Od spotkania, na którym poznałam inne mamy blogerki minęło już 3 tygodnie. Relację ze spotkania zdawałam Wam wcześniej, o
TU. Na pewno Wasze wprawne oczy dojrzały, że dostało nam się troszkę prezentów od sponsorów, dzięki którym między innymi spotkanie miało taki charakter, a nie inny.
Zanim jednak przejdę do recenzji produktów, które ja otrzymałam (bo każda z mam poza torbą wypełnioną różnymi gadżetami została obdarowana również prezentem niespodzianką) podziękowania należą się również Łukaszowi Walasowi, dzięki któremu cudowne zdjęcia mogą przywoływać wspomnienia, a także firmie
Mamandi, która zadbała o oprawę graficzną i przygotowała dla nas urocze winietki, ozdoby do ciasteczek itp.
A teraz coś przyjemnego, coś dla kobietek. Mam w życiu szczęście (tfu, tfu, pukam w niemalowane coby nie zapeszyć). Nie jeden raz na Waszych blogach spotykałam się z
Glossy Box’em. Oglądałam, zachwycałam się, zazdrościłam. Milion razy wchodziłam na stronę, żeby zamówić i dla siebie pudełko, ale zawsze wąż w kieszeni lub głos rozsądku podpowiadał, że mam inne wydatki.
Pewnie już się domyślacie jaka niespodzianka na mnie czekała 🙂
Dlaczego na początku posta stwierdziłam, że mam szczęście? Otóż zauważyłam, że jak sobie pomyślę, że coś bym chciała, o czymś zamarzę to kiedyś w przyszłości, za jakiś czas udaje mi się to dostać. Takie potwierdzenie, że jednak marzenia się spełniają.
I co ważniejsze, dobrze gdy po otrzymaniu upragnionej rzeczy nie czuje się rozczarowania, zawodu.
W przypadku Glosy Box zawsze obawiałam się, że kosmetyki, które znajdę w pudełku totalnie mi nie podpasują. Ja się bardzo mało maluję. Tzn. chodzi mi o kolorówkę. Gdybyście miały możliwość zajrzeć do mojej kosmetyczki to poza podkładem i tuszem naprawdę niewiele więcej można tam znaleźć.
Nie dla mnie różnego rodzaju bazy pod makijaż, eyelinery, błyszczyki, szminki itp. Przykro mi bardzo, ale zwłaszcza tych ostatnich po prostu nie lubię.
I oto do moich rąk trafia Glossy Box z 5 produktami, które wszystkie bez wyjątku są dla mnie stworzone. Całe pudełko jest jakby dobrane z myślą o mnie. I choć z 5 kosmetyków przetestowałam na razie 3 to głośno oznajmiam- pomimo, że zostałam mamą jestem również kobietą. Prezent ten przeznaczony jest stricte dla mnie, nie dla mojego synka, ale radość mam ogromną. Zwłaszcza, że ostatnio każde zakupy kończą się czymś dla Mateuszka, gdyż stale albo o sobie zapominam albo stwierdzam,że i tak wolę coś kupić jemu.
Ok, ok. Nie filozofuję już dłużej i pokazuję co jest w środku.
Tak jak pisałam i jak każda z Was pewnie dobrze się orientuje, w środku znalazłam 5 kosmetyków.
Coś do ciała, coś do twarzy, włosów i ust. A przy tym dla zmysłów. Zwłaszcza powonienia oraz dotyku.
Ale po kolei, zacznę od tego co już przetestowałam i naprawdę skradło moje serce. Jestem pewna, że pełnowartościowy produkt nabędę gdy tylko wykończę to co dostałam.
BATH&BODY WORKS Balsam do ciała Pink Chiffon
Choć na codzień nie przepadam za słodkimi zapachami (preferuję je tylko i wyłącznie na wieczorne wyjścia) to muszę przyznać, że połączenie czerwonej gruszki, waniliowej orchidei i łagodnego piżma bardzo mi pasuje. Zapach jest dość intensywny na początku, po chwili robi się dyskretny. Obawiałam się reakcji Mateuszka na tak pachnącą mamę, jednak mój synek okazał się 100% mężczyzną. Zapach zaakceptowany.
