Być eco..to takie modne czy wygodne?

Może tym, co dziś napiszę nie zaskarbię sobie sympatii wielu osób, ale przyznać się muszę, że trochę mało eco ze mnie osoba. W obecnych czasach, gdzie właśnie bycie eco jest bardzo trendy, a banery o tym przypominające widzimy na każdym rogu może taką osobę jak ja kwalifikować do miana „ignoranta” w co najlepszym przypadku. 
Ale zanim ktoś mnie osądzi, niech da się wcześniej wytłumaczyć, przy okazji dochodząc do sedna, a mianowicie ku czemu ma ten post służyć. Chciałabym podkreślić najistotniejszą rzecz. A mianowicie, fakt, że jeśli nie z każdej mojej czynności życiowej bije tym trendem nie oznacza, że się z nim nie zgadzam. 

Ale po kolei.
  • Nie jestem eco, bo nie segreguję śmieci. Mieszkam w bloku, w którym na każdym piętrze znajduje się zsyp, w którego koszach znajdujących się na dole łączy się wszystko co ja pieczołowicie segregowałabym w domu. Dla mnie to wygodne. Dużo bardziej niż taszczenie 3 czy 4 różnych worków do koszów znajdujących się po drugiej stronie osiedla. Może zrehabilituję się troszkę dodając, że od 3 lat zbieram plastikowe nakrętki, którymi wspieram akcję charytatywną Zakrętki.info
  • Nie jestem eco, bo nie piorę rzeczy w orzechach, choć przyznać muszę, że rozważałam taką opcję. Przez moment. Potem zakupiłam dla dziecka proszek znanej i lubianej przez mamy firmy, którą to zmieniłam na Białego Jelenia po rozmowie ze swoją szwagierką i ostatecznym przeanalizowaniu sposobu dozowania wcześniej zakupionego proszku.
  • Nie jestem eco, bo zakręcam wodę myjąc zęby czy gaszę światło wychodząc z pomieszczenia. Przykra prawda jest taka, że robię to z oszczędności, niestety nie myśląc wtedy zbytnio o środowisku. Choć akcję WWF Godzina dla Ziemi popieram w 100%.
  • Nie mam zamiaru też używać ekologicznych wielorazowych pieluch, bo niestety mój zapał bywa słomiany i obawiam się, że po wybrudzeniu długo czekałyby, aż je wszystkie popiorę. W przypływie lenistwa pewnie rzuciłabym się na te jednorazowe. Wiem jednak, że są na rynku dostępne jednorazowe pieluszki, które podchodzą pod produkt ekologiczny. Nie wiem, może kiedyś spróbuję. Na razie wychodzę z założenia, że  skoro ma iść do kosza to wolę wydać 0,50gr/szt niż 2 zł. Sorry, life’s brutal.
  • Nie stosuję też eco kosmetyków. Mam swoje ulubione marki, które służą mojej skórze. Czasem z chęcią bym się skusiła na coś innego, ale znów po rozmowie ze szwagierką wychodzę z założenia, że skoro dany produkt nie wywołuje alergii czy mnie nie podrażnia to po co kombinować? Ano, choćby z chęci wypróbowania. Tu się zgodzę, dlatego nie idę w zaparte i kosmetykom z serii ECO nie mówię stanowczego nie. Sorry, I’m only a woman. A jak wiadomo kobieta zmienną jest.
  • Nie kupuję też warzyw z ekologicznych upraw, bo najzwyczajniej w świecie w obecnych czasach takie 100% eco nie istnieją. Przykra prawda jest taka, że większość warzyw czy owoców już w fazie nasionka jest tak genetycznie zmodyfikowana, że nie urośnie bez nawozu. Nasiona zebrane z warzywa 15 lat temu mają bardzo nikłe szanse na bujny wzrost w obecnym środowisku. Mam jednak to szczęście, że dostaję swoją eco-paczkę pełną warzyw czy jajeczek od kurek dziubiących ziarenka na wolności wprost od rolnika. I choć wiem, że warzywko było wspomagane nawozem, by ładnie urosło, a kurka dziubała pszenicę również wspomaganą chemią, wiem, że okres karencji minął, a ja nie muszę się obawiać jego skutków. Wiem o tym, bo eco paczka pochodzi od moich rodziców i babci. Jestem szczęściarą, wiem. I dlatego w tym przypadku rozumiem wszystkie mamy kupujące swoim pociechom ekologiczne warzywa czy owoce, bo jak mówi powiedzenie „Jesteś tym co jesz”. Niestety nie rozumiem producentów i sprzedawców, że żerują na naszym zdrowiu, wmawiając, że coś jest eco, a nie jest. I niestety znów się ciśnie na usta. Sorry, Life’s brutal.
Ale skąd ten post? 
Zauważyłyście, że lubię nowości. Jak znajdę coś, co mnie zaintryguję biegnę się z Wami podzielić moim znaleziskiem. A ostatnio….
Przypadkiem trafiłam na stronę firmy Cheeky Wipes
Jest to producent myjek, które jak zapewnia firma są naturalną, przyjazną środowisku alternatywą dla jednorazowych chusteczek nawilżających dostępnych powszechnie w sklepach. 
W pierwszej chwili pomyślałam, rany czego to ludzie nie wymyślą. 
Ale po głębszym przeanalizowaniu pojawiło się wahanie. I zaciekawienie.
No, bo zobaczcie jak to działa.

