O rety! Autorytety!

Rodzice powinni być dla dziecka autorytetem. Powinni, choć nie zawsze są.
A dla rodziców kto powinien nim być? 
Ich rodzice, przyjaciele, Pani z przedszkola czy Pan z telewizji? 
A może autorka słynnego poradnika czy oglądanego przez miliony telewidzów show?
To może któraś z blogerek poruszająca tematykę rodzicielstwa?
Każdy z nas ma model wychowania, którym kieruje się podczas codziennej nauki i pokazywania świata swojemu dziecku. Większość z nas ma też na szczęście swój rozum i potrafi oddzielić ziarna od plew.
Niestety sporo jest takich rodziców, którzy na fali popularności danego trendu czy też osoby, w pośpiechu i bez zastanowienia przyklaskują czemuś co na poklask nie zasługuje. Nie piszę o konkretnym przypadku, bo jak wspomniałam wcześniej każdy z nas w pewnym sensie założył sobie swój model wychowania dziecka. Nic mi więc do tego. Nie mam zamiaru negować czy oceniać Twojego wyboru i Ciebie proszę o to samo.
Piszę o przypadku, gdy rodzic bez zastanowienia, bez przemyślenia pochwala coś o czym nie ma zielonego pojęcia. Pochwala tylko dlatego, że robią to koledzy i koleżanki z pracy, bo robi to Pani Jadzia ze spożywczego i  ciocia z Ameryki. Często nie wgłębia się w temat, nie analizuje czy tak będzie dobrze dla jego dziecka. Czy on sam będzie się w roli „takiego rodzica” czuł dobrze. Wie, że dzwoni, tylko nie wie, w którym kościele. Skoro, więc inni do tego „kościoła” zmierzają to on również podąża za tłumem.

Czemu o tym wspominam? Bo już kilka razy natknęłam się na informację, że „słynna Pani x poprowadzi warsztaty, na których musisz być koniecznie” a „Pan, który napisał książkę o odżywianiu niemowląt rozdaje autografy podczas spotkania tu i tam”.
Nie ważne, że te osoby mają odmienne poglądy ode mnie. Są popularne, są wszędzie. Powinnam się, więc czuć zaszczycona skoro dostaję zaproszenie, by wysłuchać czy poznać taką osobę.
Czy też koleżanka, która poleca mi przeczytanie poradnika, używając stwierdzeń „jest extra, tyle mam go zachwala”. Wtedy włącza mi się lampka ostrzegawcza „a co Ty myślisz na ten temat? czytałaś?” 
Raz zdarzyło mi się polecić coś bez przemyślenia, byłam wtedy jeszcze niedoświadczoną mamuśką. (nie oznacza to, że teraz jestem). Mati był w brzuchu, tuż przed porodem przeczytałam poradnik słynnej zaklinaczki. Byłam zachwycona, bo „obsługa” dziecka, dzięki radom autorki wydawała się banalnie prosta. Pomyślałam „I co te matki tak narzekają? Że nie śpią, że dziecko płacze, że jeść nie chce. Przecież tu sposób na dzieciaka na tacy podany”. Życie jednak weryfikuje. Zostałam mamą i kąt mojego spojrzenia zmienił się. Cofam polecenie poradnika. Cofam ja, ale być może komuś przypadnie do gustu.
Z drugiej strony też mogłabym być takim autorytetem. Nie jest problemem napisanie książki. Przynajmniej dla kogoś o lekkim piórze. Piszę bloga, mogłabym napisać i poradnik. A potem władować masę pieniędzy i wypromować go na najwyższym poziomie. Ogłosić się jako najpopularniejsza autorka poradnika dla rodziców. Czy to oznacza, że będę autorytetem? Sprzedam swoje rady kilku, kilkunastu tysiącom rodziców i co? Będę sławna, zaproszą mnie do tv. Potem parcie na kolejny poradnik. Itd..
Nie mówię, że to złe, że powstają takie pozycje. Programy. Że ludzie dzięki temu odnoszą sławę. To dobrze. Może sama kiedyś coś napiszę (ot taki żarcik).
Ale! No właśnie, jest pewne ale. Uważam, że dając komuś rady (obojętnie w jakiej postaci) sami powinniśmy mieć bogate doświadczenie.
Ja swojemu nie umniejszam, ale jestem mamą dopiero od 10 miesięcy. Mamą pierwszego dziecka. Czy wydając poradnik sięgnęlibyście po niego bez wahania? Byłby dla Was wiarygodny? 
Pewnie nie! No właśnie… dlatego warto się zastanowić przed kolejnym zakupem, przed poleceniem koleżance w ciąży programu czy przed dawaniem rad. Warto zadać sobie samemu pytanie, czy i Wy stosujecie się do tych rad.
A swoją drogą… macie swoje autorytety jeśli chodzi o wychowanie Waszych dzieci? 

