Ciąża za ciążą
Z sentymentem wspominam stan błogosławiony. Pomijając pewne problemy zdrowotne czy też cukrzycę, która wyszła w trakcie muszę stwierdzić, że było bardzo miło. Do samego końca czułam się świetnie, energia mnie roznosiła mimo nakazu leżenia. Moja cera, włosy i paznokcie- ah nigdy nie czułam się tak bardzo kobieco! Uwielbiałam być w ciąży. Czuć kopniaczki mojego synka, głaskać się po rosnącym brzuszku, podkreślać go ubiorem.
Są momenty kiedy z pewną czułością wspominam ten stan i choć minęło dopiero (lub aż!) 5 miesięcy od mojego porodu trochę mi tęskno. Aktualnie dwie z moich koleżanek są w ciąży, co mnie ogromnie cieszy, bo Mati będzie miał towarzystwo dwóch małych kobietek. Poza tym, że mnie cieszy to też troszkę.. zazdroszczę. Tego czasu oczekiwania, podniecenia, rozmyślania jak to będzie. Kompletowania wyprawki.
Ktoś powie, w czym problem? Zawsze przecież można zajść w ciążę ponownie. Oczywiście, nie mówię nie.
Post ten jednak nie ma być oświadczeniem, że planuję kolejnego dzidziusia. Chciałam się z Wami podzielić czymś co wczoraj przeczytałam i co przypomniało mi moje miesiące oczekiwania na Mateuszka. Po lekturze okazało się, że są kobiety, które wręcz kochają ten stan.
Z pewnością wiecie kim są surogatki. Dla tych którzy jednak nie spotkali się z tym terminem, wyjaśniam.
Surogatka to matka zastępcza. Przyjmuje ona do swojej macicy zapłodnioną komórkę in vitro innej kobiety, która z różnych medycznych przyczyn nie może zajść w ciążę, ani jej utrzymać. Rola surogatki to donoszenie rozwijającej się ciąży, urodzenie maluszka, a następnie oddanie go rodzicom.
Temat z różnych względów kontrowersyjny. U jednych wywołuje niesmak, sprzeciw, inni są za.
Zostawmy jednak kontrowersje i przejdźmy do meritum.
Przeglądając wczoraj internet trafiłam na artykuł odnośnie Carole Horlock– 46-letniej surogatce z Anglii, która oddała trzynaścioro noworodków bezpłodnym parom. Przez 10 lat była w ciąży praktycznie bez przerwy, twierdząc, że cieszył ją każdy dzień tej przygody.
Jakiś czas temu w tv, w wiadomościach czy w jakimś reportażu była wzmianka odnośnie surogatek w Indiach. Kobiety robią to ze względów materialnych, rodzą dzieci parom niemogącym ich posiadać, by wykarmić własne, mieć pieniądze na ich edukację, wyjście z biedy. Indie to kolebka matek zastępczych.
Kraj, w którym działają specjalne kliniki dla surogatek, a całość jest zalegalizowana.
W katolickich bądź protestanckich krajach europejskich pomysły takie są ogólnie zabraniane. Nie ma mowy też o wypłacaniu wynagrodzenia za tego typu „świadczenie”, gdyż jest to podciągane pod handel żywym towarem i karalne.
Jaki był, więc motyw działania Carole? Otóż uwielbiała ona być w ciąży. (od razu zaznaczam, nie łączyć tego ze zdaniem, w którym stwierdzam, że ja również. Nigdy nie zdecydowałabym się na coś podobnego,czuję, że nie oddałabym dziecka- nawet jeśli genetycznie nie byłoby moje).
Angielka zapragnęła zostać surogatką i pomagać innym parom, gdyż nie była w stanie wyobrazić sobie jak ciężkim przeżyciem może być bezdzietność. Przyszłym rodzicom nie stawiała żadnych żądań- jedynie zwrot kosztów prowadzenia ciąży i coroczny list z postępami rozwoju dziecka wraz ze zdjęciem.
Ciężko mi znaleźć słowa, by opisać kogoś kto decyduje się na taką wielkoduszność i empatię. Zastanawiam się na ile jest to w ogóle możliwe w czasach gdzie wszystko załatwia pieniądz?