W skład zestawu wchodzą oczywiście myjki (odpowiednik naszych chusteczek) oraz 2 pojemniczki- jeden na zużyte myjki z siateczkowym woreczkiem do prania, a drugi na świeże.Poza tym mamy jeszcze 2 olejki eteryczne. Jeden o zapachu lawendowo- rumiankowym przeznaczony do skraplania myjek czystych, drugi o zapachu drzewa cytrynowego i herbacianego posiadający właściwości antybakteryjne. W zestawie są jeszcze woreczki umożliwiające zabranie myjek ze sobą na spacer. 
Działanie banalnie proste. Pudełeczko z czystymi, wcześniej nawilżonymi (w pojemniku jest również woda) i skropionymi olejkiem myjkami  służy nam tak jak chusteczki jednorazowe. Po umyciu pupki niemowlaka myjkę wrzucamy do woreczka znajdującego się w pojemniku nr 2. Gdy nam się zapcha lub gdy zobaczymy, że ilość myjek drastycznie maleje wyciągamy woreczek, skraplamy olejkiem antybakteryjnym i wrzucamy do pralki. Po upraniu nie suszymy, całość wkładając do pojemniczka ze świeżymi myjkami. Skraplamy olejkiem lawendowym.
Nie głupie. Trochę jednak pracochłonne. 
Na pewno wygodniej użyć jednorazówki, którą szybciutko wyrzucimy do kosza.
No i cena. Koszt takiego zestawu nie jest mały. Ponad 200 zł.
Na pewno dałoby się coś podobnego wykombinować na własne potrzeby, przeznaczając na ten cel dużo mniej środków.
Jak zapewnia strona producenta przy średnim zużyciu 1 opakowania chusteczek nawilżanych na tydzień zestaw 25 myjek zaspokaja takie zapotrzebowanie. 
Trzeba tylko pamiętać o wypraniu. W temperaturze 40-60 stopni. 
Myjki wykonane są z bawełny lub bambusa, w zależności co wybierzemy. 
Olejku powinno wystarczyć na około 6 miesięcy użytkowania.
Czy warto? 
Nie mam pojęcia, gdyż moje doświadczenie w używaniu chusteczek nawilżających do celów higienicznych u dziecka jest zerowe. A o tych ekologicznych pierwsze co wyczytałam. 
Ale może któraś z Was się już spotkała z tego typu rzeczą? 
W końcu pieluchy wielorazowe nie budzą już niczyjego zdziwienia, więc może i chusteczki też są w gronie mam znane. Ale np nie praktykowane z pewnych względów.
Co sądzicie? Zbędny gadżet, raczej dla ekomaniaków?
Czy może jesteście jak najbardziej za?

