Co z tym lękiem separacyjnym?

„Widzę przez okno jak mój syn z uśmiechem na buzi biegnie po drodze, pchając wyciągnięty ze stryszku metalowy wózek po kuzynce. Wózek, a właściwie jego szkielet. W różowym kolorze. Obok biegnie babcia, pchająca plastikową kosiarkę – zabawkę. Przebiegają kilka metrów po czym Mati wywraca wózek wołając z całej siły „kaksaaaa” (czyt. wypadek). 
Następnie pochylają się oboje nad pojazdem, naprawiając go. Babcia sprawdza czy kółka się kręcą i już mogą jechać dalej. 
Rozochocony wygłupami biegnie szybciej. I nagle widzę upadek. Tym razem jego, nie wózka. Upada na kolanko, które pod wpływem zderzenia z nawierzchnią drogi robi się czerwone. 
Widzę babcię, którą po rozeznaniu sytuacji stwierdza, że nic poważnego się nie stało. Zagaduje małego, starając się odwrócić jego uwagę od kolanka. Nic z tego. 
Mati zawraca, biegnąc w kierunku domu z wyciągniętą rączką w moją stronę, wołając rozczulające „mammmmaaaaa”.”




Mati jest raczej odważnym dzieckiem. A tak przynajmniej mi się wydaje, obserwując jego zachowanie. Tu na wsi, gdzie każdego dnia wychodzi do różnych ludzi, bez problemu bawi się z innymi dziećmi. Nie boi się obcych. Jest zainteresowany. Każdego ranka babcia przejmuje stery i biegną wygłupiać się po swojemu. Beze mnie. 
W trakcie takich zabaw mama nie istnieje, nie ma lęku, że nie stoję tuż obok. Podobnie jest, gdy dziadek zabierze go na wycieczkę rowerową, a ja akurat zostanę w domu.
W Krakowie spędzamy ze sobą praktycznie 24h na dobę. Praktycznie, bo często mąż bierze Mateuszka samego na dłuższy spacer. Jednak tak naprawdę w większości czasu przebywa ze mną. Trochę się obawiałam jak to może wpłynąć na zachowanie mojego dziecka. Staram się co prawda organizować czas tak, aby w planie dnia uwzględnić kontakt z innymi dziećmi, ale nie zawsze jest to możliwe.
Czytałam o lękach separacyjnych występujących w różnych okresach życia dziecka i zastanawiałam się kiedy nas to spotka. I w jakiej postaci. Patrząc jednak na zachowanie synka mogę zaryzykować stwierdzenie, że lęki, które miały do tej pory być, ominęły nas. 
Nie wiem jak będzie w przyszłości, ale do chwili obecnej jest ok.

Są jednak sytuacje, jak ta z historii na początku, że moja nieobecność przypomina się Mateuszkowi. W takim przypadku tylko mama może skutecznie pochuchać na paluszka czy kolanko, na którym zrobiło się ziaziu. Jeszcze małe przytulenie i już można wracać do zabawy. 
Lubię tą niezależność mojego dziecka. Odwagę, chęć poznania świata. Patrzę z uśmiechem na twarzy jak odkrywa nowe, fascynujące go rzeczy. Jak dzielnie chwyta za rękę dopiero co poznaną kuzynkę i idzie się z nią bawić. Widzę wtedy w nim dorastającego chłopca.
Jednak cieszę się też z chwil, w których wtula się we mnie. I gdy biegnie z wyciągniętym w moja stronę paluszkiem, z rozczulającym „mammaaa” na ustach. Cieszę się, bo mimo tego, że z każdym dniem (jakże szybko mijającym), robi się doroślejszy, to jednak jest to wciąż mój mały synek.

I ciesze się, tulę, dmucham na kolanko. Bo jak nie teraz, to kiedy? Jak skończy 18 lat? 


Możesz również polubić

Dodaj komentarz

13 komentarzy do "Co z tym lękiem separacyjnym?"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Iza - łowca zabawek
Gość

u nas był ok 15 miesiąca i dobrze, że już w miare szybko minęło. Wiadomo, mama do dzisiaj jest najważniejsza ale tamte kilka tygodni nie były fajne, zarówno dla niej jak i dla mnie.

