzę, że każdy normalny czytelnik tego bloga, a przez te blisko dwa lata zwykle z takimi się spotykałam rozumie ironię i to co chciałam przekazać. Tym czytelnikom gorąco za tworzenie tego miejsca jakim jest dziękuję. Peace!
Dodaj komentarz
80 komentarzy do "Bloger – sprzedajny hipokryta"
A M E N ! Rękami to wiadomo, ale i stopami gdybym tylko potrafiła z marszu bym się podpisała!
A ja powiem szczerze, ze w płatne recenzje/artykuły sponsorowane nie wierzę, nie wierze po prostu i już:)
Co to znaczy, ze nawiazujesz współprace tylko z produktami, które znasz i Ci pasują? Przecież zanim dostaniesz coś do testów to nie znasz wcześniej produktu, a umowe podpsujesz? I co potem jak produkt Ci się nie spodobał? Rzowiązujesz umowę? Trochę to dziwne.
Nie przeszkadzają mi takie artykuły na blogach (chyba, ze jest ich bardzo bardzo bardzo dużo), ale w ich obiektywizm nie wierzę:)
Istnieje takie coś jak zastrzeżenie, że jesli dany produkt nie spełni swojej roli to go nie polecimy! Co ty myślisz, że nawiązując współpracę MUSISZ napisać, że produkt jest super? Proszę Cię.
Tak właśnie myślę i sorry, ale inne myślenie wydaje mi się naiwne:)
Najlepszym znawcą ten, który w blogowaniu nie siedzi i nie wie co i jak się dzieje od zaplecza współprac. Pogratuować wszechwiedzy.
Polecam założenie bloga, albo drugą stronę barykady 🙂 Wtedy się przekonasz 😉
A nie zdarzyło Ci się nigdy oglądać np. w sklepie internetowym produktu, który bardzo CI się podoba, po czym w rzeczywistości okazał się nie warty swojej uwagi? Ludzie, no nie popadajmy w paranoje!
Widzę, ze tu takie kółko wzajemnej adoracji.
Aż mi się głupio zrobiło, na prawdę…
Nic już nie piszę, bo znowu zostanę wyśmiana.
Przykre:(
A tak apropo koleżanko tu twierdzisz, że nie przeszkadzają Ci wpisy sponsorowane, a w poprzednim poście zażegnujesz się, że już do mnie nie zajrzysz bo masz dość moich sponsorowanych artykułów.
Czegoś tu nie rozumiem.
PS. Anonimowość w sieci nie istnieje- przyp.
Nie musisz wierzyć. Ja u siebie na blogu mam prostą zasadę. Nie sprzedawać ludziom gówna. Nie chcę być oszukany, więc nie oszukuję. Nie wchodzę we współpracę z firmami które sprzedają rzeczy nieakceptowane przeze mnie. Niepotrzebnie zakładacie, że bloger jest głupi i nie ma rozumu.
Nikt nie uruchamia bloga tylko po to żeby trzepać na nim hajs. Wiecie dlaczego? Bo nikt by tego nie czytał!
No i największa prośba do tych którym przeszkadza: znajdźcie sobie inną piaskownicę, jeśli w tej nie podobają Wam się kupy.
Brawo, brawo, brawo !!!
Bardzo mądrze napisane, zgadam się! 🙂
Nie no bo najlepiej charytatywnie wszystko czynić za soczystego kopniaka w dupę.
Genialny tekst i ogromnie prawdziwy !
Zgadzam sie w 200 %. Boski post!!!
hehe dobrze napisane!!
Mam te same odczucia. Zaczęłam pisać, bo lubię dzielić się szczęściem. To, że z czasem zaczęły zgłaszać się firmy jest tylko dla mnie potwierdzeniem, że to co robię podoba się innym. I to samo pytanie: „dlaczego miałabym nie skorzystać?”.
Dobry tekst.
Pozdrawiam,
Magda
Switna notka az zacheca nawet do zalozenia wlasnego bloga rowniez jestem matka, szczerze mowiac strasznie zazdroszcze ze macie mozliwosc dorobienia w ten sposob. Kazdy szuka zarobku to normalne. Jak dla mnie pokazala pani ze ma „Jaja ” bo pierdziec w poduche kazdy umie a te anonimy strzelam ze to kobiety bardziej zazdrosne. Pozdrawiam
Nawet całe 9sztuk. W lodówce. Prosto z polskiej wsi 😀
Dziękuję 🙂
Dobre jaja ze wsi zawsze spoko 🙂
oprócz jaj to masz jeszcze siłę i odwagę
i to mi się podoba:))
Brawo! Kropka w kropkę się zgadzam i taką sama politykę stosuję u siebie. My wyszukujemy to co wg nas godne jest zainteresowania i to opisujemy. Na buble szkoda naszego czasu! Dlatego i u nas głównie pochlebne recenzje. Co niektórzy moga uznać za sprzedajność itp:/
Świetnie napisane!!!