Możesz również polubić

Dodaj komentarz

30 komentarzy do "Być eco..to takie modne czy wygodne?"

avatar
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
MATRIOSZKA
Gość

Za duzo zachodu jak na początek. Dziecko robi na początku kupy co chwilę jak jest na piersi. Zajechala bym się z tymi szmatami;) potem może być ok ale 200 zł bym nie dała. Też nie jestem eko ale butelki segreguje 😉

ilapop
Gość

czy eko? czy ja wiem.. prac trzeba, woda płyn/proszek tez idzie… niewidziałam takiego cuda jeszcze. a co po pieluch jestem srednio nastawiona…fajnie wygladaja, ale w srodek tetra, która trzeba prac, itp.
i grubo jest ( dla dziecka lepiej na bioderka, a i tak tej pieluchy sie nie pokazuje). a jesli chodzi o segregacje- moja mama rozdziela,a smieciarze wrzucaja jak leci, a potem dopiero przebieraja gdzies tam- czy to sens???

takatycia
Gość

No dokładnie, prać trzeba, więc proszek, woda, wysoka temperatura…
I z tym wrzucaniem jak leci jest i u nas.Ale co fakt to fakt, wygodna jestem i już.

anjami
Gość

Sens segregacji jest, bo oni w sortowniach to segregują raz jeszcze.

Hafija
Gość
A to ja jestem wygodnicka i sobie wybieram 😛 kiedy chcę a kiedy nie chcę.Dziecku kupowłam długo jedzonko do gotowania ekologiczne ze skelpu eko dlatego, że wierzę że tam z kontrolowanych źródeł jest jedzonko (ja nie mam w rodzinie „dostawców”) ale i słoiki dawałam, oblekam mu tyłek w pampersy bo nie mam ambicji babrać się w kupie dla idei, patrzę na skład jedzenia, bo nie lubię E cośtam ani sztucznych poganiaczy smaku i żywności z nimi nie kupuję, jeżeli służy mi eko kosmetyk to tak, kupię i będę używać, ale jak mi służy krem za 150zł napakowany chemią to też… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

Mamy podobnie, bardziej niż trend przemawia do mnie wygoda 🙂

Constance
Gość

Za leniwa jestem 🙂 wiec pewnie się nie skuszę… choć to sprawa ciekawa 🙂
I ogólnie chyba średnio ECO jestem 🙁 choć śmieci segreguję…

Milowe Wzgórze
Gość

Ten komentarz został usunięty przez autora.

Milowe Wzgórze
Gość

Nie dam rady.. Nie chce mi sie.. Eko tez nie jestem.. Moje kotki naciągaja mnie na wodę z kranu.. Uwielbiają pić z kranu.. Hmm, co do chusteczek, to ja sie nie skusze. Poza tym nie jestem pewna, czy temp 50 stopni wystarczy do wyprawia zarazkow. Nie cierpię tez eco Reni Jusis. Ona ostatnio chwalila podobne chusteczki, po czym kazała prac w orzechach, co jak wiadomo w niskiej temp nie spierze zarazkow. Potem taka chusteczka od pupy wycierasz np buzke.. To jest wg niej eco?

takatycia
Gość

No fakt, Reni Jusis to już jest ewenement. Ze skrajności w skrajność..

anjami
Gość
Ja pieluchy piorę w kuli i 40 stopniach, bez detergentów za to z odrobiną olejków eterycznych, które mają działanie bakteriobójcze. Chusteczki piorę tak samo. Ani razu przez 9 miesięcy Młoda nie miała żadnej infekcji. Gdyby ten sposób był zły i bakterie się nie spierały, to Młoda nie wychodziłaby z infekcji, czyż nie? Poza tym jeśli już ktoś tak się obawia, to są specjalne preparaty antybakteryjne których używa się do prania pieluszek i chusteczek zamiast proszku… Wszystko się da, naprawdę:D i wcale nie jest to takie straszne i absorbujące. W domu też kupą ani moczem nie wali – to tylko mity… Czytaj więcej »
tyśka
Gość

