Ale odlot, czyli matkę nosi po świecie
Mam takie dni, kiedy mnie nosi po świecie. W sensie głowa mnie nosi i miejsca zagrzać sobie nie mogę. Zauważyłam pewną tendencję, że najczęściej dotyka mnie to wczesną wiosną lub pod koniec zimy. Zwłaszcza gdy dała mi się we znaki.
Nosi mnie wtedy dosłownie. Zaczynam kombinować. Robię podchody do męża o wakacje. Częściej zaglądam na strony przewoźników lotniczych. Katuję się przeglądając zdjęcia z cudzych wypadów w ciepłe kraje. Jednym słowem- w okolicach lutego czy marca chce mi się wakacji.
Baterie, ładowane latem podczas wypadu na kilka czy kilkanaście dni zwykle w okolicy nowego roku zaczynają się wyczerpywać.
Przez ten niski poziom baterii praktycznie każdego roku wczesną wiosną w podekscytowaniu zmierzałam na lotnisko, by wylecieć gdzieś na weekend. Często był to impuls, a bilety kupione kilka chwil wcześniej pod wpływem spontanicznej decyzji. Ot żal było nie skorzystać z okazji na tani lot.
Teraz troszkę się zmieniło z uwagi na Mateuszka, chociaż w dalszym ciągu uważam, że dziecko tak naprawdę niczego nie blokuje. Troszkę zmienia się jedynie podejście do takich spontanów. Spacerowanie z maluchem po nocy po jednej z mniej bezpiecznych dzielnic Paryża w poszukiwaniu noclegu raczej nie wchodzi w grę. A kiedyś nie było to dla nas problemem.
Mimo wszystko poleciałabym gdzieś. Marzy mi się na chwilę obecną Barcelona, choć nie pogardziłabym ponownie Rzymem.
Ceny biletów nie są jednak na tyle atrakcyjne, bym pod wpływem chwili siedziała z kartą kredytową w ręce wpisując kod CVV niezbędny do realizacji transakcji. To nie te czasy, że za 1 zł poleciałam do znajomych do Anglii czy do Paryża za 100 zł w obie strony.
I chwała Panie, bo mąż tym razem raczej uradowany by nie był. Poza kosztem transportu jeszcze inne wydatki wiążą się z takim wyjazdem, na który w chwili obecnej nie możemy sobie pozwolić.
Marzę sobie, więc po cichutku o weekendzie gdzieś na drugim końcu Europy, oderwaniu się na chwilę od rzeczywistości. Niedługo mi przejdzie, niech no tylko ta wiosna przyjdzie już do nas na całego!
A potem to już będzie ciepło, będą wakacje. Nowe plany i pomysły.
Tylko niech już będzie ta wiosna, bardzo proszę!
Dodaj komentarz
11 komentarzy do "Ale odlot, czyli matkę nosi po świecie"
Mnie również nosi….właśnie w podobnym okresie choć wakacje zaplanowane na czerwiec.. Jednak potrzebuję zmiany klimatu/miejsca.. nie muszę mieć od razu zagranicy, wystarczy mi kilkudniowy wyjazd np nad wymarzone morze.. ale niestety, nie mogę. Finanse jakoś by się znalazły, niestety nie dostanę w pracy wolnych kilku dni 🙁 Byle do maja..może wtedy będzie już ładnie…
http://www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Mam całkiem podobnie:) a w tym roku wakacje już zaplanowane, więc właściwie czekam już na lato, choć dopiero na sierpień…może wcześniej coś jeszcze nas skusi:)
Ja bym chciała teraz do Irlandii 🙂
Oj mi się marzy Chorwacja – czwarty raz z rzędu, ale to nic. Uwielbiam Riwierę Makarską 😀
No to powodzenia w realizacji planów podróżniczych ;)))))
Kochana jesteśmy na tym samym etapie .. podobnie podróżowaliśmy przed Tosi urodzinami, a teraz mam chrapkę na alicatne w Hiszpanii .. lot około 150 zł w dwie strony.. w sezonie kiepsko z fajnym noclegiem ale szukam !
W tym roku przy kilkumiesięcznym dziecku raczej nie porwę się na zagraniczne wojaże, ale już w przyszłym kto wie. Tymczasem marzymy 🙂
Mam to samo. Mnie też nosi. Oby do wakacji Żanetko, niezależnie od tego kiedy nadejdą 😉
Nas też zawsze w okolicach stycznia nosi, poszliśmy zatem o krok dalej i upolowaliśmy już na czerwiec bilety lotnicze:D
A dla mnie ta zima jakaś taka łaskawa była i krótka. Może dlatego , że na urlopie rodzicielskim i tak mi błogo było i tak szybko minęło. Nie musiałam wstawać o 4.15 zbierać wesołej gromadki (oczywiście z pomocą męża) i wio na autobus. Po godzinie spędzonej w tym środku transportu ciężko na mróz i deszcz. A jak paniusia jeszcze eleganckim Suvem w największą kałużę z impetem wjeżdża tuż obok mnie to wtedy rzeczywiście mam dość. Niestety już niedługo powrót do realu:(
Też bym gdzieś z chęcią pojechała:)