Wehikuł czasu
Rok temu dnia 3 kwietnia świeciło słonko.
Ale nie tylko na niebie, bo zarówno i w mojej duszy.
Post wyjątkowo nie o pogodzie, mimo, że aura za oknem sprawia, że kilka słów ciśnie się na usta.
Słońce świeciło na całego, bo był to dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłam swojego synka.
Był malutką kropeczką. Mierzył zaledwie 7,3mm. Za to serduszko biło jak szalone.
Patrzyłam w obraz monitora i nie mogłam uwierzyć, że właśnie rodzi się moja miłość do tej pulsującej kropeczki.
Zawsze myślałam, że płacz w takim momencie to przesada- w sensie, że przyszłe mamy płaczą, bo tak robią wszystkie.
Ja wyłam w gabinecie jak bóbr. Swoją drogą, czy bobry rzeczywiście wyją?
Nie uwierzyłabym, że będę w stanie tak się zachować.
Ale gdy lekarz pokazał mi punkcik, wskazał na bijące serduszko z poczucia ulgi wybuchnęłam płaczem.
Ulga i radość.
Ulga, bo jest serduszko. Bo żyje. Bo umościł sobie domek w moim wnętrzu.
Nie jest to ciąża urojona, pusty pęcherzyk, ciąża farmakologiczna.
Te dwie kreseczki, które 3 tygodnie wcześniej ujrzałam na teście są realne.
Chyba tylko mama, która świadomie się stara o dziecko doświadcza tego uczucia, gdy stres związany z pierwszym usg ustępuje radości.
Choć może nie?
Choć może nie?
Po zdaniu wypowiedzianym przez lekarza, a które brzmiało:
„gratuluję, tak oto powstaje nowy obywatel”
moje łzy wielkości grochu spływały po policzku wprost do uśmiechniętej od ucha do ucha buzi.
Z gabinetu dosłownie wyfrunęłam.
Pamiętam, że dzwoniłam do męża, do mojej mamy.
Lewitowałam.
A słońce grzało moją twarz.
Dodaj komentarz
46 komentarzy do "Wehikuł czasu"
ja też się popłakałam.. 🙂 właśnie w takich momentach dociera do człowieka, że to wszystko jest realne!
Dla mnie 3 kwietnia też był wyjątkowy… 🙂 Zapraszam na mojego bloga 🙂
Nasze pierwsze usg było 17 kwietnia, Zośka już wtedy dużą panną była, w końcu mijał 10 tc. 😉 Ale tak samo jak Ty, wyszłam z gabinetu z mokrymi oczkami. :))
świętujemy razem 😀
I ja tez dobrze pamiętam ten dzień.. 🙂
Doskonale to rozumiem! Miłość od pierwszego wejrzenia i… usłyszenia 🙂
No cóż. Widzę, że wrażliwych serc jest znacznie więcej niż mi się wydawało.
Cudne przeżycie 😉
Mi na pierwszym USG też łzy jak grochy poleciały 🙂
A ja tak naprawdę poczułam, że będziemy mieli dziecko dopiero jak zaczęło mnie lekko kopać 🙂
Pierwsze kopniaczki też wspominam bardzo, bardzo czule 🙂
Cudowne chwilę! Mi także leciały łzy po poliku ze szczęścia i wzruszenia jak zobaczyłam moją mała kropeczkę na USG:D
Piękne wspomnienia! My niestety mieliśmy pierwsza wizytę tragiczną, jakqaś pseudo Pani doktor potwierdziła ciążę, ale gadała coś, że to może byc pozamaciczna(!), mnie zatkało, mojego Męża to już wogóle wbiło w fotel, bo nie bardzo wiedział o czym mówi a na koncu jak wychodziliśmy Mąż zapytał czy mamy się cieszyć w odpowiedzi usłyszał „nie wiem czy powinien się Pan cieszyć, że ma Pan taką płodna Żonę”…nigdy więcej już tam nie poszliśmy. Kolejne już były inne, ja się bardziej stresowałam chyba czy wszystko jest ok, ale nie płakałam, bo cały czas nie wierzyłam;-)
O raju, masakra jakaś…:(
Ja się nie popłakałam, ale poczucie ulgi było jak najbardziej. Ponieważ miałam małe szanse na ciąże ze względów hormonalnych, raczej przeczuwałam raka albo inne poważne schorzenie (okres się spóźniał) i dopiero usg potwierdziło ciążę. Ale moja mała już miała 2,5cm, jak wreszcie dobiłam się do gina (kolejki, limity). To już był 10 tydzień, a ja byłam w szoku, jak duże jest to dziecko!
