Pod namiot z dzieckiem – co zabrać?

Biwakujemy z mężem od około 5 lat, jeśli chodzi o spędzanie wakacji w ten sposób. Od ponad 10 lat natomiast kilka razy w roku pod namiotem spędzaliśmy też zloty.
Jako takie, więc doświadczenie mamy. Bez problemu jestem w stanie spakować nas dorosłych na biwakowy wyjazd. Mamy swoje sprawdzone patenty na ułatwienie funkcjonowania, wiemy co się sprawdza w naszym przypadku, a co nie.
Z małym dzieckiem, co oczywiste jedziemy po raz pierwszy. Sporządzając, więc listę rzeczy dla Mateuszka działam troszkę na oślep, raczej intuicyjnie.
W tym roku pewnym modyfikacjom uległo nasze wyposażenie. Jesteśmy przecież rodziną. Powiększoną rodziną, a więc i potrzeby- większe.
Podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami, a nóż komuś kiedyś się przyda. Osobiście znam osoby, które nigdy w życiu pod namiotem nie były. A przecież jak to mówią „kiedyś musi być ten pierwszy raz”.
Możliwe, że te kilka rad okaże się pomocne nowicjuszom. A jeśli nie, to potraktujcie ten post jako moją prywatną listę rzeczy biwakowych do zabrania 🙂

Ekwipunek biwakowy podstawowy- czyli rzeczy niezbędne (w naszym przypadku).

ekwipunek biwakowy

1. Namiot – w tym roku postanowiliśmy kupić coś większego. Do tej pory korzystaliśmy z samorozkładającej się dwójki. Teraz inwestujemy w trzyosobową wersję. Również samorozkładającą się z tzw. systemem 2 seconds. Dodatkowo z przedsionkiem, gdyż nauczeni doświadczeniem wiemy, że coś takiego sprawdza się idealnie. Posiadamy również w domu namiot z dwoma sypialniami, przedsionek jest ulokowany pomiędzy nimi. Zdecydowanie wygodniejsza wydaje się opcja ze zdjęcia. Warto wziąć pod uwagę podłogę w przedsionku, dzięki której łatwiej utrzymać w namiocie czystość, zwłaszcza podczas niepogody.
A skoro o niepogodzie mowa, warto wybrać taki namiot który ochroni nas przed wodą. Im wyższa nieprzemakalność tym lepiej. Wybierając namiot zwróćmy uwagę czy materac włożony do środka nie dotyka jego ścianek. W przypadku długich i intensywnych opadów w miejscu styków namiot może zacząć przeciekać.

2. Materac dmuchany – w tym roku bierzemy po raz pierwszy. Dotychczas służyły nam maty samopompujące. Z oczywistych względów tym razem takie rozwiązanie odpada. Maty potrafią się w namiocie rozjeżdżać pod śpiącym. Chcę uniknąć sytuacji, w której Mati śpi na ziemi.

3. Pompka do materaca– jak materac to i pompka. Rzecz oczywista. Przyda się również do napompowania wanienki turystycznej czy brodzika.

4. Śpiwory – stawiamy na te od minimum 10 stopni. To ważne, bo nie zawsze jedziemy w miejsce gdzie jest wyjątkowo ciepło nocą. W naszym przypadku nie mamy ani trochę pewności jaką pogodę zastaniemy na miejscu. Fajne są śpiwory mumie, jednak z doświadczenia wiem, że jadąc we dwójkę, albo w trójkę lepiej sprawdzają się te typu kołdra. Gdy jest wystarczająco ciepło można na jednym się położyć, a przykryć drugim.

5. Stolik turystyczny – my mamy dokładnie taki jak na zdjęciu. Jest genialny, bo zajmuje naprawdę mało miejsca w bagażniku. Składa się w harmonijką, którą wkładamy do worka. Polecam.

