Zbieram się do napisania tego posta od niedzieli. Nie dlatego, że nie mam na to ochoty czy nie wiem co napisać. Po prostu w mojej głowie panuje taki chaos, pięć tysięcy myśli pcha się w jednym momencie pod palce, że każda próba spisania wszystkiego kończy się fiaskiem.
Chyba po raz pierwszy w życiu tak bardzo ciężko przelać mi myśli.
Temat trudny, ale jakże ważny. I dlatego tak bardzo zależy mi, by to co napiszę ubrane było w odpowiednie słowa.
Takie warsztaty dają ogromną wiedzę, którą chłonę jak gąbka wodę. Uczą także tolerancji.
Większość z Was doskonale zna moje podejście do tematu karmienia piersią. Choć sama karmię Mateuszka od 15 miesięcy i jest to najcudowniejsza forma bliskości jaka może mieć miejsce pomiędzy matką, a dzieckiem to staram się nie oceniać drugiej matki.
Zdaję sobie sprawę, że bardzo często za historią danej kobiety stoi długa i kręta droga, niejednokrotnie obkupiona łzami i bólem. O tym trzeba mówić głośno, bo choć karmienie jest piękne, bywa również na początku bolesne.
Poznałam historie dziewczyn, które walczyły o każdą kroplę, pomimo trudności jakie los rzucał im pod nogi. I gdy słucham takich historii w mojej głowie nie ma myśli, że za szybko się poddałaś. Dla mnie jesteś bohaterką, bo walczyłaś.Poddałaś się nie dlatego, że nie miałaś ochoty walczyć.
Zawiódł system, ludzie, którzy mieli wspierać, podzielić się wiedzą, której przecież Tobie, stojącej przed nowym zadaniem po prostu zabrakło.
Pomimo, że mamy ogólny (rzekomo) dostęp do lekarzy, położnych, różnych kampanii mających na celu uświadamianie matek w ich prawach to tak naprawdę przemilcza się te najistotniejsze kwestie lub przemyca się je gdzieś mimochodem.
Niestety tak jest. Śmiem twierdzić, że poziom wiedzy osób, które przecież powinny zbudzone o północy bez zająknięcia wyrecytować jak wesprzeć kobietę zaczynającą swoją mleczną przygodę jest na nikłym poziomie. Słucham różne wypowiedzi kobiet, czytam historie w internecie, na forach, przypominam sobie osoby, które sama spotkałam i wiem, że w tym kraju w którym 99% mam zaczynających przygodę z karmieniem – 97% polega z powodu niewiedzy. Czy to swojej czy też osób mających na celu je wesprzeć.
Te liczby są okropne, naprawdę. Powtórzę je jeszcze raz, tak jak powtórzono tę informację na konferencji.
99% kobiet wychodzących ze szpitala karmi piersią swoje dziecko. Tylko niewiele ponad 2% z nich karmi dalej w 3 miesiącu życia swojego dziecka.*Średnia karmienia piersią wynosi tylko 2,2 miesiąca.
Nie dlatego, że nie chce karmić. Bo przecież gdyby kobiety nie chciały to 99% by nie zaczynało.
Po drodze trafiają po prostu na problemy związane z karmieniem. Normalne problemy dotyczące każdej z nas. Tak, każdej. Wyobraźcie sobie, że w tym miejscu mówię to głośniej. Naprawdę każda z nas ma problemy z laktacją. Mniejsze lub większe. Każda z nas jest je w stanie przetrwać. Potrzebne jest jednak wsparcie i wiedza w jaki sposób to zrobić.
Mogę powiedzieć, że moja przygoda z karmieniem to droga mało kręta ani też niezbyt górzysta. Klasyczny nawał, kryzys laktacyjny i zatkanie kanalika. Gdybym nie wiedziała, że może mnie coś takiego spotkać Mateusz pewnie od ponad roku byłby karmiony mlekiem modyfikowanym. Jeżeli ja mająca wsparcie mogłam polec przy tych mniejszych problemach, to jak mogą sobie poradzić kobiety pozostawione same sobie lub pod opieką niekompetentnej osoby, gdy przytrafi im się sytuacja dużo większego kalibru?
