Matka na luzie

Blisko miesiąc mija odkąd przyjechaliśmy z Matim do dziadków na wieś. Czas mija szybko. Odpoczywamy (głównie ja), tracimy nadmiar energii (głównie Mati), cieszymy się z otaczającej nas zieleni i czystego powietrza. A także obserwujemy. Mateusz inne dzieci, a ja inne matki. 
Matki takie jak ja czy Ty, a jednak inne. Czym się różnimy? Podejściem do dziecka.
Nie ma znaczenia czy jest to pierwsze dziecko czy kolejne. Tu kobiety czerpią swoją wiedzę od innych w swoim otoczeniu. Od swoich matek, babek. Postępują tak, jak same zostały wychowane, a nie tak jak podpowiada najpopularniejszy poradnik dla rodziców na rynku albo najnowsze zalecenia. 
Widzę luźne podejście do dziecka. Tu nikt się nie martwi na zapas. Dziecko zje słodką bułkę? Dobrze, jak mu smakuje to niech idzie na zdrowie. Biega nago po podwórku? A co w tym złego? Jeździ fotelikiem ustawionym przodem do kierunku jazdy? A to da się inaczej? Oj dziołcha, dziołcha…
Wczoraj, podczas naszej codziennej wycieczki rowerowej minęłam dziewczynę z dwójką maluchów. Również na rowerze. W odróżnieniu od nas, dziewczyna nie jechała na przejażdżkę. Być może wracała od matki, skąd odebrała dzieci, które były pod jej opieką. Może jechała na zakupy do pobliskiego miasteczka. Dziewczynka, na oko 3,5 letnia siedziała w foteliku zamontowanym z tyłu. Malutki chłopczyk, może roczny usadowiony był w wiklinowym koszyku zaczepionym na kierownicy. Żadne z dzieci nie miało kasku. 
Moja pierwsza myśl była dokładnie taka, jaka być może po przeczytaniu tego zdania pojawiła się w Waszych głowach. Bezmyślność.
Szybko jednak skarciłam się w myślach za tą ocenę. Żadna matka nie chce zrobić swojemu dziecku krzywdy. Może nie stać jej na kaski dla maluchów?A może po prostu nie ma pojęcia, że dziecko może jeździć w kasku? 
Nie jestem na maxa wyluzowaną matką. Wiem o tym. Martwię się, żeby Mateuszowi nic się nie stało. Zwracam uwagę na to co zjada. Dużo się zmieniło w moim podejściu odnośnie tego tematu wraz z upływem czasu, jednak zdrowe zasady dotyczące żywienia są u mnie priorytetem. Mati zajada biszkopty czy herbatniki, lizak także nie jest mu już obcy, nawet chipsa podkradł. Ale wewnętrznie nie godzę się na pewne produkty i tak np nie wyobrażam sobie dziecka pijącego colę. 
Patrzę jednak na podejście innych kobiet i biję się z myślami. Serio, głupio mi, że odmawiam kiedy częstują moje dziecko czekoladką. Zwłaszcza kiedy za 15 minut mamy w planie zjeść obiad. Że gdy komary atakują, biegnę do domu po środek dla dziecka, tym samym nie pozwalając popsikać go odpowiednikiem dla dorosłych. Że jadę przez wieś z Matim w foteliku i kasku na głowie. Wcale nie dlatego, że chcę poszpanować tylko zwyczajnie dbam o jego bezpieczeństwo. Podobnie jak to, że w samochodzie mamy fotelik specjalnie dla Matiego. Nie mówię o tym, że jeździ tyłem, bo uznałam, że tak jest bezpieczniej. 
Dlaczego? Bo widzę dzieci, które jeżdżą na kolanach swoich rodziców. 
To taki trochę inny świat. Wcale nie gorszy. Ani też nie lepszy. Lubię go, bo nie czuję, że coś muszę. A z drugiej nie lubię, bo nie godzę się na pewne zachowania. To tak trochę jak pomiędzy młotem a kowadłem. 
Nie oceniam, bo sama nie chcę być oceniana. Postępuję tak, jak mi podpowiada serce. Ale uczę się też tego wiejskiego dystansu, którego brakuje mi w Krakowie. Nie chcę dać się zwariować. Idealną matką nie będę. I nawet nie chcę. Muszę sobie to wszystko wypośrodkować, bo źle mi z tym, że daje się wciągać w schematy narzucane przez otoczenie. 