6. Krzesełka turystyczne – tak jak w przypadku stolika, tak i tu nie wyobrażam sobie jechać na dłużej pod namiot bez tego wyposażenia. Krzesełko to must have w naszym przypadku. Wybieramy takie, jakie nam pasują pod względem wygody, funkcjonalności (np. rozkładające się w leżak), gabarytów czy estetyki. Wolność Tomku w swoim domku.

7. Kuchenka turystyczna gazowa – u nas model podstawowy na kartusze. Cena pojemniczka to około 3,5 zł. My na wakacje bierzemy jakieś 10 szt, które zaopatrzą nas w ciepłą wodę (odpada potrzeba zabrania czajnika elektrycznego), ugotujemy na nich również obiad.Mąż nawet podgrzeje węgielek do sziszy 🙂

8. Lodówka turystyczna – są wersje na wkłady, które wcześniej mrozimy, a także opcja z przewodem do podłączenia pod zapalniczkę samochodową. My mamy tą drugą. Niezastąpiona podczas podróży, mimo że zajmuje sporo miejsca. Na miejscu sprawdza się jako schowek na żywność.

9. Lampka turystyczna – my używamy tej na baterię. Jest bezpieczniejsza niż np. lampa naftowa, choć i taką używaliśmy swego czasu. Idealna do powieszenia w namiocie, postawienia na stoliku. Wersja opcjonalna- latarka czołówka.

10. Miska – zwykła, najzwyklejsza. Choć po chwili zastanowienia fajnie byłoby posiadać taka a’la silikonową z możliwością upchnięcia gdzieś do torby. Zwłaszcza, gdy bagaże dość znacznie wypychają bagażnik. Po co miska? Do umycia talerzy, kubków. Do przeprania brudnych rzeczy. Do ochlapania nóżek dziecka (i nie tylko) z piasku itp. Na większości kempingów na Zachodzie w standardzie są pralnie z wielkimi umywalkami, miejsca, gdzie można umyć gary. (wtedy bierzemy też jakiś płyn do mycia naczyń). Taka miska się przydaje wtedy do przeniesienia naszego kramu. Od kilku lat wożę i nie wyobrażam sobie zostawić w domu.

Akcesoria mniejsze, ale równie ważne.

 
1. Przedłużacz – oczywiście tylko w przypadku, że tam gdzie jedziemy będziemy mieć opcję wykupu prądu i rzecz jasna będziemy z niego korzystać. Niektóre pola kempingowe nie oferują takiej możliwości. W tym roku dla nas prąd to podstawa. Laptop, ładowarki telefonowe (posiadamy też samochodowe jednak planujemy w tym roku mało jeździć, a więcej poruszać się na własnych nogach), lampka Mateuszka. Coś jeszcze na pewno się znajdzie. Tam gdzie jedziemy (Francja) nie jest wymagana przejściówka, jednak należy mieć ja ze sobą w takich krajach jak Włochy czy Anglia.

2. Garczki, garnuszki, mała patelnia – czyli wszystko niezbędne do gotowania. O ile oczywiście nie mamy zamiaru każdego posiłku spożywać w restauracji. My, ze względów ekonomicznych nie mamy. Do tego zestawu dorzucam deskę do krojenia.

3. Baniak 5L z wodą – może być ulubiona. Do picia, do mycia rąk, do ugotowania w drodze wody na herbatę czy kawę. Do wszystkiego do czego służy woda. Na miejscu możemy zaopatrzyć się w nową bądź jeśli mamy pewne źródło wody po prostu napełnić baniak na nowo. W baniaku można też zrobić dziurki i mamy outdoorową wersję prysznica.

4. Kosmetyczka podróżna – ja mam taką na haczyku, do zawieszenia w namiocie. Dzięki temu, wszystko co najpotrzebniejsze zawsze mam pod ręką. Sprawdza się.

5. Saszetka z proszkiem do prania – można kupić na miejscu, ale w przypadku maluszka warto wziąć coś sprawdzonego ze sobą. Przydaje się w większości przypadków. Nie trzeba brać całej sterty ubranek, zawsze można coś przeprać.

