Jak ten czas leci! Dopiero co stresowałam się na myśl o wyjeździe do Warszawy, a już jest kilka dni po i spotkanie powoli robi się odległym wspomnieniem.
Dziś zbieram myśli i ubieram je w słowa, by powiedzieć jak było. Bo było fantastycznie, jak zawsze zresztą gdy mam możliwość spotkać osoby, z którymi łączy mnie pasja, wspólne zainteresowania.
Na początku był stres, który mieszał się wraz z ciekawością w miarę zbliżania się do stolicy. Warszawa powitała mnie piękną słoneczną pogodą i jeszcze piękniejszymi uśmiechami, czekających na mnie na peronie dziewczyn-
Ali i
Ani, które zgarnęły mnie do kawiarni Kolonia Ochota na czwarte już (a moje drugie) spotkanie
Klubu Mam Ekspertek.
Na miejscu, poza zgromadzonymi już w otoczeniu ogromnej ilości zabawek mamami, czekało na nas coś słodkiego. Szybciutkie przywitania, poczęstunek, kilka chwil na ploteczki i zaczynamy.
Ze stołów znikają słodkości, a wjeżdżają… czasopisma wnętrzarskie, próbki tapet i dywanów, farb Flugger. Robi się jasne dlaczego miałyśmy koniecznie mieć przy sobie nożyczki. Pod okiem Pani architekt- Agnieszki pracujemy, każda z osobna, choć oczywiście w nastrojach wzajemnej współpracy nad stworzeniem mood board i sample board. Masę frajdy miałam przy tym, bo uwielbiam zmieniać swoje wnętrza, a przy tego typu zabawach można poćwiczyć swoją wyobraźnię i stworzyć coś co naszą wizję urealni troszeczkę. Na koniec, jedna z prac została nagrodzona obrazkiem Bamboletto (
pisałam o ich wspaniałych pracach jak bardzo mnie zauroczyły już dawno temu). Tym bardziej żal, że się nie udało, choć nagroda trafiła zasłużenie do autorki najlepszej pracy-
Marty.

Potem był czas na rozmowy z
Pawłem Zawitkowskim, który dokładnie wytłumaczył nam na co zwracać uwagę podczas wybierania butów dla naszych maluchów. Już dziś przyznam Wam się, że to właśnie pod okiem Pawła, Mateusz będzie testował swoje pierwsze obuwie stawiając pierwsze kroki. Więcej szczegółów zdradzę innym razem, obiecuję jednak, że będzie to spory zastrzyk wiedzy dla każdej z Was.
Po rozmowach z Pawłem, gdzie każda z nas mogła spytać o nurtujące ją kwestie, przyszedł czas na Magdę, która opowiedziała o produktach Mudpuppy. Już wcześniej natrafiłam w jednym ze sklepów magnesy tej firmy. W sobotę dodatkowo mogłam obejrzeć puzzle z ich oferty oraz rewelacyjne układanki magnetyczne. Co tu dużo mówić, jestem zauroczona do tego stopnia, że czekam, aż Mati podrośnie. Zamówię z pewnością!
Wśród nowości rynkowych, które skradły moje serducho znalazł się też piórnik w formie suwaka. Wersja świąteczna. Same zobaczcie. Czyż nie ma tego czegoś w sobie?
A także cudowne gałeczki do mebli oraz wieszaczek z wiewiórką firmy Sass&Belle, którym z wrażenia zapomniałam zrobić zdjęcie, więc posiłkuję się tymi znalezionym w internecie.
Sobotnie spotkanie to także warsztaty fotograficzne prowadzone przez Grzegorza, który podzielił się z nami wiedzą jak zatrzymać w kadrze emocje, a także w jaki sposób zrobić dobre zdjęcie w mało sprzyjających warunkach.
Po prezentacji coś na co czekają wszystkie mamy. Prezenty! 🙂 I tym razem dziewczyny zadbały, byśmy nie wyszły z pustymi rękoma.
Już wkrótce możecie spodziewać się naszej opinii nt. kosmetyków dla maluszków Pat&Rub,ogromnej kolorowanki podłogowej oraz recenzji pudełka ShinyBox.
