Okulary przeciwsłoneczne dla dzieci – dlczego nie kupię ich Mateuszowi?

Ciepło się zrobiło, słonko coraz śmielej zza chmur wygląda, więc letnie klimaty w myślach jak i w zachowaniu większości ludzi zakiełkowały. Wygrzewając się ostatnio na balkonie, myśl mi zaświtała czy aby to słonko, poniekąd ciepłe już na całego krzywdy w stanie nie jest Mateuszowi zrobić. O tym, że nawet tak nieśmiałe promienie opalić potrafią, przekonałam się już wieczorem. Buźka synka delikatnie się zaróżowiła.
Wraz ze słonkiem na zewnątrz, w sieci pojawiły się zdjęcia i wpisy mam dotyczące czapek z daszkiem, kremów z filtrem i… okularów przeciwsłonecznych. Przyznaje, że na te ostatnie natknęłam się już w ubiegłym roku, ale kilkumiesięczny Mateusz nie wydał mi się odpowiednio dorosły na tego typu akcesorium. Ogólnie bałam się, że sobie oko tym wydłubie, albo inną krzywdę zrobi.
W sumie boję się w dalszym ciągu, ale nie jest to powód dla którego okularów mu nie kupię. A nie kupię, bo po lekturze różnych źródeł taką właśnie decyzję podjęłam.
Temat blokowania dobroczynnych składników światła słonecznego pod postacią wit. D przez filtry zainteresował mnie już w ubiegłym roku. Trafiałam jednak na informacje, potwierdzane zresztą przez naszą pediatrę, że suplementacja wit. D zapobiega brakom i najlepiej kremem z filtrem smarować. Gdy w tym roku temat powrócił, a ja trafiłam na jeden ciekawy artykuł, następnie na forum, gdzie wypowiadały się inne mamy i tak po nitce do kłębka przeczytałam chyba „pół internetów”.
(UWAGA DZISIEJSZY WPIS JEST DŁUGI ALE GWARANTUJE DUŻĄ DAWKĘ WIEDZY, WIĘC NIE UCIEKAJ)
Dla leniuchów albo tych, którzy nie mają czasu, a może i ochoty na większe wgłębianie się w temat kilka istotnych informacji, które wyczytałam, a na podstawie których postanowiłam zachować umiar w ochronie przed słońcem.
UVA, UVB, UVC- czy każde promieniowanie szkodzi?
O tym, że kremy z filtrem, okulary, ubranie, a także okna w naszych domach nie przepuszczają promieniowania ultrafioletowego wiemy. Każdy przed tym promieniowaniem się broni, bo twierdzi, że szkodliwe, prawda? Ale przed czym tak skutecznie się bronimy? Tak naprawdę do ziemi dociera promieniowanie UVA i UVB (jest jeszcze UVC, ale nie jest ono przepuszczane przez atmosferę, więc sobie nim głowy nie zawracamy). UVA jest mniej szkodliwe. Ponoć przyspiesza procesy starzenia się skóry, ale raka dzięki niemu się nie nabawimy. Promieniowanie UVB jest tym, przed którym straszą nas koncerny kosmetyczne i lekarze, producenci soczewek, okuliści, dermatolodzy. Każdy ma w tym swój interes. Zrobiłam się ostatnio nieufna i wszędzie tam gdzie chodzi o kasę, wietrzę spisek.Ale o tym za moment.
Wróćmy do promieniowania UVB. Zostawmy jego szkodliwe działanie, które nie bierze się z faktu, że jest szkodliwe samo w sobie, ale szkodzi gdy jest go w nadmiarze. Promieniowanie UVB ma zaletę, najważniejszą dla ogólnego zdrowia naszego organizmu, przed którą jakimś dziwnym trafem, zbałamuceni przez w/w bronimy się rękami i nogami. Promieniowanie to powoduje wytwarzanie naturalnej witaminy D w skórze, która jak wszyscy wiemy czemu zapobiega? Słucham? Głośniej…KRZYWICY! Brawo!
