Przykazanie 7 – NIE kradnij
Interpretacja siódmego przykazania jest dość często przekręcana, naciągana na swoją korzyść. Tym samym spotykamy się z kradzieżą, która kradzieżą tak naprawdę nie jest. Zwłaszcza w internecie.
Wiele osób uważa, że jeśli coś znajduje się w sieci i jest ogólnie dostępne to oznacza, że można się poczęstować. To tak jak na szwedzkim stole. Leży masa jedzenia, którą ktoś przygotował, więc można podejść i wziąć to na co ma się ochotę. Bo przecież ktoś Cię zaprosił na imprezę, ba! Znasz przecież osobiście organizatora.
Ale nie kochani, nie tak to działa w wirtualnym świecie..
Do czego zmierzam?
Wczoraj jedna z moich czytelniczek spostrzegła na jednej z grup zamkniętych na FB zdjęcia mojego autorstwa zamieszczone przez inną mamę. Mamę w pewnym sensie mi znaną w wirtualnym świecie. Szczęście w nieszczęściu zdjęcia przedstawiają ciuszki i pochodzą z posta wyprzedażowego, którego zamieściłam w tym tygodniu, a nie są to fotki Mateuszka. Sprawa świeża, więc czytelniczka nie miała wątpliwości do kogo zdjęcia należą.
Oczywiście przekazała mi informację. Na grupę dostałam się bez problemu. Bez problemu również znalazłam dwie fotki. Moje. Sprawę z mamą sobie wyjaśniam.
Ale do czego biję.
Niech rzuci kamień ten, kto jest bez winy.
Ano właśnie. Przemyślałam sobie sprawę przez noc. I doszłam do wniosku, że i ja w tym temacie nie jestem czysta jak łza. Mnóstwo razy bowiem zamieszczałam na blogu zdjęcia czyjegoś autorstwa. Czy choćby udostępniałam dalej za pośrednictwem facebooka. Używałam grafik stworzonych przez kogoś innego. Oczywiście tych, które wyrzucił mi wujek google. Ale to bez znaczenia. A wiecie dlaczego?
Dlatego, że WSZYSTKO co znajduje się w internecie MA WŁAŚCICIELA. Nie spadło z nieba.
Czy to, że nie znam autora, a zdjęcie nie jest osobiste sprawia, że mogłam je sobie użyczyć? Czy to, że za każdym razem podpisywałam skąd pochodzi dane zdjęcie sprawia, że mam ręce czyste? Ano nie.
Tak naprawdę zanim skorzystam z grafiki czyjegoś autorstwa powinnam wcześniej spytać czy autor wyraża na to zgodę. Ale to nie koniec. Po zamieszczeniu powinnam wyraźnie zaznaczyć kto jest autorem i skąd zdjęcie pochodzi. Czyli tak naprawdę używanie np zdjęć ze sklepów, chcąc pokazać co nam się podoba to już w pewnym sensie kradzież. Chyba, że zdjęcia pochodzą z banku zdjęć.
Jeden, jedyny raz zdarzyło mi się, że przed zamieszczeniem grafik napisałam do właściciela czy mogę to zrobić. No dobra, dwa razy. Raz w przypadku wpisu u naklejkach na ścianę Bamboletto- TU i drugi raz przed wpisem nt kalendarzy- TU.
Ktoś spyta po co? Skoro podpisuję zdjęcia skąd pochodzą i są to zdjęcia komercyjne to przecież dla autora jest to w pewnym sensie reklama. No tak. Tylko autor wyraźnie zaznaczył, że nie wyraża zgody na kopiowanie swoich prac.
Żadna nowość, prawda?
Na większości blogów widnieją takie informacje. Mam ją na dole strony i ja. Jaki jest jednak sens zamieszczania takiej informacji skoro tyle osób nic sobie z tego nie robi?
Tylko w ostatnich tygodniach, dwie z moich blogowych koleżanek padły ofiarą kradzieży zdjęć.
Zdjęć swoich dzieci i swojej osoby. Możecie o tym przeczytać u dziewczyn- Misiowa mama i Świat według Maksa.
Kradzieży zdjęć dzieci NIE zrozumiem nigdy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że umieszczając zdjęcia Mateusza w internecie ktoś może je później wykorzystać. O ile w przypadku kradzieży zdjęć na których nie widnieje mój syn sprawę załatwiam bez konfliktów prosząc o usunięcie, o tyle jeśli kiedykolwiek dotrze do mnie informacja o kradzieży zdjęć z synkiem- nie będę miła. Pójdę od razu na policję.
Ode mnie to tyle w temacie.
