Bunt dwulatka – jak nie zwariować?
Żyjemy. Ledwo, ale jeszcze się trzymamy. STOP.
Blog wcale nie został porzucony jak sugerują niektóre źródła. STOP.
Idą Święta i każdy chce dostać prezent. W związku z czym Bambooko działa pełną parą. Yupi! STOP. Czasu na bloga, więc brak. Wybaczcie. STOP. Pracujemy nad tym, bym mogła do Was wrócić w dotychczasowej formie. STOP.
Mateusz daje popalić na całego. STOP.
Bunt, buncior, buncisko. STOP. STOP. STOP. STOP.
STOOOOOOOOOOOOOOOOOOOP!!!
Do jasnej Anielki kiedy się to skończy? Czy bunt dwulatka trwa do trzeciego roku życia? Czy nasze życie będzie jeszcze kiedyś normalne? Czy potem przyjdzie bunt trzylatka? Pięciolatka? Dziewięcio? Osiemnasto? Przy którym buncie osiwieje doszczętnie?
Dziś rano mało nie pogryzłam z nerwów ściany. Moja cierpliwość wisiała na włosku, włoseczku tak cieniuteńkim, że gdybym nie wyszła z pokoju i nie zostawiła Matiego krzyczącego wniebogłosy w proteście przeciwko ubieraniu się, pewnie bym wyskoczyła przez okno. Skończyło się na siniakach (u mnie, bo Mati krzycząc kopie…), jakiś 5 minutach płaczu, aż w końcu zszedł na dół. Chyba lekko skruszony, bo na moją prośbę o przyniesienie bluzeczki, wrócił się i nawet dał ubrać.
Zawsze chodzi o pierdołę. Jak w kłótniach z mężem. Byle bzdet wywołuje lawinę. Ja pierniczę. Pół biedy gdy w domu. Gorzej gdy na zewnątrz. Bo weź uspokój małego potwora, gdy żadne argumenty nie działają? Nie zostawię wrzeszczącego na środku sklepu czy też przed blokiem na kilka minut, bo sąsiadka zaraz skwituje jaka ze mnie matka. Nie mam czasem siły. Tłumaczyć, ganiać za nim, łapać. Częściej mam dość niż ochotę.
Jeśli ktoś mi jeszcze raz powie, że bunty, skoki i inne tego typu (zwał jak zwał) nie istnieją to przysięgam zagryzę. A wcześniej podrzucę swoje dziecko na kilka dni. STOP.
Dodaj komentarz
42 komentarzy do "Bunt dwulatka – jak nie zwariować?"
Ja mam wrażenie, że moje dziecko jest w fazie buntu non stop. Ma 16 msc i nawet byłoby ok, gdyby nie fakt, że on WRZESZCZY! I to niezależnie od miejsca i sytuacji. POtrafi bawić się i wrzeszczeć z całej siły w płucach, jesteśmy na poczcie a on wrzeczy- ja palę się ze wstydu. I to nie jest wrzask-płaczący, to jest wrzask-krzyk, jakby to sprawiało mu radość. Czasami potrafi tak cały dzień i na prawdę, niekiedy już braknie sił, a bębenki wysiadają. Jak żyć? Co robić?
Mati też wrzeszczy. A jeszcze jak idą zęby to piszczy. Koszmar jakiś, głowa pęka.
To samo…
Mój Julek jeszcze nie ma 2lat a jest dosłownie to samo już wychodzę z siebie dziś mi zrobił taka scenę przed domem ze myślałam ze skoczę pod jeden z przejeżdzających samochodów . Te wszystkie bunty mnie przerażają co jeden to gorszy ehh
Aż strach pomyśleć co będzie dalej?