W takim przypadku to rzeczywiście ulga jest 🙂
Byłam mocno wzruszona…ale nie płakałam… Wtedy tez poznałam sie z Zuza:-)
Ja płakałam już jak zobaczyłam dwie kreski 🙂
dwa razy top przerabiałam i dwa razy wyłam jak bób 🙂
ach, łezka się w oku kręci, co? 🙂
Ja nie płakałam, ale ulgę poczułam, gdy dowiedziałam się, że serduszko ładnie bije. Nagle wszystko zaczyna się zmieniać, jesteś odpowiedzialna za to, co stworzyłaś… I strach o swoje dzieciątko towarzyszyć już będzie zawsze :)))))))
Znam to uczucie doskonale, ja za każdym razem jak widziałam młodego na USG to ryczałam jak bóbr ze szczęścia:)
popłakałam się przy Adasiu, przy Martynie śmiałam się jak głupia 😛
Pięknie to opisałaś 🙂 I w mojej głowie wirują teraz obrazy wspomnień… 🙂
Ja tez lamietam ten moment : ) . Bylo niesamowicie ;*
😉 ja też płakałam 😉 a teraz jak wspominam te wydarzenia to mam ciarki 😉
Cudownie opisujesz wydarzenia,jesteś bardzo wrażliwa Ja też wyłam z radości…tyle,że prawie dziesiec lat temu 🙂 Teraz mam przy sobie wygadanego,błekitnookiego drugoklasiste 🙂 Pozdrawiam-Marta z łodzi
heh datami depczę Ci po piętach 🙂 też zaraz będę wspominać test z II kreskami i pierwszą wizytę z usg – dla mnie to w dalszym ciągu wzruszające bardzo 🙂
też płakałam i Małżonek płakał, bo był ze mną
Ja nie płakałam ale wzruszona byłam jak nie wiem co:)
Ala to nasze wyczekane i „wypracowane” dzieciątko:) Jak tylko Pan doktor potwierdził, że jestem w ciąży od razu cieszyłam się jak głupia:) nie czekałam ani chwili i pojechałam do męża mojego do pracy by mu się pochwalić:)
Ślicznie to napisałaś. Ja uwielbiam wizyty w gabinecie lekarskim i to zdanie : „serduszko bije” jestem wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja nie płakałam jak bóbr, choć oczy miałam mokre:) Natomiast pamiętam to uczucie:)))))JA niebawem będę obchodziła 2 lata od tamtych chwil:))))
Pamiętam te dni kiedy pierwszy raz usg potwierdziło ciąże…pierwszy raz było to 19 listopada a za drugim razem 19 lipca…wzruszające chwile:)
ja też płakałam choć nie na 1 usg, tylko gdy Boryś miał 10 tyg, widziałam jego rączki i nóżki i byłam w takim szoku, że zdania nie mogłam z siebie wykrztusić, malutki człowiek w miniaturze, najpiekniejszy widok na świecie:)
Och! Pamiętam ten moment jak dziś… Ja nie płakałam ale uczuć, które wtedy się pojawiły nie zapomnę do końca życia! Byłam razem z Czarkiem, mocno wzruszonym patrzyliśmy na siebie w jakimś zachwycie, radości, wzruszeniu i podziwie – bijące serduszko, dowód na nowe życie. Nie ma piękniejszej chwili, chyba tylko ta kiedy widzisz i dotykasz po raz pierwszy swoje dziecko 🙂 Całuję mocno!
P.S Nie znam wielu bobrów ale chyba nie należą do płaczliwych. Chociaż ciężko to stwierdzić, często są całe mokre 😉
o taaak to jest niesamowite to zycie nowe w nas
cudowne uczucie, a ja tak odbiegnę od tematu- dlaczego matki która „usuwają” takie małe kropeczki/fasolki/babelki – tego nie czują? przykre to jest…;(
nigdy tego nie pojmę…
Jedno z jafajnieszych usg…czyli pierwszy widok bijącego serca:)) Za każdym razem jak wspominam ten dzień to moje serducho szybciej stuka:)
Piękne wspomnienia..
Ja mojego F zobaczyłam w 13tc, dużym chłopakiem już był 🙂
pamiętam i ja ten dzień, szokiem był jedynie fakt, że najpierw lekarz widział nie dwie a trzy fasolki, po dłuższym przyjrzeniu się jednak wynik ostateczny sztuk dwie 🙂 motylki w brzuchu i radość po niebo!
piękne wspomnienia.
sama myślami często wracam do USG zarówno Emilki jak i Helenki.
niezapominanie chwile.
Poryczałam się.Hormony robią swoje.
A ja właśnie czekam na wizytę i dzisiaj mam nadzieje zobaczyć swoje drugie serduszko.
Piękne! I ja pamiętam te lewitację. lepiej nie mogłaś tego uczucia ująć!
masz jakis pomysl na ciekwae przechowywanie zdjec usg ?
Mam wklejone w album. Ale nie wszystkie. Właśnie czekam na zamówienia, mam zamiar zrobić sobie taki kuferek, w którym będę trzymała pamiątki z czasu ciąży i pierwszych lat małego 🙂
Coś w tym jest. Ja też beczałam za każdym razem jak oznajmiałam komuś ze jestem w ciąży. Oczywiście z radości :’-)
Ja przez dwa tygodnie chodziłam jak z przyklejonym uśmiechem – zawieszonym na uszach – :)))) Wieczna euforia :)))