Carole przed wybraniem takiej drogi w życiu miała już dwójkę swoich dzieci. W ciągu swojej blisko 10-letniej „kariery” urodziła osiem dziewczynek i pięciu chłopców, w tym bliźnięta i trojaczki.
Dopiero po ostatnim, trzynastym porodzie, który okazał się być bardzo ciężki i w efekcie zakończył się cięciem cesarskim postanowiła przejść na „emeryturę”. Wyznała, że po tych doświadczeniach potrzebuje odpoczynku.
Cały artykuł do poczytania TU.
Co o tym wszystkim sądzicie?
I abstrahując zupełnie od tematu surogatek… mówi się, że z każdym porodem coraz łatwiej. Chyba jednak nie zawsze tak jest…
Dodaj komentarz
29 komentarzy do "Ciąża za ciążą"
Nie umiala bym oddac dziecka… Nie wiem co sądzic o tej kobiecie…
naprawdę podziwiam kobiety które to robią dla innych (nawet jeśli za pieniądze), bo to wspaniały prezent.
Sama jednak nie pozwoliłabym sobie odebrać dziecka, które nosiłam pod sercem 9 miesięcy…
rozumiem niektóre przypadki, na przykład gdybym siostrę i ona po latach prób nie mogłaby zajść w ciążę, byłabym wstanie donosić jej dziecko.
ale mówię to tak na szybko, nie myśląc o wszystkich aspektach.
A już myślałam że Mateuszek będzie miał rodzeństwo 🙂 ( jak przeczytałam tytuł posta)
nie podoba mi się…
jakoś takie dziwne to dla mnie i nie do wyobrażenia..
Ja też z rozrzewnieniem wspominam ten stan i szczerze? – marzę o tym, żeby teraz/zaraz/już/natychmiast (ewentualnie za chwilę:)) być znowu w ciąży. Niestety w moim przypadku to mało realne, więc tym bardziej tęskno mi za błogosławionym stanem…
Co do tematu poruszonego przez Ciebie – nie jestem przeciw, ale wszystko w ramach zdrowego rozsądku, a zwłaszcza zdrowia kobiety!
widziałam kiedyś reportaż o surogatkach. Kobieta, mimo wszystko, przywiązała się do dziecka, które nosiła w brzuchu. Ale wiedziała, że nigdy go nie zobaczy, bo taka była umowa (po porodzie dziecko od razu zostało zabrane). nie wyobrażam sobie tego! nie mieści się to w mojej głowie..
nie wiem.
mam swoje dziecko, swoją ciążę i mi z tym dobrze.
nie chce się wczuwać, bo nie potrafię.
nie borykałam się z problemem bezpłodności (dzięki Bogu), więc nie gdybam, nie filozofuję.
ale fakt faktem, że 10-letniej ciąży bym nie zniosła, po drugiej mówię już stanowcze NIE.
jestem pelna podziwu. ja lubilam byc w ciazy jednak bycie w niej bez przerwy przez 10 lat to chyba nie dla mnie.
rowniez balabym sie, ze mialabym jakas wiez z malenstwem i ciezko by mi bylo sie z nim rozstac. ciesze sie, ze sa tacy ludzie na ziemi. medal sie kobiecie nalezy!
Czytałam ten artykul, ale jaks nie probowałam się postawić w roli tej kobiety, bo po prostu okres ciaży kojarzy mi sie nie tylko miło. Z jednej strony tesknie do tego okresu, a z drugiej napawa mnie on lękiem.
Podziwiam. Bo to piękna sprawa pomóc tym, którzy dzieci mieć nie mogą. Chociaż ja nie umiałabym oddać dziecka, które nosiłam pod sercem
Masakra. Ale nie potępia, wkońcu dają bezdzietnym parą szczęście nie do opisanie. Ale ta wieź, która się tworzy podczas ciąży – ale podziwiam za odwagę
Nie potrafiłabym oddać dziecka, chociaż z drugiej strony to bardzo szlachetne, że pomagała rodzicom, którzy nie mogli mieć własnych..
Ciężko jest mi się ustosunkować, bo sama mogę mieć dzieci, ale wmetoda wydaje mi się bardzo ekstremalna.