Witamina D jest syntezowana w skórze przez promienie UVB, które docierają do nas w ciągu dnia. W ten sposób wytworzona regeneruje zniszczone DNA w komórkach, czyli nie dopuszcza do powstania raka.
Taki bledziutki, to pewnie anemia!
Tak piszę w liczbie mnogiej, ale oczywiście piszę z własnego doświadczenia i punktu widzenia. A ten punkt widzenia wyglądał następująco: rok temu o tej porze bzikowałam jaki krem z filtrem wybrać. Koniecznie 50+. Witamina D zawsze wieczorem- kapsułka twist off dziennie. Nie wychodziłam w południe (to akurat dobrze), unikałam większego słońca, bo nie daj Boże Matiemu coś się stanie. Nie, że poparzenia, bo do tego w życiu bym nie dopuściła. Ale, że go te promienie dotkną, że mu krzywdę zrobią… Efekt był taki, że każda wizyta u pediatry kończyła się jej stwierdzeniem, że taki bladziutki, mamusia również. Pewnie anemia.
A tu się okazuje, że światło słoneczne ma zbawienny wpływ na wiele chorób. Nawet na tą anemię, o którą podejrzewała nas lekarka. Nie mówcie, że o tym nie wiedziałyście? Oczywiście, że wiedziałyście. Ja także. Tylko gdzieś, w tym natłoku informacji nt jak skutecznie bronić się przed promieniowaniem całkowicie zapomniałam, że gdyby nie słońce to by życia na Ziemi nie było! Mojego także.
Ponoć światło leczy około 165 schorzeń. Naukowcy tak odkryli. M.in. cukrzycę, nadciśnienie, każdy rodzaj raka. Przestaje mnie dziwić fakt, że spacerując wiosną po parku w cieplejszy dzień widzę starszych Panów roznegliżowanych jak do rosołu, oddających się kąpieli słonecznej. Bardzo dużo ich u nas. Kobiet trochę mniej, pewnie boją się o zmarszczki.
Ale co ciekawe, naukowcy odkryli, że światło słoneczne okazało się być nieskuteczne w przypadku pacjentów, którzy nosili okulary przeciwsłoneczne. Ciekawe, prawda?
Zanim jednak do tych okularów dojdę i napiszę Wam dlaczego NIE kupię takowych dla Matiego jeszcze słów kilka o chorobach skóry. Muszę Wam to napisać, bo szczękę z podłogi zbierałam ładnych kilka dni po nowości jaką zaserwowała mi pewna książka. Bombardują nas z każdej strony ostrzeżeniami, że rak skóry, czerniak znaczy się to efekt wystawiania się na słońce. Że katarakty, ślepota, że starzenie się itp. Brzmi znajomo, co? Tymczasem- uwaga to szokuje!- nie ma żadnego dowodu naukowego na to, że światło słoneczne samo w sobie jest odpowiedzialne za wywoływania raka skóry i innych chorób.
Zawsze obecne są inne czynniki, jak kwasica tkanek (w wyniku spożywania nadmiernie zakwaszającej diety składającej się z białek zwierzęcych, kwasów tłuszczowych typu trans lub produkowanej przez przemysł spożywczy żywności i napojów),większość ze środków farmakologicznych i nagromadzenie się metali ciężkich i szkodliwych substancji chemicznych w tkankach, toksyczny skład krwi, znaczne zablokowanie wątroby oraz brak równowagi w życiu, a przede wszystkim okulary przeciwsłoneczne i kremy ochronne.
A gdyby tak na Hawaje?