Widzę ze nie jestem sama:) to nieco pocieszające:)) moj syn po każdej takiej fazie buntu nagle potrafi cos czego dobrej pory nie umiał. Np. Teraz mieliśmy huba ze 4 tygodnie taka faza ze myślałam wyjdę z siebie i stanę obok. Nagle przeszło a moje dziecko zaczęło mowić! Co dzien wiecej słów. Pieknie sie dogadujemy:) dzis sam dokończył obiad, wyszedł z krzesełka i mi mi przyniósł talerz do kuchni! Byłam w szoku:) te fazy buntu sa u nas połączone ze skokami rozwojowymi. Jest ciezko ale zawsze tylko liczę dni i czekam na koniec. Kochana trzymaj sie i stalowych nerwów wam życzę:))
Jedyna pociecha, choć przyznaję, że zapomniałam o tym. Mam nadzieję, że i u nas więcej mowy się pojawi. Bo jego frustracja też się bierze między innymi z tego, że nie potrafi werbalnie wyrazić tego czego oczekuje. Albo potrafi tylko matka głucha i nie rozumie o co dziecku chodzi 😉
* miało być jesteśmy w domu 😉
Też się tak staram patrzeć. Ale jak się zejdą dwa nerwusy, to ktoś musi ustąpić 😉
Hehe, u nas skoki nie istnieją – Julek nie buntuje się wcale, kiedy ma gorszy humor, to w ciemno wiem, że albo będzie katar, albo idzie ząb – i tyle. Za to Jędruś jest zbuntowany od poczęcia. w marcu skończy 3 lata, a końca nie widać. I jeszcze kłóci się i pyskuje jak stary, używając argumentów typu „Julek/tatuś robi tak samo, a nic mu nie mówisz”, „A ty przed chwilą też tak robiłaś, widziałem!”
O mamusiu..
Też bardzo często zastanawiam się czy nastąpią dni pokoju czy ta walka się nie skończy.
Do niedawna wytrzymywałam całodzienne spędzanie czasu, ale teraz mąż musi mnie wyręczyć chociaż na godzinę, bo głowa puchnie. Do tego idą piątki.
U nas też zęby wciąż na tapecie. I nawet nie wiem czy został jeden czy wciąż brakuje dwóch, bo próby zajrzenia w paszczę zakończone fiaskiem. Mam nadzieję, że pomiędzy 5 a 6 będzie trochę oddechu 😉
Niestety, nie był.. klasycznie przechodzi wszystkie skoki, bunty… powiedziałabym, że raczej charakterny jest :/
ojej, jak dobrze ze nie jestem sama:) mój buntownik ma 16-cy a już nieźle potrafi pokazać swój charakterek… No i co tu robić? Natknęłam sie niedawno na artykul (wybaczcie, ale nie pamietam gdzie to bylo), ze wychodzac z pokoju i zostawiajac dziecko same, dajac mu czas na uspokojenie sie, wyplakanie, wywrzeszczenie….uczysz je tym samym miłości warunkowej. Kiedy płaczesz i jestes niegrzeczny – zostawiam cie, nie kocham cię, wróce kiedy sie uspokoisz… I bądź tu mądrym i wychowaj dziecko 🙂 Mama Marta i Buntownik Tymek 🙂
U nas delikatnie zaczęło się w podobnym okresie, ale faktycznie w okolicy 2 urodzin przybrało na sile.
O tej miłości warunkowej też czytałam, dlatego zwykle starałam się go przytulić w tym momencie. Ale efekt taki, że z tego przytulania wychodzę jak pobity bokser z ringu.. no i cierpliwość też ma swoje granice..
hehehehe:) Kochana:) To ja Ci powiem, że u nas jednocześnie i dwulatka i czerolatka:D i też spodziewam się już kolejnych 😉
czyli tak jak myślałam…grunt to nie nastawiać się, że będzie lepiej. Małe dziecko, mały kłopot..
Ach ten bunt… Tymek jak się wścieknie rzuca się na ziemię, pluje, kopie i próbuje ogryźć obiekt, który go wkurzył (np. drzwi, których nie mógł zamknąć…). Kiedy jest dobrze ciężko mi uwierzyć, że może się zachowywać jak gremlin pod wpływem wody – niszczycielska siła go rozpiera… A co do siniaków. Nauczyłam się Tyma podnosić z ziemi na wyciągniętych rękach, bo tak mnie kopnął w zimowym bucie, że mam czarnego siniaka na udzie (15 cm średnicy!)… Jeśli nigdy ma się to nie skończyć to mam nadzieję, że te złe emocje nauczy się inaczej wyładowywać… 😉
Spróbowałam sobie wyobrazić nastolatka gryzącego drzwi 😀 haha
U nas z 5-latką to trwa do dzisiaj tyle że teraz już tylko chwilka płaczu lub złości ale kiedyś były krzyki, wrzaski, płacz, histeria i odcinanie się od świata. Potrafiła tak nawet do godziny jak była mniejsza. Także taka kolej rzeczy chyba. Dobrze że umiesz je zostawić samo bo ja nie zawsze umiałam a wiele z sytuacji skończyłoby się pewnie szybciej.
