Przewrażliwienie czy troska płynąca z miłości?
Zawsze wydawało mi się, że nie należę do przewrażliwionych osób. Czasem zdarzało się, że po lekturze różnego rodzaju artykułów nt zdrowia potrafiłam dane symptomy chorobowe odnaleźć u siebie. Taka lekka hipochondria. Patrząc na grono bliskich mi osób, stwierdzam, że większość z nas tak ma, więc nadmiernie się tym nie przejmuję.
Wiadomo, że w ciąży kobieta jest troszkę bardziej wyczulona na różnego rodzaju dolegliwości. Analizujemy ruchy dziecka, skurcze i wszelkie bolączki. Boimy się porodu, zamartwiając czy z dzieckiem będzie wszystko w porządku. A po narodzinach troszkę fiksujemy co rusz zaglądając do łóżeczka, czy aby na pewno smacznie śpi. Zwłaszcza, gdy jest to nasze pierwsze dzieciątko. Bo jak mówią z czasem jest łatwiej, co nie oznacza, że troska mniejsza.
Przede mną etap fiksacji.
Będąc na początku ciąży na różnych forach naczytałam się o detektorze tętna płodu, że ułatwia życie uspakajając przyszłą mamę. Wiadomo, jest to czas, w którym poza świadomością, że nosimy pod sercem małą istotkę nic się nie dzieje. Nie czujemy ruchów, różne dolegliwości mogą przemawiać zarówno za tym, że jest wszystko w porządku, ale też, że dzieje się coś niepokojącego.
Kupno detektora przegapiłam, a właściwie wytłumaczyłam sobie ten zbędny wydatek faktem, że wszystko w rękach Boga. Co ma się stać to się stanie, a fakt, że nie usłyszę tętna dziecka będzie faktem dokonanym.
Więc lepiej nie wysłuchiwać.
Tym sposobem dotrwałam do obecnego etapu ciąży, zbytnio nie zawracając sobie głowy różnymi rozwiązaniami technologicznymi, umilającymi nam okres ciąży i macierzyństwa.
Ale ostatnio wydarzyło się coś, co mą równowagę ducha zachwiało.
Będąc w odwiedzinach u siebie w pracy dowiedziałam się od kolegi, że dziecko jego znajomych ledwo odratowano podczas snu. Chłopczyk w wieku 4 miesięcy zaczął się dusić i całe szczęście, że reakcja taty była natychmiastowa, a całość miała miejsce w ciągu popołudniowej drzemki.
Jak się później okazało przyczyną była najprawdopodobniej padaczka, która jest w trakcie diagnozowania u dziecka.
Nie powiem, historią wstrząsnęła mną dogłębnie, ale obiecałam sobie, że nie będę szukać informacji na ten temat w internecie. Żeby się zbytnio nie nakręcić.
Jednak jak mówią, ciekawość to druga natura człowieka.
Każdy z nas chyba słyszał o śmierci łóżeczkowej, inaczej SIDS – Zespół Nagłego Zgonu Niemowląt.
Przyczyny występowania SIDS są różne, jednak podaje się, że najczęstszą bywa bezdech senny występujący u wszystkich dzieci w okresie noworodkowym.
Informacja ta mnie troszkę zszokowała, bo myślałam, że fakt bezdechu dotyczy tylko jakiegoś % dzieci.
Bezdech, wynikający z niedojrzałości układu oddechowego występuje u każdego dziecka i zwykle nie jest niebezpieczny. Jednak jeśli się przedłuża rodzice powinni zareagować. Zwykle trwa od 10-60s, przy czym te powyżej 20s powinny wzmożyć naszą czujność, gdyż mogą prowadzić do niedotlenienia mózgu u dziecka.
Czy można jakoś zaradzić bezdechowi? Niestety nie. Nie ma na to lekarstw, bo tak jak pisałam występuje on u każdego dziecka mając swoje powiązanie z dojrzewaniem układu oddechowego. Im wcześniej dziecko przyjdzie na świat, tym bardziej narażone jest na ryzyko powikłania bezdechu. Warto o tym pamiętać.
Możemy jednak podjąć pewne działania, które pomogą zmniejszyć ryzyko wystąpienia SIDS.
A mianowicie:
- Do snu układajmy dziecko na pleckach– dzięki pozycji horyzontalnej maluch nie ma możliwości przytknięcia buzi do materaca i uduszenia się. Jeżeli przykrywamy niemowlę, warto brzegi kocyka lub kołderki wetknąć na wysokości główki pod materacyk. W przypadku rozkopania dziecko nie przykryje sobie materiałem twarzy. Ja osobiście postawiłam na śpiworki do spania zamiast kołderki. Jeżeli dziecko ma katarek i na plecach mu niewygodnie układamy je na boczku. W ciągu dnia możemy położyć na brzuszku- zwiększając jednak czujność.
- Nie przegrzewajmy niemowlęcia– temperatura w jego pokoju nie powinna przekraczać 20 stopni. Jeśli dziecku jest za gorąco, poci się, ma zmierzwione włosy, jest niespokojne, ma przyśpieszony oddech, wysypkę lub gorączkę.