Gdy myślę o ciepłym słonku i opalonej skórze na myśl przychodzą mi letnie wakacje i dobry nastrój. Nie tylko wywołany wieczornym drinkiem w doborowym towarzystwie. Każdy z nas, kto wystawia się na działanie promieni słonecznych doświadcza jego dobroczynnego wpływu. Oczywiście zakładając, że nie dopuszczamy do poparzeń. Promienie UV ze światła słonecznego tak naprawdę pobudzają do pracy gruczoł tarczycy zwiększający produkcję hormonów, co z kolei przyspiesza metabolizm ciała. Pomaga to w utracie zbędnych kilogramów i poprawia rozwój mięśniowy. Dlatego latem chudniemy, a zimą nasze ciało zyskuje kilogram czy dwa nadprogramowy mimo nie folgowania sobie z zachciankami. Każdy, komu brakuje słońca staje się słaby i cierpi z powodu problemów psychicznych i fizycznych. Zanika jego energia życiowa, co odbija się na jakości życia.
Ludy krajów Północy nie cierpią na raka skóry- co za brednia!
Teraz ciekawostka- zarówno Norwegowie czy Finowie, u których ze światłem słonecznym na bakier mają większy odsetek nerwowości, zmęczenia, chorób, bezsenności, depresji, alkoholizmu i samobójstw w porównaniu ze społeczeństwami w bardziej słonecznych częściach świata. Mało tego! Rak skóry wcale nie należy u nich do rzadkości. Na Szetlandach (czyli tam wyżej jeszcze nad Szkocją) czerniak występuję 10 razy częściej niż w krajach położonych nad Morzem Śródziemnym.
Każdy z nas urodził się i działa w taki sposób w jaki zaprogramowała nas natura. Gdyby chciała, żebyśmy chronili się całkowicie przed słońcem nasze ciało pokryte byłoby jakimś pancerzem, a powieki na stałe zakrywałyby nasze oczy.
Gdy światło dociera do naszych oczu, gruczoł przysadki mózgowej zaczyna produkować hormony, które aktywują melanocyty.
„Melanocyty produkują melaninę, pigment, który nadaje skórze naturalny kolor i zabezpiecza ją przed oparzeniem słonecznym. Gdy skóra zostaje wystawiona na działanie słońca melanocyty produkują więcej barwnika, sprawiając, że skóra opala się lub ciemnieje ponieważ melanocyty zaczynają produkować dodatkowe ilości melaniny. Noszenie okularów przeciwsłonecznych zaburza ten proces. Zamiast pobudzać melanocyty do produkcji hormonów chroniących twoją skórę przed poparzeniem słonecznym, gruczoł przysadki myśli, że ściemnia się i dlatego znacznie ogranicza produkcję hormonów pobudzających pracę melanocytów.Tym samym twoja skóra produkuje mniej melaniny, co sprawia, że traci ona ochronę i zostaje uszkodzona.”*
Wywęszona teoria spiskowa (uwaga- ma zastosowanie nie tylko w tym przypadku)
Docierające z każdej strony informacje o nowych chorobach skóry wywoływanych przez słońce (choć tak naprawdę przez okulary słoneczne co wnioskujemy po wypowiedzi wyżej) są wykorzystywane przez przemysł kosmetyczny i farmaceutyczny.
„Przemysły farmaceutyczny i medyczny nigdy tak naprawdę nie miały na celu leczenia chorób. Od samego początku ich intencją było zarobienie znacznych ilości pieniędzy produkując leki i substancje chemiczne, które pomogłyby w rozwinięciu się nowych chorób, na które wynaleziono by kolejne leki i zabiegi w celu zmniejszenia objawów, ale nie aby je całkiem uleczyć.” *
Powyższe słowa nie są moje, ale w kontekście różnych przemyśleń związanych z żywieniem mojego dziecka, szczepieniami (sic! sic! sic!) przestałam ufać komukolwiek, a ten komunikat trafia do mnie jak żaden inny. Patrząc na ten przykład oczywistym jest, że zbombardowani informacjami o chorobach skóry wywoływanych słońcem sięgamy po środki ochronne w postaci kremów i okularów. Straszą nas dziurą ozonową, a tak naprawdę to poprzez zapobieganie doprowadzamy do najgorszego. Najgorszego, które potem leczymy w sposób jaki podsuwają nam koncerny, a za który płacimy. I naiwnie wierząc w ozdrowienie i postęp medycyny nabijamy im kieszenie. Zasady takiego manewru psychologicznego są znane przemysłowi i znajdują zastosowanie dla każdej, tak zwanej, choroby. Nie ma zmiłuj. Że już nie wspomnę o składnikach, często szkodliwych jakie występują w różnych kremach mających za zadanie chronić nas przed najgorszym. Ale o tym to już gdzieś indziej możecie poczytać.