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

25 komentarzy do "Matka na luzie"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
DoskonaleNiedoskonała
Gość

Ja cały czas myślałam że jestem stres matką ale po wizycie siostry z jej synkiem wyszło na to że ja zupełnie na luzie jestem 😀 . Bo nie panikuję jak dziecko podkradnie czipsa , bo kąpię dziecko przy otwartym balkonie gdy na dworze upał , bo nie lecę z krzykiem i przerażeniem gdy moje dziecko złapie zająca tylko daje mu możliwość samemu wstać i się ”otrzepać” Rożne są matki , rożne maja podejscia do dzieci . To zupełnie normalne . 🙂

Żaneta B.
Gość

Ja mam tak samo.
Koleżanki dziwnie na mnie patrzą, bo oglądam butelkę z sokiem Kubusia i załamuje twarz w dłoniach, patrząc na gramy cukru.. Mój syn nie jadł jeszcze czekolady, lizaka, chipsa, frytek. Nie gotuje mu obiadków ze solą.
Smaruję go porządnie kremem na słońce..
wiele rzeczy robię tak, że wywołuje to u innych zdziwienie albo oburzenie.
Ale mam to w nosie, bo to moje dziecko i ja wiem co dla Niego jest najlepsze.

Pozdrawiam.

miraga
Gość

Jedna z takich „wyluzowanych” matek strasznie ubolewała nad moją wtedy to trzyletnią jeszcze córką, że ta nie jadła nigdy gumy rozpuszczalnej. Bo koniecznie chciała ją poczęstować. Że jej dziecko jada takie smakołyki, to jej sprawa, ale żeby patrzeć na nas z politowaniem?

sweet or dry...
Gość

To chyba nie zalezy od tego czy to miasto czy wies…to w miescie dostep do coli i.mcdo.alds jest na porzadku dziennym.dzieci wracaja ze.szkoly i popijaja cole w sklepiku…jak pierwszy raz tata zabral mnie do Mc donaldsa a ja nie wiedzialam.co to, to kuznki sie ze mnie smialy…to tu dzieci zjedza.kurczaka z podworka i jajo ktore same do domu przyniosa…wydaje mi sie…ze wies to takie spokojne miejsce…bezpieczne jednak bardziej niz samomiasto…

sweet or dry...
Gość

Teraz w dobie neta to zalezy tulko i wylacznie od nas samych

Retromoderna
Gość
Ja ma podobne podejście do Ciebie, ale staram się w pewnych sprawach wyluzować. Ja i inne dzieci w latach 80-90 nie jeździłyśmy w fotelikach samochodowych, na motorze z tyłu się czepiało wujka i razem z kuzynem bez żadnych kasków oczywiście się jeździło po okolicy, jadło się z ziemi podniesione ciastko itd. W tym okresie weszły też chipsy na rynek i jedliśmy z dzieciakami z okolicy. Ale nie twierdzę, że to dobrze. Ja bym chyba padła na zawał, jak by Kuba teraz jechał z tyłu na motorze z lekko szalonym wujkiem z drugim dzieckiem do tego bez kasków. A ja jechałam.… Czytaj więcej »
Anonymous
Gość

wydaje mi sie, ze porownywanie naszego i dziecinstwa naszych dzieci nie ma sensu. kiedys nie bylo tylu samochodow, a i predkosci mniejsze. auta trudno osiagalne dla mlodych nierozwaznych. a co do zywnosci, to chyba bylo mniej chemii, wiec ta cola czy chipsy nam mniej szkodzily (w dlugofalowych skutkach).
AW

