Dziecko pod namiotem, nasze wrażenia

Przyznaję, że nie miałam większych obaw jeśli chodzi o zabranie Mateuszka pod namiot. Czytałam w niektórych Waszych komentarzach, że ciężko byłoby Wam się zdobyć na coś podobnego. Kochane, naprawdę nie ma się co zamartwiać. Dzieciaki są w stanie zaadoptować się chyba do większości warunków. A z tego co zauważyłam w przypadku Matiego, warunki typowo polowe odpowiadały mu niesamowicie.

Śmiem twierdzić, że wypad nasz miał same plusy. A dla wahających się oraz zamartwiających różnymi aspektami takiej formy wypoczynków podaję kilka argumentów przemawiających za podjęciem decyzji na tak.

Przede wszystkim Mateuszek rozwinął umiejętność raczkowania, wstawania i robienia pierwszych kroków, przytrzymując się uchwyconego przedmiotu. Trawa, piaszczysta plaża, a nawet koc, którego bał się wcześniej nie robią już na nim wrażenia. Śmiga po nich z prędkością błyskawicy, wyraźnie zadowolony.
Miał na to spore możliwości, bo teren wokół namiotu był bezpieczny i nie musiałam się obawiać, że zrobi sobie jakąkolwiek krzywdę.

Całe dnie spędzane na świeżym powietrzu również wpłynęły na mojego synka dobroczynnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o sen. Co prawda nigdy nie mieliśmy większych problemów ze spaniem w nocy, ale pod namiotem Młody spał jak zabity. Zasypiał koło 21 i budził się jakieś 12h później. Wypoczęty, radosny i chętny na nowe zabawy.

Świeże powietrze i większa aktywność to też apetyt. Mati poznał już chyba większość smaków. Bez sensacji żołądkowych, problemów skórnych.

Jeśli chodzi o problemy skórne, to najbardziej obawiałam się oczywiście wszelkich ukąszeń i ugryzień. W tym celu nawet przed wyjazdem na wakacje wybrałam się do naszej pediatry, która na wszelkie „W” wypisała nam receptę na maść Cutivate (po ukąszeniach) oraz na Fenistil w kropelkach, który ma działanie również w przypadku różnych odczynów alergicznych. Na szczęście leki przejechały się tylko z nami i nie było potrzeby ich używania.
W miejscu, w którym byliśmy nie było komarów, więc totalnie odpadł problem zabezpieczenia się przed pogryzieniem z ich strony. Jest to jednak spore ryzyko jeśli chodzi o wakacje pod namiotem np w Polsce. W takim przypadku zabrałabym chyba wszystko co możliwe na te bzyczące hieny.

Jeśli już jesteśmy w okolicy tematu leków i środków. Pisałam wcześniej (TU), że biorę ze sobą kartę EKUZ. Miałam też wykupione dodatkowe ubezpieczenie.Przyznaję, że najbardziej ze wszystkiego obawiałam się ewentualnego przeziębienia. Na szczęście ani katar, ani kaszel nam się nie przytrafiły. Tak samo żadna biegunka. Choć byłam zabezpieczona i na taką ewentualność (orsalit, wapno w syropie, paracetamol, witamina C, frida, maść majerankowa i Euphorbium).  

Codzienna pielęgnacja nie sprawiała kompletnie żadnych problemów. Mieliśmy ze sobą pompowaną wanienkę, którą zabieraliśmy pod prysznic i to w niej Mati się pluskał. Luzik, zupełnie jak w domu.

Było naprawdę fajnie i wiem, że jeśli kolejne wakacje zapragniemy spędzić w podobny sposób to to zrobimy.

Sam kemping, na którym byliśmy znajdował się na klifie. Wiało trochę, czasami nawet bardziej niż trochę, więc dla Matiego niezastąpiony okazał się namiocik plażowy- budka. Chronił przed wiatrem, a także przed słońcem. Wieczorem, gdy już robiło się chłodniej ubierałam Mateusza ciut grubiej, zakładałam czapkę i dalej brykał po kocyku.

Porcja fotek z naszej bazy poniżej 🙂

Lekki bałagan, ale kto przejmuje się porządkami będąc na wakacjach?

Rozłożyliśmy się dokładnie w tym samym miejscu co 2 lata temu 🙂

Widok z namiotu bezpośrednio na morze. Wspaniałe uczucie otworzyć rano oczy, rozsunąć namiot i zobaczyć taki widok. Już nie mówiąc o bezcennych wrażeniach jakie dawał szum fal kołyszący do snu.
Czułam się niemal jakbym była w apartamencie z oknami tarasowymi wychodzącymi na morze 😉

Zabawy….. bez końca.

