Świąteczne przysmaki dla mamy

Tegoroczne Święta zaliczam do dietetycznych.
W żadnym razie nie mogę powiedzieć „ASIE NAŻARŁAM” i z przestrachem spoglądać na wagę stojącą w łazience.
W zeszłym roku o tej porze, już miałam wyrzuty sumienia z powodu ilości skonsumowanego ciasta- nie wiem jak Wy, ale ja się zawsze najbardziej rzucam na słodkości..
W tym roku nic z tego z powodu karmienia.
No, ale wszystko ma swoje plusy i minusy.
Przed Świętami moja mama przeszukała internet na co mogę sobie pozwolić podczas wieczerzy wigilijnej, a co odpuścić, aby nie zaszkodzić młodemu.
Sporo informacji uzyskałam też od Pani Małgosi- położnej, która odwiedzała nas po narodzinach Mateusza.
Wiem, że dużo mam karmiących (zwłaszcza tych początkujących jak ja) ma ten dylemat- sama go miałam, a właściwie mam za każdym razem, gdy zamierzam zjeść coś nowego.
Może, którejś z Was kiedyś się przyda.
Jak, więc wyglądała moja kolacja wigilijna?
Wiadomo, że u każdej z nas różnie z tym bywa i trzeba brać wszystko na wyczucie.
Jednak co takiego ja zjadłam i póki co, na razie u Matiego w brzuszku wszystko jest ok?

Po pierwsze wigilijny barszcz. Mowa oczywiście o barszczu czerwonym, nie grzybowym. Barszcz przygotowany został osobiście przez moją mamę z buraków. Aby był lekko kwaskowy mama dodała do niego odrobinę żurku śląskiego, gdyż jak wiadomo ocet czy sok z cytryny jest niewskazany.
Do barszczu dodatek oczywisty- uszka. U mnie zamiast tradycyjnych z kapustą i grzybami- wersja z mięsem (ponoć papież dał dyspensę, a i jako matka karmiąca wyrzutów nie mam).
Po drugie ryba. Zamiast tradycyjnego karpia dostał mi się dorsz atlantycki. Karp zwyczajem krakowskim jest panierowany, podsmażany, a następnie zapiekany w piekarniku. Pyszny, ale jednak bałam się zaryzykować. Dlatego dorsz posypany przyprawami, z odrobiną masełka, zapieczony w piekarniku był idealny.
Do dorsza w zestawie iście tradycyjne przysmaki wigilijne. Ziemniaczki podpiekane w przyprawach i sałatka grecka w wykonaniu mojego męża 😉
Po raz pierwszy od narodzin małego zjadłam wczoraj czarne oliwki, ser feta oraz mix sałat. Jest dobrze, ale póki co obserwuję się dalej. Oczywiście odpuściłam cebulę i ewentualny sos czosnkowy, choć sałatkę i tak zawsze polewam oliwą wymieszaną z ziołami prowansalskimi.
Ciasta- jabłecznik (lub jak kto woli szarlotka) na kruchym spodzie.
I kawałeczek lekkiego serniczka.
Wszystko oczywiście domowe.
Z informacji jakie uzyskałam od położnej, spokojnie mogłam sobie pozwolić jeszcze na makowiec. Ponoć ma właściwości uspokajające i dobrze działa na sen dziecka.
Jednak u nas go zabrakło.
Odpadają wszelkie ciasta zawierające kakao.
No i kompot. U nas z uwagi na brak zainteresowania tym z suszu, wersja z samych jabłek.
I to by było na tyle jeżeli chodzi o moje menu.
Pierogi z grzybami czy kapusta z grochem pachniały niesamowicie, jednak przyjdzie jeszcze kiedyś na nie pora.
Ktoś spyta, dlaczego tak się trzęsę nad jadłospisem.  Tendencja przecież jest taka, aby jeść normalnie, obserwować reakcje dziecka i ewentualnie eliminować produkty, które źle wpływają.
Niestety u nas to nie wypaliło. Coś co początkowo brałam za kolki (ból brzuszka, wzdęcia- jednak bez tego strasznego płaczu, o którym się mówi), okazało się u Matiego najzwyklejszym zaparciem.
Nie brałam takiej oczywistości pod uwagę, bo większość źródeł podaje, że zaparcia nie dotyczą dzieci karmionych piersią.
A jednak! Trafiają się wyjątki.
Tym samym wiem, że czekolada (i wyroby na bazie kakao), banany (w tym soczki np kubuś, bobo fruit marchew+banan+jabłko) czy ser żółty są dla mnie zakazane. Mały po takim jedzonku ma problemy z wypróżnieniem się. Pręży się, stęka, robi się czerwony, a nic z tego nie wynika.
Najlepiej wtedy działa zjedzenie suszonych śliwek, prażonych jabłuszek lub kasza manna. Wiem jednak, że na mleko trzeba uważać, więc nie pochłaniam go w ogromnych ilościach.
Problem wraca jak bumerang, więc i lista rzeczy niewskazanych się powiększa. Cieszę się jednak, że nie dotyczy nas problem skazy białkowej. Jeśli do tej pory się nie objawiła- chyba mogę spać spokojnie?
No i po cichu mam nadzieję, że wraz z ukończeniem 3 miesiąca będzie już z górki.
A do tego czasu..coś trzeba jeść… 😉

