Lipa

Spacerując dziś z Mateuszkiem, zawędrowaliśmy nieopodal szkoły mieszczącej się na naszym osiedlu. Zwabił nas tam zapach unoszących się w powietrzu kwiatów lipy. Zapach przyjemny, słodki. Zapach, który uwielbiam równie mocno jak pszczółki, skrzętnie zbierające pyłek z drobnych kwiatów.
Lipa jest drzewem, które ma dla mnie wartość sentymentalną i w pewien sposób przewija się przez różne ważniejsze momenty mojego życia.
Pamiętam jak będąc jeszcze dzieckiem, babcia zbierała pojawiające się na drzewach kwiaty, suszyła na stryszku, a w jesienne i zimowe dni przygotowywała z nich pyszne napary.
Na maturze ustnej z języka polskiego słynna fraszka Jana Kochanowskiego wybawiła mnie z opresji i kompromitacji, jaka spadła na mnie przez Ferdydurkę Gombrowicza.
Wg różnych, wiejskich tradycji i wierzeń, gdy rodziło się dziecko, koło domu sadzono lipę, która miała za zadanie chronić je przed złymi mocami. Drzewku nadawano takie same imię, jak maluszkowi na chrzcie świętym.
Mateuszek ma również swoją lipę, którą sadził tato wraz z dziadkiem w ubiegłym roku, jeszcze gdy był malutkim groszkiem w moim brzuszku. W lipcu, kiedy odbędzie się chrzest mojego synka, drzewko otrzyma jego imię.
Przed wejściem do klasztoru, w którym odbędzie się chrzest rosną dwie ogromne i rozłożyste lipy.. Jest to oczywiście zupełny przypadek, a zwróciłam na nie uwagę już po podjęciu decyzji o chrzcie w tym miejscu.
Dawniej na lipach wieszano kapliczki, które gdzieniegdzie przetrwały i do tej pory. Lipę traktowano jako opiekunkę ludu, Anioła Stróża. Wierzono, że drzewo chroni przed burzami i piorunami. Lipowe kołyski chroniły dzieci przed złymi snami i sprawiały, że nie budziły się one z płaczem.
Miękkie drewno lipy jest ulubionym wśród rzeźbiarzy- to z lipowych pni Wit Stwosz stworzył wspaniałej urody postacie świętych na Ołtarzu w Kościele Mariackim.
Dla mnie drzewo to zawsze miało i będzie mieć jakiś mistyczny wymiar. Zawsze będzie mnie przyciągać swoim pięknem i zapachem. W moich marzeniach, dwie ogromne lipy rzucają cień na mały, drewniany domek, w którym być może kiedyś, w przyszłości będzie dane mi mieszkać wraz z moją rodziną.
Tymczasem, zachęcam Was do zbiorów. Jeśli tylko macie gdzieś niedaleko lipowe drzewa, wybierzcie się na spacer i zbierzcie trochę kwiatu. Teraz jest idealny czas na lipowe plony.
Następnie w chłodnym i przewiewnym miejscu zasuszcie kwiat, by jesienią i zimą móc się delektować smakiem lipowej herbaty, która wspomoże Was w walce z przeziębieniem.
Pamiętajmy również o liściach. Zasuszone i zawinięte w pieluszkę tetrowej warto położyć na dno wanienki podczas kąpieli. Podobno działają na bezsenność niemowląt. Nie sprawdzałam, bo Mateuszek dobrze sypia, ale kto wie….