Balsam ma ogromny plus- rewelacyjnie nawilża. Stosuję go tylko i wyłącznie na ramiona, ręce i dłonie. Dzięki zawartości witaminy E, olejku Jojoba i masła Shea pożegnałam problem suchych rąk.
Kupię na pewno. 236ml kosztuje 29zł.
YOSKINE Mikrodermabrazja- peeling szafirowy przeciwzmarszczkowy
Mój hit. A po tym jak i spróbowała go moja mama, także i jej. To, co zrobił z moją buzią pokłada wszelkie inne peelingi na łopatki. Po zastosowaniu cera pojaśniała, skóra twarzy zrobiła się gładka, jakby śliska i delikatna jak pupcia mojego Mateuszka. Zakochałam się w tym produkcie, poważnie. I nawet nie odstrasza mnie w nazwie słowo „przeciwzmarszczkowy”. Spójrzmy prawdzie w oczy, kiedyś nadejdzie ten dzień, że półkę z kosmetykami wypełnią produkty o takim charakterze.
Wg producenta peeling zawiera sproszkowany szafir, który posiada właściwości polerowania skóry.
Potwierdzam- poleruje 🙂
Czy kupię ten produkt? Na 100%. Cena za 75ml to 30zł.
FIGS&ROUGE Organiczny balsam do ust
Nie przepadam za błyszczykami. Sklejają mi usta, zbierają się w kącikach. Fu. Jedyne co do tej pory preferowałam to bezbarwna szminka nawilżająca Avene. I tak jak pisałam wyżej zero szminek.
Nie chcę, żeby wyszło, że skoro dostałam to muszę pochwalić. Ale całkiem serio, ten balsam jest bardzo fajny. Przede wszystkim dlatego, że nie czuję go na ustach. Tzn czuję, bo posiada pewną cechę, o której za chwilę, jednak powiem to tak- nie przeszkadza mi jego obecność na wargach.
Dzięki zawartości papryczki pieprzowej sprawia, że usta lekko pieką. Uczucie jest fajne.
Podoba mi się zapach- bardzo delikatny oraz konsystencja- nie jest tłusta, mimo iż w składzie znajdują się organiczne oleje, masło Shea. Dobrze nawilża i odżywia, nie tylko usta, ale i miejsca, w których mam suchą skórę. Wystarczy, że posmaruję troszkę, a problem znika.
W dodatku całość zamknięta w bardzo uroczej puszeczce, którą bez problemu wszędzie zmieszczę.
Dodam jeszcze, że swego czasu podobny balsam kupowałam marki Sephora. Byłam zadowolona poza jednym małym ale, był trochę za tłusty. Znalazłam swój ideał.
Kupię na bank. Przystępna cena, bo 19.90zł za opakowanie 8ml.
NUXE Creme Fraîche de Beauté – krem do skóry normalnej
Jeszcze nie używałam, więc niewiele mogę powiedzieć na temat tego kremu. Jest to próbka o pojemności 15ml. Firma raczej dobrze znana. Zapach delikatny, bardzo naturalny.
Jak wykończę krem, który aktualnie używam na pewno się za niego wezmę.
Cena 109zł/ 50ml.
PHYTO Ekspresowa odżywka utrwalająca kolor Phytobaume Blask
Nie próbowałam, ale jeżeli efekt będzie taki jak zaleca producent to pobiegnę do sklepu i kupię pełnowartościowy produkt. Dlaczego? Pomijając fakt, że włosy lecą mi masakrycznie to z natury są one szorstkie i twarde. Mam obsesje na punkcie odżywek, które sprawiają, że robią się miękkie. Niestety wszystkie, które do tej pory stosowałam niwelują problem tylko przez kilka godzin po umyciu. Potem włosy wracają do stanu wyjściowego. Tu producent zapewnia, że włosy po zastosowaniu odżywki są perfekcyjnie gładkie, jedwabiste i łatwe do rozczesania. Zobaczymy…
Cena 53zł/ 150ml.