„Największym argumentem przemysłu medycznego zachęcającym do używania kremów ochronnych jest to, że zapobiegają one powstawaniu raka, bo uniemożliwiają poparzenia słoneczne sugerując tym samym, że rak jest wynikiem poparzeń słonecznych.Ale jest to bardziej skojarzenie niż związek przyczynowo skutkowy. Ostatnie badania przeprowadzone w Anglii i Australii tak naprawdę odkryły, że współczynnik występowania raka skóry był tak naprawdę wyższy u osób, które większość czasu spędzała w pomieszczeniach niż tych, które w większości przebywały na powietrzu.”*
Okulary przeciwsłoneczne i kremy do opalania to produkty, które hamują wchłanianie promieni ultrafioletowych, których twoje ciało potrzebuje, aby wytwarzać witaminę D. Niedobór witaminy D związany jest z depresją, rakiem prostaty, rakiem piersi, osteoporozą i prawie każdym schorzeniem degeneracyjnym. Najgroźniejszy spośród raków skóry, czyli czerniak, zazwyczaj pojawia się w miejscach, gdzie promienie słoneczne nie sięgają lub sięgają w niedostatecznym stopniu. Jeśli masz taką możliwość powinieneś wystawiać na działanie słońca swoje całe ciało, nawet części intymne. Pewnie nie bez powodu nudyści lubią plażować jak lubią, a przynajmniej część z nich 😉
Co robić Panie władzo?
Staraj się unikać niepotrzebnie długiego wystawiania się na słońce, zwłaszcza około południa, ale unikaj używania ochronnych ubrań, okularów przeciwsłonecznych i kremów do opalania.Wiele leków sprawia, że skóra robi się dużo wrażliwsza na promienie słoneczne. Kofeina, adrenalina, nikotyna, leki i narkotyki mogą rozszerzać źrenice tym samym wpuszczając do oka więcej światła. Sięgamy wtedy po okulary przeciwsłoneczne, a tak naprawdę wystarczy odstawić kolejną kawę. Mięso, jaja, sery, potrawy smażone i cukier mogą także powodować, że oczy i skóra będą bardziej podatne na zniszczenia. Tak samo możesz w końcu zauważyć, że nie będziesz w stanie wyjść z domu bez okularów przeciwsłonecznych.
Postaraj się unikać sytuacji gdy słońce stanie się dla ciebie tak niebezpieczne, że będziesz musiał się przed nim chować. Do wszystkiego podchodź z umiarem.
I ja właśnie tak mam zamiar postąpić, dlatego okularom dla Mateuszka mówię stanowcze NIE.
* Andreas Moritz „Rak nie jest chorobą”
Dodaj komentarz
55 komentarzy do "Okulary przeciwsłoneczne dla dzieci – dlczego nie kupię ich Mateuszowi?"
Swietny post – wielkie dzieki!!
Zastrzeliłaś mnie. Wczoraj kupiłam Antuanowi pierwsze, wybajerzone, z filtrem 100%, giętkie okulary. Do głowy mi nie przyszło, żeby sprawdzić czy to ma sens.
Dzięki za ten wpis! Jestes skarbnicą wiedzy!
Raz na jakiś czas na pewno nie zaszkodzą. Ważne, żeby nie stało się regułą, że każdy spacer to okulary. Wiesz…umiar 😉
Co znaczy z filtrem 100%?
A ja kupiłam Maluchowi takie okulary, są bezpieczne, miękkie, z atestem. Są sytuacje, kiedy słońce jest tak silne, że okulary są jednak pomocne. Rzadko je Maluchowi zakładam, ale mimo wszystko jestem z nich zadowolona.