Ja w zakładce gdzie są moje recenzje dopisałam, że są to rzeczy zakupione za moje pieniądze, ale czy to coś da to nie wiem.
Piszę takie posty, bo nie raz mi pomogły w wyborze czegoś, a dodatkowo jeśli jestem z czegoś zadowolona to czemu nie dać znać o tym innym? 🙂
Pamiętaj Kochana! Rób swoje i niczym się nie przejmuj!
Tutaj trzeba mieć twardy tyłek 🙂
Dla mnie takie posty są niepotrzebne, wybacz Żaneta, ale takie tłumaczenie się nie wygląda dobrze. Robisz coś uczciwie i tłumaczysz z tego, że robisz to uczciwie? Dziwne.
Ewa,on proszę Cie. Kto jak to, ale Ty chyba doskonale wiesz jak to jest napisać coś pod wpływem emocji,..
Takie komentarze akurat by moich emocji nie wzbudziły. Raczej śmiech 😉
O, chyba jedna osoba powysyłała złośliwości do kilku blogujących mam, bo na którymś już z kolei blogu czytam notkę o „Sprzedajnym blogerze” 😉
Nie ma co się przejmować takimi komentarzami. Tylko popsujesz sobie humor, ciśnienie Ci skoczy i jeszcze na zdrowiu utracisz. A taki anonim będzie zadowolony, bo osiągnął swój cel.
Cierpliwości życzę :*
Moze to ta pogoda tak na ludzi wpływa, mało wit D czy co?
Wszechwiedza ludzi nie mających pojecia o blogowaniu jest przerażająca 🙂 Brawo Żaneta, świetny post.
Dziękuję Ci za te słowa 🙂
Każdy ma pomysł na siebie i swoją pracę. Są blogerzy, który faktycznie tworzą tylko pod publikę i za pieniądze ale są też takie blogi, że współpracę traktuję jak docenienie dotychczasowej pracy na blogu. Jeśli piszesz mądrze i prawdę o danym produkcie to pomimo informacji, że post jest sponsorowany ufam Ci jako matce takiej jak ja. Czekam na recenzję bidonu za 29zł 😛
Masz jak w banku 😀
Jest taka popularna maść, którą polecam wszystkim niezadowolonym anonimom… Ale wiesz, gdy pojawiają się takie maile, znaczy, że Ci dobrze idzie, na tyle, że kogoś aż w oczy kłuje. I musi się z Tobą swoim żalem, że Ci za dobrze, podzielić. Rób swoje! Pozdrawiam.
Nie jestem blogerką, ale podziwiam każdą przedsiębiorczą mamę. Świetnie, że kobiety mają pomysły na siebie i nie rozumiem tej zawiści i złośliwości matek względem siebie. Życzę jak najwięcej postów sponsorowanych.
Niestety, prawda taka, że cokolwiek byś nie zrobiła zawsze się znajdzie taki co mu źle i go majtki uwierają. Najlepiej być biednym jak mysz kościelna i pisać o wszystkim, ale o niczym – tylko nie wiem czy jest ktoś taki na świecie co to potrafi
Mądrze napisane….Sama prawda:)
Podpisuję się nogami i rękoma!!!! 🙂
Niestety, ale są sytuację, w których cieszę się, że nie mieszkam w Polsce. Przykro to pisać, ale zawiść i zazdrość to niestety dosyć często spotykane u Polaków cechy. Bardzo fajnie to wszystko ujęłaś i życzę jak najmniej tego typu komentarzy i jednocześnie jak najwięcej ofert współpracy 😉 Ja tam lubię poczytać jak ktoś coś testuje, poleca i nie ma to dla mnie znaczenia, czy daną rzecz dostał czy kupił. Ważne, żeby było szczerze napisane bo często sugeruję się tym co polecają blogerki.
Pozdrawiam serdecznie!
Nigdy wszystkim nie dogodzisz i taka jest prawda. Rób dalej swoje a ci, co mają zostać, zostaną 🙂
I nie przejmuj się głupimi komentarzami. Ciekawa jestem, czy ten „Anonim” też by to napisał, gdyby miał się własnym nazwiskiem podpisać…
Kochana… czytam Cię od jakiegoś roku… nie zawsze się udzielam, ale niemal każdy post czytam. Bo lubię tu być. I będę odwiedzać dalej.