Jestem bardzo zadowolona z pudełka. Bardzo. Do tego stopnia, że ryzyk fizyk zamówiłam subskrypcję. Skusiła mnie zawartość kwietniowego Glossy Boxa, kupon rabatowy w wysokości 20% jaki otrzymałam na spotkaniu mam, a także miłe wrażenie po przetestowaniu kosmetyków ze sprezentowanego mi pudełka. Mam nadzieję, że z równie dużym entuzjazmem podejdę do pudełek, które przez kolejne 3 miesiące będą przychodzić do mnie do domu.
Zostawmy Glossy Box’a i idźmy dalej. Tym razem coś dla Mateuszka, co również mieliśmy okazję już wypróbować. A mianowicie zestaw witamin od firmy
In Favit Baby.
Witaminy jak znalazł.
D3 z racji codziennego stosowania. Ogromnie wygodne, bo zawierają pompkę dozującą, dzięki której nie muszę się obawiać tak jak w przypadku kapsułek czy całość Mateuszek połknął i dbać o to by nie wyślizgnęła mi się ona do jego buzi. Fajny sposób dozowania, gorąco polecam.
Na pewno przejdę na tę formę.
Witamina C natomiast wspomogła nas w walce z ostatnim katarkiem. Jak widzicie producent w opakowaniu dołącza małą strzykawkę, dzięki której możemy precyzyjnie odmierzyć wskazaną dawkę, którą następnie rozcieńczamy w mleczku bądź w wodzie i podajemy dziecku. Mateuszkowi posmakował kwaskowy smak i przy kolejnym zażywaniu z ochotą wypijał miksturę.
Poza witaminami w kropelkach otrzymaliśmy również lizaki witaminowe. Musicie mi jednak wybaczyć brak zdjęć- dwa łasuchy w domu w postaci mnie i męża- cóż, nie było szans, żeby się uchowały.
Jednym ze sponsorów spotkania był również producent wody mineralnej
Mama i ja, którą na pewno każda z Was dobrze zna. Mi osobiście bardzo ta woda smakuje, a butelka, która znalazła się torbie z upominkami nie zdążyła dojechać do Krakowa. Z wrażenia, po poznaniu wszystkich mam, pijaną szczęście dopadł mnie „kac” i wypiłam całą nim dojechaliśmy do domu. Gadżety firmowe jednak pozostały na pamiątkę.
Głównie kubeczek, gdyż poranna kawa dobrze smakuje tylko w kubku. A książeczka z imionami- cóż, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nam się okaże pomocna 🙂
Maylily. Kto nie zna ręka do góry?!
Mięciutka i pachnąca lawendą zawieszka, która idealnie sprawdza się w szufladzie pełnej malutkich ciuszków mojego synka. Zapach jest bardzo subtelny, a serduszko… z myślą o kimś, kogo kocham ♥
Firma
Womar pojawiła się na spotkaniu z prezentacją swoich produktów, ale także zadbała, by każda z mam zabrała coś ze sobą na pamiątkę.
Rękawica jest mięciutka i trzeba przyznać, że urocza. Nie używamy jej jednak do kąpieli gdyż mąż myje Mateuszka ręką. Sprawdza się za to do delikatnego masażu maluszka tuż po kąpieli, a jeszcze przed snem. Mati uwielbia, gdy głaskam go po pleckach milusim króliczkiem. Głaskamy się na wyciszenie po masażu oliwką, a czasem, gdy widzę, że Mateuszek jest już bardzo zmęczony zastępuje masaż całkowicie.
Torba w sam raz na codzienne, wiosenne sprawunki. Będzie mi przypominać o czasie jaki spędziłam w miłym towarzystwie.
Mateuszek dostał też geterki od firmy Little Rose and Brothers.
Przyznaję bez bicia- nie znałam tej firmy wcześniej. Jednak, gdy weszłam na stronę, od razu w oczy rzuciły mi się
legginsy, które jesienią na pewno nabędziemy.
