Inwalidzi umysłowi
Wybraliśmy się dziś z samego rana do siedziby NFZ po kartę EKUZ, o której sporo pisałyście pod TYM postem. Swoje oczywiście odczekaliśmy, ponad 2h. Liczyłam się z tym jednak, bo przecież okres wakacyjny. Mogłam wysłać wnioski drogą elektroniczną, ale nie miałam pewności do do połączenia EKUZ z EWUŚ, a przed wyjazdem na kartach mi zależy.
Dla wszystkich wybierających się załatwić tę sprawę osobiście proponuję wczesną godzinę ranną, najlepiej sporo przed 8, w celu zajęcia kolejki do numerka (automat wydaje bilety od 8). Absurdalia…
Potem możecie iść na spacer, choćby na Rynek. W końcu niedaleko.
Poza wnioskiem nic Wam do szczęścia nie będzie potrzebne. Żadne RMUA, legitymacje ubezpieczeniowe, kwitki z wypłaty. Wszystko mają w systemie. Upoważnienie od męża też okazało się zbędne, Pani nawet nie spojrzała.
Mamy wybierające się ze swoimi pociechami w mobilach spokojnie mogą jechać. Całość załatwiamy na parterze, więc nie będzie kłopotu z taszczeniem wózka po schodach. (poważnie się tego obawiałam).
Widziałam także windę, co w sumie jest logiczne z punktu widzenia jaki budynek odwiedzamy. Nie tylko my, ale bardzo często osoby niepełnosprawne.
I to o takich osobach dziś chciałam. Tylko nie o niepełnosprawnych w sensie fizycznym, a umysłowym.
Po ponad 2h szczęśliwa odebrałam swoje karty i w te pędy rzuciłam się w drogę do domu, bo Mati powoli robił się marudny. Oczywiście tramwaje niskopodłogowe zmierzające do miejsca mojego zamieszkania to niestety wciąż rarytas, więc skierowałam się ku oddalonemu spory kawałek drogi przystankowi, na którym byłam pewna, że taki oto nowoczesny pojazd podjedzie.
Musiałam pokonać trochę naszych krakowskich chodników. Po 5 minutach jazdy slalomem powoli traciłam cierpliwość. Ale, że sprawę wcześniejszą załatwiłam pomyślnie, to wciąż dobry humor przeważał.
Chodniki nasze są standardowej szerokości. Mają coś około 2m. Tak w sam raz. Przynajmniej jak na Stare Miasto. Uliczki też nie są specjalnie wąskie, auta w większości się mieszczą.
Ale auto zaparkowane na pół chodnika i wózek czasem potrafią się nie zmieścić.
Za pierwszym razem jakoś udało mi się ominąć zaparkowany samochód, nie rysując przypadkowo (!) błotnika. Za drugim razem uprzejmie nawet zeszłam z wózkiem na ulicę (bo była mało ruchliwa) i okrążyłam auto. Za trzecim razem jednak nie miałam ani możliwości ominięcia ulicą (spory ruch) ani przejechania, bo zaparkowane auto stało tak, że zderzakiem prawie dotykało schodków prowadzących do apteki czy przychodni. Człowiek idący pieszo wskoczy na schodki. A ja z wózkiem, co?
Teleportuję się?
Próbowałam wjechać na schodki. Gucio, za wąskie.
Dźwignęłam wózek w górę, próbując przenieść go przez schody.
I wtedy stało się.
Z bólu krew uderzyła mi w oczy.
Nie wiem jak to się stało, ale zahaczyłam kółkiem o małego palca u stopy i… ałłłłłłaaaaaa. Polała się krew.
Możecie sobie wyobrazić jakie epitety pojawiły mi się w myślach.
Całe zajście widział starszy Pan idący za mną. Pomógł mi przenieść wózek z Mateuszkiem. Spojrzałam na auto. Czarny, nowy mercedes (dlaczego mnie to nie dziwi???). A na szybie naklejka. Inwalida.
Sorry, no po prostu w to nie wierzę. Inwalida. Umysłowy chyba.
Szanuję prawa osób niepełnosprawnych. Nigdy nie zajmuję miejsc uprzywilejowanych. Ale ludzie, czy ten znaczek uprawnia do takich rzeczy? Może za niedługo dzięki plakietce będzie można wjechać do środka sklepu?
Nie wierzę, że auto rzeczywiście należało do osoby niepełnosprawnej. Z obserwacji wiem, że właśnie Ci najbardziej uprzywilejowani nie nadużywają praw.
A przede wszystkim… myślą. Tu ktoś nie pomyślał nawet przez moment, bo przecież najważniejsze było, żeby kuper samochodu nie wystawał zbytnio na jezdnię…
Całe zajście finał miało taki, że Pan, który mi pomógł zadzwonił chyba na straż miejską, a ja podziękowałam za pomoc i odjechałam w siną dal. Ze spuchniętym palcem i naderwanym paznokciem. ( i jak ja wejdę do słonej wody, no jak?).
