Blogowa dyplomacja

Czy wiecie co to takiego dyplomacja?
W skrócie to taka forma kontaktów pomiędzy stronami rządzącymi, a samego dyplomatę cechuje pewna ważna umiejętność- zjednuje sobie ludzi. Instrument ten wspaniale znajduje odzwierciedlenie w naszej blogowej rzeczywistości, a każdy prowadzący bloga w pewien sposób powinien być dyplomatą. Każdy, kto dba o swoje interesy na zewnątrz.
Pisząc na zewnątrz, nie mam na myśli tylko i wyłącznie świata, do którego docierają nasze treści. Nie chodzi tylko o naszych czytelników, ale przede wszystkim o innych autorów blogów. W przenośni nazwijmy ich członkami stosunków między-blogowych.
Mamy blogerki, blogerki kulinarne, modowe, lifestylowe- każde z nas tworzą pewną, unikalną grupę. Są właśnie owymi członkami. Znamy się w swoim światku, chcąc czy nie chcąc. Są przyjaźnie, są antypatie. Wymieniamy opiniami, rozmawiamy prywatnie. Plotkujemy. Jak to baby. Ale… każda plota ma granice swojego zuchwalstwa, nie wykraczające poza dobre zwyczaje dyplomacji. Prosto ujmując- nie sra się do własnego gniazda. Dla mnie takim gniazdem jest ta część blogosfery rodzicielskiej.
Nie trzeba wszystkich lubić, wyrażać się w samych superlatywach. Można pozostać naturalnym, ba w przypływie gorszego dnia można szepnąć uszczypliwe słowo. Ale są i tacy, którzy za filozofię ustanowili sobie mieszanie, obgadywanie, wykorzystywanie innych. I potwierdza się, że na szczyt szybko wspinasz się nieuczciwością. Ci, co ciężko pracują na sukces odniosą go, ale minie trochę więcej czasu.
W każdej sferze życia wskazane są dobre praktyki,moralne postępowanie, kierowanie się zasadami. Nie omija to blogosfery. Tu też jesteśmy wciąż ludźmi, tyle że zasiadającymi za ekranami naszych narzędzi pracy. Jako blogerki mamy do czynienia z innymi autorkami/ autorami, swoimi czytelnikami. I tylko głupiec nie szanuje drugiej strony.
Śmiać mi się chce w tym momencie, bo na fali ostatniej książki Tomka Tomczyka widzę w sieci zdjęcia blogerek, trzymających w rękach książkę z podobizną Kominka. Sama posiadam, broń Boże nie naśmiewam się z tych, którzy pozycję zakupili. Naśmiewam się z faktu, że samo kupno nie uczyni z Ciebie blogera popularnego, dobrze zarabiającego. Nawet samo przeczytanie, tego nie sprawi. O ile dokładnie nie zrozumiesz co chciano w niej przekazać.
Dlaczego nawiązuję do Kominka?
Ponieważ w pierwszej jego książce, którą przeczytałam zanim założyłam bloga jest taki rozdział, który traktuje właśnie o nie sraniu do własnego gniazda (polecam Mój przyjaciel wróg- jak egzystować wśród innych blogerów)*.
Dwie czy trzy strony na tak oczywisty temat jak egzystować w środowisku innych ludzi. Pewnej społeczności. Ktoś, kto w tak małej, hermetycznej społeczności na każdym kroku robi sobie wrogów daleko nie zajedzie. Być może, wyniesie się na wyżyny popularności na moment, ale wierzę, że lądowanie będzie szybkie. I bolesne.
Tak jak wspomniałam, my blogerki znamy się między sobą, zakładamy różne grupy na których często dochodzi do konfrontacji poglądów. Jeśli jesteś nieszczery bardzo szybko to wychodzi. Jeśli intrygujesz, knujesz, udajesz, mieszasz to jeszcze szybciej. Nie ma siły, żeby ktoś nie zauważył jak jest naprawdę. To nie blog, na którym ważymy słowa przed publikacją. Tu jesteśmy dyplomatami.
