Pudełeczko na anielską cierpliwość
Jakoś do tej pory mnie to nie ruszało. Automatycznie co kilka godzin zbierałam porozwalane po domu zabawki i upychałam je na nowo do koszyka. Wyciągałam odkurzacz i zasysałam okruszki z chleba, skórki z jabłka czy też mokrą szmatką ścierałam przyklejonego do frontu lodówki banana.
Rozchlapaną wodę wokół miski Szelmy, w której Mati urządził sobie basen dla gumowej kaczki zbierałam papierowym ręcznikiem. I tak wkoło Macieju.
Do wczoraj. Dotarło do mnie, że te czynności powtarzam średnio co 90 minut. Chyba dopadło mnie przesilenie wiosenne, ale zwyczajnie w świecie przestało mi się chcieć to robić.
Zaległam na kanapie i zaczęłam obserwować mojego syna. Po raz pierwszy tak naprawdę przyjrzałam się co on robi. Wcześniej oczywiście też na niego patrzyłam, ale jakby pewne sprawy mi uciekały. Zrzucił ścierkę na ziemię to ją podnosiłam, nie zastanawiając się nad tym co zrobił.
Z tych moich obserwacji pewne wnioski się nasunęły.
Otóż, nic nie może leżeć na swoim miejscu. Nie może stać na szafce, regale czy półce w zasięgu rączek Matiego. Cokolwiek by to nie było MUSI leżeć na ziemi. On się tym nie będzie bawić, ale leżeć musi.
Podobnie jak zabawki. Nie mogą być w koszyku. Każda próba zebrania powoduje ten sam efekt- za kilka chwil Mateusz biegnie i wywala na nową całą swoją graciarnię, tylko po to by po rozrzuceniu wszystkiego zająć się czymś innym.
W całym domu panuje artystyczny nieład narzucony przez moje dziecko.
Mateusz z chęcią pomaga w porządkach (choćby filmik tu). Jak go poproszę o wrzucenie pieluszki do kosza to zrobi to, zaniesie szczotkę od odkurzacza do szafy itp. Ale zabawek nie uprzątnie za chiny.
Dotarło do mnie, że tak naprawdę mam dwa zadania do wykonania. Pierwsze i najważniejsze to nie ruszać tego przez cały dzień i po prostu starać się poruszać pomiędzy tymi wszystkimi rozrzuconymi rzeczami tak by nie wywinąć orła na klocku i czasem zębów nie wybić. A drugie to takie, że wieczorem tuż po zaśnięciu spokojnie zebrać majdan i władować na swoje miejsce.
Inaczej czeka mnie syzyfowa praca.
Moja mama ma takie pudełeczko na anielską cierpliwość, które dostała ode mnie gdy sama byłam nastolatką. Myślałam, że mi takie chwilowo nie będzie potrzebne, ale w związku z powyższym chyba jednak poproszę o użyczenie 😉
Dodaj komentarz
22 komentarzy do "Pudełeczko na anielską cierpliwość"
Skąd ja to znam. Jadźka jak ma sprzatnac 3wiadra klocków, nagle ma 2lewe ręce. Ale jak pada hasło pakujemy się na spacer, w parę min wszystko pakuje pod wózek.. Uczę ją sprzątania albo jak nie chce sie jej totalnie to chociaż proszę by zabawki były na puzzlach. Inaczej np nie idziemy na spacer do koparki-to jest jakby największa „kara”. Wtedy od razu sprząta 😀
http://www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
hahah, uśmiałam się czytając Twój post 🙂 taka chyba dola mam – sprzątać, sprzątać i jeszcze raz sprzątać 😀 napisz nam potem jak sobie radzisz z niesprzątaniem i czy wytrzymasz ;-D
U NAS TO SAMO PO PEWNYM CZASIE PRZYWYKŁAM I SPRZĄTAM NA KONIEC DNIA BO TO NIE MA SENSU.