Za dużo babrania jak dla mnie 😀 jak ktoś chce koniecznie być eko i jest to dla niego jak religia to ok ja nie mam nic przeciw. Można też obsraną pupę wsadzić pod kran i siup bierzącą wodą z mydłem szybko wymyć 😀 tak też unikniesz złych składników w chusteczkach i robiono tak od wieków bo nie było takich wynalazków… Ale tu znów marnuje się dużo wody 🙂 i badź tu mądrym . Ja tam lubie nawilżane chusteczki bo są po prostu wygodne i szybkie w obsłudze 🙂 z tym byciem eko też kiepsko mi idzie … Co kto lubi..

tyśka
Gość

Ahh tak na marginesie rozwala mnie fakt jak wszędzie mówią żeby być eko .. A tak naprawdę jak ktoś nie ma na to warunków w postaci własnego gospodarstwa to potrzebny jest worek pieniędzy bo wszystko co jest „eko ” jest dwa razy droższe :-/

takatycia
Gość

I właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze. Producenci zwietrzyli świetny interes i zdzierają ile wlezie. Zresztą nie tylko wielcy producenci, bo wystarczy pójść na targ z warzywami i Pan sprzedający marcheweczkę, ziemniaczka czy pomidorka z napisem ekologiczny policzy za nie jak za zboże. A jaką mamy mieć pewność, że to warzywo z ekologią ma cokolwiek wspólnego?

tyśka
Gość

nie masz pewności 🙂 najlepiej mieć własną grządkę i ogródek :p a najlepiej jak jeszcze jest on na wsi ;-D bo na balkonie w bloku zbyt wiele nie zasadzisz :p chyba że zioła

takatycia
Gość

Ziół hodowanych na balkonie też bym się bała używać. Mam latem bardziej do ozdoby, niestety moje okna wychodzą na dość ruchliwą ulicę i jak pomyślę ile sadzy i innych zanieczyszczeń odkłada się na roślinach to aż mnie mdli…

anjami
Gość

tru tru;) Mnie rozwala jak ktoś kupuje „ekologiczne” warzywka na ulicznym straganie przy ruchliwych ulicach:P

anjami
Gość
Ja o sobie nie mogę powiedzieć, że jestem w 100% eko – to mogą powiedzieć tylko Ci, którzy żyją w wioskach ekologicznych…A i nie do końca, bo jak kupują ciuchy w sklepach, to eko nie są, ale to już daleko posunięta ideologia. Staram się stosować rozwiązania ekologiczne z dwóch powodów: są zdrowsze, dwa – są ekonomiczne. Dla mnie EKO to nie tylko EKOlogia ale i EKOnomia. Co do chusteczek cheeky wipes – ja mam tylko ich pudełko, bo praktyczne. Cały zestaw jest dla mnie stanowczo za drogi. Szmatki poszyłam sama z flanelek i ręczników kupionych w seconhandzie. To bardziej EKOnomiczne… Czytaj więcej »
takatycia
Gość

Dziękuję, że się wypowiedziałaś :)) Dobrze poznać punkt widzenia osoby starającej się na codzień współgrać z ekologicznym trendem 🙂
Ode mnie wielkie brawa dla Ciebie- choćby nawet za chęci 🙂

anjami
Gość

E to nie trend.
Wróć, owszem ja też obserwuję modę na bycie eko.
U nas to raczej kwestia zmiany niektórych przyzwyczajeń. Moją świadomość bardzo zmieniło macierzyństwo, pisałam też o tym u siebie.
Natomiast, tak jak napisałam, ja siebie za osobę ekologiczną nie uważam. A to, że się staram i stosuję niektóre „ekologiczne rozwiązania” to jest zupełnie inna rzecz.
Jakbym była eko, to nie siedziałabym tyle przed komputerem:P

kinga b.
Gość

Nie wyobrażam sobie wytarcia pupy dziecka po zrobieniu przez nie kupy i schowania takiej eco chusteczki do następnego woreczka i zamknięcie w osobnym pojemniczku. Toż to w ogóle nie higieniczne!