- Unikaj dymu – zarówno papierosowego jak i zadymionych pomieszczeń w czasie ciąży i wszelkiego dymu w pobliżu dziecka. Badania dowodzą, że im większy kontakt dziecka z dymem, tym większe ryzyko śmierci łóżeczkowej. Powietrze, którym oddycha dziecko powinno być wolne od dymu. Jeżeli palicie absolutnie nie bierz dziecka do swojego łóżka.
- Karm piersią. Co prawda nie udowodniono, żeby to zmniejszało ryzyko, ale ponieważ jest ogólnie dobroczynne dla dziecka, na pewno nie zaszkodzi. Twój pokarm pomaga dziecku się rozwijać, więc i jego układ oddechowy, i nerwowy na tym skorzystają.*
Z pomocą przychodzi również technologia, której początkowo, tak jak w przypadku detektora nie brałam pod uwagę, wychodząc z założenia, że jest to żerowanie producentów na portfelu rodziców. Jednak im bliżej narodzin małego, tym bardziej zastanawiam się nad zakupem monitora oddechu. Jest to taka specjalna mata, która zaalarmuje nas, gdy maluszek nie będzie oddychał dłużej niż 20s. Można wtedy szybko zareagować, a często wystarczy po prostu dotknąć dziecka lub lekko nim potrząsnąć, aby zaczęło znów oddychać. Często oddech powraca sam w momencie wybudzenia dziecka przez sygnał alarmowy. W skrajnych przypadkach niezbędne może się okazać zastosowanie sztucznego oddychania i masażu serca.
Chyba najbardziej znane na naszym rynku są produkty firmy AngelCare. W przypadku monitorów oddechu mamy do wyboru trzy opcje. Sam monitor, monitor połączony z bezprzewodową nianią oraz monitor wyposażony w nianię oraz obraz video.
Sama niania w małym mieszkaniu wydaje mi się rzeczą zbyteczną, jednak jeśli zdarza nam się wyjeżdżać z maluchem w miejsca, gdzie odległość śpiącego dziecka od rodziców wzrasta (np drzemka w ciągu dnia, podczas gdy my jesteśmy w innym pomieszczeniu zajęci rozmową) wydaję mi się całkiem rozsądna.
Cena urządzenia nie należy do najmniejszych, jednak biorąc pod uwagę nasz spokój urządzenie wydaje się być odpowiednie do zakupu.
Tak jak w przypadku detektora tętna płodu uznałam, że wszystko w rękach Boga, tak w tym przypadku wszystko w moich rękach.
Może lepiej dmuchać na zimne i zakupić urządzenie, niż później płakać całe życie zarzucając sobie winę?
W końcu chodzi o nasze dziecko.
Kupujecie? Używałyście?
* Informacje zaczerpnięte z:
Dodaj komentarz
29 komentarzy do "Przewrażliwienie czy troska płynąca z miłości?"
Powiem Ci tak, ja miałam takie same obawy. To normalne. Lubie takie gadżety, ale nie kupiłam detektora ze względu na cenę. Jeśli wiesz, że możesz sobie nań pozwolić i nie uszczupli to zasobów portfela, to czemu nie. Wychodzę z założenia, że wszystko, co ma matce zapewnić spokój, czy rodzicom w ogóle, w opiece nad dzieckiem, jest dobre, bo to służy również dziecku. Przecież jak rodzice są spokojni, to maleństwo też:)
No dokładnie. Wydatek nie mały, ale znowu też nie jakiś straszny majątek. Nie chciałabym sobie później wyrzucać, że poskąpiłam 🙁
Nie mam zadnych takich urzadzen, ale do tej pory jak maly spi to czesto sprawdzam czy oddycha, więc na pewno nie uwazam tego za zbedny wydatek.
No właśnie. Mam wrażenie, że albo nie będę spać całymi nocami i nasłuchować, albo oszaleję 😉
Ja jak wiesz kupiłam, ale przekonała mnie do tego lekarka. Bezdechy Frania w szpitalu i to, że był wcześniakiem według lekarzy jest powodem do posiadania monitoru oddechu. I jak dla mnie to była i jest cudowna sprawa. Z niani korzystamy do dziś a monitor odłączyliśmy jak mały miał ponad rok 🙂
My mieliśmy monitor z nianią angelcare ale wiem, ze w szpitalu używają monitorów Babysense(dwa lata temu tylko one miały jakieś atesty dzięki którym mogły być używane w szpitalach).
Będę poważnie rozważać zakup. Dziekuję 🙂
ja też się bałam 🙂 to normalne
A ja kupiłam dzisiaj nianie z monitorem na Allegro. Niania Angelcare AC 401.. O ile detektor tętno był dla mnie zbędny o tyle monitor oddechu od początku był na liście zakupów wyprawkowych. Ja tez nie kupowałam koldry. Mila ma trzy spiworki i w nich będzie spała. Warto tez podłożyć pod Materac w miejscu główki np. książkę żeby lekko podwyższyć do miejsce. Napewno będziemy latały non stop do łóżeczka sprawdzać czy jest ok, to ńieuniknione. Ale dzięki monitorowi będę trochę spokojniejsza. Poczytalam o tym na forum.. Ja zachęcam do kupna..
