Dziecko, a zwierz cz.2

Jak wiecie mamy w domu psa- labradora imieniem Szelma.
Jeszcze będąc w ciąży zastanawiałam się jak to będzie, gdy w domu pojawi się maleństwo.
Wiadomo, labradory to łagodne stworzenia, ale mimo wszystko pies to pies. I uważać trzeba, bo nigdy nie wiadomo jak się może zachować.
Przed narodzinami Mateusza spotykałam się z różnego rodzaju radami i sugestiami na temat przygotowania naszego pupila do nowej sytuacji. Większość z nich staraliśmy i wciąż staramy się wcielać w życie.
Szelma od samego początku miała wstęp do sypialni, w której stoi łóżeczko Matiego, wyszliśmy więc z mężem z założenia, że bez sensu byłoby nagle zakazać jej tam wchodzenia.Wiadomo- zakazany owoc smakuje najlepiej. Wręcz przyjęliśmy strategię, żeby zachęcać ją do zapoznania z przedmiotem. Po około tygodniu podchodzenia i wąchania nowy mebelek przestał robić na psie jakiekolwiek wrażenie.
Skoro zadziałało w przypadku łóżeczka, powinno zadziałać i w przypadku dziecka.
Zadziałało? Owszem.
Gdy urodził się Mateusz, mąż mój każdego dnia wracając ze szpitala zabierał ze sobą jakąś część jego garderoby, na której maluszek zostawił swój zapach. W domu dawał Szelmie do powąchania, nawet kilka razy. Najlepiej ciuszek czy pieluszkę położyć na fotelu w zasięgu pupila, tak by mógł w każdej chwili podejść i „obadać”.
Początkowa reakcja to ciekawość- pies jest zainteresowany nowym zapachem. Trzeba dać mu się nasycić, by po chwili nie robił na nim większego wrażenia. Skojarzenie ma być miłe, więc dobrze po takim zapoznaniu psinę pogłaskać lub pochwalić i wręczyć w nagrodę mały smakołyk.
Nadszedł dzień, w którym mieliśmy przywieźć do domu naszą pociechę. Od pewnej znajomej usłyszałam radę, że najlepiej jeśli w momencie wnoszenia dziecka do domu pies będzie z kimś na spacerze. W ten sposób po powrocie na „swoje śmieci” nie potraktuje dziecka jak gościa, tylko jak coś co w domu zastał i ma zamiar zostać. Początkowo stwierdziliśmy, że zastosujemy się do rady, jednak w tym całym zamieszaniu związanym z powrotem do domu nie zaplanowaliśmy tego logistycznie i daliśmy sobie spokój.
Pierwsze przywitanie odbyło się zaraz po przekroczeniu progu.
Szelma od początku była zainteresowana co to za zawiniątko wnieśliśmy do domu.
Wiadomo, pies ze wszystkim zapoznaje się węchem, więc obserwując ją i pozwalając zbliżyć się do małego powoli umożliwiliśmy jej poznanie Mateusza.
Do tej pory, mimo, że Mateusz jest już w domku od miesiąca w ten sam sposób stale zapoznajemy tych dwoje.
Dość często zdarza się, że Szelma z ciekawością, sama z siebie podchodzi do niego, np. gdy leży na naszym łóżku. Delikatnie, lecz z zainteresowaniem wącha jego stópki, rączki, główkę.
Pozwalamy, ale oczywiście wszystko jest pod kontrolą.
Powoli nowość przestała być czymś przesadnie ciekawym.
Po jakimś czasie zauważyłam, że nasz pies, który do tej pory zawsze spał koło naszego łóżka, nagle przeniósł się pod łóżeczko małego.
Czasem zdarza się, że Mati w ciągu dnia leży w wózeczku w salonie. Wtedy wyłożona na dywanie obok wózka drzemie Szelma.
Przeważnie jest tak, że stara się być tam, gdzie jest i mały.