A także wspomnę słów kilka o robiących ostatnio wśród dzieci furorę golaskach Sonny Angel.
Na koniec spotkania głos zabrały dwie mamy- Halinka i Kasia, które zaprezentowały produkty własnoręcznie wykonane. Co po chwilę słychać było ogromne WOW, gdy naszym oczom ukazywały się cuda, które wyszły spod ich rąk. Największą furorę chyba zrobił domek Kasi.
Gdybym miała córeczkę na pewno zamówiłabym dla niej taki domek, a tak to może w przyszłości pomyślimy nad wersją dla chłopca? Np. nad garażem, który pomieści autka z kolekcji Mateuszka?
I tak jesteśmy szczęśliwcami, bo dostał nam się od Kasi wieszaczek.. ale o nim innym razem 🙂
A po spotkaniu jeszcze jedna miła niespodzianka. Spotkanie z
Monią, która wsiadła w auto i przyjechała do Warszawy, abyśmy mogły wspólnie napić się kawy. Dwie godzinki, a zleciały w oka mgnieniu.
No, a potem był bieg wokół dworca, bo 10 min przed odjazdem pociągu okazało się, że ruchome schody prowadzące na peron w remoncie. Ale przyspieszenie miałyśmy niezłe 🙂
Na zdjęciu z Martusią od Maurycego 🙂
Dziewczyny raz jeszcze dziękuję za wspólne spotkanie! Mam nadzieję, że do rychłego zobaczenia!
Ps. Udało mi się zobaczyć mikro kawalątek Warszawy. Rzuciłam okiem na Pałac Kultury, jechałam dwoma tramwajami i byłam w Złotych Tarasach 😛 Któregoś dnia na pewno zobaczę Łazienki, Pola Mokotowskie, Ogród Saski czy inne szmery bajery 🙂
Dodaj komentarz
21 komentarzy do "Wieści z frontu, czyli warszawskie spotkanie Klubu Mam Ekspertek"
fiu fiu! widzę, że to, o czym kiedyś rozmawiałyśmy nt. prowadzenia bloga – powoli staje się całkiem realne! czyż nie? trzymam kciuki!
AW
Tak Aniu, zgadza się 🙂 Blog to źródło dające duże możliwości rozwoju. I nie tylko 😀
Strasznie żałuję, że nie udało nam się tym razem dotrzeć…
Zazdroszczę weekendu 🙂
Mam nadzieję, że następnym razem uda nam się poznać 🙂
fajne rzeczy pokazałaś dzięki
świetna sprawa i widać, że było zacnie!:)
cieszę się, że byłaś:))
Bardzo miło było nam Cię poznać:) Mam nadzieję, że następnym razem faktycznie siądziemy bliżej siebie by mieć możliwość dłuższej rozmowy:)
Ale fajnie!!!! Jak się można dostać na takie warsztaty 🙂
Trzeba być członkiem klubu mam 🙂
I znowu byłaś w stolicy i nas nie odwiedziłaś, nie dałaś znać… Obrazimy się. ;P
Kasiu, znów przelotem. Ale następnym razem mam nadzieję, że może wpadniemy na weekend to poustawiam wszystko tak, żeby udało się i z Wami na kawkę wybrać 🙂
Fajnie było poznać osobiście 🙂
Spotkanie wygląda na ciekawe i inspirujące! Hmmm 🙂
Do szybkiego Kochana! :*
O tak, do jak najszybszego 🙂
Oj tak…zdecydowanie domek zrobił furorę:)))))
Miło było poznac:)))))
ale Wam fajnie blogowe mamusie 🙂
Świetnym pomysłem są takie spotkania!
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
gałeczki wymiatają, chociaż ja to czytając tego posta zacieszam, że na kolejnym spotkaniu jest szansa, że się poznamy:D juhu!!!
No właśnie Haniu, myślę, że następnym razem w końcu się poznamy! 🙂
Warto był8 przejechać tyle kilometrów choć odchorowalam to zmęczeniem 🙂