Na szczęście miałam dobre wsparcie. Nie lekarzy, nie położnej, ani nawet nie doradcy laktacyjnego. Miałam wsparcie w drugiej doświadczonej, karmiącej mamie. A właściwie mamach.
Tym pierwszym aniołem, który tak mocno upchał do mojej głowy myśl o tym, by karmić piersią, nie kupować butelek, zapasów mleka modyfikowanego, by nie pozwolić położnym dokarmiać synka była
Madzia. To ona tuż przed samym porodem dała mi swój numer telefonu i kazała dzwonić gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości czy problemy. Choćby o północy.
Drugim aniołem była
Agata. A właściwie jej blog. Bo choć wtedy Agaty nie znałam osobiście to lektura jej postów jak nic innego uświadamiała mi, że karmienie piersią jest tym czego chcę i nie mam w związku z tym żadnych wątpliwości. Agata w każdym wpisie ukazywała bliskość matki z dzieckiem jako coś tak naturalnego, że przecież niemożliwym aby mogło być inaczej.
Oba te anioły spotkałam w sobotę. Anioły mojego karmienia. To one dodały mi skrzydeł.
Był jeszcze trzeci anioł, którego zabrakło na spotkaniu.
Ania, bo o niej mowa pomogła mi kilka dni po porodzie gdy pojawił się nawał, a moja pierś zrobiła się twarda jak kamień.
Ten anioł pomógł mi rozwinąć skrzydła.
Wierzę, że będąc w ciąży nie bez powodu założyłam bloga. Dzięki niemu poznałam te trzy fantastyczne kobiety, które pomogły mi w momencie, w którym tego potrzebowałam. Mimo, że byłam dla nich nieznajomą dziewczyną. Łączył nas tylko blogowy świat. Pomogły mi bezinteresownie.
Wierzę też, że mój blog jest po coś. Że przecież nie piszę dla siebie , do szuflady. Często staram się poprzez posty dzielić z Wami swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie tylko związaną z karmieniem piersią. Wierzę, że tak właśnie ma być. Że może jest w tym jakiś cel wyższy. Że skoro tak się złożyło, że dostałam zaproszenie do grona mam wspólnie dążących do jednego celu to jest w tym jakiś wyższy sens. Że pomoc, którą otrzymałam czas podać dalej.
Nie chcę nawracać świata, zbawiać go. Ale chcę, by nas mam karmiących piersią w 3,6 czy 12 miesiącu było więcej niż 2%. By matki karmiące rok czy dwa nie były odbierane jako coś dziwnego.
Chciałabym, by każda z Was spotkała na swojej drodze przynajmniej jednego takiego anioła.
Ps. Każdej mamie zainteresowanej tematem szczerze polecam bliską mi książkę
Magdaleny Nehring- Gugulskiej „Warto karmić piersią. I co dalej?”. Była mi drogowskazem w wielu sytuacjach, zwłaszcza na samym początku karmienia.
Jeżeli macie ochotę możecie również zapoznać się z postem, który napisałam kilka miesięcy temu. Pojawiają się w nim odpowiedzi na pytania przesłane przez ówczesne czytelniczki, a dotyczące mojej drogi mlecznej. Post dostępny jest TU.
Edit:
Brawa za czujność dla moich czytelniczek!
Jednak przekręciłam coś. Oczywiście nie chodziło o to, że 2% kobiet karmi w 3 miesiącu życia dziecka, a o to, że średnia mediana karmienia naturalnego która w badaniach dr Uli Bernatowicz Łojko (jedynych jakie w ciągu ostatnich kilkunastu latach w Polsce wykonano – badania w załączeniu) wyniosła 2,2 miesiąca. To znaczy średnio tyle trwa karmienie piersią. Wyłącznego w 6 miesiącu w badaniach wyszło 4-10%.
Chociaż nie do końca wiadomo jak to jest, bo brak regularnych, ogólnopolskich badań.
TU możecie pobrać raport z badań dr Bernatowicz Łojko.
W związku z komentarzem jednej z czytelniczek, która poruszyła kwestie promocji kp i mm oraz wydatków jakie z tego tytułu poniosły koncerny załączam Wam zestawienie.