Wszędzie czytam, że okulary potrzebne, bla bla bla, ale najbardziej do podjęcia decyzji, kupować, czy nie, skłania mnie Twój merytoryczny wpis! I w końcu nie mam wyrzutów sumienia, że Młody nie ma takiego gadżetu.
Bo tak sobie myślę, że rzęsy mamy nie tylko dlatego, żeby je tuszować, co nie?! A Młody ma wyjątkowo długaśne 🙂
jednak odbije piłeczkę, że jaskra jest powodowana zbytnim promieniowanie UVB a dla dzieci, które mieszkają nad morzem i mieszkają w zaśnieżonych miejscach ważne by te okulary były przy pełnym nasłonecznieniu bo: promieniowanie jest odbite i podwójne -mimo, że nie razi nas piasek promieniowanie podwójnie trafia do nas więc na takie wypady warto się zaopatrzyć – ale jeżeli nie mieszkacie nad wodą to fakt nie ma to większego sensu 😉 I pytanie tylko czy Ty nosisz okulary przeciwsłoneczne 😉
Tak, masz rację. To są te sytuacje, w których warto użyć, aczkolwiek jaskra i inne choroby oczu biorą się od bardzo częstego ekspoYcji na promieniowanie. Sporadyczne wypad nad wodę na pewno nie zaszkodzi. No, ale hmm umiar 😉
Przyznaję bez bicia- noszę 😛 ale fakt, że nawet dziś, kiedy nie było słońca, zwyczajnie raziło mnie, co oznacza że moja dieta najprawdopodobniej plus kawa zrobiły swoje. Ale zrobię z tym porządek 😉
Heh, jak się uda i coś zmieni daj znać. My mieszkamy nad morzem, więc spacery są praktycznie codziennie nad wodą, więc chciał nie chciał wolę wtedy założyć okulary. Co do filtrów UV dla skóry – trafiłaś do Sroki? Ona coś bardzo ciekawego na ten temat napisała z punktu widzenia chemika.
I nie wiem na ile czegoś nie pokręciłam,a nie mam jak zajrzeć do źrodła, ale chyba uvb jest całkowicie pochłaniane przez rogówkę, a uva ma związek z chorobami oczu, 🙂
Tak, czytałam jej post jeszcze w ubiegłym roku. Chyba nawet po rozmowie z nią kupiłam filtr z LRP. Składowo dobry, jednak ograniczę stosowanie do awaryjnych sytuacji.
W tym roku napisała też ciekawy post odnośnie filtrów – nie składów ale po co one 🙂 nie do końca jest pochłaniany a rogówkę łatwo uszkodzić 😉 to z punktu widzenia biologa.
http://www.srokao.pl/2014/04/o-co-chodzi-z-tymi-filtrami.html
A to nie spieram się, bo ja ekonomista ;))
Do postu zajrzę, bo możliwe, że przegapilam, albo mi wyleciało co ciekawego pisała 🙂
A to mamy w temacie odmienne podejście ze Sroczką. Podobnie zresztą jak w przypadku szczepień. Możliwe, że nie mam racji i daje się nabrać na chwyt reklamowy i nagonkę na filtry. Ale pozostanę przy swoim 😉
Heh zauważyłam przy szczepieniach. Ja mam zdanie na temat szczepień jak Sroczka, choć Ciebie też sobie cenię choć i tu i tam rzadko się odzywam 🙂
Miłego wieczoru.