Albo posprzątasz to co nabrudziłeś, albo jesteś spalony. Nie wysyłaj anonimowych maili z pogróżkami, nie bruźdź innym, nie ślij oszczerstw pod adresem innych blogerów do Firm. Dla mnie to żenada i świadczy tylko o Twojej głupocie, braku kultury i niedojrzałości. I nie ma znaczenia skąd się to bierze- czy z zazdrości, chęci przypodobania się w innych kręgach czy z paskudnego charakteru. Nic nie tłumaczy takiego zachowania.
Jak w każdej wspólnocie, warto mieć dobre układy, bo one często procentują na przyszłość. Zwłaszcza jeśli Twoja pasja pisania bloga zaczyna łączyć się z pożytecznym. Czyli wtedy, kiedy chcesz coś na blogu zarobić.
Ano właśnie… pozwólcie, że raz jeszcze przytoczę Kominkowego Blogera i odeślę Was do oddziału nt. współpracy z agencjami marketingowymi. Jest tam taki słuszny punkt zatytułowany „Uważaj co mówisz i komu mówisz”.*
Oczywiste, prawda?
Dlatego tak bardzo zdziwiła mnie informacja, że niektóre Firmy wręcz boją się pewnych blogerek. Głównie te małe Firemki. Boją się swojej reputacji, tego że stracą w oczach innych, gdy jedna blogerka z drugą napiszą coś niepochlebnego na ich temat na facebookowym wallu. Dlatego dostając maila z propozycją współpracy, godzą się, wbrew sobie. Ze strachu. Bo blogerka ma w kręgach wyrobioną opinię tej co to suchej nitki na Tobie nie pozostawi jeśli nie dasz.
Rozumiecie to? Jakaś abstrakcja. Firmy nie boją się niepochlebnej opinii nt ich produktu, ale obawiają się złego słowa o nich samych. Dla mnie to jest zastraszanie, nic innego.
Tylko jak daleko na tym wózku można zajechać?
Limit małych firm zostanie wyczerpany, przekonanie o własnej zajebistości wzrośnie, a wraz z nim aspiracje na uderzenie w gigantów? Chyba nic innego nie pozostaje życzyć komuś takiemu, bo wtedy rzeczywistość uderzy o ziemię. O ile mała lokalna firma nie zatrudnia sztabu specjalistów od PR, tak w przypadku ogromnych firm jest zdecydowanie odwrotnie…
Podsumowując.
W blogosferze każdy ma swój kawałek podłogi, który reprezentuje na zewnątrz. Warto dbać, by był czysty i nie pozwalać, by ktoś właził na niego w uwalonych błotem butach. I choć pudrowy róż ostatnio bardzo w modzie, to nie zmienia faktu, że jest to wciąż róż. Tylko brudny. Czy warto nim kolorować swoją rzeczywistość? Siłą koloryzować nie mając argumentów na swoją słuszność?
„Siła argumentów, a nie argument siły- oto kwintesencja dyplomacji” **
Tej blogowej również.Edit. Czytam w komentarzach, nie lubię niedomówień. I niejasnych sytuacji. Czuję, że jestem winna pewne wyjaśnienia, zwłaszcza osobom nie mającym pojęcia o temacie.
Nie będzie nazwisk, ale tekst mój kieruję do osoby, która ma do mnie ogromny żal i pretensje. Nie wiem o co, pozostaje mi się jednak domyślać z wypowiedzi kierowanych publicznie. Wypowiedzi kierowanych nie bezpośrednio do mnie, a do postronnych osób, chociaż wyjaśnienia mi się należą, bo we mnie uderzyła niesprawiedliwość. Post jest, więc apelem o odwagę cywilną i przedstawienie mi powodów dla, których zostałam potraktowana w ten, a nie inny sposób.
Nie będzie nazwisk, ale tekst mój kieruję do osoby, która ma do mnie ogromny żal i pretensje. Nie wiem o co, pozostaje mi się jednak domyślać z wypowiedzi kierowanych publicznie. Wypowiedzi kierowanych nie bezpośrednio do mnie, a do postronnych osób, chociaż wyjaśnienia mi się należą, bo we mnie uderzyła niesprawiedliwość. Post jest, więc apelem o odwagę cywilną i przedstawienie mi powodów dla, których zostałam potraktowana w ten, a nie inny sposób.