Zwłaszcza, gdy nagle w domu rozlega się jego płacz.
Niestety, z racji tego, że cała nasza uwaga skupiona jest na dziecku, Szelma, która do tej pory była oczkiem w głowie Pana czuje się również trochę zazdrosna. Bo jak to, jej ukochany Pan nagle przytula i mówi do kogoś innego niż ona.
Staramy się jej poświęcać jak najwięcej uwagi, mimo, że nie w każdym momencie mamy na to czas.
Także na wózkowe spacery idzie z nami, by nie kojarzyła, że omija ją coś, co lubi najbardziej.
Nie jest łatwo, wózek plus psiak i w dodatku zima. Brakuje mi wtedy jednej dodatkowej ręki.
Wiem, że wiosną nosidło będzie niezastąpione na szybkie wypady.
A na razie sobie radzimy. Na dalsze spacery idę sama z dzieckiem, na te bliższe wokół bloku zabieram też Szelmę. Chyba, że idzie z nami B., to wtedy nie ma żadnego problemu.
Choć ten duet jeszcze przyjaciółmi od serca nie jest, wierzę, że pewnego dnia, gdy Mateuszek będzie starszy wszystko się zmieni.
Bo nie od dziś wiadomo, że wychowywanie dzieci wśród zwierząt ma swoje pozytywne strony.
I to całkiem sporo 🙂
Dodaj komentarz
32 komentarzy do "Dziecko, a zwierz cz.2"
Super, że Szelma zaakceptowała nowego członka rodziny:) U nas teraz jest taki etap,że Antoś karmi Nero 🙂 Jak ma biszkopta czy chrupkę to zamiast sam jest wyciąga łapkę do pieska 🙂 Super to wygląda, ale bez nadzoru bym ich nie zostawiła
Racja, mimo wszystko trzeba uważać 🙂
Oj przyjaźń zaczyna już kwitnąć… piękna sprawa 🙂
My mamy kota
Mimo różnych opini zachowuje się jak Szelma. Jest pierwsza jak maly płacze. Pozwala sie małemu głaskać czyli klepać. A Mały ją karmi czego nieznosmy choc wygląda to cudnie ( podobnie jak wyżej)
🙂 Szkoda że nie możemy mieć jeszcze psa.
Też mamy dużego psa. Na początku był bardzo podekscytowany małą i wstawał ze mną na każde karmienie, teraz gdy wstaje słyszę conajwyzej chrapanie i nawet nie raczy ruszyć zadu!!! Spacery się nieco skomplikowały, ale mam nosidło i kurtkę do noszenia, co załatwia sprawę.
haha
muszę kupić nosidło- obowiazkowo 🙂
Moi dziadkowie mieli w moim dzieciństwie psa, duzego psa. Taki hm. . . mieszany wilczur:) nikogo tak on nie kochał jak dzieci. Gdy przyjeżdżaliśmy na wakacje, zawsze przenosił się spać pod nasze łożko, jako jedyna zostałam dopuszczona do jego miski, co więcej, jako pięciolatka mogłam z tej miski wspólnie z nim jeść:D był dla mnie bardzo wyrozumiały. Warczał na Dziadka, gdy ten mnie przytulał,d bo myślał, ze dzieje mi sie krzywa. Nigdy później nie spotkałam takiego psa. Twojego psa właśnie też tak sobie wyobrażam. Filipkowa
piekne zdjecia, na pewno Szelma bedzie dbac o malego i czuwac nad nim jak malo kto! u mnie w domu, kiedy bylam mala, zawsze byl pies – czuwal nad nami siostrami gdy spalysmy, towarzyszyl nam we wszystkim. Wiadomo – psy maja ogromny wplyw na rozwoj maluchow, a labrador to sam miodzio, za jakis czas beda sie dobrze razem bawic i wyglupiac 🙂
Bardzo dziękuję Ci za ten post!My mamy również pieska też biszkoptowego ale jest to mieszaniec labrador z wilczurem:)Piękny i dotychczas nasze oczko w głowie nigdzie się bez niego nie ruszamy! Bardzo się boję , że na te zmiany może zareagować nie koniecznie przyjaźnie:( Jestem dobrej myśli i zastosuję Twoje rady:)Piękne foty! Zapraszam do mnie na mojego raczkującego bloga:) Pozdrawiam
Cieszę się, że mogłam pomóc 🙂
Słodko tak razem leżą.. Wózek prezentuje sie swietnie :))
A ja całkiem nie pomyślałam o przyzwyczajaniu psa :/ Ale obyło się bez skakania i lizania 🙂 Tylko zazdrość dalej jest
My w moim domu rodzinnym również mamy labradorkę, również biszkoptową. Zastanawiamy się czasem, jak Saba zareaguje na nasze Maleństwo.
