Złośliwość (rzeczy martwych)
Odkąd jest z nami Mateusz zaczęłam zauważać, a raczej częściej trafiam na zjawisko złośliwości rzeczy martwych. Na pewno związane jest to z moim obecnym wyczuleniem na pewne sprawy.
Powiem Wam szczerze, że ogromnie irytuje mnie ten fakt.
Południe, dziecko szczęśliwie odpływa w drzemkę, po ponad 20 minutach usypiania. Wychodząc na paluszkach z pokoju w głowie układasz co zrobisz przez najbliższe pół godziny. Przy sprzyjających okolicznościach może nawet przez godzinę.
Oczywiście wybierasz takie zajęcia, które będą generowały jak najniższy poziom hałasu. Tłuczenie kotletów na obiad czy odkurzenie mieszkania nie wchodzą w grę. Zwłaszcza kiedy dziecko wkracza w etap, w którym budzi je pierdnięcie muchy w drugim pokoju. A pomyśleć, że całkiem niedawno był czas, kiedy nie mogłam się doczekać aż moje dziecko otworzy oczka… o TU.
No więc starasz się zachowywać jak najciszej, jeśli to byłoby możliwe to wstrzymałabyś oddech, żeby tylko dziecko dłużej pospało. A tymczasem… jak na złość. Przechodząc obok szafki zahaczysz rękawem bluzki o uchwyt, co spowoduje otwarcie drzwiczek, a następnie głośny huk przy samoistnym zamknięciu.
Wyciągając talerz ze zmywarki nie ma siły, która powstrzymałaby nieuniknione- uderzenie o stojące obok szklanki, które jak domino polecą na inne naczynia.
Obowiązkowo też wyleci Ci coś z rąk, pies akurat w tym momencie zacznie szczekać na kogoś za drzwiami. Albo zagubiony akwizytor postanowi w tym czasie sprzedać Wam rewelacyjny zestaw szczotek, którymi wszelkie problemy możesz zamieść pod dywan, którego nie masz.
I nawet wyciszony na tę okazję telefon, w tym momencie akurat postanowi się rozładować wydając z siebie ostatnie tchnienie w postaci głośnego pryt pryt.
Złośliwy jest też sąsiad, który teraz wymyślił sobie tłuc młotkiem w kaloryfer. I przejeżdżający za oknem tramwaj. I ten gość na ścigaczu, który robi już piąte kółko po znajdującym się tuż obok rondzie.
I dźwięk bijących z Kościoła dzwonów, ale umówmy się, że Anioła Pańskiego na późniejszą godzinę nie przeniesiemy.
I tak naprawdę nie ma znaczenia czy jest to popołudniowa drzemka w domu, ta podczas spaceru czy też wieczorne usypianie. Zawsze trafi się coś co MUSI obudzić Twoje dziecko. Zwłaszcza wtedy, kiedy Ty zaplanujesz sobie co w tym czasie zrobisz.
Ot, życie.
Dodaj komentarz
37 komentarzy do "Złośliwość (rzeczy martwych)"
Ja to samo zauważyłam :)) Im ciszej chcę coś zrobić tym głośniej mi to wychodzi. Mój mąż to już w ogóle…nawet na łóżku nie umie przekręcić się cicho (śpimy we trójkę w pokoju). Ale z sąsiadami, akwizytorem i hałasem za oknem nie mam problemu na szczęście 🙂
Ha ha, ale mnie rozbawiłaś tym swoim mężem, a to dlatego, że u mnie jest dokładnie to samo 😉
W nocy kiedy odkładam śpiące dziecko do łóżeczka mój mąż akurat musi się przekręcać.
Ja dokładnie tą samą zależność zauważam. Gdy dziecko śpi przychodzi listonosz (mój nie dzwoni dzwonkiem -wie, że mamy małe dziecko), akurat jedzie karetka lub najgłośniejszy motor w mieście. Wszystko z rąk mi leci. To jakąś masakra jest!
Mój mąż to samo, tak szoruje głową po poduszce przy przekręcaniu, że przeważnie kończy się to wybudzeniem Mateusza (śpimy razem).
Nawet chrapanie tak na synka nie działa…:P
U mnie jest to drąca się babka… Jak mi tak budzi Małego, to w myślach mam jak ją zabić. Masakra 😛
Muszę stąd wiać, bo kiedyś serio ją zabiję haha 😀
Też tak miałam! Pocieszę, że kiedyś trochę minie i już nie będzie miał takiej wrażliwości na dźwięki. Ale też nie będzie spał jak kamień. U nas budził dźwięk dzwonka, a listonosz nie żałował przyciskania, więc odłączyliśmy dzwonek i napisałam karteczkę „proszę pukać”. Teraz za to budzi go domofon 😉 Ale rzadziej.