Żródło: Expert Monitor wrzesień 2013 (dane w kolumnach C i D w PLN za 01-07.2012 w porównaniu do 01-07.2013) |
Jeżeli chodzi o wydatki na promocję karmienia piersią- Zarówno w programach zdrowotnych Ministerstwa Zdrowia, jak i działalności NFZ od kilkunastu lat brak śladu informacji na ten temat.
Na koniec przyczyna mojej dekoncentracji, która spowodowała gafę liczbową. Bądźcie wyrozumiałe 😉
*dane podane przez Medela Polska
Dodaj komentarz
47 komentarzy do "Bo to wszystko jest po coś"
ehh, trudny temat – u nas leci właśnie 9 miesiąc karmienia piersią. bywało naprawdę różnie – może bez horror stories, ale z przygodami. tylko wiedza jaką zdobyłam w ciąży i historie innych kobiet, które wtedy słyszałam motywowały mnie do dalszego karmienia. szczerze muszę też napisać, że karmienie nie jest dla mnie jakimś przeżyciem mistycznym, niezwykłą więzią itp. itd., ale wiem, że jest najlepsze dla mojej córki. i dla takich mam też jest miejsce – tych, które karmią piersią, choć nie jest to ich ulubiona czynność i może łatwiej by było z butlą, ale warto walczyć o karmienie naturalne. pozdrawiam!
Pięknie napisałaś!
A moim aniołem była moja mama która mnie bardzo wspierała bo było bardzo ciężko przez pierwsze 3 miesiące. Moja mama karmiła mnie bardzo krótko właśnie z braku wsparcia i z powodu innych metod leczniczych i chciała abym ja mogła karmić jak najdłużej. Udało się mija juz 11 miesiąc odkąd karmię i może na początku nie było to jakieś ulubione zajęcie to teraz nie wyobrażam sobie mnie i Ali bez karmienia piersia.Ps. założyłam sobie że będe karmić do 1 roku życia ale nie zapowiada się że tak szybko przerwiemy 🙂
Szczera prawda. Ja też walczyłam z karmieniem.Córkę karmiłam rok przez nakładki, ale daliśmy radę :). Z synem byliśmy nierozłączni przez 2,5 roku, mimo iż na początku miałam problem z laktacją.
Bardzo się cieszę, że coraz więcej Naszych mlecznych historii pojawia się po tym spotkaniu.
Cieszę się ogromnie, że Mamy, których nie znam też dzielą się swoimi historiami. Pokazuje mi to, że warto zacząć działać, żeby te 2 % z roku na rok wzrastało 🙂
P.S. Miło było Cię poznać 🙂 Liczę, że następnym razem może uda Nam się nawet porozmawiać 😉
Żanetka…. nie wiem co napisać… bardzo trafny, piękny post!
Hmmm poważnie tylko 2procent?! Kurde aż ciężko uwierzyć…czy te statystyki są prawdziwe? Przecież to prawie jak nic! Ja moją najmlodszą pociechę karmie już 12 miesięcy i nie zamierzam tak szybko przestawać;) who zaleca do 2 lat?
My już się karmimy 19 miesiecy 🙂
Poczatki prawie zawsze sa trudne, ale trzeba zacisnac zeby i to przejsc, opłaca sie 🙂
Teraz tez juz powoli „wysiadam”… karmie jedna piersia od 7 miesiecy, Kornelia popija sobie kilka razy dziennie i wisi na piersi pół nocy… Ale kurcze szkoda mi zabierac jej tego cycusia ukochanego!
Moim najlepszym doradcą laktacyjnym był ….moj maz:-):-) nie wiem skąd on wiedział to wszystko,ale tysiące razy pokazywał mi jak prawidłowo przystawiać Iwa do piersi 🙂 dzięki niemu udało się no i jeszcze jedna przemila położna pomogła 🙂
Bardzo fajny post, po raz kolejny dziękuję. Liczę na to, że uda mi się karmić piersią, bo … jakoś nie wyobrażam sobie inaczej 🙂 historia Twojej laktacji pewnie nie raz mi posłuży.
Uwielbiam Twoje przemyślenia. Zawsze są takie wyważone i mądrze napisane.