I bardzo Ci dziękuję za ten post, bo już wiem, że rady te wykorzystam!
zazdroszczę .. ja bym bardzo chciała mieć pieska .. kto wie może kiedyś 🙂
O jaki śliczny piesek! My także mamy labradorkę, o imieniu Lara 🙂
Jednak psinka mieszka od początku na dworze, więc z oswajaniem nie musieliśmy, aż tak kombinować, ale przyzwyczajaliśmy ją do maleństwa latem.
Ja mam amstaffa dziesięcioletniego, takiego gamonia totalnego, co uwielbia dzieciaki. Nie mogę się już doczekać, aż mu Maluszka przedstawię 🙂
Ale fajnie 😉
Mam kota, rady dostałam dokładnie takie same, jednak co zwierz to zwierz 😉 Z innej beczki – matko, jak Ty dobrze wyglądasz 😉
a dziękuję 🙂 Powoli wracam do formy 🙂
Popieram kolezanke wżej- nawet nie widac ze rodziłas niedawno:)
A co do zwierzat to masz racje, nalezy posiadac jakies, dzieci sie wtedy lepiej wychowują 🙂
Cudne fotki jak Szelma wącha rączkę Matiego.
Liczę na to, że nasz kocia pokocha naszego szkraba:) Na razie oswaja się z łóżeczkiem:)
u nas pies z jednej strony bardzo pilnuje młodego (nawet na mnie patrzy, czy prez przypadek mu nic nie zrobię), a z drugiej strasznie o niego zazdrosny.
no dokładnie, tak samo i u nas :))
My mieliśmy podobnie z kotem. Wszyscy nas straszyli (nie wiem skąd mit zadławienia się „kłaczkiem” przez Dzidziola:/). I tak jak u Was kot jakoś bardzo Julem ani nie był, ani nie jest zainteresowany.
Super, ja też uważam, że dzieci powinny się wychowywać ze zwierzętami:)
My mamy w domku małego kundelka, ale też staraliśmy się go przygotować do przybycia nowego członka rodziny! Obyło się bez problemów. Gorzej teraz, bo Martynka zasuwa za Maksiem, ciągnie go za ogon, a on się wkurza, więc trzeba ich mieć na oku:D
uroczy widok 🙂
Uwielbiam takie zdjęcia, ale to już wiesz:)
fajne podejscie macie, madrzy z was rodzice:))
uwazac trzeba bo dziecie bezbronne a piesek niechcacy moze zrobic krzywde!
ja zawsze uwazalam ze wraz z pojawianiem dziecka powinna wyrosnac trzecia reka:P
Ja też mam goldena. Jak urodził się nasz syn to on był jeszcze mały miał 10 miesięcy. Teraz są już razem prawie 5 lat i psiak dzielnie znosi wszelkie pomysły Krzysia. Czasem się nawet fajnie bawią. Jednak największą przeszkodą jest wielkość psa który nadal jest dwa razy większy i mały ma do niego respekt bo kilka razy go przewrócił swoją rozchasaną masą…
No i Krzyśko mówi że on chce małego pieska…
cudowny widok 🙂