Wyznaczanie granic
Nie jest lekko ostatnio.
Mateuszek wszedł w okres, w którym zaczyna badać naszą cierpliwość oraz to na jak wiele może sobie pozwolić.
Wszystko co chce dostać, a nie jest w jego zasięgu pokazuje rączką, żeby mu podać.
Gdy uda mu się dorwać do czegoś, co zwykle jest zabronione, ze względu na niebezpieczeństwo, radocha jest nie z tej ziemi. Gorzej, gdy mu się to coś odbierze.
Krzyk, płacz, uderzanie rączkami i kopanie nóżkami. Taki mały złośnik.
Coraz częściej pojawia się wymuszanie płaczem. Wyginanie w łuk, gdy chcę go ubrać, a on akurat ma ochotę robić coś innego.
Będąc ostatnio z nim na zakupach musiałam biegiem ewakuować się do domu, bo mój syn umyślił sobie, że drogę powrotną spędzi na rękach. Pomysł wpadł do głowy w momencie, kiedy ubranego w kombinezon próbowałam ponownie włożyć do wózka.
Jakim cudem zapięłam pasy w spacerówce nie wiem, pot za to po plecach płynął mi strumieniem. Przestał płakać w połowie drogi do domu, by następnie strzelić focha. Dosłownie! Tylko od czasu do czasu na mnie spoglądał spod oka, a tak to z naburmuszoną miną patrzył gdzieś w dal.
Gdyby nie fakt, że moja cierpliwość była na granicy wytrzymałości i w myślach stale powtarzałam „uspokój się, uspokój się” to byłabym wybuchnęła śmiechem. Wiem jednak,że mój śmiech skończyłby się jego ponownym płaczem.
Bo najlepsza metodą okazuje się być ignorowanie.
Nie przytulenie i spokojne mówienie. Jeśli w przypływie takiego nerwa spróbowałabym go przytulić efekt byłby odwrotny do zamierzonego. Wiem, bo próbowałam.
Ktoś może pomyśli, że to okropne, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogę ulegać za każdym razem i najzwyczajniej w świecie czas wyznaczyć jakieś granice. Obserwuję Mateuszka i widzę, że z każdym dniem coraz więcej rozumie. Mam też wrażenie, że jego zachowanie to coś w rodzaju gry, której zadanie polega na przetestowaniu wytrzymałości przeciwnika. Tymi przeciwnikami jesteśmy my, rodzice.
Wiem, że jeśli teraz będziemy się godzić na wszystko to on się tak nauczy. Nie odmawiam mu bliskości, ciepła, wspólnej zabawy. Ale też chcę, żeby wiedział, że nóż nie służy do zabawy, kabli nie wolno gryźć, psa bić, a mama nie ma siły, by ze spacerów wracał na rączkach.
Problemem nie był fakt, zdania sobie sprawy, że jeśli nie zmienimy dotychczasowych reguł i po prostu pewnych rzeczy nie zabronimy to źle skończymy. Problemem okazuje się być konsekwencja. Bo czasem dla świętego spokoju dam mu pogryźć portfel, pobawić się telefonem czy wziąć na ręce w drodze powrotnej ze spaceru.
Na szczęście są też pewnego rodzaju pozytywy.
Chyba wchodzi w etap samodzielności. Sam chce jeść łyżeczką, co oczywiście generuje bałagan jakich mało. Sam chce myć sobie ząbki. Nawet z łóżka musi zejść sam, bo gdy mu się pomoże to trzeba go posadzić ponownie, żeby zszedł jeszcze raz. Nie lubi się za to sam bawić. Tylko, że bawić ze mną też się nie chce. Wystarczy mu, że jestem obok niego. Gdy odejdę i on to zauważy (czasem cichaczem dam nogę do kuchni i potrafi się pobawić jakieś 5 minut) to jest płacz i leci za mną. Do łazienki też zmierza ze mną, a gdy mu zamknę drzwi przed noskiem…to same wiecie.
Wszystko po nas powtarza. Wyciąga i wkłada pranie do pralki, jeździ po domu odkurzaczem, a ostatnio nawet zorientował się, że wtyczkę wkłada się do gniazdka. Musimy, więc bardziej uważać. I zaopatrzyć się w zabezpieczenia. Ale przede wszystkim dać do zrozumienia, że nie może tam dotykać.
Czyli wyznaczyć granice pomiędzy tym co wolno, a czego nie…
Dodaj komentarz
30 komentarzy do "Wyznaczanie granic"
tyś to jednak mądra kobitka…
U nas od kilku dni jest tak samo. Maja za kilka dni skończy 11 miesięcy a ja jestem w szoku, że takie zachowanie, wymuszanie, histeria występuje już u takich maluchów. U nas też najlepszym sposobem jest ignorancja jej histerii.
Pozdrawiamy, Ewelina i Maja
Moja skończyła 9 i… wyginanie w łuk, płacz i pisk na wymuszenie już teraz się pojawiły – ło matko, co będzie dalej 😉
Wcale nie jest to okropne, to bardzo mądre, rozsądne i godne naśladowania. Nie lubię patrzeć na Rodziców, którym dziecko wychodzi na głowę a oni go jeszcze popierają.
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Ha ha.. U nas podobnie… Choć chyba lżej… Pranie, zmywarkę, wieszanie prania.. To akurat fajne… Trzymamy kciuki za wyznaczania granic a potem bedziemy sie radzić 🙂
Lila też wchodzi w ten okres. Na fejsie dziś dałam świetny link na ten temat jak sobie radzić w takich sytuacjach.