Zwłaszcza te z tatą sprawiały masę radości. Bo przecież tyle nowego można się nauczyć!



A wracając jeszcze na moment do widoków.. W namiocie tym mieszkał pewien chłopak. Na zdjęciu go nie ma, ale większość dnia spędzał na tym krzesełku z książką w ręku, bądź wpatrując się w morze.
Nie wiem jak dotarł na kemping, bo nie miał ani samochodu ani roweru. Był sam.
Totalny luz blues i oderwanie się od rzeczywistości. Na pewno wypoczął na całego. Wspaniale.

Z kempingu, troszkę stromo w dół schodziło się bezpośrednio na plażę, o której pisałam TU, że raz ciągnęła się w głąb na kilometr, by innym razem po przypływie zniknąć całkowicie.

Jeżeli chcielibyście spędzić podobne wakacje i interesuje Was miejsce naszego pobytu, odsyłam na Kemping Omaha Beach w Vierville sur Mer. Strona internetowa TU.

Ps. O tym co zabrać pod namiot dla siebie, a także małego podróżnika pisałam wcześniej w TYM poście. Sprawdziło się wszystko, poza krzesełkiem do karmienia, które najzwyczajniej w świecie nie zmieściło się do auta przy naszej ilości bagaży. Spokojnie jednak daliśmy radę się karmić bez niego 🙂

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

33 komentarzy do "Dziecko pod namiotem, nasze wrażenia"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Weronika Z
Gość

My spędziliśmy tegoroczne wakacje w przyczepie campingowej nad jeziorem i też byliśmy bardzo zadowoleni. Małej podobał się całodniowy pobytem na powietrzu i wieczorem od razu zasypiała padnięta:). Gdybym nie miała do wyboru przyczepy też zdecydowała bym się na wypad pod namiot, bo nasze warunki również były dosyć „polowe”, toaleta na zewnątrz i po wodę trzeba było chodzić do kuchni.

takatycia
Gość

Nam się marzy taki wypad na wakacje, objazdówka po Europie właśnie przyczepą lub camperem 🙂

Patty
Gość

potwierdzam. dzieciaki uwielbiają warunki polowe 🙂 w przyszłym roku na pewno znowu się wybierzemy. Zdjęcia ekstra!

Anonymous
Gość

Super przygoda.. a Mati na tych zdjeciach jest przeslodki taki do schrupania 😉 Fajnie ze milo spedziliscie czas i ze maly nie przeszkadza wam w realizowaniu marzen a wrecz przeciwnie:) Widoki piekne nie ma co 🙂
Agnieszka mama Chrisa

sweet or dry...
Gość

Przeczyałam notkę i to co najważniejsze to dobra organizacja a u Was widać, nie było z tym żadnego problemu 🙂 Doświadczeni 🙂 i te widooooki!

Ania JM
Gość

Super przeżycia dla takiego szkraba:) My nie mieliśmy okazji jechać pod namiot z Młodą, gdyby taka była nie wahałabym się:)A Wasze wakacje do pozazdroszczenia:D

Mama Bumma
Gość

Ale Wam zazdroszczę tego wypadu…

kinga b.
Gość

ja rowniez zazdroszcze takiego wypadu…

Hally (Raczek)
Gość

JA Was podziwiam niezmiennie….powtarzałam już kilkakrotnie: namioty to nie dla mnie….ale fajnie, że Mateuszek połknął bakcykla:))))))
PS. Jak się sprawdza ta nadmuchiwana wanienka???I polecisz mi jakiś tyci basenik bo chcemy zabrać dla Franulka.

takatycia
Gość

Wanienka extra, bo mało miejsca zajmuje, a dzięki niej kąpiele przypominały te e domu. Kupowałam na all za ok 20zł (stąd kolor różowy wysłany omyłkowo, a nie było już czasu na odsylanie).
Basenik mamy malutki, taki brodzik z pepco 🙂

Hally (Raczek)
Gość

W takim razie zamawiamy wanienke:D

Josephine
Gość

I ja Was podziwiam 🙂 Spał 12 godzin? Oj widać, że zapewniliście Matiemu dużo wrażeń :))

takatycia
Gość

Tak, właściwie każdej nocy 🙂

Kasia M.
Gość

Mimo wszystko wielki szacun dla Was! Trudno byłoby mi się zdecydować z dzieciaczkiem pod namiot, ale pewnie to kwestia przekonania się chociaż raz. 😉