Dla kobietek znalazło się coś jeszcze, co na codzień będzie nam przypominać o tym jak ważną rolę w życiu pełnimy. (choć uważam, że nie ma takiej potrzeby bo doskonale każda z nas pamięta).
Firma
She- Bijou wykonała dla nas urocze bransoletki. Niestety, nie potrafię uchwycić jej piękna, więc posłużę się zdjęciem
Panny Mi.
I na koniec firma Mablo, dobrze znana moim czytelnikom z recenzji lampki przytulanki Barbapapy – TU oraz Muzycznego Teatrzyku – TU.
Każda z mam znalazła w swojej torbie nowość firmy- smoczek Chillipeeps, który możemy zamontować na butelce wody mineralnej czy też kartoniku z sokiem. Fajna sprawa, o ile tylko dziecko potrafi używać smoczka. Mateuszek niestety nie potrafi, więc na razie nie wyrobiłam sobie opinii na temat tego gadżetu.
W torbie znalazło się również mnóstwo kuponów rabatowych od innych sponsorów. Po pełną listę firm, dzięki którym nasze spotkanie przybrało tak miłą formę zapraszam do zakładki kontakt i współpraca-
TU. Na podstronie znajdziecie wszystkich sponsorów wraz z linkami, które przeniosą Was na ich strony www.
Za wszystkie prezenty gorąco dziękujemy!
Dodaj komentarz
28 komentarzy do "Prezenty, prezenciki"
Tak to podobno jest, że jak czegoś się bardzo mocno pragnie to cały wszechświat potajemnie działa aby udało się to osiągnąć 🙂
Coś w tym jest 🙂
Ulala! Prezentów moc! 🙂
mi się strasznie podobają te „smoczki” do butelek, jeszcze nigdzie nie widziałam, a myślę, że super sprawa
Wypasne prezenty…smoczek ciekawy… A peeling juz zapisałam na listeMust Have 🙂
Prezenciki, prezenciki:)
Pierwsza klasa, są świetne!
taki sam kubeczek mama i ja wygrałam w konkursie u Duśki. Jest bardzo zgrabny. Co do książeczki z imionami to mnie zawiodła, bo nie było imienia Adam :/
Poważnie? A to Ci..Adam to przecież znane imię.
Mateusza znalazłam 🙂
mase wspaniałości, zazdroszczę i gratuluje 🙂
fiuuu fiuuu ale prezenciki fajowe :)))
A ja widzę piękne zdjęcia i pytam czym je robisz ? 🙂 Jaki to model dokładnie?
Nikon D40 🙂
Ale Wam się dostało:))))suuper:)
Nuxe jest poprostu super 😀 Będziesz bardzo zadowolona 😀
zazdroszczę tych kosmetyków! mam ochotę na jakieś nowe produkty, więc zapiszę sobie nazwy na liście zakupów 🙂
Podnoszę rękę do góry, nie znam maylily 😀 Idę nadrobić zaległości, bo aż wstyd 😛
Prezenty super! I te legginsy…
ulala bo cóż wiecej napisać :)))
sama już kilka razy się do glossy box przymierzałam, ale zawsze jak u Ciebie coś ważniejszego pojawiał się na horyzoncie 🙁
Oj tak, cudownymi prezentami nas obdarowano ;))
Ale cudności 😉
fiu, fiu, ale prezenciory!
fajne!
zastanawiam się mocno nad glossy, czy nie zamówić…
świetne rzczy:), ale i tak najbardziej zazdroszczę możliwości spotkania:).
prezenciochy genialne, bransoletka świetna, zazdroszczę:)
Boskie prezenty:)
Muszę gdzieś ten peeling wyłowić:)
Fajna recenzja Glossy Box, na peeling też się chyba skuszę 🙂
no to u ciebie fura prezentow super az idzie pozazdroscic
A glossy box to z tego miesiąca? Jak tak to pędzie zamówić:-) wszystko cudne 🙂
Nie, z września 2012. Ale ten kwietniowy też fajny! 🙂