Mamanki, czyli mamy coś od Anki
Jakże się cieszę, że nawet po burzy wychodzi słońce. Takie słońce, które swoimi ciepłymi promykami sprawia, że wysycha głowa, na którą ktoś wcześniej kubeł zimnej wody wylał.
Aniu, ja Ci już pisałam. Ale powtórzę raz jeszcze. Jesteś jak to słonko, przywołujesz uśmiech, sprawiasz, że dzień robi się pogodny. Kilka słów nakreślonych Twoją ręką chwyta mocno za serce. Dziękuję.
Ania dziś dała nam wiele. Mi radość, a Mateuszkowi coś… ano właśnie. Dziś Wam nie powiem co.
Musicie jednak wiedzieć, że mamy coś od Ani. Mamy Mamanki.
Mamanki pojadą z nami do Francji. I choć nie będą wspinać się na Wieżę Eiffla ani spacerować po Polach Elizejskich to na pewno pobyt na wakacjach umilą nam mocno.
Na pewno nie zapomnimy Wam tego pokazać.
My już mamy Mamanki, my już znamy Mamanki.
A Wy?
Ps. Jeszcze jednej osóbce pragnę dziś podziękować. Powrót do Krakowa obfitował w niespodzianki. Dorotko jeśli to czytasz, dziękuję za pamięć. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda mi się wpaść na kawkę. Stęskniłam się za Wami.
Dodaj komentarz
11 komentarzy do "Mamanki, czyli mamy coś od Anki"
ciekawe co to za Mamanki…
aleś ty tajemnicza 🙂
Hmmmm…zapowiada się ciekawie:))))Nie znam….muszę zajrzeć:)
znamy, nie mamy, ale mieć chcemy! 🙂
:*
ale mi ciekawość pobudziłaś:)
Hmm.. wygląda na kawałek materiału z metkami, które dzieciaczki wprost uwielbiają! Zgadza się? 😉
Nie Kasiu 😀
Znamy Mamanki choć nie mamy:)
Znamy, mamy, uwielbiamy!!!
Zapowiada się bardzo interesująco 🙂