Mam złe wspomnienia z pobytu pod namiotem i może dlatego nie jestem jego zwolenniczką. Podczas wakacji w Łebie, potwornie opaliłam a w zasadzie spaliłam swoje plecy. Na dworze i w namiocie upał niemiłosierny, plecy piekły jak cholera, komary gryzły, spać nie mogłam… brrrr… teraz nawet ciarki mi przechodzą jak sobie o tym pomyślę… ;P

takatycia
Gość

O wyobrażam sobie! Pamiętam jak mi raz tak dogrzało ns maxa a potem w nocy spałam w miejscu bez klimy za to bardzo ciepłym. Koszmar 🙁

Filcuszki
Gość

Powiem szczerze, że narobiłaś mi wielkiej ochoty na taką wyprawę. Szczególnie, że mój mąż też jest fascynatem II wojny światowej i zawsze chciał jechać w tamte rejony. Dlatego mam dwa pytania – pisałaś, że macie Seata. Czy to jest samochód combi,czy mieliście dodatkowy bagażnik na dachu?
i pytanie drugie – niedyskretne, czy możesz mniej więcej powiedzieć ile Was wyniósł ten wyjazd – benzyna, nocleg, zakup potrzebnego sprzętu itp.?
Będę bardzo wdzięczna za informacje 🙂

takatycia
Gość

Seat cordoba, nie combi. Nie mieliśmy też bagażnika dachowego. Zrobiliśmy ok 4000km.
Całość zamknęła nam się w ok 1tys euro.(z przyjemnościami typu zakupy do pl)

Filcuszki
Gość

Bardzo dziękuję za odpowiedź 🙂

Agata J
Gość

super przeżycia, wspaniałe widoki i dobrze że miło wspominacie wyjazd 🙂

Magda M
Gość

JAKIE ON MA FAJNE PUCKI ;D
ROZARZ TO WIEKSZY I FAJNIEJSZY;)

JAK OLIWIERA ZABRAŁAM POD NAMIOT JAK MIAŁ 3 MIESIĄCE 😉 MILE TO WSPOMINAMY:)

piegowata mama
Gość

Ja też jestem zdania, że dziecko w niczym takim nie przeszkadza. Można dużo więcej niż tylko pod namiot z nim pojechać 🙂

dookola nas H.G.K.
Gość

Najbardziej z tego posta uderzyło mnie spanie 12 godzin, wow ogromne i zazdrość taka sama:) piękny czas za Wami, mimo wszystko szacun dla Was za to spanie w namiocie, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczniu:)

mala Bee
Gość

a mama gdzie ja sie pytam? super wakacje:)

takatycia
Gość

No, jak zwykle po drugiej stronie 😉

Milowe Wzgórze
Gość

Kochana… To wszystko geny:) Mati odziedziczył z Was to co najlepsze 🙂

takatycia
Gość

Hihi wyssane z mlekiem matki 😉

Ania W
Gość

super podróż, da się? da się! fajnie, że pokazałaś wakacje od tej strony, bardzo to jest zachęcające 🙂

greeneyekitty22
Gość

świetna sprawa choc ja bym się bałą

projektdziecko
Gość

świetnie, taką formę wakacji uwielbiam najbardziej i mam zamiar zaszczepić ją w moim małym Matim:)

Misiowa mama
Gość

Przyznam się tak szczerze, że nie wyobrażałam sobie wcześniej tak małego dziecka pod namiotem… Ale przekonałaś mnie! W przyszłym roku skorzystamy z tego pomysłu na wakacyjny wyjazd 🙂

takatycia
Gość

Super, polecam! 🙂

Ola Wiecha
Gość

Cudowna wyprawa, a jednak się da;)
Mati szczęśliwy!
My rok temu z Natalką z przyczepą campingową zwiedziliśmy Litwę, Łotwę i Estonię i też się dało i było fajnie; )

lavinka
Gość

Ostatnio byłam na wyprawie rowerowej po Norwegii, takoż namiotowej, ale z dzieckiem to by była jednak masakra, miałam porównanie, bo mieliśmy w trasie dwulatkę. Słodki dzieciak, ale się pochorował i zaraził starszą siostrę. No i bal. Zero czasu wolnego dla mamy (tata organizator nie miał czasu kompletnie na nic). Wakacje z dzieckiem to wakacje z dzieckiem, ale z odpoczynkiem niekoniecznie mają coś wspólnego 😉