Byłoby nudno gdybyśmy się wszyscy we wszystkim zgadzali ;))
Dzięki i wzajemnie 🙂
Ile mądrości, ciekawostek. Przyznam, że nie wiedziałam wszystkiego, a część wiedziałam, ale człowiek jakaś ciemna materia nie skojarzyła, logicznie nie pomyślała. 😉
Świetny post! 🙂
umiar umiar i umiar 🙂
okularów cały dzień się nie nosi, ale cały dzień na dworze latem się przebywa jednak.
mój synek sam decyduje kiedy ma potrzebę, a ma jakieś 10-20 minut dziennie w sumie, ale wiem, że wtedy naprawdę słońce mu przeszkadza. czapka z daszkiem jest fajnym rozwiązaniem, ale może to grozi udarem. a nie to brak nakrycia grozi udarem. o kurcze no jak być tu mądrym. rozsądek i umiar chyba potrzebny i już:)
pozdro! :*
Dziękuję bardzo dużo się dowiedziałam, moje Potworki mają okulary ale ubierają je bardzo rzadko, tylko w samochodzie w drodze do przedszkola i to też jak im się przypomni. Ale faktycznie będę teraz bardziej na to zwracać uwagę, tym bardziej że dla mnie w słoneczny dzień są niezbędne- w innym wypadku od razu płaczę.
Ja także, dlatego nie przeżywam już jak rok temu, że zabrakło w domu kapsułek i co ja teraz pocznę 😉
” Mięso, jaja, sery, potrawy smażone i cukier mogą także powodować, że oczy i skóra będą bardziej podatne na zniszczenia.” – czy mogłabyś podać źródło? Nie jem smażonego bo po prostu nie lubię ale wpływ kotleta na podatność oczu i skóry na słońce bardzo mnie zaciekawił 🙂
Andreas Moritz „rak nie jest chorobą”. Poleca jeszcze Joel Fuhrman „zdrowe dzieciaki” 🙂
Ostatnio dyskutowałam z moim Michałem na ten temat, tłumaczyl mi to, co ty napisałaś – mogłam go jednak posłuchać, a nie się wymądrzać 🙂
Piękny post. W sensie merytorycznym 😉
Ja nie noszę okularów p-słonecznych to i siłą rzeczy młody też nie 😉
Ale nie smaruję się też filtrami, bo jestem leniwa, za to jego pamiętam żeby smarować (choć nie zawsze i raz dziennie tylko 😛 ).
O masz!!! A gdy ja w ubiegły roku jechałam z Hubisiek do Chorwacji, to pediatra kazała nam kupić dla niego okularki przeciwsłoneczne. A teraz czytam takie rewelacje… I bądź tu mądry człowieku 🙂
A ja kupię! Jedziemy na wakacje na Kretę, sama będę nosić okulary, bo mnie słońce razi i Malutkiej też mam zamiar zakładać. Gdyby nie wyjazd bym nie kupowała, u nas słońce nie jest tak ostre. Smaruje też siebie, męża i córę filtrami, nawet najbardziej uważając można szybko przesadzić z ilością słońca i poparzenie gotowe.
Genialny post!!!
Ja swojemu dziecku również nie kupiłabym okularów przeciwsłonecznych.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Nie zrozumiałaś mnie – 15 min ekspozycji bez filtra. Oczywiście, że dziecka w domu nikt w lecie nie będzie trzymał. O oparzenie słoneczne łatwo nawet pod daszkiem, a na wakacjach to i w cieniu.
No dobrze, a co z okularami?
Sama córkę smarowałam całe zeszłe lato filtrem 50, nie była blada, a witaminę D3 można we krwi oznaczyć, tak samo jak i fosfor z wapniem, by się przekonać, że dziecko nawet nie pijąc mleka – ma wszystkie wyniki w normie i krzywica mu nie grozi… A w medycynę niekonwencjonalną to chyba trzeba po prostu wierzyć, tylko czasem ta wiara prowadzi w złą stronę.
Akurat patrząc na różne kwiatki jakie wypływają trudno też dawać wiarę w badania medycyny na nich opartej . Zwłaszcza, że większość z nich jest sponsorowana przez koncerny farmaceutyczne/ kosmetyczne. Artykuły/wszelkie informacje którymi nas bombardują też są sponsorowane przez takie firmy. Moje pełne zaufanie skończyło się w momencie, w którym interes drugiej strony zrobił się ważniejszy od zdrowia mojego dziecka. W takim przypadku ufam tylko i wyłącznie swojej intuicji. A ona mi właśnie podpowiada, że tam gdzie są pieniądze tam nie ma skrupułów.