Ehhh życie..
Dodaj komentarz
21 komentarzy do "Inwalidzi umysłowi"
Ała..az mnie zabolało :/ a znam to z własnego doświadczenia, gdzie ulica ruchliwa, auta zaparkowane pod samymi kamienicami. Do niedawna u mnie na osiedlu było podobnie. Nowe osiedle i droga dojazdowa. Na chodniku pełno aut. I idź tu kobieto z wózkiem. Mały wózek się zmieści, ale taki „duży” to już lipa..Po 2 latach, odkąd tu mieszkam, zrobili W KOŃCU zakaz zatrzymywania się.
I problem z głowy. Ale na Starym mieście pewnie się nie da postawić w/w znaku…
Pozdrawiam,
http://www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
I mnie juz kilka razu przydałyby sie naklejki cieżko schodzące z hasłem KU..AS!
o tak! takie naklejki my wózkowe mamy powinnyśmy mieć zawsze przy sobie 😀
Ja kiedyś miała skrupuły, a teraz już naklejam te sławne naklejki. Może nie mam takich wulgarnych ale równie dobitne i tak samo ciężko schodzące. Już cierpliwość moja się kończy.
masakra;( ja na swoim osiedlu rozpoczęłam akcję i zostawiam za wycieraczkami info dla kierowcy jak mi się niemilo jechało obok źle zaparkowanego auta i że następnym razem dzwonię na straż. Mąż ze mnie pieje ale w kilku wypadkach już zadzialalo 😉
hehhe dobra jesteś 😀
mój mąż nosi te naklejki przy sobie, może i ja sobie stworzę coś podobnego na zasadzie „bana od matki z wózkiem” 😀
I ja chyba sobie napiszę kilka takich karteczek, że następnym razem zarysuje lakier, mam to w nosie. Ja z wózkiem nie mogę przejść, bo kierowca stanął tak, aby tylko jemu było wygodnie.
Ja natomiast miałam już parę razy taką sytuację, że wchodziłam na przejście dla pieszych z dzieckiem w wózku a przemiły pan kierowca nie raczył się zatrzymać i to ja musiałam czekać na środku jezdni, aż przejedzie, bo w innym wypadku staranował by nas!
Współczuję uszczerbku na zdrowiu, może do wyjazdu się troszkę podgoi
Też się z tym spotkałam, dlatego nawet nie wyrywam się na przejście gdy jedzie auto, bo nigdy nie wiadomo 🙁
Wałkujemy dziś ten sam temat w domu. Na szczęście u nas bez ofiar ale w..rw jak stąd na Majorkę!
Palec do wody się przyzwyczai i nawet nie poczujesz :* Dziekuje za baner na głównej :* To bardzo miłe!
Współczuję. I ja inaczej patrzyłam na miasto, kiedy na wakacjach byłam z Młodym w domu, często był w użyciu wózek. Było naprawdę nielekko.
o kurczaczek 🙁 mnie też takie cos drażni wrr
Poważnym błędem jest to, że te europejskie karty parkingowe dają wszystkim niepełnosprawnym, nawet tym w stopniu lekkim co jest nieraz śmieszne, bo tak oto mój sąsiad z dziura w krtani ma taką kartę, tak jakby mu ta dziura utrudniała poruszanie, a według mnie to utrudnia mu jedynie oddychanie i mówienie. Kartę posiadam. Rzadko korzystam, bo nogi zdrowe mam. Nie w tym sens, bo jednak takich parkujjących na chodnikach to się często spotyka i sporadycznie są to osoby z kartą parkingową. Dupki bez karty to też norma.
Żyjemy w takim kraju że ja już przywykłam do tego, że pewnych rzeczy nie zrozumiem….
jejku, w pierwszym momencie myslałam jak to czytałam ze zachaczyłas małego palcem i krew chlupła Ci w oko… kurde…(dobrze ze z dwojega złego żle przeczytałam) Co za typ. szczerze to bym poczekala i goscia zmieszala z błotem…
Znam przypadek z takim parkowaniem, z autopsji, z tym, że Pani wysiadająca była z tegoż auta i zapytałam, jak mam teraz przejść z wózkiem? Ona mi odpowiedziała, że mogę przefrunąć. No więc ja wyjęłam swój telefon, użyłam aparatu fotograficznego coby ująć w kadr auto z rejestracją i pstryknęłam zdjęcie. Pani była wręcz zaskoczona, ale auta nie przeparkowała. A zdjęcie wykorzystałam do szczytnych celów.
Czerwona szminka się przydaje! Możesz na przykład narysować albo napisać kilka słów na szybie pięknego mercedesa 😉 Zawsze to coś…