Ja go nie brałam pod uwagę. Ale to wydarzenie i informacje, które poczytałam przemawiają do mnie na tak. Co dziwne nawet zastanawiam się nad opcją z nianią, mimo, że mam tylko 2 pokoje. Ale my często jeździmy do rodziców i na pewno będą sytuacje, w których mały zostanie sam w pokoiku, a ja będę w pobliżu, ale mogę nie usłyszeć.
Niania sie przyda.. My mamy spory taras, więc wtedy napewno. Poza tym zaprzyjaznilismy sie z sąsiadami.. Wtedy tez będzie pomocna:)
bałam sie panicznie, jednak wszystko było ok 🙂
też się zastanawiam na ile mały będzie spał z nami, a na ile w łóżeczku. Wiadomo,że z wygody to fajnie jak maluszek jest blisko i nie trzeba do niego wstawać, ale chyba bałabym się, że go nie daj Boże ja albo mąż w nocy przygnieciemy…
Miałam dokładnie taki monitor oddechu – mój synek jest wcześniakiem i miał częste bezdechy… Już w szpitalu polecili nam zakupić ten sprzęt. I bardzo cieszę się, że istnieją takie urządzenia bo alarm potrafił pikać średnio co dwa dni… nie chcę nawet myśleć, co by było gdyby… Po miesiącu sytuacja się unormowała, ale używałam tego sprzętu do ósmego miesiąca życia synka, dla własnego spokoju. Polecam każdej matce.
o ile w przypadku wcześniaków monitor jest wręcz niezbędny tak w przypadku dzieci urodzonych o czasie już nie polecają. Ale właśnie dla własnego spokoju, czułabym się dużo dużo spokojniejsza.
*nie polecają w sensie, że nie jest to zakup niezbędny
Nie wiedziałam nawet, że każde dziecko cierpi na bezdech… Ja chyba bym kupiła 🙂
dla mnie to też nowość…wcześniej nie wgłębiałam się w temat…
Ja tez sie balam! A nic sie nie stalo. Uszy do gory 😉
:))
Nie miałam pojęcia o tym języczku. Dziękuję Ci bardzo za uświadomienie mnie :*
Jak tak spojrzeć to właściwie na każdym kroku czyhają jakieś niebezpieczeństwa 🙁
Pewnie że się tym przejmuję, ale nie dajmy się zwariować;))
Ja zawsze pozytywnie myślę, staram się nie nakręcać, jeśli chodzi o te rzeczy. Wiesz jestem po dwóch poronieniach, w kóncu dowiedziałam się że mam trombofilię i ryzyko utrzymania ciąży właśnie z Natalką.
Ja nie myślałam o tym urządzeniu, a elektryczna niania leży do tej pory nie używana, może raz sie nam zdarzyło, w końcu muszę ją sprzedać.
Ale to wybór każdej z mam, zrób jak serce ci podpowiada;))
Wiem, nie dajmy się zwariować. Z jednej strony tłumaczę sobie, że to producenci i reklama tak na nas działają, a z drugiej pojawia się obawa o dobro dziecka.
Czy macierzyństwo to jeden niekończący się dylemat? 🙂
Chryste, jeśli będę czytać takie rzeczy, to do porodu osiwieję z przerażenia, a po porodzie totalnie oszaleję. Niemniej wydaje mi się, że skoro nasze mamy i babcie radziły sobie bez tych przyrządów, nam również nie powinno być trudno 🙂
Nie chciałam Cię wystraszyć tym postem, wybacz 🙂 Mam jednak wrażenie, że z każdym upływającym tygodniem ciąży nasze lęki i obawa o dziecko wzrastają 😉 Na początku ciąży podchodziłam do tego faktu dużo bardziej spokojnie…;)
Nie mam i nie miałam fobii i strachów.
A co do monitora oddechu to mam i używam. Działa niezawodnie. Czasem wręcz przeszkadza. Jestem nim ja sama. :)))) baby są tak zaprogramowane, że czuwają przez sen. Czasem z racji chrapania kochania śpię ze stoperami. Chrapania już nie słyszę, ale Młodego nadal „monitoruję”. Jest to aż zastanawiające w swojej niesamowitości.
Z początku spałam z dziecięciem z wygody (nie musiałam się pionizować, żeby dostarczyć mu pierś, mniej się wybudzałam), a teraz dla nocnych przytulasów i spokoju własnego 🙂
Słyszałam o tym, że mamy coś takiego w sobie 🙂 Podobno byle szmer dziecka jest nas w stanie wybudzić 🙂
w stu procentach prawda. pamiętam pewną noc, gdy ja spałam ze stoperami a moje kochanie bez, ale jak zwykle sen kamienny. i nagle zerwalismy sie oboje. nie tylko ja. okazało się, że momentalnie zareagowalismy na początki grypy żołądkowej u Igiego. uznałam, że to bardzo praktyczne, bo przeciez mógłby sie przypadkiem zadławić.