Wyznaczenie granic jest bardzo ważne…i u nas ignorowanie się sprawdza…przechodzi jak ręką odjął…tzn nie od razu…najpierw się Wiki napłaczę, nafocha, nakrzyczy a potem jej przechodzi:P
mam tak samo ze swoją mamą 🙁 i faktem jest, że to bardzo boli. Przecież one wiedzą(widzą) że my kochamy nasze dzieciaczki.
Beata F.
Dzieci całymi sobą poznają świat. Chcą wiedzieć, co im wolno, a co nie. Dlatego muszą mieć jasno stawiane granice.
Mateusz z Zosią są w tym samym wieku, więc dokładnie wiem, co czujesz i z czym się zmagacie. 😉 Sama zresztą niedawno napisałam posta o jakże znaczącym tytule: 'Charakterny roczniak’. 😉
U nas to samo zaczęło się jakiś czas temu, najbardziej wkurza mnie brak mojej konsekwencji, bo w podbramkowych sytuacjach daję wyciągać wszystkie karty z portfela, a przy kolejnym podejściu zabieram i jest ryk, czemu się w sumie nie dziwię. Wozek bee, wszystko bee, zresztą pisałam o tym jakiś czas temu.
Taki urok rocznych urwisów 🙂
I sobie i Tobie życzę cierpliwości 🙂 U mnie z wózkiem, ze zmianą pieluchy i z ubieraniem nie ma większych problemów. Trafiło mi się raczej spokojne dziecko pod tym względem. Ale też jest wymuszanie kończące się jęczeniem i czasem płaczem. Każde dziecko musi chyba przez to przejść. Za to ciężko nadążyć mi za jej bałaganem i rączkami, które wszędzie wkłada. Natomiast zauważyłam jeszcze jedno – że jest ciągle zmęczona, niewyspana i marudna przez zarywane noce (zęby). „Najgorzej” ma matka, która siedzi non stop z dzieckiem, wtedy mały brzdąc wie, że może jej pomarudzić.
😀 też planuje zacząć wyznaczać granicę.. Do tej pory myślałam że bunt dwulatka to mit..
Witam w klubie 😀 u nas takie krzyki to juz norma 😀 boziu daj mi cierpliwości 😀 jeszcze troszke i sie nagram – Daniel nie wolno, Daniel nie ruszaj, Daniel zlaz ze stołu 😀 itd
Aha btw z perspektywy czasu ignorowanie naprawdę działa, trzeba tylko być silną i sie nie dac. Wcale to nie znaczy ze krzywdzimy maluszka – daniel czasami płacze jak przy końcu świata ale to trwa coraz krócej i teraz powolutku mu tlumaczymy dlaczego nie moze tego lub tamtego. Zanetko nie ustepuj 😀
zgadzam się, że największe wyzwanie to konsekwencja. Dzieci są tak cudownie skonstruowane, że kilka tysięcy razy próbują tego samego. Trzeba mieć sporo siły, żeby nie odpuścić za każdym razem. Oni tylko czyhają na naszą chwilę słabości 😉
Doskonale to znam :/ U nas od co najmniej miesiąca na wszystko jest „da” (czyt. daj), a jak nie dam to wrzask, płacz i buncior :/ Popieram wyznaczanie granic… u nas to praktykujemy, zobaczymy z jakim efektem 🙂
Moja niespełna roczna pociecha też testuje mnie na wszystkie możliwe sposoby i faktycznie ignorowanie marudzenia i wymysłów jest najlepszym sposobem.
to nie jest okropne -ja też staram się wyznaczać granice ,tym bardziej ,że mój 14-miesięczny Kubuś bardzo stara się testować moją cierpliwość ,na każdym kroku sprawdzając ,na ile mu pozwolę . 😉 czasami daję mu się wypłakać ,siedząc i patrząc . 😉
I u nas jest wyginanie, wrzask, płacz i rozpacz jeśli się Mkasiowi czegoś zabroni.. A jak przytulę to tylko dostaję kopniaki a On jest jeszcze bardziej zły 🙂
Masz świetne podejście! Tylko pozazdrościć kochana.
Nasy Mati jest identyczny.
Kurcze ja nie potrafię ignorować takich scen. Każde złe zachowanie córki nazywam i tłumaczę. Np: Chciałaś się bawić tym aparatem, bo udało Ci się go ściągnąć z szafy, a ja Ci go zabrałam. Ale musisz wiedzieć, że …… zauważyłam, że jak opowiem jej o emocjach i na spokojnie wytłumaczę dlaczego tak się dzieje, to mam wrażenie jakby znacznie szybciej się uspakajała.
Podoba mi się to schodzenie z łóżka:D Wyobrażam sobie tę chęć „ja sam!”:)
musisz wiedzieć kiedy możesz zignorować a kiedy wytłumaczyć, powodzenia
mieliśmy ten etap, a i owszem. Szczególnie z zabawą – dopóki byłam obok było super, kiedy tylko się ruszyłam coś zrobić – ryk. Ale racja – trzeba uczyć dziecko i trzeba ustalić jakieś zasady inaczej po Was 😉 Nam faktycznie pomogło, kiedy Czarkowi proponowałam coś zamiast, czyli jeżeli chciał się bawić gniazdkiem mówiłam, że kontakt jest niebezpieczny, dlatego lepiej jak będzie bawił się zabawkami (i przynosiłam, np. klocki). Długo to trwało zanim zaczął coś czaić i słuchać. Ale konsekwencją stoi spokój na chacie! 🙂
Tak mi się wydaje, że im Dziecię starsze tym więcej chce, niekoniecznie dobrego. Dobrze, że tak mądrze podchodzicie do sprawy.