Statystyki mnie przeraziły, nie zdawałam sobie sprawy z tych 2 % – dramat.
Ja wiedziałam, że będę karmić, chciałam i robiłam wszystko – o położnych w szpitalu nie wspomnę, bo to trauma jakaś, ale dałam radę sama, pomagał mi M. Wspierał, doradzał:-) Też miałam kryzys, a karmie już prawię 7 m-cy.
Pisałam ostatnio u siebie o tym, że ludzie się dziwią, że tak „długo” karmię, taką ostatnio miałam nagonkę na siebie, że nawet nie chciało się prowadzić dyskusji – ehhh.
Współczuję 🙁 Ja też nie miałam w szpitalu żadnej pomocy (było podobnie jak u Ciebie), wśród najbliższych to samo… I podobne rzeczy słyszałam, mimo że syn przybierał na wadze. Mąż na początku nie był dla mnie wsparciem, sama drążyłam, czytałam, przekazywałam mu zdobyte informacje i dopiero wtedy zaczął w to wierzyć. Były kryzysy, łzy, bezradność, nawały, zastoje, zapalenie piersi i dużo mniejszych bądź większych problemów na drodze, ale się udało… Szkoda, że w szpitalu, gdzie wszystko się zaczyna nie ma fachowej pomocy, bo gdyby była, pewnie wszystko byłoby dużo łatwiejsze.
Pozdrawiam,
Kasia M.
Masz rację, to bardzo ważne, aby kobieta w tym czasie miała wsparcie. Ja na szczęście napotkałam dobre dusze na swojej laktacyjnej drodze. najpierw to były pielęgniarki i położne na oddziale w którym rodziłam, a potem wsparcie rodziny. Karmiłam ponad 2 lata i to był piękny czas.
A ja dzis o odstawieniu od piersi posta napisałam… No ale troche pokarmilam:)
Mi też się wydaje, że nie jest aż tak źle… 2% to strasznie mało 🙁 Ale akurat w moim otoczeniu jeszcze tylko jedna mama karmiła roczniaka, większość nie dotrwała 1 m-ca.
Pozdrawiam,
Kasia M.
Masz 100% racji! Ja też nie spotkałam się z promocją, pomocy też znikąd… Ale te statystyki są po prostu przerażające 🙁
Pozdrawiam,
Kasia M.
Tak, to jest przerażające. A wkoło wmawia się, że promocja kp, wręcz terror. Zwłaszcza matek karmiących. Dla mnie osobiście jest to bardzo przykre, bo patrząc na statystykę, z tych 2% kobiet połowa boi sie w ogole odezwać, żeby nie być posądzoną o wpajanie swoich przekonań.
hej, ja odnośnie tych 99% kp, ja po porodzie (cc) w szpitalu karmiłam w cyklu mieszanym, a nawet bardziej mm niż kp (pokarmu nie miałam prawie wcale+duże wklęsłe brodawki), na wypisie ze szpitala jednak jak byk widnieje „dziecko karmione piersią”, jak zwróciłam uwagę, że w moim przypadku jest inaczej, to powiedziano, że czepiam się szczegółów. Wydaje mi się, że nie byłam jedyną! oczywiście nie mówię, że tak było w większości przypadków, ale myślę, że kilka % można pod to podciągnąć…
30-ileś myślę, że masz rację. Te dane mogą być pod tym względem rzeczywiście zawyżone. Jakkolwiek by nie było odsetek zaczynających jest bardzo wysoki.
Szukam w internecie informacji i danych ale co źródło to inne liczby. Liczę na odpowiedź i stanowisko medeli, aby przedstawić Wam dane. Szokujące, bo przeglądając internet nie spotkałam się nigdzie z tak małą liczba 2%. (z reguły mowa o ok 40%).
znalazłam coś takiego, zaraz zabieram się do czytania 🙂 http://kobiety.med.pl/cnol/images/cnol/Publikacje/RAPORT_O_STANIE_KARMIENIA_PIERSI%C4%84_W_POLSCE.pdf
Izabela oczywiście coś poprzekręcałam. Brawa za czujność!