Zgadzam się w 100%
Mila na tropach – dzieki za te komentarze, dokładnie o tym pomyślałam, czytając wpis na blogu. Natomiast z wpisem zgadzam się w jednym – złoty środek, umiar jest kluczem do sukcesu, ale zachecanie do niestosowania filtrów i nienoszenia okularów to dla mnie już przesada i nazywanie tego dużą dawką wiedzy jakos kuło mnie w oczy. Jesli chodzi o okulary przeciwsłoneczne, moja rodzina używa ich bo sa po prostu wygodne – nie trzeba mrużyć oczu, wzrok sie tak nie męczy – naprawdę nie przeszkadza Wam słońce świecąc w oczy ?
Ależ każdy robi jak uważa za słuszne. Ja nikogo nie zachęcam do niestosowania. Chyba każdy ma swój rozum i może logicznie do wpisu podejść. Ja się z informacjami zgadzam, Ty nie musisz. Chcesz zakładać roczniakowi czy dwulatkowi okulary- Twoja sprawa. Ja nie będę. Napisałam informacje jakie zdobyłam i się nimi podzieliłam. Przypominam, że jest to moje miejsce w sieci i jeśli twierdzisz, że posty są przesadą to ja Ciebie do ich czytania nie zmuszam.
My też nie używamy okularów dla Jaśka. Jednak jak wychodzimy w południe (czasem trzeba) to smaruję go kremem z filtrem. A ja sama zakładam tylko jak jadę samochodem. Wtedy jakoś muszę je mieć.
Osobiście myślę, że takie optymalne podejście do sprawy jest najlepsze. Dla dziecka okulary częściej są fajnym gadżetem niż czymś co ma pomagać… Smarowanie dzieci kremami tez można uznać za przesadę, ale sami dorośli kremują twarz na upały/mrozy, podobnie chronią usta przed warunkami pogodowymi 🙂
Ostro? Podaję swoje argumenty. Ty swoje. To się nazywa dyskusja. Nie próbuję Ci na siłę narzucić swoich racji, tylko odbijam Twoje argumenty, opierając się na wiedzy, którą zdobyłam. Czizas ludzie, czy każdy musi mieć takie same zdanie?
Słusznie – nie każdy i właśnie dlatego wyraziłam 'zdanie odrębne’.
Owszem synteza wit. D zachodzi poprzez promieniowanie słoneczne. Ale w SKÓRZE a nie w oczach, dlatego okulary p-słoneczne nie stanowią tu żadnej bariery. Pzdr.
Psy daje do myślenia. Dobrze znać różne punkty widzenia. Ale zboczenie zawodowe nie pozwoli mi się nie przyczepić 😉 Podajesz dużo faktów ale nie wszystko jest prawda. Czerniak nie jest rakiem skóry. Nie jest ani rakiem ani skóry 😉 Asia.
Post a nie psy 😉 to autokorekta w komórce 🙂
Powiem tak, ciekawy post dużo przydatnych wiadomości, lecz jak zauważyłam popadasz w skrajność. Najpierw się naczytałaś i w ogóle słońca – dziecko blade, a teraz zero ochrony. Rozumiem Cię, że nie ufasz koncernom, bo i ja tak mam, ale jeśli nie jestem do czegoś przekonana to zawsze po prostu wyśrodkowuję.
Czasami tu trafię, bo poruszasz ciekawe tematy, ale zauważyłam, że zawsze się rzucasz jak ktoś wyrazi inne zdanie od Twojego-wyluzuj trochę. Pozdrawiam.
Co do promieniowania UVA nie tylko powoduje fotostarzenie ale wzmacnia negatywne działanie UVB! Tak więc w konsekwencji może doprowadzic do raków skóry i zmian przednowotworowych! Polecam literaturę tematu znajdującą się w bibliotece a nie internecie 🙂