6 i 7. Linka i klamerki do prania – a po przepraniu wywiesić do wyschnięcia. Tudzież do rozwieszenia np. mokrych po plażowaniu czy prysznicu ręczników. Moje must have. Zawsze mamy ze sobą.

8. Worki na śmieci – chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że zostawiamy po sobie porządek? Czasem przydają się też do innych celów. Np. okrycia niektórych rzeczy przed deszczem 😉

9. Plastikowe sztućce i talerze – zdecydowanie bardziej wolę wielorazowe niż plastikowe czy kartonowe jednorazówki. Nie lubię zbędnych śmieci. Nie jest problemem umycie ich. Przydają się też miseczki np. na sałatki.

I coś typowo dla dziecka.

10. Pompowana wanienka turystyczna – są różne opcje, ja wzięłam najtańszą z możliwych za coś około 20 zł. Nie będzie mi żal, gdy na przyszły rok Mati z niej wyrośnie. Po wypuszczeniu powietrza zajmuje mało miejsca, można wszędzie upchnąć. Zabrać trzeba, bo dziecko jakoś kąpać się musi. Mam nadzieję tylko, że nie złapiemy „gumy” przy pierwszym użyciu 😉
Obstawiam jeszcze opcję wspólną razem ze mną pod prysznicem, ale z tym to nigdy nie wiadomo jak będzie.

11. Krzesełko do jedzenia Antilop – chcę żeby Mati miał swoje wygodne miejsce, w którym będzie mógł zjeść. Wiem, że są specjalne turystyczne wersje, jednak żal mi na to pieniążków, zwłaszcza, że za 2 lata synek z nich wyrośnie. Dla tego bierzemy antylopkę. Składa się szybciutko, jest stabilne i wbrew pozorom nie zajmuje dużo miejsca (siedzisko upchniemy gdzieś na tylnym fotelu).

12. Sztućce dla dziecka – odpowiedniej wielkości dla malucha, inaczej moglibyśmy używać tych dla dorosłych. Trafiłam jednak w Rossmannie na zestaw w bajecznych kolorach za niecałe 7zł. W sam raz na nasze wakacje.

13. Lampka barbapapa – nasz hit, o czym pisałam już nie jeden raz. Mamy ją zawsze przy sobie, bo jest niezastąpiona. Jeździ z nami do dziadków. Była z nami nawet w szpitalu. Teraz jedzie na wakacje. W namiocie na pewno się sprawdzi.

Dodatkowo dla Mateuszka wezmę jeszcze śpiworek do spania i ciepłą pidżamkę, gdyż nie mam pewności, że noce okażą się dla nas łaskawe.

To by było na tyle z oczywistych rzeczy. Z pewnością coś jeszcze do bagażu biwakowego dorzucę, jednak biorąc to wszystko z pewnością nasz czas spędzony na polu kempingowym będzie przyjemny.

Lista gotowa, pozostaje kompletowanie.
Mam nadzieję, ze okaże się przydatna nie tylko mi.

Ciekawa jestem jak to jest z Waszym biwakowaniem? Jeździcie z rodzinką pod namiot czy wolicie przytulny pokoik w hotelu? 🙂

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

33 komentarzy do "Pod namiot z dzieckiem – co zabrać?"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Kamciaaa
Gość

Żanetko świetny post! Sama chciałabym jeszcze w tym roku pojechać z Martynią pod namiot, choćby na noc lub dwie, więc taki pomocny wpis – dla mnie idealny !

takatycia
Gość

O w takim razie życzę, żeby wypadł doszedł do skutku i żeby było fajnie :)))

Patty
Gość

my właśnie zaliczyliśmy namiotowe zakupy. dość spontanicznie zdecydowaliśmy, że wybierzemy się w najbliższy weekend do Austrii. nowy namiot, śpiwory i materac już są. Dodatkowo wyposażyliśmy się w 2 rowery + siodełko dla synka 🙂 aż sama sobie się dziwie, że jedziemy! 😉

takatycia
Gość

Extra! :)) Rowery też bym z chęcią zabrała, a już na pewno mój mąż. Ale Mati za mały póki co. Może w przyszłym roku 🙂