Poza ty na spacerze wygodniej jednorazową chusteczkę nawilżoną wyciągnąć wyrzucić, niż babrać się z wielorazówkami. A jak dziecko w piaskownicy się umorusa? Cały zapas wielorazówek pójdzie na raz.

W orzechach prałam- póki mi białe ubrania nie zszarzały. Więcej prać nie będę!

Czy jestem eco?

Butelki plastikowe segreguje i też zbieram korki 🙂

takatycia
Gość

Kingusiu, chyba jak się zamknie w takim woreczku to się robi higienicznie, tym bardziej, że później skraplamy jeszcze tym olejkiem bakteryjnym.
Ale zgadzam się z Tobą, że dużo wygodniej jest użyć chusteczek jednorazowych.
W orzechach nigdy nie prałam. Nie miałam pojęcia, że biel od tego szarzeje. Choć chyba od zwykłych proszków też się to zdarza, przynajmniej u mnie. Wydaje mi się, że to jakość i skład materiału ma wiele do znaczenia.
Kurczę, chyba zacznę segregować butelki plastikowe, bo widzę, że odstaję w tym temacie 🙂

anjami
Gość

No więc właśnie, to jest tak jak się kupuje ekologiczne produkty bo są modne, a nie wie jak się z nich korzysta…Do prania białych rzeczy w orzechach używa się sody, bo ona wybiela.

No i bez przesady – wiele osób stosujących wielorazówki na wyjścia bierze pieluchy jednorazowe i takie same chusteczki…

Matka Kwiatka
Gość

jesli peilucha lub sciereczka zostanie zabrudzona kupą, spiera sie to wodą i dopiero przechowuje do czasu prania 🙂

ann_luk
Gość

Za dużo zachodu. I zgadzam sie z tym, że woda i mydło to lepsze rozwiązanie. Wstępnie nawet chcę je stosować, ale to ze względów takich, aby pupa była zdrowsza i może uda się uniknąć uczuleń w przyszłości.

takatycia
Gość

Mydło i wodę popieram w 100%. Zwłaszcza to szare lub marsylskie. Choć specjalistą w dziedzinie jestem żadnym niestety 🙁

Kruszynka
Gość

Ja też chyba nie jestem Eco, mam zsyp, więc nie segreguję. Nakrętki też zbieram. Wodę jak myję zęby czasem zakręcę, czasem nie. Kosmetyków ekologicznych nie używam. Jem warzywka i owoce z działki własnej, mniej chemii, ale kupować też kupuję. 🙂

nati
Gość

Jak dla mnie zbedny wydatek. Mi chusteczki nawilzajace schodza róznie bywa tydzien ze ida jak woda, więc za duzo roboty z tymi niby eco. I tak bedzie duzo roboty przy dzidziu wiec po co sobie dokładac:)

Matka Kwiatka
Gość

nie użyłabym olejku eterycznego. ze wzgledu na to, że skóra dziecka jest 4 razy ciensza niz dorosłego, a olejki eteryczne to skondensowany produkt. ja uzywałam chusteczek nawilżanych z serii neutralnej, paczka starczyła mi na około pół roku, bo były tylko na wyjścia. myłam i do tej pory myje Igiemu pupe pod kranem lub prysznicem. nawet bez mydła, bo po co. gdy był zupełnie malutki, wrzucałam go albo pod kran, albo traktowałam namoczonymi w wodzie ręczniczkami z IKEA.
i to jest moim zdaniem tanie i zdrowe rozwiązanie 🙂

Anonymous
Gość

Gdyby bycie eko było tańsze to więcej ludzi podzielałoby tę filozofię- ja też się staram, ale co to za bycie eko jeśli musisz podjechać autem na inne osiedle, żeby wyrzucić reklamówkę szkła lub makulaturę? staram się segregować, ale czasami jest to trudne. Co do kosmetyków i jedzenia – niestety nadal jest to zbyt droga impreza. Sprzedawcy zwietrzyli w tym niezły interes i takie produkty są 1,5 droższe.
Pozdrawiam Żabuś – AniaW. (o/o)