Anonymous
Gość

To nie zależy od miejsca, dla porównania mieszkam na wsi a jednak chyba bliżej mi do Ciebie, bratowa męża mieszka w mieście i jest zdecydowanie bardziej „wyluzowana” 😉

monika
Gość
Ja mieszkam na wsi,takiej nie bardzo wiejskiej:) ale przerazilam sie kiedy zobaczylam matke wiozaca dziecko ok 3 latka na kolanach ,po glownej drodze ,za kierownica. Moze i pol km ale wiem jak tam szaleja. Ja moje dzieci zapinam jak podjezdzam do sklepu boczna droga. Jezdza wariaty,niestety. Ta sama matka ,zima,wieczorem z kosciola ,ciagla za autem dwojke dzieci bo slizgaly sie na lodzie ,na butach. Jakim trzeba byc bezmozgiem bo inaczej niepowiem. Mam wujka, urodzilo sie im dziecko,teraz ma dwa lata. Slowo daje tak zbzikowanych ludzi jak zyje niewidzialam. Ale ok dbaja o mala,huhaja . Tyle ze dwulatka leci przy kazdej… Czytaj więcej »
Sierpniowa Mama
Gość
A my dla przykładu mieszkamy na wsi i tak też, mąż kuzynki daje „łyczka”piwa swojemu dziecku (19 msc) „bo on chce”, zabiera go pod sklep, gdzie pije piwko z kolegami, a dziecko w tym czasie koło nich biega, jadąc ostatnio po syna po pracy do opiekunki, wsiadł za kierownicę po „jednym piwku” , szczęście, że zatrzymała go policja. I mnóstwo, mnóstwo innych, wliczając wożenie dziecko w samochodzie za kierownicą;/ Jeśli chodzi o słodycze, to nie jestem bardzo przeciwna, ale kiedy to ja decyduję o tym, czy i kiedy moje dziecko je dostaje, wkurza mnie jak ciotki, babcie i inne nieustannie… Czytaj więcej »
Pixis
Gość

Równiez nie lubie wciskania za moimi plecami słodyczy baaa ostatnio Szwagierka wsypała mojemu 8 miesięczniakowi łyczeżke cukru do buźki …pytam sie w jakim celu?!!!!

Anonymous
Gość
Chyba bym babę …och ,ale ja też mam taką szwagierkę , jej córka(4lata) nawet słodzi sobie słodką nektarynkę . A tak ją w domu trzymała i chuchała,że dziecko przez cały rok z dziesięć razy chore było na antybiotykach, i zawsze do mnie mówili „zobaczysz jak ci dziecko będzie chorować” A moja ma 2 lata i jeszcze ani razu antybiotyków nie brala ,chora nie była, ale my od początku każdego dnia na spacer obowiązkowo wychodzimy. Tak samo solenie i słodzenie bo mi nie będzie chciała zjeść, a nigdy mi nie wybrzydza i wszystko ładnie zjada,bez dodatku soli i cukru , co… Czytaj więcej »
Josephine
Gość

W końcu ktoś to napisał:) Ten idealny świat tworzą mamy właśnie tutaj w blogosferze (zauważyłam) i przez to inne mamy martwią się i dołują, że są gorsze. Ja mimo tego, że zaglądam na blogi oddzielam to wszystko i robię tak jak uważam. Dlatego czasem nie odzywam się na jakiś temat, bo zostałabym skrytykowana. Dokładnie, trochę luzu 🙂

Lucy eS
Gość

łatwo o poczucie zagubiona pośrodku różnych stylów wychowania. ale to chyba dobrze – bezrefleksyjność byłaby gorsza

zuza-e.liza
Gość

🙂 dobrze napisane 🙂 ja też z tych dziwnych jak Ty 😉 -z tych co to drugi fotelik też tyłem, cukru nie dają niemowlakom, ani soli do zupy 😉 itd
dodam tylko, że dobry, atestowany fotelik przodem-nieużywany-jest połowę tańszy niż RWF i przy pierwszej córce, choćbym nie wiem co robiła, nie miałabym skąd wytrzasnąć 1500zł na fotelik. niewiele więcej nasz ówczesny samochód kosztował…

Agnieszka B.
Gość

Ostatnio stwierdziłam, że chyba sama nie jestem dostatecznie wyluzowana, ale wcale mi to nie przeszkadza 😉

dookola nas H.G.K.
Gość

Gdzieś ostatnio na jakimś blogu czytałam wpis o bezpieczeństwie, jakaś mama była oburzona, że ja jej placu zabaw ganiają same 7,8 latki, że gdzie matki itd., zaczęłam to analizować, wróciłam do swojego dzieciństwa i pamiętam, że kiedy wakacje spędzałam u dziadków, biegałam po całej wsi od rana do wieczora i wracałam tylko na posiłki. Trzeba zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek i wsłuchiwać się w siebie.