Udanej wycieczki Wam życzę, takie spontany często bywają najlepsze 🙂

kinga b.
Gość

kurde,u nas raczej biwaki odpadaja.Za duza rodzina 🙂

takatycia
Gość

Eee tam, przynajmniej jest się do kogo w namiocie przytulić 😀

Gizanka
Gość

Oczywiście, że jeździmy pod namiot 🙂

Świetna lista 🙂

PS: Bardzo ładna szata graficzna bloga.

lavinka
Gość
Borze głęboki, ile tego. My podróżujemy autokarem a potem pieszo z plecakami, 99% tego by nie wlazło! BTW spałam w tym roku na takim nadmuchiwanym materacu i to była masakra. Ledwo się ruszyłam, mój partner omal nie wypadał za łóżko (a nocowaliśmy w chatce na poziomie +1). Z dzieckiem w trójkę i tak by było na podwójnym za ciasno. Kupiliśmy szerszy namiot, ale nadal nie mam pomysłu na podłogę. Samopompujące są ok, pod warunkiem że są grubsze, na takich 5cm da się już spokojnie spać, ale z wiercącym się dzieckiem… to już nie taka sielanka. No nic, może jak Klu… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

No, sporo tego 😛 Ale w końcu jedziemy na 2 tygodnie i to daleko od domu 🙂 Na piesze wycieczki takiej listy nie polecam 🙂

Materac powróci w tym roku do łask po raz pierwszy od bodajże 8 lat. Wspomnienia mam takie, że jak się mój B. przekręcał to lądowałam na ziemi 😉 Maty są dobre, zawsze ich używaliśmy, tylko z młodym odpadają totalnie 🙁

Ps. Rozbijaj 😛

Anonymous
Gość

z doświadczenia zlotowego jedynie co radzę, to zainwestować w lepszy materac, taki gumowy, z reguły czerwono niebieski (tak jak kiedyś w latach 80-tych) – te wszystkie welurowe to często jednorazowe
pzdr AW

takatycia
Gość

Shit happens… Mamy welurowy.. O ile jest cały 😉

Beticco Baby
Gość

Jesteś blogującą mamą, więc zapraszam Cię do udziału w KONKURSIE, rob to co lubisz:
http://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html

Do wygrania konik na biegunach dla Twojej pociechy!

ps. możesz zgłosić tą notkę – jest świetna! 🙂

Hally (Raczek)
Gość

Kochana podziwiam Was/Ciebie za umiejetność organizacji i odwagę wyjazdu pod namiot…ttak jak wcześniej pisałam ja pod namiot nie lubię jeździć…

Milowe Wzgórze
Gość

Ale fajnie 🙂 nie moge sie doczekać relacji z powrotu :-***

Josephine
Gość

Ja też nie mogę doczekać się relacji 🙂 Będziesz pisać przez te dwa tygodnie? 🙂

takatycia
Gość

Jeśli będziemy mieć dostęp do wifi to na pewno. W każdym bądź razie fotki postaram się wrzucać. Może zamiast postów pisanych bedą obrazowe 😉

Umi i.
Gość

Nigdy nie byłam na biwaku:), kusi mnie ta opcja, ale czuje ogromny opór:-p. Strach przed nieznanym.

Kinga
Gość

Podziwiam Cię. Chyba bym się z takim maluszkiem bała wybrać pod namiot.
Ale post bardzo przydatny!:)

Ania
Gość

Świetny post. Ja chyba, choć jestem wyluzowana jeśli chodzi o podróże z dzieckiem, nie odważyłabym się zabrać Gutka pod namiot – przynajmniej nie teraz. Mój mąż jest innego zdania – on by zabrał. Kurde… coś muszę sobie w głowie poprzestawiać? 🙂

takatycia
Gość

Ja też tak do tego podchodziłam, ale przypomniałam sobie, że widywałam dużo młodsze dzieciaki na kempingach i wyglądały na zadowolone 🙂 Poza tym jak nie spróbuję to się nie dowiem 🙂