W poście dopisałam wszystkie informacje i załączyłam raport z badań 🙂
Początki zawsze są trudne ja miałam dobre wsparcie położnych w szpitalu co sprawdzali pomagali w karmieniu nie miałam z tym problemu choć mój na początku był niejadkiem a położne myślały że nie mam mleka a piersi miałam ogromne pełne mleka,gdy tylko wróciliśmy do domu sytuacja się zmieniła nabrał apetytu 🙂 zaciskałam zęby bo brodawki bolały ale warto było przez to przejść. Karmię już 20 miesięcy :)) i będę karmić dopóki synek nie rozstanie się z cycusiem.
;)….az sie wzruszylam…;)
W czerwcu będzie 3 lata, jak karmię Natalkę i końca nie widać 😉
Jeszcze 11 lat temu, kiedy urodziłam Emilkę, wiedziałam że będę karmić piersią i mimo początkowych problemów, pierś twarda, ból, nigdy nie myślałam, że to koniec. Tak po prostu przyjęłam, że to bardzo naturalna sprawa. moje nastawienie było pozytywne, nie bałam się, nie spinałam, nie złościłam, nie sięgałam po dodatkowe napoje czy modyfikowane mleko. wiedziałam, że moje jest najlepsze i wystarczające. Przy Natalce było to samo. Mimo, ze minęło 11 lat. Wiedziałam.
Wsparcie jest bardzo potrzebne, ale przyjąć je jest również ważne. Bardzo dobry tekst napisałaś 😉
ps a oto co dzis wyczytalam, ale jakos to do mnie nie trafia
http://www.dailymail.co.uk/health/article-2568426/Breast-milk-no-better-baby-bottled-milk-INCREASES-risk-asthma-expert-claims.html
Moja teściowa też pytała „ile będziesz się jeszcze tak męczyć?” 🙂 Tyle, że moja droga mleczna była skomplikowana… Karmiłam przez nakładki, karmiłam butelką z odciąganym mlekiem, były kryzysy, nawały, zapalenie piersi, zastoje bardzo częste i sama jestem z siebie dumna, że to wszystko przetrzymałam i tak już 20 m-cy karmię to moje maleństwo 🙂
Tylko 2%??? Aż trudno uwierzyć… Mi też pomogły rozmowy z jedną z blogowych mam…
Nasza droga mleczna trwała zaledwie 5 miesięcy – niestety nie spotkałam po drodze Aniołów…dziś wiem jedno na pewno – jeśli dane mi będzie zostać mamą po raz drugi nie poddam się tak łatwo i znajdę Anioły :))) Choćby Ciebie…
Moja Mleczna droga trwała zaledwie 3 tyg….walczylam ale sie nie udało, nie chce nikogo winic ale w szpitalu nikt mi nie pomogl, a jak Mały leżał pod lampami to same go dokarmiały mieszanka-nie chciał ssać piersi pozniej, mimo walki do 3 mies nic z tego nie wyszło..poddałam się i było i jest mi przykro z tego powodu. Starszaka nie karmiłam ze wzgledu na operacje, teraz tez sie nie udało:(
No świetne notatki masz (a właściwie to ja je mam ;)) Nie wiem tylko jak się mają ryby do karmienia piersią, ale może Bubinka mi wytłumaczy 😉
Może Buba się buntuje przeciwko przyrodzie i uważa, że ryby też powinny karmić piersią? 😛 i mieć loki w dodatku? 😀
Cudowny, cudowny, cudowny, cudowny (i tak jeszcze razy 10000000000) wpis 😀
Polecam Ci lekturę kilku moich poprzednich postów, zwłaszcza post o diecie 13 miesięczniaka i komentarze :)) ja gotuje i będę sie pod tym do końca życia rekami i nogami podpisywać. Nie zabieram sie słoików bo w nagłych sytuacjach trafi sie, ze kupie i podam, ale bacznie przyglądam sie temu co je moje dziecko. I daje temu upust na blogu dość często 😉
Upór! Jeśli ktoś jest przekonany do karmienia to chyba nie ma takiej siły, ktora by go odwiodła. Brawo 🙂
Dokładnie tak! 🙂 Zapalenie piersi – nic przyjemnego, przechodziłam…
:))))
Pięknie napisane:) cieszę się, że mogłam pomóc:)))