Na blogu będą pojawiać się zdjęcia mojego autorstwa. Dumam co dalej z wpisami, w których polecam coś jako inspiracja. Zastanawiam się na jakiej zasadzie w takim razie działa Pinterest czy Zszywka.
Ps. Czy jest tu ktoś orientujący się w prawach autorskich? Interesuje mnie fakt wykorzystywania zdjęć przedstawiających ciuchy, zabawki ze stron firm? Fajnie by było, gdyby wypowiedział się ktoś obeznany i wyjaśnił „co można wojewodzie….” 🙂
Dodaj komentarz
43 komentarzy do "Przykazanie 7 – NIE kradnij"
publiczne prezentacje a prywatne to różnica.
nie znam sie, ale zdjecia przedmiotu, ciucha do oceny publicznej, skopiowane nie zrobi problemu.
gorzej jak ktos kradnie wizerunek, np. dziecka.
z naszych prywatnych poniekąd blogów, pamiętników…
to jest kradzież, a jesli podpisane, ze to czyjes dziecko, to juz w ogóle! tego bym nie podarowała !
i to jest dobry temat, na który ciężko odpowiedzieć. właśnie weszłam z ciekawości na jeden blog, tam post o jesieni zilustrowany obrazem pewnego malarza. nawet nie podpisany… normalnie by mnie to nie ruszyło, gdyby nie fakt, że obraz ten wisi u mojej siostry w mieszkaniu i wiem, jak bardzo sentymentalnie jest do niego przywiązana, jak kontaktowała się z malarzem, żeby go zdobył. no i co tu zrobić, zwrócić uwagę autorowi bloga, żeby chociaż podpisał ilustrację? takie rzeczy nie biorą się przecież znikąd…
Ano właśnie, wypadałoby chociaż podpisać..
takie kradzieże ostatnio to jakaś plaga, co rusz czytam na jakimś blogu o takim przypadku:( jak można zdjęcia czyjegoś dziecka wykorzystać? Nie jestem aż tak zorientowana natomiast w przepisach dotyczących komercyjnych zdjęć ze sklepów…
I dlatego trzeba społeczeństwo edukować, bo tłumaczenie: „wzięłam z google” w sądzie nie usprawiedliwi.
A najlepiej zaprzyjaźnić się z bankami zdjęć 🙂
też miałam kiedys taką sytuacje jak ktos pozyczył sobie zdjęcie Laurki i wstawił w post na fejsie. Ale po co akurat tam było moje dziecko?
Szybko usunięto zdjęcie, ale niesmak pozostał. Pomijam juz fakt kradziezy całych postów co jest totalnym bezsensem…
O, i Was również okradziono..
Temat rzeka… Ważny dla każdego blogowicza, ba! – dla każdego, kto korzysta z sieci.
I też się teraz zastanawiam, czy jeśli użyję zdjęcia z internet i podpisze je, podlinkuje, to czy to wystarczy…
Dziękuję Ci bardzo! 🙂
Temat drażliwy i chyba zawsze będzie na czasie, bo zawsze znajdzie się ktoś kto sobie foto pożyczy. Z chęcią poczytam wypowiedzi osób, które się znają w tym temacie bo sama udostępniałam zdjęcia z pinterestu np.
„Olu” to było do mojej znajomej, z która rozmawiałam przed chwilą przez telefon 🙂 Przepraszam Cię najmocniej 🙂
Agata
Tak, masz rację. Znaczek wkrótce przerobię na odpowiedni znak wodny. I zablokuję możliwość kopiowania. Wiem, ze dla chcącego nic trudnego, ale przynajmniej tyle będę mogła zabaezpieczyć.
Ja właśnie przestałam wrzucać zdjęcia podrzucone przez google. Wolę sama zrobić fotę bylejaką. Na dobrą sprawę nawet taka grafika odsyłająca na stronkę jak np miałam stop klapsom to też nie jest uczciewe do końca, bo autor zgody nie wyraził.
Bardzo przydatne informacje są tutaj:
http://www.math.uni.wroc.pl/~admor/copymyths.pol.html
Agata
Rzeczywiście dużo istotnych informacji! dzięki 🙂
Omijam szerokim łukiem wrzucanie zdjec z netu… W sumie wrzucam tylko te nasze.. Ale boje sie, ze zdjecia z Milka beda gdzieś gdzie bym nie chciała.. Buziaki dla Was!
Ja ostatnio w ogóle staram się unikać wstawiania zdjęć na blog. Chociaż pewnie nie raz spotkam się z ich kradzieżą. Ale warto w tym temacie edukować innych.
właśnie dlatego zaczęłam podpisywać zdjęcia. Z drugiej strony zupełnie nie pomyślałam o tym, że jak biorę zdjęcie danego przedmiotu to też, sobie przywłaszczam…ale właśnie co zobić jeśli one stanowią naszą inspirację są np. na portalach Pinterest??