Ala z Krainy Czarów
Gość

I ja podziwiam.
Ja nie lubię namiotów.
Wyjazd nad morze do całkiem niezłego hotelu był dla mnie nie lada wyzwaniem a Ala ma prawie dwa lata.
Ukłony Żanetko.Choć wcale mnie nie dziwi, że sobie poradziłaś i z tym wyzwaniem:)))

Katarzyna Z.
Gość

ja lubiłam jeździć pod namiot jak byłam nastolatką 🙂 teraz to już za wygodna jestem i kręgosłup nie ten 😉

Zielona Shamandura
Gość

my też co roku pod namiot jeździliśmy a teraz pierwszy rok, że mamy jechać we trójkę i jakoś nie mogliśmy się zebrać, zastanowić co potrzeba więc Twój post bardzo nam teraz pomoże się ogarnąć i może też trochę zmobilizuje by ustalić wreszcie kiedy jedziemy 😉

takatycia
Gość

Ustalajcie, ustalajcie 🙂 Nie ma co zwlekać, bo wakacje przeminą 😉

Carolinoleta
Gość

Super! My spędziliśmy miesiąc w podróży kamperem. To nie to samo co namiotowe biwakowanie, bo opcja trochę wygodniejsza, ale wiele z rzeczy które wymieniłaś pojechało z nami 🙂 Wanienkę mamy malutką plastikową, ale opcja dmuchanej wydaje się praktyczniejsza pod względem zajmującego miejsca. Z rzeczy które zabraliśmy zupełnie nie sprawdziło się łóżeczko turystyczne! Młody uwielbiał fikać zwyczajnie na kocyku na trawce 🙂 Życzę udanej wyprawy 🙂 A dokąd to pewnie dowiem się niedługo 😉

takatycia
Gość

Marzy mi się taka podróż kamperem. Właśnie podczas naszych poprzednich podróży spotykaliśmy ich mnóstwo, zresztą ta forma podróżowania na zachodzie jest niesamowicie modna. Mieliśmy z mężem takie marzenie, że może któregoś dnia się dorobimy własnego, choć o zgrozo zakup takiego to koszt mieszkania w PL 😉 Nawet cena wynajmu na wakacje nie jest mała niestety 🙁
Jedziemy na północ Francji- Normandia, Pikardia. Choć nie wykluczone, że i gdzieś indziej nas poniesie 🙂

sprezynka8
Gość

Bardzo fajnie to wszystko opisałaś 🙂 My w tym roku tylko do rodziny jedziemy ale mam nadzieję, że może za rok uda się wybrać pod namiot, o ile w końcu kupimy większy 😉 Mi to marzy się wypad pod namiot w góry i wędrówka, ale to Julka musi jeszcze troszkę podrosnąć 😉
bardzo podoba mi się ta wanienka, gdzie ją kupiłaś?

takatycia
Gość

na allegro 🙂

Misiowa mama
Gość

Ja bym się nie zdecydowała spać z dzieckiem w namiocie. Ale ja w ogóle za namiotami nie przepadam 😛

Mama Leonka
Gość

Podziwiam Was Żanetka i z niecierpliwością czekam na relację z tej wspaniałej przygody!

Jacquelane
Gość

Nigdy nie spałam w namiocie i mam nadzieję, że to się nie zmieni 😛 Boję się pająków i wszelkiego robactwa, o które śpiąc pod namiotem nie trudno. Pewnie super doświadczenie mnie omija, ale nie jestem w stanie się przełamać.

Anonymous
Gość

Nie nie jesteś w stanie, tylko Ci się nie chce. O wiele łatwiej jest zrezygnować z biwaku, niż wyleczyć strach przed pająkami. Byle tylko się sobą nie zająć 🙂

Jacek
Gość

Gdy w latach 85-93 jezdzilem z ojcem podnamiot to bralismy rowery namiot gitare chleb slonine i pare groszy…