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

34 komentarzy do "Świąteczne przysmaki dla mamy"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Rossnett
Gość

u mnie podobne menu, masz moze jakies pomysly na obiady dla mamy karmiacej?

takatycia
Gość

Postaram się wkrótce podsunąć pomysły. Przynajmniej te mojej mamy, bo ja w domu to w kółko pierś z kurczaka, a tu mam jakieś urozmaicenie 🙂

Bee
Gość

my tez mielismy zaparcia, jak bylo b. zle – dawalam malej infakol po nim sie uspokajalo.
ja tez trzymalam diety, a moja szlona siostra karmila dwa lata i przez caly czas uwazala na to co je…. to sie nazywa poswiecenie:))
buzka dla was:*

takatycia
Gość

Właśnie się zastanawiałam czy espumisan, infakol lub bobotic można również na zaparcia. Jakby coś to po Świętach wyślę małża do apteki 🙂

takatycia
Gość

Aaa i jestem pełna podziwu za poświęcenie jakie poniosła Twoja siostra. Ja zawsze jak jestem na diecie po jakimś czasie wymiękam 🙁

Bobobebe
Gość

u nas też były zaparcia, przy karmieniu piersią, więc chyba nie jest to aż tak rzadkie… też trzymałam się diety, czego się nie robi dla dziecka:)

takatycia
Gość

Fakt, jednak czasem kusi jak diabli 😉 Zwłaszcza te czekoladowe rzeczy… mam nadzieję, że jak kiedyś spróbujemy znowu to wyjdzie, że czekoladowy problem mamy z głowy 😉

Milowe Wzgórze
Gość

U mnie tez tylko barszcz, łosoś i makaron z makiem:) potem szarlotka a zaraz zjem maklwiec. Buziaki dla Was:-)
A na obiad zrobiłam klopsiki z indyka. Polecam:)

Kruszynka
Gość

Fajnie wiedzieć, a kolacja i tak iście mamina 😉

Mandarynkowa Mama
Gość

U nas też dorsz zamiast karpia 🙂 Antek dziś kończy 10m-cy a ja w sumie jadłam wszystko, oczywiście bez szaleństw z ilością, wszystkiego po trochu, tylko umiaru w cieście nie miałam 🙂 Serniko-makowiec mojej Babci był cuuuudowny;) Pozdrawiam serdecznie!

córka
Gość

niestety i moje menu ubogie ze względu na mdłości…
za rok sobie odbiję 🙂

teczowa mama
Gość

Tak ja na wigilijną kolację od x czasu jest tylko rybki- oczywiście dorsz i łosoś, karp też gości, ale nie tykam, dla mnie jakiś taki ościsty, zupę jagodową a potem słodkości czyli mój serniczek bez dodatku tłuszczu (poza serkiem) i pierniki domowe, o dziwo moje kamloty zmiękły:)