* Bloger- poradnik dla blogerów Tomek Tomczyk
** Wikipedia
Dodaj komentarz
85 komentarzy do "Blogowa dyplomacja"
WOW mocny tekst !!! Nie wiem o co dokładnie chodzi (chyba obecnie przebywam na innej planecie !!), ale mam nadzieję, że wszysto będzie dobrze !!! Trzymam za Ciebie mocno !!!! Nie poddawaj się – będzie dobrze, dobra karma zawsze wraca !!!
Coraz częściej obijają mi się o uszy jakieś przykre sytuacje, miedzy blogerami, wrogość, zazdrość, chamstwo. Osoby, które w ten sposób postępują same sobie szkodzą i są na tyle głupie, i ślepe, że o tym nie wiedzą;)
Żaneta, bardzo dobry tekst.
Mądra dziewczyna jesteś, podziwiam Cię, za ową dyplomację. Ja czasem milczę bo mogłabym powiedzieć za dużo, niepotrzebnie. Właśnie tak jak robią niektórzy. I nie myślę tu jedynie o blogosferze. Ale o życiu, ogólnie. Nie wiem dlaczego tak jest, że dostaje się tym fajnym, uczciwym. Przykro mi, cokolwiek Cię spotkało, że tak się stało. Nie chcę rozdmuchiwać afer, co kto i dlaczego. Obserwuje, czasem mnie to śmieszy, czasem martwi, czasem wkurza. Ale stoję obok, zawsze i tylko tak.
Kochana, ja uważam podobnie jak Ola Uru. To widać, kto miesza, kto kombinuje, kto jeszcze musi sporo dojrzeć.
Całuję Cię mocno.
To niektórzy mają taką „moc”?! Oj źle się dzieje…przeraża mnie to! Najgorsze jest to, że od jakiegoś czasu część ludzi chce wszystko za darmo. A jak trzeba za coś zapłacić, bo ktoś włożył swoją pracę w to to zaczynają się dyskusje typu „dlaczego tak drogo?!”.
Mocne i mądre słowa! Trzymam mocno kciuki aby wszystko się wyjaśniło!
Dobrze, że blogosfera to ocean i jest w czym wybierać jeśli chodzi o wartościowe blogi. Obserwuję te zjawiska nienawiści i złości od 4 lat, jest gorzej i gorzej i to nie tylko na podwórku parentingowym. Żal dupę ściska, że fajne dziewczyny porzucają wesołe, mądre, ciepłe słowa na rzecz kasy i samozadowolenia, zapominając i obrażając przy tymcczytelnika.
Kochana, jestem za Tobą i z Tobą wszystkimi nogami i rękami i jestem szczęśliwa, że mnie takie rozgrywki nie dotyczą, bo to przykre bardzo chociaż obserwuję, że kobiety w gronie blogujących mam naprawdę są bezlitosne i to jest smutne…buziaki;**
Mysle Zanetko, ze wiesz o tym ze calkowicie sie z Toba zgadzam i wspieram dobrymi myslami. Jedynie moge napisac, ze calosc tego jadu, agresji, udawana przyjazn i obluda wroci do tej osoby, ktora wykorzystuje innych dla wlasnych korzysci.
PS: Przepraszam za brak polskich znakow, ale prozno ich szukac na angielskim lapku.
Dopiero teraz dotarłam do tego tekstu i jestem w szoku – nie spodziewałam się, że takie rzeczy dzieją się w rodzicielskiej blogosferze (być może dlatego, że jestem w niej nowa albo dlatego, że stoję trochę z boku)… A ta mafia blogerska „zastraszająca” małe firmy to już konkretna masakra.
[…] swoją blo-wiarygodność. Jako, że miało być krótko – odsyłam też do mądrego tekstu Żanety i zmykam na siłkę. Wybiegać […]