Według mnie jeśli tylko masz możliwość jakiegoś zarobku, dzięki wpisowi sponsorowanemu… to czemu nie? Jeśli tylko jest to z Tobą zgodne. Ja dzięki blogowi i fb rozwinęłam się na tyle, że na dniach otworzę swoją firmę… tak będę robić to co kocham, będę pracować w domu i nadal będą mogła się zajmować córką (do września, bo potem idzie do przedszkola 🙂 )
Trzymam za Ciebie kciuki
Pozdrawiam Agnieszka
zgadzam się ze wszystkim i dla mnie to po prostu „oczywista oczywistość” 🙂
A ja lubię tere fere kuku i jest to jedyny blog na który zaglądam, sama gdybym się do tego nadawała to bym się podjęła bo bardzo bym chciała być z moim synkiem w domku 🙂 pozdrawiam
Ja nigdzie się stąd nie ruszam. Zostaję i zgadzam się z tym co napisałaś. 🙂 Tyle. 🙂
Powiem krótko: kraść i oszukać potrafi każdy, ale wymyślić uczciwy sposób zarabiania to już problem… Natomiast kiedy ktoś inny to zrobi: zje…ć, zgonić, zjeść..Żal komuś dupkę ściska jak się bliźniemu udaje a w dodatku daje to radość..satysfakcję..kasę..
don’t worry bądź sobą i rób swoje
Agnieszka 😉
Zgadzam sie w 100%…nikt nikogo nie zmusza do zagladania na bloga…jeśli się nie podoba no to trudno, znajdą się inni którzy zaakceptuja bloga takim jaki jest .
Pisze blog od roku,nie jest popularny,Malo ma czytelników,pisze o czym chcę jak chce .Nie przejmuj się rob swoje i tyle.puszeczka do herbaty.
Ja tam uważam, że należy taki komentarz kasować i wcale sobie nim głowy nie zawracać.
Braaawo! Nie widzę nic złego w zarabianiu na blogu, a wręcz przeciwnie. Robisz coś, co sprawia Ci przyjemność i masz z tego jeszcze profity – co w tym złego? Czy np. aktora też wrzucimy do worka „nieuczciwie” zarabiających ekschibicjonistów, bo robi co lubi i ma czelność na tym zarabiać?
Zgadzam się, stoję po Twojej stronie:) brawo przedsiębiorcza mamo!
Popieram rękami i nogami…:)
No kochana jak możesz tak zarabiać ??? ;P Pierdzieć w stołek mi tu proszę nie posty pisać 😉
Pozdrawiam :*
Czytam Twojego bloga już dawno z wielką przyjemnością(chociaż nie komentuję) i uważam, że wszystko co robisz, jest ok.
Podpisuję się pod tym tekstem rękami i nogami!
przykra jest zazdrość ludzka ;/
rób swoje dalej,dobrze Ci wychodzi :))))
Nie jestem blogerką a chciałam założyć bloga choć weny mi brakuje jakoś! Podziwiam Cię naprawdę nie przejmuj się złośliwymi komentarzami szkoda nerwów i popsucia dobrego humoru.
A ja ufam sporej gamie blogerek i wiem że nie ściemniają jak piszą, że coś jest fajne. Skąd wiem? A bo kilka razy kupiłam coś z polecenia i się nie zawiodłam nic a nic, wszystko było takie jak opisane. Albo trafiłam na notkę o czymś co mam i zgadzała się ona z moimi odczuciami nt produktu.
A anonimowych maruderów, polaczków, trzeba olać. U Ciebie wszystko jasno jest podkreślone co jest sponsorowane a co nie i to podstawa.
Keep on bloging 😉 (nie wiem czy istnieje słowo bloging :D) :*
Dokładnie! 🙂
chyba istnieje blogging – spotkałam się z takim
A Wasz blog uwielbiam i zazdroszczę lekkości w pisaniu
Buziaki
Nie rozumiem o co ktoś zrobił aferę, rozumiem jednak, że poniosły Cię emocję bo i mnie bardzo często ponoszą i piszę posta pod ich wpływem.
Kochana nie wiem dlaczego ludzie widzą problem w zarabianiu na blogu. Poświęcasz mu wiele czasu, widać to po częstotliwości postów, po wyglądzie bloga, widać, że wkładasz w to mnóstwo czasu i energii. Dlaczego nie może to być oprócz internetowego pamiętnika źródło zarobków?
Ludzie poszaleli 🙂
Żaneta – dobrze napisałaś i już 😉
No zzera ich, szkoda tylko Twoich nerwów, ale rozumiem skąd się wzięły .i dobrze, że wyrzucilas z siebie. Tanie momenty powinny zrobić naturalna selekcję czytelników, wciąż nie rozumiem po co Ci którym tyle nie pasuje, tutaj lub gdziekolwiek indziej, nadal wchodzą…
:*
A ja napiszę tak – zazdroszczę, że masz taką możliwość, że na tym co kochasz robić możesz także zarobić 🙂 Ale nie jest to zła zazdrość, raczej taka z podziwem dla Ciebie. A tym, którzy są zawistni polecam maść na ból dupy 🙂
Nie przejmuj się hejterami :*