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

26 komentarzy do "O rety! Autorytety!"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
piegowata mama
Gość

Wiesz to działa tak, że ludzie się zachłysną, bo przynosi efekty. Czas weryfikuje, kolejni specjaliści negują. Prawda taka, że jak w każdej dziedzinie życia tak i w wychowaniu są trendy i jak niekiedy z powodu mody kupimy te buty, bo Frania, Zdzisia i Zosia mają, a nam tak nogi obetrą i po tygodniu złamie się obcas, tak i z wychowaniem może być, lecz tu ucierpi coś więcej niż pięta niestety

takatycia
Gość

Otóż to, otóż to!

Mio i Mao
Gość

Temat jest trudny. Bo wiele kobiet nie wierzy w swoją intuicję i bardzo boi się tej nowej i jakże trudnej drogi, jaką niewątpliwie jest wychowywanie małego człowieka. Uważam, że czytać należy, korzystać z rad, które wydają się nam dobre i są zgodne z naszym światopoglądem również. Ale robić wbrew sobie? Ja również przeczytałam zaklinaczkę, tylko, że od początku czułam jakieś swędzenie w głowie, bo serce podpowiadało inną drogę.

takatycia
Gość

Rzecz właśnie w tym, by przed skorzystaniem z rad zastanowić się czy nam to naprawdę odpowiada, a nie robić coś bo wypada, bo ileś innych mam tez tak robi.

Marlena Semczyszyn
Gość

ja zaglądam do rozwojów-ki i dużo rozmawiałam z nauczycielem w przedszkolu syncia ona ma 30 lat doświadczenia skończoną terapię poleca co i jak lub wskazuję drogę, plus moja mama, plus trochę wiary we własne siły i chyba te telewizyjno- podręcznikowe nie dla mnie

Wypaplana Mama
Gość

Mnie najbardziej rozczarował program 'Surowi rodzice’, którzy niby mieli być autorytetami, a niekiedy ich metody wychowawcze pozbawione były sensu i krzywdzące, a mimo wszystko program przedstawiał ich sukcesy w naprawianiu zepsutych dzieci. Porażka!
Moim autorytetem w wychowaniu dzieci jest moja intuicja. Szkoda ze jej nie ufalam do końca przy pierwszym dziecku. Przy drugim nadrabiam.

takatycia
Gość
I super! Tak właśnie być powinno. Kobiety powinny słuchać tego co podpowiada im intuicja.A odnośnie programów telewizyjnych, mnie również one denerwują. Wszystko jest ustawiane i na pokaz. Ten program, o którym piszesz to totalna bzdura. Obejrzałam jeden czy dwa odcinki. Pamiętam gościa, który był totalnym nerwusem i z każdym wybrykiem młodocianego widać było, że mu zaraz przywali. Wszystko wymuszał krzykiem. Wg mnie sam potrzebował pomocy… Że już nie wspomnę o programie tym o poszukiwaniach niani. Też rzuciłam okiem, była dziewczyna która niby na cukrzycę chorowała i nie chciała żeby pracodawca się dowiedział. Po kryjomu, więc dawała sobie zastrzyki. Ale żeby… Czytaj więcej »
Ania
Gość