Ps. Gałązki lipy ze zdjęcia, zabrałam do domu, aby móc cieszyć się dłużej jej pięknym zapachem. Przed drzwiami mieszkania napotkałam Panów z gazowni sprawdzających szczelność. Wpuściłam do środka, Mati w tym czasie spokojnie leżał w wózku w pokoju. Spokojnie…. bo zajęty był podgryzaniem gałązek, o których totalnie zapomniałam…
Liczę na cudowne właściwości lipy, czyli spokojny sen i ochronę przed ewentualną biegunką wywołaną konsumpcją ;))
Dodaj komentarz
28 komentarzy do "Lipa"
Moja babcia też zbierała i parzyła lipę. Pamiętam ze w parku zawsze szczególną uwagę zwracałam na to drzewo. Z czasem dziwiłam się skąd takie brzydkie narośla zaczęły się pojawiać na liściach lipy. Do tej pory nie wiem :/
U nas przed domem rośnie lipa. Pamiętam jak była mała a teraz jest wielka! I właśnie kwitnie. Ja nie mam miejsca, żeby to przechowywać, ale przed swoim własnym domem na pewno posadzę lipę, skoro tak mówisz. I będziemy mieli swoje szczęśliwe drzewko.Uwielbiam ten zapach. Tylko u nas pszczoły szaleją i można zostać pokąsanym jak się chodzi koło niej. Moją posadzę trochę dalej od domu.
tak samo jak kwiat bzu na przeziebienie jest dobry, ale lipę bym musiała poszukać 🙂
O proszę, nie wiedziałam o tym zwyczaju z lipą 🙂
Ja również nie wiedziałam o zwyczaju związanym z lipą 🙂
Ile to się można dowiedzieć:)
Znam te babcine napary… i lipę znam… i lubię jak żadne inne drzewo.
Ooo nie wiedziałam…:)
Ja też nie miałam pojęcia!
łoł, ile ciekawostek 🙂
Bardzo to ciekawe. Nie wiedzialam. Idziemy jutro pod lipe!
ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć na blogach 🙂
Ja wiosną tego roku, po raz pierwszy w życiu, jadłam kwiaty lipy (całe kiście) smażone w cieście naleśnikowym :))
Pozdrawiam i zapraszam do Aśkowa 🙂
Uwielbiam zapach lipy, napary piję w przeziębieniach. U nas jeszcze nie zakwitła, czekam z utęsknieniem …
Hehe 🙂 Mały boski jest! 🙂
Nie wiedziałam, że lipie nadaje się imię, ciekawy zwyczaj 🙂
Pięknie Mateuszkowi w tej lipie 🙂
ale mały słodziak ;*
Ja kolejna nieuświadomiona mocą lipy 😉
ja miałam zawsze słabość do brzóz…:)) Dobrze wiedzieć, że nie tyko ja jestem sentymentalnie związana z drzewami:)
Ja jakoś nie zwracam uwagi na drzewa, bo mam alergię od nich, ale w przyszłości, kto wie 😉
Uwielbiam herbatę z lipy! Na przeziębienie jest genialna, do tego sok z malin z teściów ogródka i miód z pasieki sąsiadów (też lipowy) 🙂
I dlatego uwielbiam Cię czytywać :). To zagadka ogromnej lipy, która rośnie obok mojego domu rodzinnego została właśnie (prawdopodobnie) rozwiązana. Drzewo jest niestety tak duże, że prawdopodobnie zostanie ścięte, bo zagraża bezpieczeństwu.
Bardzo ciekawa tradycja! Moja Amelka ma też swoje drzewko u dziadków w ogrodzie 🙂
Będąc w ciąży siostra mnie zaopatrzyła w lipę i jak czułam się osłabiona i obawiałam się przeziębienia piłam napar. Nie wiem czy faktycznie pomogła ale nie zaszkodziła 🙂
A o sadzeniu nie wiedziałam, ciekawa sprawa 🙂
i ja chodząc upajam się zapachem
Ja też bardzo lubię ten zapach. Musze się wybrać na lipowe zbiory:)
Uwielbiam lipę:) Urodzilam sie w lipcu, nazwisko pokrewne mialam do nazwy tego drzewka, ksywke z dziecinstwa tez z uwagi na nazwisko, a przede wszystkim te wspomnienia… kazde wakacje spedzalam u babci, gdzie na koncu sadu byla piekna rozlozysta lipa, szelest jej lisci i zapach kojarzy mi sie z najmilszymi chwilami w zyciu..:)
Z tą LIPĄ – to nie LIPA! Też słyszałam – i to z najlepszego źródła – od babci :)))