CHOĆ TERAZ GDY MA JUŻ TRZY LATA DUŻO ROZUMIE I MUSI SAMA POSPRZĄTAĆ
U nas jest to samo doszłam do wniosku że Ala nie lubi porządku albo lubi mieć wszystko po swojemu. Mnie sie już czasem płakać chce bo nie mam siły ciągle sprzątać no ale co zrobić. Ja już dawno odpuściłam ciągle zbieranie sprzatam wieczorem jak moje dziecię już śpi. Jak to mówią sprzątanie przy małym dziecku to jak mycie zębów i jedzenie czekolady w tym samym czasie:) Życze nam cierpliwości i duuuuużo siły 🙂
u nas też tak jest, ale ja jakoś nigdy nie sprzątałam od razu, tylko zawsze czekam na wieczór jak już młoda pójdzie spać 🙂
Mati jest świetny 🙂 Nie lubi gdy mama się nudzi.. -pozdrawiam Marta
Mam drugie dziecko..po raz drugi przerabiam to samo i nadal nie rozumiem jednego…dlaczego wszystko musi leżeć na podłodze i wszystko musi być porozrzucane po czym i tak dziecko bawi się np plastikową butelką:P
heh skąd ja to znam , dziś córa (1rok) z kuzynką(5lat) cały przedpokój zawaliły zabawkami (w 10 sekund) i poszły się bawić pod stół butelkami z wodą mineralną…
Skąd ja to znam 🙂 Życzę dużo cierpliwości 🙂
Ja robię tak samo. Wielkie sprzątanie, ale już z udziałem Lulki, przed kąpielą, bo trzeba poodkładać zabawki do ich spania. W ciągu dnia przymykam oko, ewentualnie nogą przesuwam ze szlaku komunikacyjnego 😉
trzeba przeczekac.. niestety… pozniej mozesz uczyc sprzatania – lub chowania jednych zabawek, gdy zaczynacie się bawić drugimi, u nas zaczęło niezle funkcjonować okolo 2 roku zycia, trzeba jednak sie napracowac na poczatku… zreszta jak ze wszystkim 😉
O widzę doszlas do tych samych wnioskow co ja z mezem. Dlatego My sprzatamy zabawki itp (ewentulanie lekko upychy na środku pokoju by można było przejść ) jak mały albo idzie na drzemke albo już na wieczorny sen. Wcześniej to takiego glupiego robota 😛
A i Nasz troszkę rozumie i odklada rzeczy (nie koniecznie zabawki moze być myska pusta ) do pudla na zabawki albo na stół. Troche rozumie choć to glownie jego wola a nie naucznie się na nasza prosbe 😛
ja mam podobnie z synkiem, tak już te maluchy lubią rozwalać zabawki, chyba daje mi to jakieś poczucie sprawnej mocy,
mam takie dni gdy biegam za Jurkiem i sprzątam, a czasami nic nie robię i tak trwa bałagan cały dzień 😉
świetny ten wierszyk mateuszkowo-bałaganiarski no a filmik z Mateuszem- pomocnikiem super -słodki
O tak małe dzieci uczą cierpliwości, ja już zmieniłam moje podejście do sprzątania o jakieś 360 stopni, inaczej po pracy cały wieczór musiałbym tyrać w domu:-)
hihi u nas to samo, dlatego przewidując (ha!) na początku kupiliśmy skrzynię na zabawki, które cały dzień oczywiście są wszędzie, a dopiero wieczorem sprzątamy i Ben z nami też 🙂 wszystko inne jest pochowane, tak żeby nie miał dostępu i ja przynajmniej nie wariuję :))
Mati dba o Twoją kondycję :-). Skłony, przysiady i inna tego typu gimnastyka, to rzecz za którą inne kobietki płacą grubą kasę właścicielom siłowni :-). Syn Twój po prostu dba o budżet domowy i nienaganna figurę swojej mamy :-).
Ps. U nas jest to samo :-).
no baaaa:) ja sprzątam,jak Mały śpi np w południe,bo muszę podłogi posprzatać,ale potem już do wieczora nie tykam,no chyba że się przejść nie da,to trochę zgarniam.To samo,jak spodziewam się gości,w innych wypadkach nie tykam 😉
To fajne jest,miło się wspomina,haha 🙂
Troszczy się Mateuszek, żebyś się nie nudziła 🙂
Mój Wojtuś dopiero zaczyna, ale idzie mu świetnie robić nieporządek! 🙂
Zwłaszcza, że jesteśmy na etapie raczkowania w zawrotnym tempie i ściągania wszystkiego do czego łapki dosięgną 🙂
Mnie to nie rusza, bo jestem straszną bałaganiarę i mój pokój po posprzątaniu wygląda tak, że nareszcie widać podłogę (no nie całą, ale spory kawałek), a co do biurka to przynajmniej wiadomo, jakiego koloru jest blat. Po dziecku sprzątam o tyle, by się nie zabić chodząc, czyli za pomocą stopy skopuję na boki. Czasami mnie najdzie raz na jakiś czas z grubsza poukładać książki, lub raz dziennie wrzucić klocki do siat. Niestety babcię to trochę rusza i przy każdym ataku chaosu (czyli Kluska w akcji) trochę się denerwuje 😉
Nauka cierpliwości w takich sytuacjach gwarantowana. Czasem trzeba po prostu odpuścić. Bałagan jeszcze nikomu nie zaszkodził 🙂 A sprzątać najlepiej razem z dzieckiem 🙂 Pozdrowienia!