Skąd my to znamy… 😉
Skąd ja to znan?!?! 😀
Kilka dni temu odłożyłam Małą do łóżeczka. Wychodząc z sypialni chciałam wziąć jeszcze ładowarkę do telefonu, która leżała na parapecie. Delikatnie…żeby choć wtyczka nie stuknęła o drewniany parapet (bo jak to świetnie ujęłaś – i u nas budzi pierdnięcie muchy hyhy). I gdy już byłam pewna, że mogę wyjść, odwróciłam się nie zauważając, że kabel zaczepia róg książki. Wszystkie jak domino poleciały, strącając słoik z taśmamj i metalową płytkę dekoracyjną…HUK nawet przygłuchego by obudził! 😀
Dobrze, że mieszkam w domu jednorodzinnym:D chociaż przy głównej ulicy, więc czasem ciężarówy hałasują, ale nie jest tak źle. Poza tym M. ma chyba sen po tacie, bo n awet burza z piorunami jej nie obudzi jak dobrze zaśnie:)
U mnie jest to samo 🙂
Hehe 🙂 u nas tak samo 🙂
Tylko, że ja przy chodzeniu jestem głośna bo nam podłoga skrzypi więc generalnie muszę siedzieć cicho na tyłku 🙂
Haha świetny post! Skomentuje tylko.. ehh skąd ja to znam:)
🙂 Skąd ja to znam! Inna rzecz, ze przestałam wyciągać rzeczy ze zmywarki na czas drzemki czy wieczornego zasypiania 🙂
Znam to niestety. Ostatnio jak Fabian spał to chciałam słoik odkręcić i pokrywka wyleciała mi z rąk i obiła się o wszystko co mogła a na koniec spadła z hukiem na kafelki i było po spaniu 🙁
Zjawisko to nieobce również nam! 🙂
Najczęściej pies się odzywa, ale największym hałaśnikiem w domu jest mąż – po prostu nie umie być cicho.
samo życie! przyDaśku jalbył mały nigdy na palach nie chodziłam, grało sobie cicho radio, telewizor czy coś tam i spał. ale bywały dni gdy bardziej był wyczulony
oh jak ja tego nie lubie. przewaznie kiedy C spi to wlasnie musi przyjechac kurier z paczka i zadzwonic domofonem :/
skąd ja to znam…
Życie, życie. Niestety to bardzo częste zjawisko.
Nie lubimy tego, zdecydowanie.
Pozdrawiam!
my mamy tak od małego, a nawet gorzej bo maja nigdy nie mogła wejsc w faze snu głębokiego, zawsze była na czuwaniu co powodowało narastającym zmęczeniem nas wszystkich a ona im bardziej zmęczona tym bardziej zasnąć nie mogła:(
byliśmy w Pl u pediatry on nam wytlumaczylk to i owo, polecił włączać radio, najpierw cichutko a potem zwiekszac glosność, pomoglo nam strasznie – moze i u Was zadziała:)
Powodzonka
Dokłądnie tak !!
Mam to samo…to tak, jak kanapka, która zawsze spadnie masłem na podłogę:-)
I nagle zauważasz, ze wszystko, dosłownie wszystko zapakowane jest w szeleszczace torebki… Buuuu
mi dopiero będzie dane się o tym przekonać… ehh !
O matko:D Jakbym czytała o sytuacji u nas;)
Znamy to doskonale:P
na szczęście już Wit nie jest taki wrażliwy na dżwięki, ale gdy był młodszy przeszkadzało mu wszystko
I gary w zlewie mi sie turlają i pudełko z butami nagle pod nogami… No niestety! Życie 😉
Prawdą to jest 😀
Haha znam to! Nie zapomnij jeszecze o kurierze, na którego czekasz kilka dni, a on przyjeżdża akurat tego dnia i w tej minusie jak z wielką męką dziecko usnęło! 😀
ciekawe czy u nas się zmieni, bo póki co można wiercić, pies może ujadać, a on śpi… ale jak próbuję być cicho to obudzi go szeleszczący papierek od cukierka (pewnie czuwa, cobym nie przesadziła z tymi słodyczami :P)
No niestety chyba każda z mam zna to zjawisko:(
Cześć:) Od dłuższego czasu czytam Twojego bloga, jestem krótszą stażem mamuśką po sąsiedzku;) Moja córcia ma 3,5 miesiąca. A propos złośliwości rzeczy martwych i drzemek…powiedz mi, jak usypiasz swojego Matiego na drzemki, kiedy jesteście w domu? Nam ostatnio to zasypianie bardzo się popsuło i szukam sprawdzonych rozwiązań:) Może inni goście też coś doradzą?…
Obawiam się, że niewiele pomogę. W domu usypiam go na łóżku. Kładę się z nim i najczęściej odpływa przy piersi (wiem, sama sobie stryczek wieszam na przyszłość).
Ale powiem Ci, że i u nas w okolicy 4 miesiąca nastąpił problem z zasypianiem, po jakimś tygodniu, może 2 się unormowało. Z tym, że teraz znowu.. 😉
U nas zamiast piersi jest smok, więc też nienajlepiej;) Dajesz mi nadzieję, że może to minie…choć na chwilę;) taki to już „skokowy” rozwój dzieci…
O żesz… przybij piątkę 😀