Spotkajmy się w Poznaniu
Nadeszły upragnione wakacje. Co prawda plany kilkukrotnie zmieniane, bo początkowa wersja zakładała Mazury, kolejna Chorwację, a skończyło się nad polskim morzem. Nad, które swoją drogą jeszcze nie dotarliśmy, ale mamy na szczęście już bliżej niż dalej.
Z Krakowa wyruszyliśmy już wczoraj, zahaczając o wioskę, gdzie zostawiliśmy Szelmę, która niestety nie mogła jechać z nami. Z samego rana wybraliśmy się w naszą drogę na północ Polski.
Już wcześniej, nauczeni doświadczeniem z podróżowania z Mateuszem wiedzieliśmy, że całość trasy, czyli ponad 700km ciągiem jest nie do pokonania. Dlatego też to Poznań obraliśmy jako miejsce postoju i zarezerwowaliśmy sobie tu nocleg.
W Poznaniu nigdy wcześniej nie byłam, więc pomyślałam, że to całkiem fajna okazja do zobaczenia chociaż jego kawałka. Żałuję, że dotarliśmy tu na tak krótko, bo jest kilka dziewczyn, które z chęcią bym poznała lub ponownie spotkała. Wiem już, że to nie jest nasz ostatni raz w tym mieście i głęboko wierzę, że będzie jeszcze okazja. A tymczasem, właściwie zupełnie przypadkiem, bo nie umawiałyśmy się wcześniej w konkretnym miejscu, spotkałam Hanię z rodzinką. Mimo, że było to bardzo króciutkie spotkanie, to nastawiło pozytywnie do dalszych spacerów po mieście. Mam nadzieję, że następnym razem uda nam się już konkretnie umówić np na lody i dłuższe ploteczki.
O samym Poznaniu napiszę więcej niż Wam pokażę. Udało mi się zrobić dosłownie jedno zdjęcie, po czym okazało się, że bateria w aparacie padła. Cóż, pech. Także dziś zdjęć nie będzie, jedynie te które pstryknęłam iphonem.
Jakie są moje odczucia w związku z tym miastem? Przede wszystkim niesamowicie kojarzy mi się z francuskimi miasteczkami. Wszystko to zasługa Platanów, które spotykałam praktycznie na każdym kroku. We Francji drzewa te dominowały w większości miasteczek. W Polsce nigdzie ich nie spotkałam, aż do tej pory. A przegapić trudno, bo kora pokrywająca ich pnie jest bardzo specyficzna- w moro łatki.
Nasiona Platana przypominające trochę kasztany przywieźliśmy z naszych wcześniejszych podróży, jednak nie udało nam się ich wyhodować. Może tym razem się przyjmą i będziemy mogli je posadzić na naszym nowym kawałku ziemi? Wiązałyby się z tym drzewem naprawdę miłe wspomnienia.
Przyjeżdżając do Poznania nastawiłam się na zjedzenie czegoś dobrego i regionalnego. Byliśmy bardzo głodni po podróży, więc po zameldowaniu szybko wybraliśmy się na Stare Miasto w poszukiwaniu czegoś smacznego. W brzuchach burczało nam okrutnie, więc stwierdziliśmy, że siadamy w pierwszym miejscu, które wzbudzi nasze zaufanie. Błąd. Zawiodłam się troszkę, bo w menu nie znalazłam nic co by mi się regionalnie kojarzyło, a ziemniaczki (ahh te pyry!) były niedobre i w dodatku niedogotowane. Siła autosugestii, bo właśnie na ich jakiś specjalnie wyborny smak się nastawiłam. Dlatego wybraliśmy restaurację oferującą typowo polskie przysmaki. Jako, że byliśmy mega głodni zjedliśmy wszystko bez większego narzekania, ale przy następnych odwiedzinach skorzystam raczej z Waszych rekomendacji niż własnego wyboru 😉
Z regionalnego przysmaku skosztowałam też słodkości, której nazwy nie pamiętam, a w smaku przypomina pączka, tylko że z jabłkami. Dobre! I pewnie równie mocno kaloryczne. (obiecuje sobie, że po wakacjach ostro biorę się za siebie).