Też dużo czytałam w ciąży poradników… różnych… co kto mi polecił. Natknęłam się na Agnieszkę Stein i jej autorytetowi pozostałam wierna. Zaczęłam zgłębiać temat. A dziś… rodzicielstwo bliskości jest dla mnie stylem życia… już nie czytam. Jestrm!

takatycia
Gość

Ania to widać, że jesteś, naprawdę 🙂 Wystarczy spojrzeć na Waszą rodzinkę 🙂

Aleksandra F.
Gość

ja nie mam autorytetu… jak mam problem to szukam rozwiązania i czasami proszę o porady (ale nie wszystkich dookoła), ale przede wszystkim jestem wierna swojej intuicji i rozumowi 😉

MałyRycerzMaurycy
Gość
To nam się tematy skumkały – ja z rezerwą podchodzę do wszelkiego rodzaju „autorytetów” – pomimo tego nie dalej jak tydzień temu wzięłam udział w akcji pod patronatem jednej z tzw. celebrytek – i… ku mojemu zaskoczeniu – okazało się – że nie były to godziny stracone…wręcz przeciwnie … Dlatego jestem zdania, że każdy/każda z nas musi się kierować intuicją – nie modą! Będą strzały w 10 i będą też pudła – najistotniejsze aby nikogo nie skrzywdzić swoimi wyborami… jeśli zaś chodzi o moje podejście do wychowania – to przewartościowało się ono diametralnie po lekturze „Dziecka z bliska” – i… Czytaj więcej »
lili
Gość
Też w ciąży czytałam słynną zaklinaczkę. Muszę przyznać, że miałam potem przez to wyrzuty sumienia, gdy brałam Majkę do nas do łóżka. Czytałam też książkę o BLW i miałam wyrzuty, że zaczynam karmić dziecko papkami. Ale już mam tego dość. Jeśli moja intuicja mówi mi, że Mała czuje się świetnie śpiąc obok mnie, a dodatkowo mogę ją raz dwa nakarmić, to tak robię. Jeśli staram się łączyć obie metody karmienia, tzn. że tak ma być, bo mi to odpowiada. Kiedyś babcia opowiadała mi jak to zalecano karmić dziecko z zegarkiem w ręce co 3 godziny. I nie było, że boli,… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

O raju, no dokładnie. Te wyrzuty sumienia. Przeczytasz coś i jeśli postąpisz inaczej niż zalecają od razu Cię gniecie od środka. Dlatego ciepnęłam w kąt książkę o BLW. Co z tego, że idea mi się podoba, skoro Mateusz robi wszystko żeby nie jeść w ten sposób. Z chęcią za to je z łyżeczki.

Ania JM
Gość
Po poradniki sięgam dopiero teraz. A nawet nie. To raczej pozycje które uświadamiają rodziców, daleko im do instruktażowych pozycji. Od początku zdałam się na własną intuicję, a ona podpowiedziała mi zupełnie coś innego niż założyłam przed porodem. Artykuły czytane w prasie dziecięcej podsunęły mi błędne rozwiązania – wiem, że przy drugim dziecku tych błędów nie powtórzę. Nie mam jakiegoś konkretnego autorytetu jeśli chodzi o wychowanie dziecka, ale mam kilka przewodniczek, które znam osobiście, a dzięki którym wiem tyle ile wiem i wiem. Z obecnych wychowawczych trendów wybieram to, co mi pasuje. Jeśli mi coś nie odpowiada to tego nie robię,… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

No pewnie, że każda z nas popełnia, ale właśnie to na tych błędach się uczymy 🙂 Pocieszające to o tyle, że przy kolejnych dzieciach drugi raz do tej samej wody nie wejdziemy 🙂

Ania JM
Gość

O tak, z pewnością wejdziemy do innej:)