halinami
Gość
widzę, że „wyluzowana” w Waszych komentarzach jednocześnie znaczy gorsza. A dlaczego? Dbam o moje dziecko, o jego bezpieczeństwo, dietę, zdrowie, żeby miało dobrą opiekę cały czas, wyzwania przed sobą i tak dalej i tak dalej. Je normalne posiłki, gotuje jej, jak jestem gdzieś w biegu podaje słoik. Je krowie mleko w mannie i owsiance, zdarza się że je solone rzeczy…łaaaaaa… Tak daje jej czasem słodką bułkę, herbatnika. Tak- jak moja mama da jej czekoladę to nie robię o to awantury, nie chce mi się bo więcej tej czekolady nie dostaje ( hmmm zdarzyło się może 3 razy że babcia podała)… Czytaj więcej »
rodzina w budowie
Gość
Ciężko jest czasem zaakceptować wybory rodzicielskie innych, ale trzeba pamiętać, że robimy coś w najlepszym interesie SWOJEGO dziecka i SWOJEJ rodziny. I jak mnie ktoś pyta czemu mamy fotelik RWF to powiem, czemu używamy pieluch wielorazowych to powiem, czemu noszę swoje dziecko w nosidle, czemu nadal karmię piersią, czemu je to a nie tamto… ALE nie robię tego PRZECIW innym rodzicom czy DLA innych rodziców, a myślę, że wielu ludzi tak to niestety odbiera, bo to że ja dokonałam innego wyboru niż oni odbierają jako ocenę dla ich decyzji w stosunku do ich dziecka i ich rodziny. A przecież to… Czytaj więcej »
halinami
Gość

Rodzino w budowie ty dobrze 🙂 jeszcze raz pozdrawiam 🙂

Anonymous
Gość

Oj byle krzywdy dziecku nie robić. Ja znam dzieci którym rodzice czekolady zabraniali, na dziadków krzyczeli a sami przy dziecku podjadali. Chyba trzeba znaleźć złoty środek, nie oceniać, nie byc ekspertem ale gdy dzieje sie krzywda dziecku reagować!

Anonymous
Gość
Przepraszam…nie oceniasz? Właśnie to zrobiłaś. Moje dziecko raz na kilka miesięcy pewnie zjada coś niedozwolonego…ciekawe co sobie myśli ktoś kto widzi tą wybiórczą sytuację. Moja mama na mnie dmuchała i chroniła mnie przed wieloma rzeczami…do dziś uważam,że to absolutnie też nie jest dobra metoda. Choć wyniosłam z domu tą ogromną troskę o bezpieczeństwo swojego dziecka…to pójdę z nią w góry, bo to uwielbia ( choć burza może nas zaskoczyć… jak to burza w górach ;)). Trzeba być rozsądnym, trzeba też dobrze znać swoje dziecko…bo każde jest inne, wielu rzeczy uczymy się też my od tych maluchów każdego dnia. Moja jeździ… Czytaj więcej »
Anonymous
Gość
Dokładnie – trzeba umieć wypośrodkować:)) Ja też lubię czytać co ciekawego u Was, chociaż teraz też chyba poczułam się taką zbytnio wyluzowaną mamą:))) Na foteliki o jakich tu mowa zwyczajnie mnie nie stać – ale nie czuję się przez to gorszą mamą – dbam o dzieci najlepiej jak potrafię. Czy dodaję sól do zupy – dodaję:) Czy pozwalam na słodycze – pozwalam:) Dziecka na kolanach nie przewożę:))) Życie w Krakowie różni się od życia na wsi – to na pewno:) Ale nie można też wrzucać do jednego worka mamy mieszkające na wsi:))) Zresztą na wsi dziecko ma dzieciństwo o niebo… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

Dziewczyny, ale chyba źle mnie zrozumiałyście 🙂 Przecież ja w ostatnich zdaniach dość jasno napisałam, że chciałabym się nauczyć tego dystansu i zdrowego podejścia właśnie od mam tu ze wsi 🙂 Ja w tym luzie nic złego nie widzę, wręcz go zazdroszczę chwilami 🙂

Karolina R.(encepence)
Gość

Ja zazdroszczę potwornie tego luzu. Moja Bratowa – ma 3 dzieci – ma taki luz, którego ja nigdy mieć nie będę. Jestem totalną panikarą.