Macica do wynajęcia – ten temat mnie przeraża. Wszystko wpisuje mi się w obszar, gdzie my ludzie przekraczamy pewne granice. Mojego podejścia nie łagodzi nawet empatia tej kobiety, ani jej przywiązanie do stanu ciąży. Przecież ciało to coś więcej niż maszyna, a dziecko to nie towar. Za darmo, czy za pieniądze rodzenie dzieci dla kogoś jest procederem trudnym do zaakceptowania.
Ciężki temat.. Podziwiam ją, że jest w stanie oddać dziecko, z którym spędziła 9 miesiecy, czuła kopniaczki.. Ale z drugiej strony daje ona niesamowitą nadzieję ludziom którzy nie mogą mieć dzieci.
Jestem jak najbardziej za… Uważam, ze jesi ktos chce to niech pomaga… Nic mi do tego 🙂
Ja w kolejnej ciazy nie chciałabym byc teraz… Chce by Milka była przez co najmniej dwa lata sama, zeby miała nas na wyłącznośc…a potem? Kto wie 🙂
też bardzo dobrze wspominam ciążę, łapię się nawet na tym, że patrząc na kobiety w ciąży troszkę im zazdroszczę.
a właśnie o tej kobiecie wspominała mi dzisiaj mama.
Nie mogę sobie tego wyobrazić. Ani ogarnąć. Rodzić ludziom dzieci, bo ma się dobre serce, i szkoda ich bo nie mogą mieć własnych? Metoda bardzo ekstremalna, zakrawająca wręcz na jakiś przerost altruizmu i empatii…
Daje nadzieję innym …
Moje ciąże były idealne…żadnych dolegliwości uprzykrzających życie…cudowny stan…uwielbiałam go….i bardzo za nim tęsknie…ale nie aż tak zebym się mogła na coś takiego zdecydowac. Myślę że nie potrafiłam bym oddać „swojego dziecka”. Bo mimo że genetycznie by nie było moje to nosiłabym je pod sercem te 9 m-cy i je urodziła…a poród??Moje były lekkie ale jak sobie przypomn ten ból to póki co nie mam ochoty na więcej.
chore..
Ojej chyba za żadne skarby bym nie oddała dziecka, które tyle czasu było ze mną, aż ciężko sobie to wyobrazić. Ale wydaje mi się, że jest tyle osieroconych dzieci, że jeśli nie można mieć swoich, najpierw należałoby rozważyć adopcję niż surogatkę…
Nie mnie oceniać czy surogatki do dobry czy zły pomysł. Osobiście nigdy nie zdecydowałabym się oddać dziecka.
Co do bycia w ciąży-strasznie zazdroszczę tego, że tak dobrze się w niej czułaś. U mnie całkowicie na odwrót- coraz gorzej się czuje..
Pozdrawiam!
Dla mnie to piękna sprawa, urodzić komuś dziecko, kto tego pragnie a nie może z różnych względów. To w końcu nie jest ich biologiczne dziecko, aczkolwiek czasem jest, gdy tylko ojciec jest dawcą nasienia. Nie potrafię też potępić kobiet, które oddają dziecko do adopcji. Lepiej oddać do adopcji niż podrzucić do domu dziecka bez zrzeczenia się praw, więc niejako zrujnować mu życie już na starcie.
hmm ciężko żyć bez dzieci jeżeli się tego pragnie
ale tak nosić 9 m-cy i oddać bym nie potrafiła
nie potrafię się wypowiedzieć o takich kobietach nie potępiam i nie pochwalam
Sama idea surogatek mi nie przeszkadza, bo nic mi do tego tak naprawdę, ale wydaje mi się w historii Pani Carole jest niestety drugie dno.
Trudny temat. Sporo o tym czytałam. Szanuję ich wybór.
Ja również nie potrafiłabym się na coś takiego zdobyć. Nosić 9 miesięcy dziecko w brzuchu i wiedzieć, że będę musiała je oddać? Nigdy. I nie wiem nawet czy to kwestia empatii, moim zdaniem u każdej surogatki zostaje rysa na psychice i sercu, jakoś nie wierzę w to, że żadna nie czuje przywiązania do dziecka, które musi oddać.