Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej
Wróciliśmy. Cali i zdrowi. Nieprzytomni ze zmęczenia podróżą, ale już we własnym domku.
Nie cierpię powrotów. Raz, że kończy się wtedy to co przyjemne, a dwa, że czeka nas rozpakowywanie, pranie wszystkiego i powrót do rzeczywistości. Jednak na szczęście jest też pozytywna strona powrotów. Czeka na nas ciepły i przytulny dom, z własnym wygodnym łóżkiem.
Bo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Wakacje nam się udały. Udała nam się pogoda. No, może poza ostatnimi 2 dniami, które wywiały nas z Północy do domu. I absurdalnie, w tym całym zmęczeniu podróżą wypoczęłam. Psychicznie. Fizycznie w pewnym sensie również. Przez ponad tydzień ani razu nie ugotowałam obiadu. Jeden raz zrobiłam śniadanie. Jeden raz zmyłam naczynia. Na codzień wyręczał mnie mąż. Mąż na urlopie tacierzyńskim, żeby była jasność. Dziękuję Ci kochanie.
Mieliśmy mnóstwo czasu dla siebie. Cała nasza trójka. Wspólne rozmowy zaowocowały gaworzeniem na całego Mateuszka. Rozgdadało nam się dziecię, oj rozgadało. Dada, tata,bebe, baba, lala a nawet coś podobnego do mama usłyszałam razy kilka (albo sobie wmawiam). Mati przy swoim gaworzeniu robi tak komiczne miny, że nie jeden raz uśmialiśmy się do łez.
Mati dzielnie zniósł wakacje. Co prawda drzemki dzienne oraz wieczorne zasypianie poprzestawiało nam się na całego, jednak najważniejsze, że nam się nie pochorował. Przywiózł z wakacji delikatną opaleniznę i doświadczenie w desancie, gdyż dwa razy fiknął z łóżka, kilka razy z materaca w namiocie.
Nie obyło się też bez przygód. Przytrafiła nam się mała awaria auta, więc mąż mój miał niepowtarzalną okazję dogadania się po francusku z mechanikiem. A wiedzieć musicie, że słownik mojego B. zawiera kilka podstawowych słów. Angielski mechanika kończył się na hello. Jak się dogadali pozostanie dla mnie tajemnicą.
Ilość bagietek, croissantów, pain du chocolat i słodyczy jaką pochłonęłam niezliczona. Chyba tylko ulubionym jogurtom, jedzonym również w ilościach hurtowych, zawdzięczam, że moja waga nie przyprawiła mnie o palpitację serca. No chyba, że rzeczywiście jest coś w powiedzeniu, że francuzki nie tyją.
Instalujemy się. Wracam do rzeczywistości. Pranie wiruje, a ja wcinam domowy obiadek przygotowany przez męża. Mati bawi się grzecznie na dywanie zabawkami. Życie, moje codzienne życie. Jakże wspaniale jednak być znów w domu.
Ps. Będzie jeszcze relacja z wakacji, a jakże! 🙂
Dodaj komentarz
21 komentarzy do "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"
Super, że wam się wakacje udały 🙂
Witajcie w domu 😉
Lubię takie optymistyczne wpisy 🙂 Dawno nie zaglądałam i widzę rewolucję wizualną na blogu 🙂 bardzo mi się podoba 🙂
naładować akumulatory, wrócić i malować kuchnie hahaha
Witamy również w blogowym świecie! Instalujcie się u siebie, Kochani 🙂
W końcu jesteście! Brakowało Was 🙂
Ja tam jak wybywam to na krótko, bo mnie męczą długie podróże 😉 Fajnie, że wyjazd udany !
Super, że wyjazd udany, a wszędzie dobrze, w domu najlepiej to święte słowa!
🙂
Dobrze, że już jesteście w domu:) Czekam na relację niecierpliwie:)
czekam na relacje:))) jak ja niecierpie rozpakowywania i prania brr
Fajnie że wszytko się udało:))Trzymałam za Wasz wyjazd kciuki…
PS. Żanetko jak ogarniesz rzeczywistość napisz mi dane do przelewu i kwotę:)))
Ogarniam Halinko, na dniach postaram się odezwać 🙂
Super , że już jesteście , czekamy na relację:D
Świetnie, że wakacje udane:)
Oj jak ja cię rozumiem…. my wojażowaliśmy w sumie miesiąc… dziś Paweł miał konferencje i okazuje się, że od września ma jeszcze więcej pracy… cóż… rozbestwiliśmy się w te wakacje… teraz przyjdzie za sobą tęskniv 🙁
Szybko przyzwyczajamy się dobrego, prawda? 🙂 Oby Wam czas tęsknoty szybciutko minął i byście mogli się na nowo cieszyć sobą Aniu 🙂
czekam na relację… a pranie, po wakacjach to neverending story…
o tak to pranie, prasowanie, ogarnięcei domu…,
ale wspomnienia z wakacji sa tego warte 🙂
czekam na zdjęcia, dużo zdjęć.
Witajcie po powrocie w domku 🙂
Wspomnienia wakacji są warte każdej chwili spędzonej w uroczym miejscu.
Czekam na relację z wyprawy.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia w porządkowaniu domu :)mam nadzieje,że mąż ci w tym pomoże.
O niestety, podział obowiązków domowych mamy ustalony i sprzątanie (poza odkurzaniem) to moja działka ;))