No właśnie nie wiem czy potrafię, to był pierwszy taki raz. A mało brakowało bym nie poleciała na górę i nie sprawdziła czy mu się jakaś krzywda nie dzieje :/
eh mam to samo 🙁 już zapomniałam jak wygląda normalność. najważniejsze to nie dać się sprowokować i wychodzić z domu odpocząć gdzieś w kawiarni albo do kina 🙂
Mam nadzieję, że wkrótce znajdę na to czas, bo na razie jego brak i zmęczenie tematem pewnie rodzi te nerwy i u mnie.
Żaneta. Czytam Cię chyba już od roku. Szczerze mówiąc coraz mniej chce mi się tu zaglądać…Nie masz wrażenia, że trochę się wypaliłaś w swoim blogowaniu? Posty są rzadko i jakieś takie…nic ciekawego. Gdzie się podziała Żaneta i jej świetne wpisy sprzed kilku miesięcy? ;(
Nie mam czasu. Zwyczajnie. Pracuję nad innym projektem. Wrócę, jak tylko dopnę do końca drugi projekt i będę mogła w większym stopniu poświęcić się blogowaniu. Mam nadzieję już niebawem, po nowym roku 🙂 Jeśli zechcesz zostań, jeśli nie- blogosfera pełna fantastycznych blogów 😉
powodzenia wiec zycze z projektem! wiecej czasu w nowym roku!
abys wrocila tu na dluzej i czesciej!
ja przez ten bunt już umówiłam nasza trójke do psychologa bo nie dajemy rady. rano zaczyna się fochami i rykiem i tak samo dzień się kończy.
Madzia nie strasz, toż Mati jak Tom. Co u Was przeczytam za jakiś czas jest i u nas! Aaa
Jak bym o Filu czytała. Kropka w kropkę. Łącze się w bólu.
Moje do tego jeszcze gryzie… chociaż nie ma jeszcze 2 lat. Ale nie jest źle. Do osiemnastki pewnie minie 😀
Polecam książkę „Mądrzy rodzice” Margot Sunderland 🙂
ja wiem, że jak ma się jakieś kłopoty, to „dobre rady” tylko jeszcze bardziej denerwują, ale ta pozycja jest naprawdę świetna. Jedyny problem to jej dostępność… ja ją wypożyczyłam z biblioteki, no ale po miesiącu musiałam oddać. Nie pamiętam dokładnie co było o buncie, ale pamiętam, że mi się podobało i chciałam to zastosować jak przyjdzie na nas czas 😉 na razie jeszcze nie mam buntownika w domu (oby jak najdłużej).
Pozdrawiam,
Monika
O, już chyba nie ma problemu z tą książką, bo nakład został wznowiony w tym roku 🙂
Monika
A ja uważam, że bunt to przejaw porażki rodzica.
I żeby nie było, ze jestem internetowym hejterem, u nas buntu dwulata w zasadzie nie było, ale za to bunt trzylatka trwa w najlepsze. I uważam, że to moja porażka. Wolę się przyznać do błedu, niż zasłaniać się „psychologią”
Pozdrawiam,
Małgorzata
Porażką bym tego nie nazwała. Oczywiście mamy na zachowanie dziecka wpływ, ale nie dołujmy się nawzajem.
Tak jak ktoś wyżej napisał najlepsza metoda to nie reagować.
Zapewniam, ze moja intencją nie było dołowanie kogokolwiek.
Małgorzata
Ale pocieszający post. Nie jesteśmy sami! Ale powiem Ci, Żanetko, że chyba Mateusze tak mają :/ Ostatnio nawet babka w sklepie, gdy usłyszała jak mówię do Małego „Mati, uspokój się, już idziemy”, powiedziała „Aaa, Mateusz? Ja też mam Mateusza – to są straszne rozrabiaki!” Ha,gdybym to wcześniej wiedziała, to byłby Maciuś..
Musimy to przetrwać. Trzymajcie się inne mamuśki! Agata
U nas to samo, wyszykowanie do wyjścia z domu to tak z 20 minut, bo albo nie chce, albo nagle zachciewa mu się zabawy autkami.
Po pobycie w szpitalu jest jeszcze gorzej 🙁 Tam niestety wszytsko było na siłę – zmiana opatrunku, kroplówki itp. bo nikt nie miał czasu rozmawiać z dzieckiem, jak w supermarkecie przy kasie. Stąd ten dodatkowy stres i nerwy, a gdy tylko próbuję go chwycić za rączkę, żeby założyć kurtkę krzyczy ała, często nas to śmieszy, bo zazwyczaj nawet nie zdążymy go chwycić.
Oby było wkrótce ciut lepiej.