A co do menu ja jadłam też klopsiki (mogą być z mięsa mielonego drobiowego lub wieprzowego od szynki) w sosie koperkowym:)

teczowa mama
Gość

aha zapomniałam dodać że te klopsiki gotowane:)

takatycia
Gość

O tak, u nas też klopsiki królują obiadowo 🙂

Kobieta
Gość

Ja jadlam wszystkiego po trochu i Gabi zle nie reagowala na moj eksperyment Swiateczny 🙂
Rok temu, bedac w ciazy mialam bardzo duzo sily i nie jadlam niczego, co mogloby mi zaszkodzic. W tym roku poszalalam 😉 I oczywiscie slodkosci byly na pierwszym miejscu! 😀

malinka
Gość

ja KP i nie głodziłam się nigdy.
dieta mam KP nie była mi obca, jakoś jedzenie moje skupiało się w tych granicach, więc nie miałam problemu z Małą nigdy 🙂
no prócz czekolady, tej sobie odmawiam!

co do kolacji Wigilijnej.
dorsz, rosół z ryby, ziemniaczki. potem serniczek, ciut makowca. rewolucji żadnych nie ma, ale Maja za tydzień obchodzi roczek. jest duża i jej żołądek i jelita więcej zniosą!

również cierpimy na zaparcia. pomagają jabłuszka!
jednak tak czy siak zastanowię się nad jakimś farmaceutykiem!

Milowe Wzgórze
Gość

A jak sie czuje narzeczony Mili?

takatycia
Gość

wigilijne potrawy przyjął gładko..gorzej ze świątecznym obiadkiem 🙁

Milowe Wzgórze
Gość

Ja ja cały czas jem to samo..

salomea
Gość

A ja jem od początku wszystko, nawet gazopędne rzeczy. Początkowo małej zdarzały się większe gazy, ale przeszły. Nie ograniczam się. Nam położna tak właśnie radziła, aby wszystko jesć i eliminować jest coś nie tak tylko na jakiś czas i potem wracac. Lepiej aby dziecko zasmakowalo jak najwięcej, ale kazdy ma swoją wizję…

kinga b.
Gość

to i tak na duzo sobie pozwolołas, ja to na jałowych zupkach jechałac ciągle 😛

ann_luk
Gość

u nas podobnie.

Karpia jadłam,tylko zamiast smażonego zrobiłam ala rybę po grecku (bez cebuli i pora) – Młodemu nic nie było.
Pozwoliłam sobie też na kawałek (co prawda mały) piernika domowego i dziecku też nic nie było.

takatycia
Gość

piernika bym zjadła.. 😉

mama B
Gość

To jest jednak loteria i nie ma reguły , ja jadłam śledzie z cebula łososia smazonego i 5 pierogow z kapustą serniczek no i oczywiście piernik 😉 popilam herbatka herbapolu Pruszków dla mam karmiacych i nic Jaś nie odczuł a tez jest malutki ma 2 miesiące 😉

takatycia
Gość

zazdroszczę!

ila pop
Gość

z poczatku uwazałam, potem juz było ok. czasem zaparcie się zdarzało niestety, wesołego świętowania wam zycze na ten dzionek 🙂

mama iskierki
Gość

Ja na początku podobnie uważałam, po 3 miesiącu zaczęłam trochę próbować, no a od 5-6miesiąca jem wszystko 🙂

surrealistka
Gość

ja na szczęście mogłam jeść niemal wszystko 🙂

Melania W
Gość

Serdeczności i życzenia 🙂

Cicha
Gość

no ja z obiema dziewczynami w Wigilię jadłam normalnie, z resztą jak co dzień, i całe szczęście nigdy jakiś perturbacji z tego powodu nie było… mam nadzieję, że i tym razem dietą karmiącej mamy będzie mi obca….

Ola Wiecha
Gość

Rok temu również zastanawiałam się co zjeść na wigilię;)
Teraz jej już wszystko mimo, że wciąż karmię, bo Natka już duża;)

mamazklasa
Gość

Bardzo dobry pomysł z takim jadłospisem! Wielu mamom się przyda 🙂

Moniqa
Gość

Super pomysł z tym jadłospisem co można jeść. Sama zastanawiam się co ja będę jadła jak się Matti urodzi (a chcę go karmić piersią)…

Tekstualna
Gość

dzieki za post, przyda się nie tylko w okresie świąt…troche mnie przeraża to pilnowanie diety i patrzenie, co szkodzi, a co nie…. :)))