Zgadzam się, podanie źródła tekstem google.com jest mało poważne 😉
O ludzie….nie rozumiem kopiowania czyich prywatnych zdjęć i podpisywania jako swoje…rozumiem kopiowanie zdjęć z googla i podawanie źródla….np jak zrobiłam w ostatnim wpisie z Maszą i Niedźwiedziem…ale czy zrobiłam to dobrze?nie mam pojęcia…dałaś mi do myślenia.
Dziś o 12:00 debata na zywo w ZAIKSie na podobny temat:
http://zaiks.org.pl/351,0
A.
Słuszne spostrzeżenia, ale obawiam się, że będą grochem o ścianę.
Wrzucanie zdjęć naszego autorstwa a szczególnie naszych dzieci i rodziny pomijam, bo według mnie fakt, że jest to zabronione powinien być oczywisty, nie zawsze niestety tak jest. Z tym wklejaniem zdjęć ze sklepów czy stron z ubrankami to już chyba coś osobnego i faktycznie warto się nad wrzuceniem zastanowić, sama mało mam takich u siebie, ale teraz będę bardziej pilnowała tematu.cpi A jak np.wrzucam zdjęcie jakiegoś ubranka i napisze, że zdjęcie pochodzi z tej a tej strony to też grzech?
My zawsze, nawet jak zamieszczamy zdjęcia ze sklepów, to pytamy o to wcześniej właścicieli. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby sklepy odmówiły, ale bez wcześniejszych ustaleń byłoby mi łyso:)
Otóż to. Rozumiem takie zachowanie w przypadku mniejszych firm, ale czy np pisać do hm czy innej sieciówki z zapytaniem o użyczenie zdjęć?
Mnie już głowa boli od tego, co się ostatnio dzieje na blogach :/ Potworność jakaś. Temat dyskusyjny.
Dlatego ja zamieszczam tylko fotki robione przez siebie… dlatego też dużo wpisów mam bez fotek. A jeśli są to zdjęcia „skadś” to zawsze pytam – ale sporadycznie umieszczam takie zdjęcia. Boję się w ogóle stąpać po tym „gruncie”.
A jeśli chodzi o kradzież zdjęć to zostałam okradziona ze zdjęcia z Arturem z portalu społecznościowego… znalazło się to zdjęcie na demotywatorach. Poruszyłam niebo i ziemię wręcz i zdjęcie w godzinę zostało usunięte.
Jeżu! Zabiłabym!
dlatego wlasnie nie pokazuję dziecka w necie 😀 ale kradziez cudzych zdjec z 21 wieku gdzie kazdy ma aparat chocby w telefonie to przegiecie.. zapraszam 🙂
Nie dawaj okazji do kradzieży, możesz zabezpieczyć swoje zdjęcia przed kopiowaniem.
Ja poprosiłam znajomego informatyka, by zabezpieczył zdjęcia z mojego bloga przed kopiowaniem. Gdy ktoś chce to zrobić, wyskakuje komunikat, że autor bloga nie zgadza się na kopiowanie zdjęcia. Jeśli więc, pomimo tego, ktoś przywłaszczy sobie moje zdjęcie i ja się o tym dowiem – natychmiast zawiadomię policję
Też się nie zawaham i zgłoszę sprawę na policję, chociaż oznaczam zdjęcia i zablokowałam możliwość kopiowania ze strony, więc mam nadzieję, że chociaz minimalnie to kogoś zniechęci.
To chyba plaga jakaś ostatnio:( co te kobiety sobie myślą???? porażka jakaś…
Bardzo nieprzyjemna sytuacja tych dwóch blogowych mam,które padły ofiarą kradzieży ich zdjęć w jakim celu je okradli?? Może jakaś chora kobieta z urojoną ciążą chciała się pochwalić ciążą?A w jakim celu są kradzione zdjęcia dzieci?Do pornografii czy innych w głowie mi się to nie mieści,że tak można kraść i robić okropne rzeczy!!
Żaneto zabezpiecz swojego bloga przed kopiowaniem,bo tego nie masz nie daj się okazji do kradzieży!!
Zabezpieczę, zaraz się za to biorę.
Ja tez niestety tak jak ty korzystam z czyichs dóbr. Co prawda z innych blogów nie zabieram, ale czy to czyni mnie lepszą? Raczej nie.
I świetnie, że zaczynasz od własnego „ogródka” – nie jesteśmy w stanie zmienić wszystkich negatywnych zjawisk internetowych – ale zaczynając od siebie – możemy pokazać – że można, „da się” – to tak jak z sprzątaniem świata…