Anonymous
Gość
A ja mam wrażenie że u nas trwa nieprzerwanie od 12 miesięcy (czyli od początku). Ponieważ spędzałam z synkiem 24 h na dobę , Gdy tylko zostal z kimś innym wpadał w histerię. Na szczęscie jest dużo lepiej ponieważ dwa tygodnie temu wrocilam do pracy I na razie 4 godziny) przygotowywaliśmy go do tego od dwóch miesięcy. Jednak mam ciarki na plecach gdy przypomnę sobie takie sytuacje, gdy np biorąc prysznic mąż stał obok z wrzeszczącym synkiem na ręku, lub gdy na godzinę poszłam do dentysty zostawiając smyka u babci, a ten calą godzinę wrzeszczał aż zasnął z rozpaczy. Obecnie… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

o żesz! współczuję, nie wiem komu bardziej. Czy dziecku czy Tobie 🙁

DoskonaleNiedoskonała
Gość

U nas jest podobnie , na guza i siniaka najlepszy buziak od mamy .Tylko od mamy . Wtedy ból mija najszybciej .. a ja to uwielbiam 🙂

Karatek
Gość

standard…buziak od mamy i przestaje boleć 🙂

Polly
Gość

Ten komentarz został usunięty przez autora.

Agnieszka U.
Gość

Moja starsza corka Anastasia ma dwa i pol roku i z cala pewnoscia moge stwierdzic, ze leku separacyjnego nie przechodzila. Mlodsza, ktora ma 10 miesiecy, jest caly czas przyczepiona do spodnicy 😉

jej cały świat
Gość

I u nas mama jest zawsze lekuem na całe zło, co nie powiem, bardzo mi schlebia 🙂

Tedi
Gość

U nas też lęku separacyjnego póki co nie było, ale jak coś się dzieje to tylko MAMA. Jak ząbki bolą, jak się przewróci, jak się przestraszy to do mnie biegnie. I też mi się to podobna, bo inaczej czuję się odrobinę niepotrzebna 😀

Pikantnie Słodka
Gość

U nas maly kocha dzieci. Chętnie z tata zostaje. Dziadkow za zadko widuje. Ale spokojnie zostaje z tata. Lek separacyjny byl ok2mc temu i mam nadzieje ze już minal.

Mamani
Gość

U nas jest podobnie, mam wrażenie, że Anula ma duże poczucie bezpieczeństwa i nie trzyma się mnie kurczowo, chętnie zostaje u dziadków na parę godzin, lubi dzieci. Ale tak jest od pół roku, od kiedy nie jest już na piersi. Bo wcześniej to była pełna symbioza:-) Nawet do łazienki miałam towarzystwo 🙂

Beata
Gość
Piotrek, mimo, że pół dnia spędza z moją mamą, po powrocie do domu, gdy ma zostać z tatą bo ja musze wyjść, często zaczyna płakać. Czasem trwa to chwilę, czasem płacze do mojego powrotu 🙁Ja byłam strasznym histerykiem, mimo, że często zostawałam pod opieką kogoś z rodziny. Nawet jak miałam 7-8 lat i jechałam do babci mieszkającej kilka przystanków dalej płakałam i chciałam do mamy. Wydaje mi się, że u mnie było to spowodowane śmiercią mojego taty – miałam wtedy 4 lata. Nagle zniknął. U Was zapewne jest to przyzwyczajenie i ciągłe przebywanie z Tobą. Wie, że nikt nie utuli… Czytaj więcej »
Jacquelane
Gość

U nas jest różnie, wydaje mi się, że Hubert miewał okresy kiedy „najlepsza” jest mama. Jak wyjechał z tatą to później „najlepszy” był tata. A ostatnio po spędzonym bez nas weekendzie u teściowej „najlepsza” była ona i tylko ona mogła ściągnąć buciki i bluzę.