A jak Mati zniósł pierwszy dzień podróży? Nie obyło się bez marudzenia, bo niestety nie mamy najlepszej nocy za sobą, przez co w większości był poddenerwowany. Jednak co chcieliśmy zobaczyć to w większości zobaczyliśmy. B miał w planie Cytadelę, ale wystawa militarna akurat w poniedziałki zamknięta ( tym bardziej mamy powód, aby jeszcze tu wrócić). Wiadomo, że zwiedzanie z blisko dwulatkiem to już poziom hard i byliśmy na to przygotowani. Zakupiłam nawet na tę okazję plecaczek z szelkami bezpieczeństwa. Wiecie jak się to skończyło? Tak, że Mati i tak śmigał po uliczkach samopas, a my na zmianę goniliśmy za nim. Raz, że głupio się czułam prowadząc go na tej smyczy (miałam wrażenie, że wszyscy patrzą na nas), a dwa że Mati pokapował o co kaman i wpadał w ryk za każdym razem gdy tylko łapaliśmy za paski.
No cóż.. może plecaczek jeszcze wróci do łask i spełni swoje zadanie…
Dużo nie zwiedziliśmy. Pewnie nawet nie wszystko to co najważniejsze. Jednak klimat miasta poczuliśmy. Szalenie podobają mi się kolorowe kamieniczki. Jak z moich bajek z dawnych lat.
Magnes je przedstawiający zawiozę na naszą domową lodówkę. Niech nam przypomina o tym miłym popołudniu. I daje motywację, by tu wrócić.
A tymczasem, uciekamy spać. Jutro dalsza droga na północ. Tam też mamy zamiar się spotkać z kimś dla mnie bliskim 🙂
Dodaj komentarz
16 komentarzy do "Spotkajmy się w Poznaniu"
Oj tak , Poznań to cudne miasto , ma swój urok . Byłam podziwiałam tyle że zwiedzić dużo nie zwiedziłam ze względu na goniący mnie czas ..Ale kiedyś nadrobie na pewno 🙂
To widze w moje strony zawitaliscie 🙂 a miesiac temu ja bylam w waszych- konkretnie w Krakowie.Zakochalam sie w tym miescie.Poznań tez ma swoj urok 🙂
No proszę, do Poznania wpadliście po drodze! Jak będziecie wracać, koniecznie wpadnijcie na Maltę! nad jezioro 🙂 Przejedźcie się kolejką Maltanką, Mateuszkowi na pewno się spodoba!
A na cytadeli jest super kawiarnia, przystosowana do dzieci i z bardzo fajnym placem zabaw 😀 Mimo iż mam blisko, to jeszcze na ten plac zabaw nie dotarłam 😉 ale znajomi mówią, że super. A co do Rynku, polecam Gospodę pod Koziołkami. I ich pierogi! Palce lizać!
http://www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Miło jest czytać takie sympatyczne słowa o swoim mieście. Mieszkając w nim całe życie czasami trudno dostrzec ten urok, który widzi świeży gość 🙂 Ale lubię to miasto. Zapraszamy ponownie.
Pozdrówcie Koziołki ode mnie :))
Poznań to moje rodzinne miasto-bardzo bardzo kochammm.Musicie tam wrócić-koniecznie!
Żanetko, przepiękna Aleja Platanów znajduje się w Zabrzu 🙂 Całkiem niedaleko 😉 Można się zakochać w tym niezwykłym klimacie tamtego miejsca…
Pozdrawiam!
Muszę sie w takim razie wybrać do Zabrza 🙂
W Szczecinie całe aleje pełne platanów. Jezu jak ja się na środę cieszę! Jak małe dziecko 🙂 🙂
Miałam okazję być w Poznaniu już dwa razy i za każdym razem nie udawało mi się zobaczyć to co chciałam , więc też planuję tam zawitać, bo miasto samo w sobie mnie intryguje 🙂
A my Was jeszcze później wypatrywaliśmy w Rynku, ale lać zaczęło i sami też zwialiśmy;-)
piękny platan 🙂
ja nie byłam jeszcze nigdy w Poznaniu, ale chyba się tam wybiorę 🙂
A jak spanie w foteliku nie leci mu glowka?? Jak sobie z tym poradziliscie Kasia
Zastosowaliśmy się do rad 8 gwiazdek i poprzestawialismy fotelik, ale niestety wciąż nie jest idealnie i czasem główka opada. Wydaje mi sie ze taki juz urok tego fotelika. Albo naszego auta :/ chociaż w aucie moich rodziców podobny problem występuje.
Ale fajna foootka :-)))
O mamuniu!!! Ale Mateuszek jest cudownym miksem swoich rodzicow! Fajnie sie czyta. Pojadę do poznania bo sie stęskniłam!!