Beata
Gość
Mnie się wydaję, że w kwestiach rodzicielstwa trudno o autorytety. Przede wszystkim trzeba słuchać swojej intuicji i dziecka, bo to dla niego chcemy jak najlepiej! A dzieci są tak różne! To co lubi Twój Mateuszek, może totalnie nie odpowiadać mojemu Piotrusiowi. Co do dawania dobrych rad, to jestem totalną przeciwniczką. A to dla tego, że sama w ciąży się nasłuchałam od sąsiadki ile to mam bodziaków kupić, jak to wszystko się skończy – zakupy dla siebie, podróże, wyjścia itp. itd. Dobre rady dostaję do dziś, a za swoje postępowanie wciąż jestem krytykowana. Na mojego męża jest foch, bo co z… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

O rady tego typu to już w ogóle dramat. Dostałam kilka, na razie zaciskam usta, ale wiem, że kiedyś nie wytrzymam. Z każdym dniem robię się coraz mniej miła jeśli chodzi o takie ciocie i wujków dobre rady.

Cicha
Gość

nigdy w życiu nie przeczytałam żadnego poradnika nt. wychowywania dzieci… i nigdy nie czułam takiej potrzeby… każde dziecko jest tak indywidualną jednostką, że ciężko stosować jakiekolwiek gotowe „metody” postępowania z nim…

Wiola Galla
Gość

Najlepsze autorytety dyktuje serce matki 🙂

takatycia
Gość

Brawo 🙂

Beata B
Gość
Ja zmagam się trochę z odmiennym problemem. Mieszkam w domu rodzinnym, czyli ze swoją mamą. A ta ma właśnie odwrotnie. Miałam nawał pokarmu i stosowałam okłady z kapusty – wyśmiane, bo kto to wymyślił, Zosia płacze, więc załączamy suszarkę, która u nas sprawdza się doskonale. Mama ją wyłącza (dziecko w ryk) i mówi że to jakieś wymysły, wzięte nie wiadomo skąd. Dziecka nosić nie można bo się rozpuści, a że wszędzie mowa o rodzicielstwie bliskości i o potrzebie bezpieczeństwa – to brednie jakieś. A ja problem mam z niezależnością. Zawsze była dla mnie autorytetem Mama, a teraz trochę ciężko mi… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

Bardzo mi przykro, bo to taki podwójny zawód. Wydaje mi się, że w takim przypadku trzeba jasno i grzecznie dać mamie do zrozumienia, że miała swój czas na wychowanie dzieci. Ale już minął i teraz niech pałeczkę zostawi Tobie 🙂

Beata B
Gość

Troszkę tak, choć na podstawie tego komentarza wygląda, jakby moja mama była okropna, a tak nie jest. Mam od niej dużo pomocy, tylko trochę zamknięta jest na 'nowości’ (chociaż sposób z kapustą, to przecież taka 'babcina metoda’ właśnie) 🙂

Joanna P.G
Gość
Coś w tym jest. Swoją drogą nie przeczytałam przed narodzinami Kaia żadnego poradnika :-). A moim autorytetem w dziedzinie wychowywania dzieci jest młoda francuska mama czwórki dzieci. Pracowałam u niej jako opiekunka dla jej inteligentnych dzieciaków. Ktoś może się zastanowić co to za autorytet skoro miała opiekunkę. Wyjaśniam – byłam u nich 4 godziny tygodniowo , czasami więcej. W tym czasie kiedy mama pozostałą dwójkę bądź trojkę wizła na balet (na rowerze zrobionym na zamówienie z czterema miejscami na dzieciaki), lekcje gry na gitarze , pianinie itp. A dzieciaki robiły to z wielkim bananem na twarzy. To jest dla mnie… Czytaj więcej »
lavinka
Gość

To już jest problem człowieka, na ile podchodzi do rad z dystansem, na ile przyjmuje krytykę, na ile sam ocenia ludzi o innych poglądach. Od zarania ludzie podążali za modą. Grunt by w tym podążaniu nie stracić rozumu 🙂